redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
302 / 338


2017-09-28

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
kampania wrześniowa (czytano: 503 razy)

 

Wrzesień, wrzesień i po wrześniu...
Na studiach, na Bachanaliach ulubionym powiedzeniem przy grillku wśród znajomych było "jakoś to będzie - najwyżej Kampania Wrześniowa" ;)
Tym razem wrzesień nie oznaczał jakiejś masakry z zakuwaniem mistycznego materiału naukowego rodem z różniczkowych równań Maxwella, czy potrójnych całek zespolonych, lecz... materię czysto fizyczną, jakże przecież lubianą - biegactwo ;)

Biegowatość oczywiście nakierowująca na cel - jesienny maraton - i niejako wszystko już podporządkowane ku temu do tego stopnia, że nawet koński zgryz został poprawiony u dentysty ;)
Przynajmniej z tym wyszedłem na prostą, tak mi się wydaje ;)


A na serio to ostro ostatnio biegam. Z tygodnia na tydzień coraz lepiej i pewniej czuję się na Drugich Zakresach przy intensywności okołomaratońskiej, czy Długich Wybieganiach robionych rzecz jasna na zmęczeniu, które to wychodzą całkiem wporzo. Parametry krwi, o ile można to tak nazwać nie są jakieś superanckie, ale przecież nie podłącze się pod kroplówę, czy nie zrobię transfuzji krwi - biorę witaminki i żyje dalej. Życie przecież nie jest idealne.

Jednak... jak zawsze, kiedy nastaje jesień... dopada jakaś deprecha, chwila zwątpienia.
Nie ma tego brzmienia gdzieś w tle, czy poczucia oświetlanej twarzy przez promyki zachodzącego słońca, które dodaje pewności i specyficzności.
W lecie spływający po plecach i pośladkach pot podczas aktywnych harców wśród leśnych ścieżek dodaje mentalnego Powera, niczym widok skaczącej przed nogami wiewiórki, która pędzi obok czując ten flow.

Do tego dochodzi więcej pracy, posucha w klimatach prywatnych, jakiś wieczór z nadgodzinami, niedospanie i człowiek od razu zmienia się jak machnięcie pędzlem po szybie. Pojawiają się przy okazji oczywiście wątpliwości, pytania i podobne o bieganie, życie i tak dalej.

Niejako jestem w środku przygotowań, cel to Frankfurt pod koniec października.
Na przetarcie mam za chwilę w weekend połówkę w Katowicach, która jakaś płaska chyba nie jest i trochę się obawiam tego startu. Start niejako z marszu, biegu, z treningu, więc wyjść może wszystko i nic. Jestem po kilku przerwach w tym roku i czuję to co jakiś czas.
Jednego dnia czuję, że jest mega fajowo - wychodzę biegać i ledwo szuram nogami nie mogąc wejść na prędkość. Kiedy jednak wjadę na średnie obroty włącza mi się Forrest i mogę tak ganiać godzinami. Innym razem, kiedy jestem zmęczony wychodzę i wręcz frunę, żeby po pół godzinie umierać mentalnie.
Podczas Długich Wycieczek (27-30) miewam różnice w nastroju niczym sfochowany łabędź. W sumie to wszystko mnie dziwi łącznie z tym, że mnie nic nie dziwi :)
Po powrotach z biegania czuję się bardzo często jak po obudzeniu - wiem, że coś mi się śniło, ale nie bardzo pamiętam co. Ktoś niedawno pisał, że dla niego bieganie to "nic niemyślenie". Ja to mam od lat. Czasem dowiaduje się, że ktoś do mnie trąbił, albo że kogoś mijałem i nie poznałem. Czasem się zastanawiam, jak ja jeszcze na lampę jakąś nie wpadłem ;)

Jestem znowu jakąś inną odmianą siebie samego, start więc będzie po raz kolejny czymś innym.
Nawet nie wiem na co się nastawiać, więc będzie to kolejny spontan, który wykrystalizuje się po starcie startera :)
Zresztą co ma być to będzie.

Wrzesień praktycznie minął - niezauważalnie - bo bez żadnego startu... właśnie patrzę na kalendarz i mnie to dobiło. Dawno tak nie miałem, żeby we wrześniu nie startować w żadnych zawodach. To tylko pokazuje skalę mojej traumy, z czego wychodzę, albo raczej z czego staram się wyjść. Wiosna i lato z antybiotykami ostro mnie przeczołgały zarówno fizycznie, jak i mentalnie.

Anyway... połówka to dobry początek - jak to mawiają żule pod sklepem obok pracy, więc liczę na dobrą karmę i zabawę podczas półmaratonu :)
Start po przerwie przecież zawsze jest fajowy :)


Zaczynam marudzić, więc to chyba dobrze ;)


Ostatnio śniło mi się, że byłem w jakimś dziwnym mieście. W tym mieście były chyba same dziewczyny (więc idealnie), bo nie pamiętam jakiś samców. Poznałem jakąś dziewczynę i zgadałem się z nią na później (?) obok jakiejś firmy, czy silosa, czy chgw czego. To był chyba specyficzny punkt w tym niby mieście.
Po drodze na te spotkanie spotkałem inną dziewczynę, niby znajomą sprzed lat(?:)), która wzięła mnie pod pachę i poszliśmy razem w miejsce zbiórki. Tuż przed tym miejscem mijałem tę nową poznaną dziewczynę, z którą się rzekomo umówiłem, jednak jak zobaczyłem jej minę, że ja idę z inną pod pachę, to ta rzuciła focha. Krzyknąłem halo? i dopiero mnie zauważyła już na poważnie.
"Stara kumpela" mnie opuściła mówiąc, że ona idzie już dalej sama, a ta nowa stwierdziła, że skoro po drodze zaczepiam jakieś kobiety, to ona się na to nie pisze i idzie w siną dal (kobiety...).
No i zostałem sam, pod jakimś kurde silosem, w jakimś dziwnym specyficznym, nic mi nie mówiącym miejscu, bo obie poszły w swoje strony.
Obudziłem się skołowany jakbym grał w Matrixie.


Incepcja to pikuś stwierdzam ;)
jednak przekładając to na biegowo, to chyba muszę się zdecydować na jeden cel - więc obrałem za cel maraton, żeby nie było focha zarówno od połówki, jak i maratonu :)
Biegnąc jednak półmaraton z treningu maratońskiego bez odpuszczania... raczej spodziewam się małego focha, żeby tylko nie zakończyło się to czymś bardziej dotkliwym - strzałem z liścia w twarz, czy, o zgrozo - kopem między nogi :)))



Katowice - koko dżambo i do przodu :)



Aloha
pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2017-09-29,09:06): przygotowania do maratonu, jesień, deprecha, zero startów we wrześniu, skąd ja to znam ? :)Jakże często życie biegaczy jest do siebie podobne :) No może z wyjątkiem snów :) Choć nie pogardziłbym pięknymi snami :)
snipster (2017-09-29,10:21): "always look on the bright side of life" ;)
Ja0306 (2017-09-30,19:10): Bieganie może być czasami monotonnie nudne ale nie warto się poddawać, bywa tez trude jak łączę Pracę i trening, jak Pracę mam, Heh, mam czasami dość ale nie mogę się poddać, szczególnie jak do wykonania mam Trening Szybkości, poza tym co do snu to może będzie to wizyta w Katowicach lub gdzieś gdzie z powodu stanu zdrowia wolontariuszki będą musiały ciebie zabierać do ratownika medycznego
snipster (2017-10-01,20:30): spoko Tomku, motywacji mi nie brakuje do biegania ;) problem jest w sferze pozabiegowej i czasem dla biegania. Cała reszta to tylko i aż życie, które trzeba korygować, poprawiać i zmieniać, aby wszystko poukładać. W Katowicach nie mam zamiaru i nie miałem zamiaru lecieć w trupa... trzeba znać umiar ;)








Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768