redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek zamknięty ogólnodostępny
  Multi-Forum  Rzeszów biega - Rzeszowskie Gazele i Gepardy
  Wątek założył  tarzi (2011-05-09)
  Ostatnio komentował  GazEla (2013-09-04)
  Aktywnosc  Komentowano 4046 razy, czytano 53011 razy
  Lokalizacja
 Rzeszów
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    
1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  
20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  
40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  
60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  
80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  91  92  93  94  95  96  97  98  99  
100  101  102  103  104  105  106  107  108  109  110  111  112  113  114  
115  116  117  118  119  120  121  122  123  124  125  126  127  128  129  
130  131  132  133  134  135  136  137  138  139  140  141  142  143  144  
145  146  147  148  149  150  151  152  153  154  155  156  157  158  159  
160  161  162  163  164  165  166  167  168  169  170  171  172  173  174  
175  176  177  178  179  180  181  182  183  184  185  186  187  188  189  
190  191  192  193  194  195  196  197  198  199  200  201  202  203  

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



boshka
Bożena

Ostatnio zalogowany
2014-12-10
21:26

 2013-05-10, 08:39
 
2013-05-09, 19:37 - WYPI70 napisał/-a:

Powodzenia w Pradze. Pokaż "pepikom" jak biega Rzeszowska GazEla. Powodzonka też dla Roberta i Janusza, który będzie przecierał polsko-ukraińskie szlaki.
Joj! To już ten maraton w Pradze? Ela! Powodzenia! Mocno trzymam kciuki za Ciebie i Wojtka! Niech wszystko pójdzie zgodnie z planem (lub lepiej), a pogoda niech będzie łaskawa!

Udanych zawodów również dla pozostałych Gazeli i Gepardów startujących w ten weekend!

  NAPISZ LIST DO AUTORA


GazEla
Ela Gaweł-Wiszniewska

Ostatnio zalogowany
2023-09-27
12:03

 2013-05-10, 09:11
 
2013-05-10, 08:39 - boshka napisał/-a:

Joj! To już ten maraton w Pradze? Ela! Powodzenia! Mocno trzymam kciuki za Ciebie i Wojtka! Niech wszystko pójdzie zgodnie z planem (lub lepiej), a pogoda niech będzie łaskawa!

Udanych zawodów również dla pozostałych Gazeli i Gepardów startujących w ten weekend!
Powodzenia dla wszystkich startujących w najbliższy weekend dużo sił i lekkości:)
Ja na razie nie dziękuję, mam lekkiego stresa przed tym startem bo nie wiem co będzie. Chciałabym pobiec mądrze i nie wyeksploatować się za bardzo na początku.
Milo, że pamiętacie o moim starcie, bądźcie ze mną:)

Dwa razy pisałam relacje z obozu ale wszystko poszło w eter. Napiszę innym razem:)
W każdym razie było super i polecam każdemu:)

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (3 sztuk)

 



mgajews
Marek Gajewski

Ostatnio zalogowany
2021-04-18
13:31

 2013-05-10, 11:19
 
2013-05-10, 09:11 - GazEla napisał/-a:

Powodzenia dla wszystkich startujących w najbliższy weekend dużo sił i lekkości:)
Ja na razie nie dziękuję, mam lekkiego stresa przed tym startem bo nie wiem co będzie. Chciałabym pobiec mądrze i nie wyeksploatować się za bardzo na początku.
Milo, że pamiętacie o moim starcie, bądźcie ze mną:)

Dwa razy pisałam relacje z obozu ale wszystko poszło w eter. Napiszę innym razem:)
W każdym razie było super i polecam każdemu:)
Jesteśmy, jesteśmy :)trzymamy mocno kciuki!!! będzię dobrze!
pozdrawiam

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)


janusz
Janusz Wacnik

Ostatnio zalogowany
2019-05-14
19:31

 2013-05-10, 14:24
 
Witam

Też życzę sukcesów w nadchodzących biegach.

Czy coś już bliżej wiadomo na temat biegu TransRzeszów.
O której start, i wogóle.

Pozdrawiam

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (24 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)


mpiotrowski
Maciej Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2019-07-17
22:36

 2013-05-10, 16:56
 
2013-05-10, 14:24 - janusz napisał/-a:

Witam

Też życzę sukcesów w nadchodzących biegach.

Czy coś już bliżej wiadomo na temat biegu TransRzeszów.
O której start, i wogóle.

Pozdrawiam
Powodzenia dla wszystkich! A leci ktoś w ogóle jutro bieg górski w Chyrowej?

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (13 sztuk)


Marcin Żac...
Marcin Żaczek

Ostatnio zalogowany
2016-09-16
12:03

 2013-05-10, 18:01
 
Powodzenia w Pradze!
25 maja na BBL w Rzeszowie będzie test Coopera.

  NAPISZ LIST DO AUTORA


mgajews
Marek Gajewski

Ostatnio zalogowany
2021-04-18
13:31

 2013-05-12, 13:26
 Volkswagen Prague Marathon 2013
2013-05-10, 09:11 - GazEla napisał/-a:

Powodzenia dla wszystkich startujących w najbliższy weekend dużo sił i lekkości:)
Ja na razie nie dziękuję, mam lekkiego stresa przed tym startem bo nie wiem co będzie. Chciałabym pobiec mądrze i nie wyeksploatować się za bardzo na początku.
Milo, że pamiętacie o moim starcie, bądźcie ze mną:)

Dwa razy pisałam relacje z obozu ale wszystko poszło w eter. Napiszę innym razem:)
W każdym razie było super i polecam każdemu:)
GAWEŁ ELŻBIETA RZESZOWSKIE GAZELE I GEPARDY AMF
CZAS netto 03:42:10.28!
Wielkie GRATULACJE Ela!!!

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)

 



Renata GRA...
Renata Grabska

Ostatnio zalogowany
2024-01-04
08:17

 2013-05-12, 15:23
 Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich
11.V.013r.odbyły się mistrzostwa Polski w Biegach Górskich stylem Anglosaskim w Chyrowej na dystansie 9,5km.Na tym dystansie było 26 zawodników i zawodniczek.Na dystansie 12,5km. udział wzięło 36osób.Ogólnie impreza bardzo udana,choć trasa bardzo trudna.
Bardzo dobrze zaprezentowała się nasza grupa Rzeszowskie Gazele i Gepardy;

Renata Grabska -2miejsce w K-50 z czasem 1 godz.18 min.47sek.
Aleksandra Kalka 1godz.19 min.51 sek.
Jolanta Zaręba 1godz.23 min.10 sek.- 3m w K-40

Józef Kubik -3 miejsce w K -50 z czasem 58 min.03 sek.
Wiesław Drozd - 1 godz.09 min.31sek.

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (27 sztuk)


Andrzej Ci...
Andrzej Cisek

Ostatnio zalogowany
2018-01-15
22:56

 2013-05-12, 15:37
 II Roztoczański Międzynarodowy Maraton Jaworów–Lubaczów 12
LINK: http://timepro.pl/wyniki/2013/lubaczow2013.pdf
Wyniki:
18 Marek Kalandyk M 1966 M 41-50 (7) 03:30:21.4
25 Henryk Szymków M 1950 M 61< (4) 03:41:30.21
51 Janusz Wacnik M 1967 M 41-50 (16) 04:18:33.70
Ukończyło zaledwie 68 osób :)

  NAPISZ LIST DO AUTORA


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2013-05-12, 17:41
 
Gratulacje dla Eli!!!

A odnośnie Trans Resovii o którą pytał Janusz to na dzień dzisiejszy pewne jest że bieg odbędzie się w sobotę o wschodzie słońca. Start z Rynku rzeszowskiego. Więcej detali Wojtek Sroka dostarczy do wtorku. Jak tylko będę je miał to zamieszczę tu na forum.

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)


pełzacz
Piotr Chmiel

Ostatnio zalogowany
2018-05-29
14:23

 2013-05-12, 20:33
 relacja
Witamy serdecznie wszystkich z GIG-u i pozdrawiamy. Na wstępie gratuluje wyników w już kończącym się weekendzie, serdeczne gratulacje dla Wszystkich za bieg górski, bo jak dobrze wiemy pod góre nie jest łatwo ;) i w szczególności dla Eli za maraton, gdyż czas zrobił na nas duże wrażenie i życzymy dalszych postępów na trasach SWIETNA ROBOTA!!!
TERAZ COS O naS
Sobotnie popołudnie spędziliśmy w miejscowości Vandeins, poszukaliśmy zawodów dla siebie z większym wyprzedzeniem i starannie się do nich przygotowałem (przynajmniej tak mi się wydaje). Natalia wybrała bieg na dystansie 5,4km ja zdecydowałem się na 10km. Pogoda do biegania była dobra, atmosfera dość kameralna (czyli taka jaką lubimy) O celach przed biegowych mogę napisać że mieliśmy zgoła inne, Natalia miała się skupić na walce o miejsce (im wyższe tym lepiej) ja natomiast miałem waczyć o czas w granicach mojej życiówki. Zapisy minęły szybko z małymi perturbacjami w kwestiach mojej licencji, ale wszechobecny intenet w komórkach stał się dla nas zbawienny i nie pozostało nic innego jak cieszyć się narastającym zdenerowaniem przed startowym, uffffff. Po rozmowie z prezesem klubu atletycznego i dyrektorem biegu (to dzięki niemu perturbacje zostały zażegnane i mogłem wystartować) dowiedziałem się że plany życiówkowe mogę odłożyć na przyszłość :/ (BYWA-jedziesz w ciemno nie wiesz czego się spodziewać po trasie) Trasa wstępnie miała dwa podbiegi…dość wymagające, przynajmniej dla mnie. Nie przejmowałem się tym za bardzo zamierzałem WALCZYĆ ;)
Natalka startowała 1h wcześniej, trasa przebiegała właśnie po wspomnianych podbiegach więc czekałem na wstępną diagnozę tematu jak to rzeczywiście z tymi podbiegami jest. Natalka zaczęła swoją piątke mocno i pewnie pierwsze dwa kilometry prowadziły z górki i pewnie to przyczyniło się do tego mocno i pewnie ;) trzeci kilometr przebiegał już z goła ciężej, wspinanie się nie było już takie łatwe i szybkie. Natalka nie trenowała od trzech tygodni, poza wybieganiami które robiła dość systematycznie, nie zrobiła żadnego akcentu podnoszącego formę a spowodowane było to względami medycznymi że tak się wyraże, presji ze strony rywalek też specjalnej nie czuła. Ukończyła swój bieg na 1 miejscu w open i przebyła 5,4km w czasie 22:32. Dekoracja przyniosła następny puchar do kolekcji, 30E do decathlonu, kwiatka, 2 wina różowe z tamtejszych regionalnych winnic i SER .
A teraz coś niecoś przeżyciach Piotra na trasie. Start o godz 17:15, nie powiem był troszkę poddenerwowany ale mały zastrzyk adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodził;) Pierwsze 2 km przebiegły z liderem na czele, średnia 3:35/km były dość korzystne bo z górki;) Od trzeciego kilometra zaczął się podbieg i Piotr zaczął tracić dystans do prowadzącej czołówki ( 3km – 4:01/km). Wspinanie trwało aż do 5 kilometra, gdzie został dogoniony przez dwóch rywali. Na 6 i 7 kilometrze, które prowadziły z górki Pełzaczowi udało się pokonać w 3:45/km. Był już bardzo zmęczony i dopadł Go kryzys na 8 km, który pokonał zdecydowanie najwolniej w 4:23/km. Ostatnie 2 kilometry nie były już walką o czas, tylko chęcią dotarcia do mety. 4:10 i 3:57 ostatni kilometr. Co łącznie dało czas 39:02. Trasa na 10 km miała +107m. Wstępnie po pierwszych analizach Piotr nie jest zadowolony ze swojego startu ( nie pamiętam kiedy ostatnio był z jakiegoś zadowolony, ale to moje osobiste spostrzeżenie ). 11 w open, 5-ty w kategorii seniorów do 37 lat. Zwycięzca biegu uzyskał czas 34:20, co nie było jego życiówką ( biega w granicach 31-32min ).
Ogólnie bieg sympatyczny, sponsorzy zadbali o wodę na trasie jak również małe przekąski po biegowe, oraz na koniec typowo regionalne ciasta, mniam;)

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (12 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (7 sztuk)


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2013-05-12, 21:25
 
2013-05-12, 20:33 - pełzacz napisał/-a:

Witamy serdecznie wszystkich z GIG-u i pozdrawiamy. Na wstępie gratuluje wyników w już kończącym się weekendzie, serdeczne gratulacje dla Wszystkich za bieg górski, bo jak dobrze wiemy pod góre nie jest łatwo ;) i w szczególności dla Eli za maraton, gdyż czas zrobił na nas duże wrażenie i życzymy dalszych postępów na trasach SWIETNA ROBOTA!!!
TERAZ COS O naS
Sobotnie popołudnie spędziliśmy w miejscowości Vandeins, poszukaliśmy zawodów dla siebie z większym wyprzedzeniem i starannie się do nich przygotowałem (przynajmniej tak mi się wydaje). Natalia wybrała bieg na dystansie 5,4km ja zdecydowałem się na 10km. Pogoda do biegania była dobra, atmosfera dość kameralna (czyli taka jaką lubimy) O celach przed biegowych mogę napisać że mieliśmy zgoła inne, Natalia miała się skupić na walce o miejsce (im wyższe tym lepiej) ja natomiast miałem waczyć o czas w granicach mojej życiówki. Zapisy minęły szybko z małymi perturbacjami w kwestiach mojej licencji, ale wszechobecny intenet w komórkach stał się dla nas zbawienny i nie pozostało nic innego jak cieszyć się narastającym zdenerowaniem przed startowym, uffffff. Po rozmowie z prezesem klubu atletycznego i dyrektorem biegu (to dzięki niemu perturbacje zostały zażegnane i mogłem wystartować) dowiedziałem się że plany życiówkowe mogę odłożyć na przyszłość :/ (BYWA-jedziesz w ciemno nie wiesz czego się spodziewać po trasie) Trasa wstępnie miała dwa podbiegi…dość wymagające, przynajmniej dla mnie. Nie przejmowałem się tym za bardzo zamierzałem WALCZYĆ ;)
Natalka startowała 1h wcześniej, trasa przebiegała właśnie po wspomnianych podbiegach więc czekałem na wstępną diagnozę tematu jak to rzeczywiście z tymi podbiegami jest. Natalka zaczęła swoją piątke mocno i pewnie pierwsze dwa kilometry prowadziły z górki i pewnie to przyczyniło się do tego mocno i pewnie ;) trzeci kilometr przebiegał już z goła ciężej, wspinanie się nie było już takie łatwe i szybkie. Natalka nie trenowała od trzech tygodni, poza wybieganiami które robiła dość systematycznie, nie zrobiła żadnego akcentu podnoszącego formę a spowodowane było to względami medycznymi że tak się wyraże, presji ze strony rywalek też specjalnej nie czuła. Ukończyła swój bieg na 1 miejscu w open i przebyła 5,4km w czasie 22:32. Dekoracja przyniosła następny puchar do kolekcji, 30E do decathlonu, kwiatka, 2 wina różowe z tamtejszych regionalnych winnic i SER .
A teraz coś niecoś przeżyciach Piotra na trasie. Start o godz 17:15, nie powiem był troszkę poddenerwowany ale mały zastrzyk adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodził;) Pierwsze 2 km przebiegły z liderem na czele, średnia 3:35/km były dość korzystne bo z górki;) Od trzeciego kilometra zaczął się podbieg i Piotr zaczął tracić dystans do prowadzącej czołówki ( 3km – 4:01/km). Wspinanie trwało aż do 5 kilometra, gdzie został dogoniony przez dwóch rywali. Na 6 i 7 kilometrze, które prowadziły z górki Pełzaczowi udało się pokonać w 3:45/km. Był już bardzo zmęczony i dopadł Go kryzys na 8 km, który pokonał zdecydowanie najwolniej w 4:23/km. Ostatnie 2 kilometry nie były już walką o czas, tylko chęcią dotarcia do mety. 4:10 i 3:57 ostatni kilometr. Co łącznie dało czas 39:02. Trasa na 10 km miała +107m. Wstępnie po pierwszych analizach Piotr nie jest zadowolony ze swojego startu ( nie pamiętam kiedy ostatnio był z jakiegoś zadowolony, ale to moje osobiste spostrzeżenie ). 11 w open, 5-ty w kategorii seniorów do 37 lat. Zwycięzca biegu uzyskał czas 34:20, co nie było jego życiówką ( biega w granicach 31-32min ).
Ogólnie bieg sympatyczny, sponsorzy zadbali o wodę na trasie jak również małe przekąski po biegowe, oraz na koniec typowo regionalne ciasta, mniam;)
Brawa dla Państwa Pełzaczów!! Aż strach pomyśleć Piterka jaki czas wykręcisz na płaskiej trasie:)
Gratulacyje:)

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)

 



maciej65
Maciej Szpila

Ostatnio zalogowany
---


 2013-05-12, 22:24
 
Gratulacje dla wszystkich startujących :)
Francja, Czechy, Ukraina no i oczywiście Polska :)
RGiG podbija(ją) Europę :)

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (32 sztuk)


mgajews
Marek Gajewski

Ostatnio zalogowany
2021-04-18
13:31

 2013-05-12, 23:20
 
2013-05-12, 22:24 - maciej65 napisał/-a:

Gratulacje dla wszystkich startujących :)
Francja, Czechy, Ukraina no i oczywiście Polska :)
RGiG podbija(ją) Europę :)
Dołączam się:)BRAVO!!!

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)


Robb Stark
Tomasz Szalacha

Ostatnio zalogowany
2014-12-20
10:31

 2013-05-13, 09:53
 SILESIA MARATHON - Twój Bieg, Twoje Zwycięstwo
SILESIA MARATHON - Twój Bieg, Twoje Zwycięstwo

Pod takim właśnie hasłem minął mi ostatni weekend.
W piątek rozpocząłem misję pod kryptonimem „Śląska Burza” mającą skutkować szumnym wstąpieniem mojej skromnej osoby do kręgu maratońskiej rodziny. Podróż do Katowic podzielić można na dwa etapy. Pierwszy to Rzeszów – Tarnów starymi dobrymi drogami, a od Tarnowa do Katowic autostrada płaska jak stół z powyłamywanymi nogami :)

Pierwsze wrażenia z nieodwiedzanego od kilku lat Śląska to przede wszystkim świetne rozwiązania komunikacyjne i niesamowicie dużo zieleni. Stereotypowe Katowice nijak mają się do ilości parków które można tam znaleźć. Przy czym wielkość tych parków też robi wrażenie, co zresztą wykorzystane było w samym maratonie, bo spora część trasy wiodła właśnie przez uliczki parkowe, z dala od wielkomiejskiego szumu.

Sobotę trzeba przeznaczyć było na małe zakupy, bo przecież trzeba było odwiedzić Ikeę, żeby żona chciała ze mną jeździć na bieganie :) Poza tym spotkanie z katowickimi przyjaciółmi, okraszone tylko jednym piwkiem z mojej strony, bo przecież rano trzeba wstać w mistrzowskiej formie. Myślami zresztą byłem już przy niedzielnym poranku od dobrych kilku dni, co objawiało się codzienną pobudką o godz. 4 (czyli na długo przed dzieckiem, które zazwyczaj budzi nas dopiero 5:30) z myślą w głowie „jejku jejku, co to będzie jak nie dobiegnę”.

Żeby nie przedłużać – przyszła wreszcie wyczekiwana niedziela. Z dwa tygodnie zastanawiałem się nad tym jak wyglądać powinno maratońskie śniadanie które nie będzie skutkować koniecznością tojtojowania się na trasie i w końcu wybrałem zestaw śniadaniowy nr 1, tj. 2 kanapki z dżemem i trochę sałatki (w planie jej nie było, ale była taka dobra…). Pod Halą Spodek byłem ok. 8:30, pół godziny w zupełności wystarczyły na małą rozgrzewkę, wymianę uprzejmości z biegaczami którzy byli kiedyś w Rzeszowie (dzięki Ci koszulko RGiG :) i znalezienie paceman’a z którym planowałem biec w czasie na 4 godziny. Grupa na ten czas była zresztą bardzo liczna, było z kim pogadać na trasie, a nasz lider przypominał takim zielonym zawodnikom jak ja chociażby o rozluźnianiu się tam gdzie tylko można – a można było często, bo co chwilę mieliśmy jakiś zbieg – niestety po wcześniejszym podbiegu :)
Ogólnie mam takie odczucie, że trasa była mocno pagórkowata, ale może to też po prostu dystans dał mi w kość i każdy mały podbieg wydawał mi się pod koniec niemal Giewontem.

Pogoda na debiut myślę bardzo fajna. 10-12 stopni, lekka mżawka, na szczęście bez ulewy w trakcie biegu – ta przeszła nad miastem dzień wcześniej.

A teraz trochę o samym biegu, bo przecież o niego cały czas chodziło. Trasa prowadziła przez trzy miasta – ze startu w Katowicach, przez Siemianowice i aż do mety w Chorzowie. Bardzo duża jej część prowadziła przez tereny zielone. Były momenty, w których prędzej powiedziałbym, że jestem bliżej lasu na Słocinie niż w chyba najbardziej zindustrializowanym miejscu w Polsce. Z grupą na cztery godziny biegło mi się bardzo dobrze. Na 5 i 10 km można było napić się wody na punktach żywieniowych, potem doszedł do tego zestawu jeszcze powerrade w ilościach właściwie nieograniczonych. Do tego banany, podobno też ciastka, a przy końcu też kostki cukru, pomimo tego że nikogo na koniu nie widziałem. Także jak ktoś wbiegł na metę głodny, to tylko dlatego że chciał wbiec głodny :)
Tempo było fajnie trzymane, poszczególne km nie odbiegały od siebie za bardzo.

Na 10 km wbiegłem z czasem (to chyba brutto) 57:08, na 20 km 1:51:19, a na 30 km 2:48:09. Do tego momentu biegłem ciągle z grupą na złamaniem czterech godzin i co wydawało mi się wręcz dziwne, nie odczuwałem szczególnego zmęczenia. Mały kryzys przyszedł na 31 kilometrze - nie nazwałbym tego ścianą, ale mięśnie dały znać o sobie i przez dwa km walczyłem ze sobą, żeby nie stracić kontaktu z „moją” grupą. Ta walka trwała 2 km i co najdziwniejsze, po tym jak udało mi się wmówić mojemu ciału, że ma się całkiem dobrze, poczułem nagły przypływ mocy. Mniej więcej na 33-34 km postanowiłem zatem pozgrywać gieroja i odłączyć się od grupy, ale nie w sposób jakiego obawiałem się kilkanaście minut wcześniej – przeciwnie – do przodu :)
Biegłem więc do końca już swoim tempem, a mijając każdą kolejną tabliczkę informującą o mijanym kilometrze 35,36,37… śmiałem się coraz szerzej. Nie chciałem finiszować za szybko, żeby nie zdechnąć na kilometr przed metą, więc żeby dać z siebie wszystko co mi zostało czekałem do 40 km. Ostatnie 500 metrów to było nawet coś, co ja nazywam sprintem roku, chociaż zdaję sobie sprawę, że Usain Bolt biega mimo wszystko trochę szybciej :)

Wiwatujący na moją cześć kibice (bo na czyją, przecież bez sensu jest dopingować wszystkich, trzeba skupić się na kimś najszerszym) byli największą, oprócz medalu i bułki z żółtym serem, nagrodą za wysiłek włożony w ten bieg. No i oczywiście poza nagrodą poza wszystkimi kategoriami, czyli dumą żony, która być może nie do końca wierzyła że dam radę i nie wiem ile razy powtarzała przed startem, że „jak się będziesz czuł słabo, to masz schodzić z trasy – żebym Cię nie szukała po szpitalach!” :)

Podsumowując ten przydługawy już wpis – maraton to zupełnie inna kategoria biegania niż wszystko to czego próbowałem do tej pory. Też największy jak dotychczas sportowy wysiłek który zresztą dalej odczuwam, bo o ile siedzi mi się nieźle, leży też całkiem dobrze, to schodzenie ze schodów powoduje lekki grymas niezadowolenia na twarzy. Ale jak ktokolwiek mnie zapyta co jest moim największym sportowym osiągnięciem, to przynajmniej nie będę miał problemu z odpowiedzią. Powiem mu krótko – „Jestem maratończykiem, man”.

PS. No i jestem w internecie :) http://www.sport.pl/sport/51,67926,13896639.html?i=1 zdjęcie 2/90

PS. 2 Oczywiście gratulacje dla startujących w weekend. Głupio jest kogoś wyróżniać, ale muszę to napisać - wyniki Eli, a przede wszystkim szybkość postępów, robią na mnie wielkie wrażenie.


  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (2 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (3 sztuk)


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2013-05-13, 21:31
 
Jak by Kto miał ochotę w jutrzejszy dzień na krosa to spotykamy się o 18 pod głównym wejściem do Reala.
Pętelka ma 4,3 km plus 1 km dobiegu.
Trasa łagodna:)


  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2013-05-13, 21:37
 
2013-05-13, 09:53 - Robb Stark napisał/-a:

SILESIA MARATHON - Twój Bieg, Twoje Zwycięstwo

Pod takim właśnie hasłem minął mi ostatni weekend.
W piątek rozpocząłem misję pod kryptonimem „Śląska Burza” mającą skutkować szumnym wstąpieniem mojej skromnej osoby do kręgu maratońskiej rodziny. Podróż do Katowic podzielić można na dwa etapy. Pierwszy to Rzeszów – Tarnów starymi dobrymi drogami, a od Tarnowa do Katowic autostrada płaska jak stół z powyłamywanymi nogami :)

Pierwsze wrażenia z nieodwiedzanego od kilku lat Śląska to przede wszystkim świetne rozwiązania komunikacyjne i niesamowicie dużo zieleni. Stereotypowe Katowice nijak mają się do ilości parków które można tam znaleźć. Przy czym wielkość tych parków też robi wrażenie, co zresztą wykorzystane było w samym maratonie, bo spora część trasy wiodła właśnie przez uliczki parkowe, z dala od wielkomiejskiego szumu.

Sobotę trzeba przeznaczyć było na małe zakupy, bo przecież trzeba było odwiedzić Ikeę, żeby żona chciała ze mną jeździć na bieganie :) Poza tym spotkanie z katowickimi przyjaciółmi, okraszone tylko jednym piwkiem z mojej strony, bo przecież rano trzeba wstać w mistrzowskiej formie. Myślami zresztą byłem już przy niedzielnym poranku od dobrych kilku dni, co objawiało się codzienną pobudką o godz. 4 (czyli na długo przed dzieckiem, które zazwyczaj budzi nas dopiero 5:30) z myślą w głowie „jejku jejku, co to będzie jak nie dobiegnę”.

Żeby nie przedłużać – przyszła wreszcie wyczekiwana niedziela. Z dwa tygodnie zastanawiałem się nad tym jak wyglądać powinno maratońskie śniadanie które nie będzie skutkować koniecznością tojtojowania się na trasie i w końcu wybrałem zestaw śniadaniowy nr 1, tj. 2 kanapki z dżemem i trochę sałatki (w planie jej nie było, ale była taka dobra…). Pod Halą Spodek byłem ok. 8:30, pół godziny w zupełności wystarczyły na małą rozgrzewkę, wymianę uprzejmości z biegaczami którzy byli kiedyś w Rzeszowie (dzięki Ci koszulko RGiG :) i znalezienie paceman’a z którym planowałem biec w czasie na 4 godziny. Grupa na ten czas była zresztą bardzo liczna, było z kim pogadać na trasie, a nasz lider przypominał takim zielonym zawodnikom jak ja chociażby o rozluźnianiu się tam gdzie tylko można – a można było często, bo co chwilę mieliśmy jakiś zbieg – niestety po wcześniejszym podbiegu :)
Ogólnie mam takie odczucie, że trasa była mocno pagórkowata, ale może to też po prostu dystans dał mi w kość i każdy mały podbieg wydawał mi się pod koniec niemal Giewontem.

Pogoda na debiut myślę bardzo fajna. 10-12 stopni, lekka mżawka, na szczęście bez ulewy w trakcie biegu – ta przeszła nad miastem dzień wcześniej.

A teraz trochę o samym biegu, bo przecież o niego cały czas chodziło. Trasa prowadziła przez trzy miasta – ze startu w Katowicach, przez Siemianowice i aż do mety w Chorzowie. Bardzo duża jej część prowadziła przez tereny zielone. Były momenty, w których prędzej powiedziałbym, że jestem bliżej lasu na Słocinie niż w chyba najbardziej zindustrializowanym miejscu w Polsce. Z grupą na cztery godziny biegło mi się bardzo dobrze. Na 5 i 10 km można było napić się wody na punktach żywieniowych, potem doszedł do tego zestawu jeszcze powerrade w ilościach właściwie nieograniczonych. Do tego banany, podobno też ciastka, a przy końcu też kostki cukru, pomimo tego że nikogo na koniu nie widziałem. Także jak ktoś wbiegł na metę głodny, to tylko dlatego że chciał wbiec głodny :)
Tempo było fajnie trzymane, poszczególne km nie odbiegały od siebie za bardzo.

Na 10 km wbiegłem z czasem (to chyba brutto) 57:08, na 20 km 1:51:19, a na 30 km 2:48:09. Do tego momentu biegłem ciągle z grupą na złamaniem czterech godzin i co wydawało mi się wręcz dziwne, nie odczuwałem szczególnego zmęczenia. Mały kryzys przyszedł na 31 kilometrze - nie nazwałbym tego ścianą, ale mięśnie dały znać o sobie i przez dwa km walczyłem ze sobą, żeby nie stracić kontaktu z „moją” grupą. Ta walka trwała 2 km i co najdziwniejsze, po tym jak udało mi się wmówić mojemu ciału, że ma się całkiem dobrze, poczułem nagły przypływ mocy. Mniej więcej na 33-34 km postanowiłem zatem pozgrywać gieroja i odłączyć się od grupy, ale nie w sposób jakiego obawiałem się kilkanaście minut wcześniej – przeciwnie – do przodu :)
Biegłem więc do końca już swoim tempem, a mijając każdą kolejną tabliczkę informującą o mijanym kilometrze 35,36,37… śmiałem się coraz szerzej. Nie chciałem finiszować za szybko, żeby nie zdechnąć na kilometr przed metą, więc żeby dać z siebie wszystko co mi zostało czekałem do 40 km. Ostatnie 500 metrów to było nawet coś, co ja nazywam sprintem roku, chociaż zdaję sobie sprawę, że Usain Bolt biega mimo wszystko trochę szybciej :)

Wiwatujący na moją cześć kibice (bo na czyją, przecież bez sensu jest dopingować wszystkich, trzeba skupić się na kimś najszerszym) byli największą, oprócz medalu i bułki z żółtym serem, nagrodą za wysiłek włożony w ten bieg. No i oczywiście poza nagrodą poza wszystkimi kategoriami, czyli dumą żony, która być może nie do końca wierzyła że dam radę i nie wiem ile razy powtarzała przed startem, że „jak się będziesz czuł słabo, to masz schodzić z trasy – żebym Cię nie szukała po szpitalach!” :)

Podsumowując ten przydługawy już wpis – maraton to zupełnie inna kategoria biegania niż wszystko to czego próbowałem do tej pory. Też największy jak dotychczas sportowy wysiłek który zresztą dalej odczuwam, bo o ile siedzi mi się nieźle, leży też całkiem dobrze, to schodzenie ze schodów powoduje lekki grymas niezadowolenia na twarzy. Ale jak ktokolwiek mnie zapyta co jest moim największym sportowym osiągnięciem, to przynajmniej nie będę miał problemu z odpowiedzią. Powiem mu krótko – „Jestem maratończykiem, man”.

PS. No i jestem w internecie :) http://www.sport.pl/sport/51,67926,13896639.html?i=1 zdjęcie 2/90

PS. 2 Oczywiście gratulacje dla startujących w weekend. Głupio jest kogoś wyróżniać, ale muszę to napisać - wyniki Eli, a przede wszystkim szybkość postępów, robią na mnie wielkie wrażenie.

Gratulacje z debiutu!!! Pochwal się jeszcze Tomek czasem:)

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)

 



Robb Stark
Tomasz Szalacha

Ostatnio zalogowany
2014-12-20
10:31

 2013-05-14, 08:42
 
2013-05-13, 21:37 - TREBORUS napisał/-a:

Gratulacje z debiutu!!! Pochwal się jeszcze Tomek czasem:)
netto 3:56:13, brutto 3:56:44

Cieszy, że udało się złamać 4 godziny, ale jak zwykle pozostaje niewielki niedosyt, bo skoro mogłem sam zdjąć chip na mecie, to znaczy, że jakieś siły mi jeszcze zostały które można było wykorzystać chociażby na wcześniejszy finisz - ale na razie się dopiero uczę dłuższych biegów i nie mam zamiaru na nic narzekać :)
Najważniejsze, że entuzjazm do maratonu mam teraz jeszcze większy, a bałem się, że gdyby nie udało się go skończyć, mój słomiany zapał mógłby dać znać o sobie

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (2 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (3 sztuk)


GazEla
Ela Gaweł-Wiszniewska

Ostatnio zalogowany
2023-09-27
12:03

 2013-05-14, 22:01
 
2013-05-12, 13:26 - mgajews napisał/-a:

GAWEŁ ELŻBIETA RZESZOWSKIE GAZELE I GEPARDY AMF
CZAS netto 03:42:10.28!
Wielkie GRATULACJE Ela!!!
Volkswagen PragueMarathon
12 maja pobiegłam swój drugi maraton. Tym razem była to piękna Praga, do której chętnie wróciłam tym bardziej w takich okolicznościach. Przy okazji zrodził się fajny pomysł aby co roku starować w kolejnej stolicy Europejskiej Co z tego wyjdzie czas pokarze.
Do Pragi dostałam się z Wojtkiem samochodem. I tu muszę pochwalić mojego mężczyznę, który debiutował w maratonie i uzyskał świetny czas 3:37:47 – jestem z Ciebie dumna i jeszcze raz gratuluję Przyjechaliśmy w sobotę, wcześniej rezerwując nocleg za około 100zł za dobę od osoby, oddalony od centrum około 20min miejskimi środkami komunikacji (3 przystanki tramwajem i 3 przystanki metrem). Oczywiście w sobotę zrobiliśmy rundkę po Starym Mieście, racząc się co prawda w bałkańskiej knajpie (za kuchnią czeską nie przepadamy) ale przy czeskim browarze StaropramenWcześniej oczywiście odebraliśmy pakiety startowe zapominając o plecaczkach Przy okazji targów wpadły nam ciekawe pomysły na kolejne międzynarodowe starty
W niedzielę wstaliśmy o 6:00, zjedliśmy śniadanie, pozbieraliśmy wszystkie potrzebne atrybuty i w ruszyliśmy w stronę Rynku Staromiejskiego skąd rozpoczynał się maraton. Pogoda dopisywała było około 15 stopni i słoneczko – choć dla mnie to już za dużo, organizacja na dobrym poziomie tj. dobre oznaczenia, darmowa komunikacja, depozyty w rozstawionych namiotach tuż przy starcie. Jeszcze rozgrzewka i czas ustawiać się w odpowiedniej strefie. I wszystko byłoby cudownie ale musiałam za potrzebą. Stałam więc w kolejce do ostatniej minuty i nie dość, że nie zdążyłam skorzystać to jeszcze nie ustawiłam się w swojej strefie – chciałam spróbować pobiec początkowo z grupą na 3:30 i ewentualnie zwolnić jeśli byłoby za mocno i złamać 3:40.Maraton ruszył, a ja maszeruję w grupie na 5h. Myślę „spokojnie, jeszcze ich dolecisz” i tak próbowałam lecąc po 5:10, 5:00, 4:50 a momentami nawet po 4:40. Do połowy było ok ale na około 26km byłam już mocno umordowana. Balonika nie dogoniłam choć był na jakieś 200-300m przede mną. W ten oto sposób złamałam podstawową zasadę aby nie zaczynać za mocno. Przez swoją zachłanność na wynik i złą taktykę nie zrealizowałam swojego założenia czyli złamania 3:40. Ostatnie kilometry wlekłam się po 5:40, 5:50 i myślałam że nie dam rady i będę musiała maszerować. Dodatkowo osłabiał mnie widok leżących na poboczach wycieńczonych zawodników. To ciężkie paść na 38-41km – współczuję. Kiedy dobiegłam na metę cieszyłam się, że mam to już za sobą ale byłam bardzo, bardzo zła na siebie i nie mogłam sobie wybaczyć takiej bezmyślności. Dziś emocje opadły i już mi lepiej, w końcu przebiegłam kolejny maraton, zrobiłam życiówkę i przeżyłam fajną przygodę Muszę przyznać, że Wy również przyczyniliście się do poprawy mojego nastroju gratulacjami i uświadomieniem mi że dokonałam wielkiego wyczynu. Bardzo Wam dziękuję I znów okazuje się jak bardzo jestem krytyczna wobec siebie.
Po maratonie byłam wykończona, starałam się jeść wszystko co było dostępne za metą tj. banany, pomarańcze, jabłka, rodzynki piłam soki izotoniki i wodę. Dopiero późnym popołudniem odzyskałam siły i poszliśmy coś zjeść konkretnego i napić się oczywiście piwka tym razem był to Kozel
Reasumując maraton poza naszymi granicami to naprawę fajna przygoda, którą można połączyć z odpoczynkiem w ciekawym miejscu. Praga świetnie się tu sprawdza, organizacja bardzo dobra, kibiców cała masa – najmilsze były momenty kiedy wypatrywani byliśmy przez Polaków, którzy mocno nas dopingowali i pozdrawiali – to było wzruszające. Na trasie co 5km punkty odżywcze z izotonikami, pomarańczami, bananami, rodzynkami i cukrem, a woda chyba nawet co 2,5km. Na mecie każdy otrzymywał pamiątkowy medal oraz mógł się porządnie odżywić. Polecam maraton w Pradze
Przy tej okazji chciałam pogratulować startującym w ostatni weekend, szczególnie Tomkowi za złamanie 4h w swoim debiutanckim maratonie – tak trzymać. Gratuluję również Natce za zajęcie zaszczytnego zaszczytnego I miejsca i Piotrowi za miejsce w pierwszej 11 oraz startującym w Chyrowej jak i w maratonie Jaworów-Lubaczów.

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (3 sztuk)


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2013-05-14, 22:22
 
Poniżej umieszczam komunikat Wojtka dotyczący sobotniego biegu
" TRANS RESOVIA "

TRANS RESOVIA 2013 – KOMUNIKAT


TRASA
Trasa biegu w całości przebiega w całości żółtym szlakiem turystycznym o długości ca 120.5 km. Dokładne parametry trasy podane są na stronie PTTK Rzeszów pod adresem: http://www.pttk.rzeszow.pl/pag20.html

UCZESTNICTWO
Wszyscy uczestnicy biorą udział na własną odpowiedzialność. Dozwolony jest start wyłącznie osób, które ukończyły 18 lat.

TEREN
Trasa poprowadzona jest drogami, ścieżkami, terenami leśnymi oraz wśród pól i łąk. Rzeźba terenu jest mocno pofałdowana (zwłaszcza w pierwszej połowie trasy), urozmaicona, wymagająca kondycji i orientacji w terenie. Drogi przeważnie utwardzone, liczne odcinki asfaltowe.fff\

ZASADY PRZEPROWADZENIA BIEGU
Zawodnicy startują jednocześnie i zmierzają do mety non- stop w jednej grupie. Związane jest to z treningowo – towarzyskim charakterem biegu. Uczestnicy według własnego uznania określają tempo, czas i miejsce ewentualnego odpoczynku. Zadaniem jest trzymać się ściśle opisanego przebiegu trasy. Całość uczestnicy TR pokonują samodzielnie. Istnieje możliwość dołączenia się i zakończenia biegu w każdym miejscu, według uznania uczestnika. O miejscu dołączenia do biegu i zakończeniu decyduje samodzielnie uczestnik.

ZGŁOSZENIA
Bieg nie wymaga wcześniejszego zgłoszenia. Z uwagi na możliwość dołączenia się w wybranym przez siebie miejscu proponuję, aby poinformować telefonicznie organizatora o chęci dołączenia się z podaniem lokalizacji. Organizator określi w przybliżeniu godzinę przybycia do miejsca będącego punktem spotkania do 46.5 km w osobnym punkcie komunikatu.



WYPOSAŻENIE UCZESTNIKÓW
Za wyposażenie odpowiedzialni są uczestnicy. Zaleca się, aby posiadać na wyposażeniu telefon komórkowy, mapę Rzeszowa i okolic bidon lub bukłak na wodę, odpowiedni zapas pożywienia, ochronę przed słońcem (zapowiadają ok. 32 stopnie Celsjusza), kompas.

BEZPIECZEŃSTWO
Wszyscy uczestnicy spotkania zobowiązani są do przestrzegania przepisów o ruchu drogowym i ponoszą odpowiedzialność za jego przekroczenia. Uczestnicy zobowiązani są do udzielenia pomocy drugiemu uczestnikowi w razie wypadku.

ŻYWIENIE NA TRASIE
Uczestnicy organizują sobie samodzielnie żywienie na trasie. Zawodnicy uzupełniają zapas wody i żywności w napotkanych sklepach i punktach gastronomicznych. Jest ich dużo, nie powinno być z tym problemu.

START i META
Miejsce – Rzeszów, Rynek Główny, studnia
Data – 18.05.2013
Godzina – 04.42 (wschód słońca)
Kierunek podążania trasą – zgodnie z ruchem wskazówek zegara

PROPONOWANE PUNKTY DOŁĄCZANIA SIĘ NA TRASIE
Punkt 1.
Rynek Główny – godzina 04.42
Punkt 2.
Słocina Górna (droga na Malawę, pierwsze zejście żółtego szlaku z asfaltu w teren nieutwardzony) – godzina 05.21
Punkt 3.
Święty Roch przystanek pętla MPK – godzina 06:15
Punkt 4.
Tyczyn Rynek – godzina 07:15
Punkt 5
Przylasek kapliczka przy źródełku – godzina 08:15
Punkt 6
Zarzecze – skrzyżowanie z drogą S9 - godzina 09:10
Punkt 7
Niechobrz Górny kamieniołom (przy drodze na Czudec) – godzina 10:30

Podany czas przybycia jest podany szacunkowo przy założonym tempie grupy 07:45/km i przewidzianych krótkich postojach celem uzupełnienia zapasów wody i żywności. Ewentualne dołączenie się na punktach wymaga od zainteresowanych uprzedniego kontaktu telefonicznego z organizatorem.

TELEFON DO ORGANIZATORA
Wojciech Sroka – 512 174 830
Podany nr tel. służy do uzyskania dodatkowych informacji i/ lub skontaktowania się zainteresowanych dołączeniem się na trasie (będę go miał ze sobą podczas biegu).

Ja dodam od siebie mój nr telefonu w razie gdyby Wojtkowy z jakiś przyczyn zaniemógł:) 602 780 941

Będzie fajnie:)

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :
1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  
20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  
40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  
60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  
80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  91  92  93  94  95  96  97  98  99  
100  101  102  103  104  105  106  107  108  109  110  111  112  113  114  
115  116  117  118  119  120  121  122  123  124  125  126  127  128  129  
130  131  132  133  134  135  136  137  138  139  140  141  142  143  144  
145  146  147  148  149  150  151  152  153  154  155  156  157  158  159  
160  161  162  163  164  165  166  167  168  169  170  171  172  173  174  
175  176  177  178  179  180  181  182  183  184  185  186  187  188  189  
190  191  192  193  194  195  196  197  198  199  200  201  202  203  


POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768