Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [18]  PRZYJAC. [278]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Truskawa
Pamiętnik internetowy
Biegam, więc żyję.

Izabela Weisman
Urodzony: 1972-02-
Miejsce zamieszkania: Żory
316 / 483


2012-03-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Weekend w Bochni, cz.d. :) (czytano: 691 razy)

 

Czas chyba podsumować Bochnię bo kolejny weekend z fajnymi zawodami się zapowiada więc Bochnia 2012 definitywnie przechodzi do historii. I oby udało mi się za rok ponownie zjechać te 212 metrów poniżej zdrowego rozsądku. :)
Tylko na dół nie da się nie zjechać bo:
Piątkowy wieczór spędziliśmy głównie przy stole w towarzystwie własnym, odpowiednio nawilżając organizmy przeróżnymi izotonikami oraz jednym wynalazkiem o nieco większej mocy, który miał nam chyba zapewnić jałowość układu pokarmowego w czasie biegu. Tak na wszelki wypadek, żeby nic nam nie pokrzyżowało misternie ustalanych taktyk. U nas o tę taktyczną część biegu dbała nasza serwisantka Toya, która dwoiła się i troiła był e tylko ulżyć nam nieco w tych piekielnych zmaganiach i zmuszała nas do ustalenia taktyki biegu. Szło to w strasznych bólach i ostatecznie Miłosz jednym zdaniem ustalił jak pobiegniemy i więcej chyba do tematu nie wracaliśmy.

W sobotę rano po śniadaniu, Damek pozachęcał ludzi do tego żebyśmy sobie pogwiazdorzyli trochę w TVN24 i pozwolili się sfilmować podczas rozgrzewki. Pozwoliliśmy mimo strasznego nawału zajęć. Wiadomo, śniadanie i pogaduchy no ale jak trzeba to trzeba. W oczekiwaniu na rozgrzewkę próbowałam pograć z chłopakami w nogę. Skończyło się to efektownym upadkiem na oba kolana, poobijaniem i pozdzieraniem tychże oraz podarciem jedynych ciepłych legginsów jakie miałam ze sobą w Bochni. Każdy kto był to wie jak tam jest” ciepło” więc z czysto rozsądkowych powodów latałam całe zawody w podartych gaciach.

W czasie biegu w zasadzie trudno było prowadzić jakieś życie towarzyskie ale bardzo się staraliśmy i w sumie zawsze ktoś przy stole po prostu był. Ten stół to był naprawdę niesamowity. Mało kto nie zauważał ogromnej ilości jedzenia jakie przez te dwa dni leżały, pachniały i zachęcały żeby je pożreć. Nasze serwisantki: Gaba od Arcybractwa, Kasia od Maratonów nr.2 i Luiza od Maratonów nr. 1 grały pierwsze skrzypce przy „zarządzaniu posiłkiem”. Dzięki nim nikt nie chodził ani głodny ani spragniony. Mogliśmy biegać nie martwiąc się niczym innym. Było super więc bardzo dziękuję naszym kochanym koleżankom.

Raz na jakiś czas ktoś z przebiegających kolegów dosiadał do nas żeby trochę pogadać, a jedna koleżanka to usiadła nawet niechcący. :))) A wszystko przez Miłoszka. Wpadła mu w oko pewna pełnoletnia, niezwykłej urody kibicka. No i Miłoszek ze szczerego serca wystartował do dziewczyny z piwem (pomijam szczegóły ale dostał Miłoszek reprymendę). A koleżanka nijak nie chciała tego piwa przyjąć. W końcu ktoś wpadł na to, że pewnie na ciasto się skusi i się udało. Najlepsza kibicka zaszczyciła nasze towarzystwo swoją osobą. A trzeba wiedzieć, że dziewczyna niesamowicie podnosiła nas na duchu. Wszystkich. Niezależnie od płci i co równie ważne wieku też. :))

Zdecydowanie zbyt szybko minęły te dwa dni. W niedzielę rano kto miał siły, a jak się okazało chyba wszyscy mieli (nie biegali?? ) poszliśmy pozwiedzać kopalnię. Super ale mimo wszystko kolejny raz przekonałam się, że nadmiar wiedzy szkodzi. Pan przewodnik dosyć dokładnie poopowiadał o zagrożeniach w kopalni i przyznam, że dreszcz przebiegł mi po plecach. Metan, powódź, wypłukiwanie niechcianych komór w soli i takie tam i sobie pomyślałam, że pisanie testamentów w okolicach czterdziestki jest jak najbardziej zasadne. Po zwiedzaniu śniadanie, pakowanie i zakończenie. Pisałam już, że w Bochni dekoruje się wszystkie drużyny na oficjalnej uroczystości, tak więc i nasze 53 miejsce zostało należycie docenione i udekorowane. I oczywiście losowanie.

Muszę to napisać, bo wylosowałam coś co chciałam sobie kupić. Superzastą skórzaną pufę. Po raz pierwszy wygrałam COS i to jeszcze coś za czym się akurat rozglądałam. Po prostu „oczki mi z orbit wyszli” i nie mogłam uwierzyć, że trafiło się ślepej kurze ziarno. Mina mi nieco zrzedła jak sobie uświadomiłam, że ja to będę musiała jakoś wywieźć na górę. Ale od czego są przyjaciele? Kiedy w pocie czoła targałam pufę po schodach (tak, po TYCH schodach!) Damek powiedział, że on mi pomoże. I pomógł i zatargał mi ją aż do windy. Mało tego, że zatargał to jeszcze stał się przyczyną tego, że bez kolejki opuściłam kopalnię. Razem z Kaziem, który również wygrał to co ja dostałam osobną windę. Jeśli ktoś myśli, ze dzięki temu podróżowaliśmy do góry w luksusowych warunkach to jest w wielkim błędzie. Nadal byliśmy z Kaziem stłoczeni tylko w dwójkę a nie w piątkę, a to za sprawą naszych wygranych oraz bagażu.

U góry nastąpił najbardziej przykry moment. Trzeba było się pożegnać. Oczywiście zaczęliśmy żegnać się z czułością i niebywałą dbałością o szczegóły. Takie pożegnania to ja uwielbiam. :)))) Niestety niektórzy, co wygrali pufę musieli po drodze wysłuchać paru przykrych uwag w rodzaju „ej, na dachu będziesz se to wiozła?” Na szczęście wrodzone poczucie humoru tej z pufem pozwalało jej iść do loganki z podniesionym czołem i myślą „gdybyście tylko mogli zobaczyć mój bagażnik wredoty!”. :)))

Ech.. no ja chcę tam za rok, ale kto mnie wylosuje? :( Damek, czy to prawda, że w przyszłym roku chcecie baby do drużyny?


Na zdjeciu jestem ja, po ostatnim okrążeniu, dlatego taka niewyraźna. :)) Miłosz właśnie wyruszył na trasę, a my już mogliśmy świętować. :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


tygrisos (2012-03-16,12:09): To sie nazywa materializacja marzeń :) Moc jest z Tobą :))
miniaczek (2012-03-16,13:09): mogłaś pominąć opis rozstawania się :(
Truskawa (2012-03-16,13:30): Nie mogłam uwierzyć Maciek. Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło. :)))
Truskawa (2012-03-16,13:31): no nie "mogłaś".. jakby to wyglądało.. :(
Hepatica (2012-03-16,13:32): Iza, jak bardzo bedziesz chciala, to na pewno znów Cie wylosują!!! Jak udalo sie z "pufem", to i z drużyną:))). A wspomnienia - bezcenne:)))
Truskawa (2012-03-16,13:35): No nie wiem Krysiu.. nie wiem. Wydaje mi się, że łatwiej tego pufa było wylosować niż dwa lata z rzędu wylosować się do Bochni. :))) Ale ja juz teraz trzymam za siebie kciuki. :))
DamianSz (2012-03-16,13:41): Tak, to prawda.Jak będę miał w planie udział w przyszłym roku to robimy skład laitowy czyli ja, Sopel i dwie dziewczyny, a trzecia do masowania - może być Toya z lodem, choć w Bochni mi tylko obiecywała taki masaż i na tym się skończyło.-)
mamusiajakubaijasia (2012-03-16,13:45): "Z pufem" udało się dzięki szczęśliwej ręce Jerzyka;) Ale...jak będziesz mocno chciała, to Cię do Bochni wylosują. Ja mocno chciałam i już drugi rok z rzędu..... Za pierwszym razem też chciałam bardzo:) Za drugim mniej, i pewnie dlatego nas wtedy nie wylosowali:)
Truskawa (2012-03-16,16:13): uhm.. to chyba musze do Ciebie napisać. :)
Truskawa (2012-03-16,16:14): No nie wiem Gabrysiu czy to tak działa ale sprawdzimy, sprawdzimy. :))
Maria (2012-03-16,16:28): No toście tam sobie dogadzali;)
Inek (2012-03-16,18:23): losowanie jest dla mnie dużą zagadką /kto?kogo?kiedy?../, liczę jednak na jakąś dziką karte :)
jacdzi (2012-03-16,23:13): Zazdrosc mnie zzera!!!!
Truskawa (2012-03-17,08:46): Kazde losowanie to zagadaka, ale za to jaka ciekawa! :))
Truskawa (2012-03-17,08:46): E tam, przesada. To było bardzo rozsądne dogadzanie. :)
Truskawa (2012-03-17,08:47): Wcale mnie to nie dziwi Jacku. Było świetnie. :)
tytus :) (2012-03-17,09:47): widzisz jakie te baby, dwie noce bez męża i od razu mówi "było świetnie!"
Truskawa (2012-03-17,20:08): Ech, czasami dobrze być kobietą Tytus. Przynajmniej mi sie wszystko z jednym nie kojarzy. :)))







 Ostatnio zalogowani
wochu6662
23:56
pitergo29
23:07
alex
23:06
Arti
22:53
Andrzej5335
22:43
necropoleis
22:35
1223
22:31
conditor
22:28
Borrro
22:24
wagen
22:23
szan72
22:22
robi-11
22:16
arturM
22:11
BORA
22:00
SantiaGO85
21:51
porywczy
21:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |