redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
262 / 292


2021-08-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
XXIII Bieg Cztery Mile Jarka. 23 raz (czytano: 929 razy)

 

XXIII Bieg Cztery Mile Jarka. 23 raz

Brałem udział w 22 poprzednich edycjach, więc wypadało wziąć udział i w tegorocznej. Jedyną przeszkodą mogło być zdrowie, ale zdrowie jest. Zostało nas tylko dwóch stałych bywalców - ja i Krzysiek Pieczyński ze Szczecina. Organizator - Jurek Janawa zwolnił mnie z wpisowego. On też jest od początku.

Treningowo nie za bardzo się starałem. Czerwiec i lipiec to treningi 6 - kilometrowe przeważnie na crossowej trasie T2, czasem z szybkimi podbiegami. Kilka razy pobiegłem sprawdziany na 5 kilometrów na trasie Parkrun Kołczewo. 13 czerwca był mój ostatni start - nocne 5 kilometrów w Dziwnowie. Czas - 21:26 (przed tym startem pobiegłem piątki w 21:06 i 21:17). Potem 30 czerwca - 21:24, 17 lipca - 21:40, 24 lipca - 21:17. Tydzień przed startem zrobiłem 4 dyszki. Tydzień startowy to 4 szóstki. W czwartek przerwa, w piątek luźna szóstka w 31:56. Forma powinna być, choć zdawałem sobie sprawę, że mogło nie być za dobrze.

Żywieniowo też się przygotowywałem - makaron z gulaszem na obiad, dzień przed startem też na kolację. Chociaż dużych zmian i tak nie musiałem robić, bo normalnie jem też dużo makaronu. Noc przed startem spędziłem w domu, więc mogłem się wyspać.

Na zawody planowałem jechać rowerem. Czas startu - 14 sierpnia godzina 14:15, więc wyjazd zaplanowałem na 11:00 - 11:30. Chciałem wcześniej wyjechać, żeby w razie jakiś komplikacji jeszcze zdążyć.

Śniadanie - jak zwykle chleb z masłem i miodem, herbata. Potem jeszcze przed 11 drugie śniadanie - dwie kromki chleba z masłem i miodem, herbata. Nie chciałem głodny biegać. Pogoda bezdeszczowa, ale niezbyt ciepło - niewiele ponad 20 stopni. Postanowiłem nie brać nic na długi rękaw. Lato to lato. Nie zmarzłem, chociaż mogłem coś wziąć na wszelki wypadek.

Ubrałem się już tak jak na start, tylko buty były inne. Wyjazd - 11:13. Jechałem, jechałem. Dużo samochodów. Robiona jest ścieżka rowerowa, ale jeszcze jest niedokończona, więc jechałem normalnie po szosie. Od Międzywodzia już jest ścieżka, więc było bezpieczniej. Do mostu dojechałem o 12:02. Most był otwarty, więc trochę musiałem poczekać. Jeszcze 3 - minutowy dojazd na miejsce startu, więc czas przejazdu wyniósł 52 minuty. Teraz już piechotą na plażę, gdzie było biuro zawodów. Rower zostawiłem na rogu namiotu i poszedłem do biura zawodów. Odbębniłem formalności i mogłem już tylko czekać na start. Trochę popatrzyłem na biegi dzieci i poszedłem do parku, gdzie na ławeczce powoli mijały minuty. Wreszcie minęły, przebrałem buty, rozgrzewka. Start się trochę opóźnił, bo spóźnił się Quad prowadzący bieg. Wreszcie doczekaliśmy się.

START
Ruszam niezbyt szybko. Przede mną biegnie Andrzej. Staram się go utrzymać, ale biegnie coś za szybko. Wyprzedzają mnie co rusz jacyś zawodnicy, w tym znajomi - Zdzisiek i Bartek. Ja też wyprzedziłem znajomego z Trzebiatowa - Bogusia. Dobiegam do Dziwnówka i tutaj wbieg na plażę. Kubek wody dla ochłody - trochę wewnętrznie, trochę zewnętrznie. Na plaży jest lekko pod wiatr, ale to lekko jest dla mnie dużą przeszkodą. Zwalniam. Plaża jest co prawda dosyć twarda, ale co rusz są słupkowe drewniane falochrony, które trzeba przeskakiwać. Doganiają mnie. Ze znajomych najpierw Weronika, później Boguś. Nie zebrałem się w sobie, żeby za nimi pogonić. Biegnę swoim tempem i na przyspieszenie nie mam sił. Gdzieś kilometr przed metą dogania mnie jeszcze jeden biegacz i tutaj postanowiłem się go przytrzymać. Udało się ledwo ledwo. Na piaszczystej końcówce ostry finisz i pokonałem go.
META

Medal. Czas 44:10 - kiepsko, ale w normie. W poprzednim roku było 43:43. Trochę pogaduszek ze znajomymi i czas na posiłek - zupa i pączek. Trochę musiałem jeszcze poczekać na rozdanie nagród. Za udział we wszystkich edycjach biegu otrzymałem ceramiczną figurkę rybaka - już trzeciego. Zdzisiek - trzeci w kategorii, Andrzej czwarty, ja piąty. Jeszcze losowanie nagród (nie wylosowałem) i można było jechać do domu.

Wyjazd - 16:41. Włączyłem jak zwykle stoper przy tablicy końcowej Dziwnowa i wyłączyłem przy tablicy początkowej Kołczewa. Czas - 32:25. Przyjazd - 17:20. Czas przejazdu - 39 minut, 13 minut lepiej niż dojazd na start.

Wyniki moje i znajomych:
18. Piotr Stępień - 38:32
40. Zdzisław Kowalski - 42:07
41. Andrzej Woliński - 42:09
48. Weronika Bysiak - 43:04
53. Bogusław Barański - 43:35
54. Jarosław Kosoń - 44:11 (netto - 44:10)
59. Dorota Kowalska - 45:02
67. Emilia Wolińska - 46:22
87. Krzysztof Pieczyński - 49:38

Andrzej o mały włos od Zdziśka. Trochę mu zazdroszczę. Weronika tym razem dołożyła mi ponad minutę. Dorota prawie mnie wyprzedziła.

Podsumowując - słabo, ale mogło być gorzej, więc nie ma co narzekać. Teraz muszę wziąć się za trening, żeby we wrześniu powalczyć z Weroniką, Andrzejem i Zdziśkiem.




Zdjęcie - organizator. Końcówka i ledwo ledwo udaje mi się dotrzymać kroku biegaczowi, który mnie przegonił



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu








Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768