Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [18]  PRZYJAC. [278]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Truskawa
Pamiętnik internetowy
Biegam, więc żyję.

Izabela Weisman
Urodzony: 1972-02-
Miejsce zamieszkania: Żory
315 / 483


2012-03-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Weekend w Bochni cz.p. :D (czytano: 2256 razy)

 

Najpierw Bochnia w liczbach. 212 metrów pod ziemią, 61 drużyn i pewnie tylu serwisantów, 244 zawodników, 9 tysięcy kilometrów wydeptanych przez nas przez dwa dni.
Piątek rano przyniósł to czego się spodziewałam czyli nie chciałam jechać. Niechętnie wyjeżdżam bez Marcina i bez dzieci, a dwa dni bez nich wydawały się niemożliwe do przejścia. Im bliżej było wyjazdu tym bardziej chciałam zostać w domu. Jest jednak taka zasada, że im bardziej nie chcesz gdzieś być, tym bardziej tam jest fajnie. Nadszedł więc moment kiedy przyjechała do mnie Toya, potem pojechałyśmy po wymarzniętego Miłosza i wyruszyliśmy z Katowic w kierunku Krakowa. Żadne z nas nie pamiętało dokładnie jak dojechać do szybu Campi ale ani myślałam oddawać stery Hołkowi. Daliśmy sobie radę bez Krzyśka i na czas zameldowaliśmy się w Bochni. Na miejscu czekały już Miniaczki i całe mnóstwo dawno nie widzianych a bardzo lubianych przeze mnie ludzi.
Zjazd do kopalni to już jest atrakcja. Upycha się ludzi w piętrowych szolach razem z bagażem, ściska jak sardynki w puszce (dosłownie) i puszcza się windę w dół. Uszy zatykają się prawie od razu. Potem wyjście z windy, szczęść Boże pani, która przepuszczała nas przez śluzę i 1200 m. marszu z bagażem.. hehe, jak ktoś miał coś do dźwigania w łapkach to lekko nie było. :)))

Zajęliśmy ulubione miejsce do spania, czyli na samym końcu. Tu nieoceniony okazał się Shinuk. Podobno walczył jak lew o miejsca na kupie dla nas i dzięki temu mieliśmy wszyscy łożka obok siebie i nie musieliśmy się szukać. Jakby co oczywiście. :))

Zaparkowaliśmy na swoich pryczach a potem zrobił się czas na kolację. Chyba nie przypuszczaliśmy jeszcze wtedy, że dwa złączone stoły staną się naszą bazą aż do niedzieli. Z perspektywy czasu widać, że to była nasza najlepsza decyzja, bo nie tylko jedliśmy przy tym stole posiłki ale też odpoczywaliśmy i gadaliśmy głupoty.
W sobotę rano dość szybko zaczęliśmy opuszczać ciepłe śpiwory. Sniadanie mi nie smakowało i jadłam z obowiązku. Zaczęłam się zwyczajnie denerwować czy dam radę. Wcześniej jakoś nie zastanawiałam się nad tym, że to jednak będzie dwanaście godzin wycięte z życiorysu. Podreperowałam się kawą. Najpierw jedną, potem drugą, zdenerwowanie zaczęło mnie rozkładać, a start nieubłaganie zaczął się zbliżać. Poszliśmy na górę po tych niewiarygodnie długich schodach. Tłum biegaczy nie pozwalał dopchać się do barierek żeby zobaczyć start pierwszych zawodników więc zostałam przy zjeżdżalni i pozwoliłam żołądkowi w spokoju przewracać się na drugą stronę.

W naszej drużynie pierwszy biegł Miłosz, potem Ika, po niej Rafał i na końcu ja. Ustaliliśmy, że początek robimy po dwa okrążenia, a potem zmiany będą po jednym kółku. Miłosz pobiegł i od tego momentu miałam ponad godzinę na to, żeby spokojnie się podenerwować. Kiedy w końcu nadeszła moja zmiana byłam tak wykończona, że byłam pewna że to już koniec i na tych dwóch pierwszych okrążeniach skończy się moja przygoda z biegiem w Bochni. W czasie biegu chciało mi się rzygać. Własnie tak, rzygać a nie żadne tam wymiotować. Ciśnienie zeszło mi dopiero po pierwszym nawrocie, kiedy wiatr przestał już dmuchać mi w twarz i zrobiło mi się cieplej. Pierwsze trzy zmiany, czyli razem cztery okrążenia minęły mi szybko i niezauważalnie. Dość szybko ustalił mi się rytuał: koniec biegu, spacer na dół do stołu żeby coś zjeść i wpić, chwilę odpocząć, potem wędrówka do góry w czasie ktorej zdążyłam się rozgrzać i za chwilę mogłam biec dalej. Po każdym okrążeniu miałam godzinę tylko dla siebie. I to było bardzo dobre, bo mięśnie nie zdążyły mi się zastać, ja nie zdążyłam się wychłodzić i mimo tego, że nie było czasu żeby się przebierać po każdym biegu, taki system uratował moje zdrowie i nie wywiozłam żadnego choróbska z Bochni. :)

Po piątym kółku zaliczyłam zawias. Dłuższą chwilę siedziałam i gapiłam się bezmyślnie w pusty kubek. Na szczęście Smolna Kasia wciągnęła mnie w rozmowę o książkach Llosy i przywróciła mnie światu. Ożywiłam się o byłam gotowa do dalszego biegu.
Po szóstym kółku Smolny powiedział, że wyglądam na bardzo zmęczoną. W zasadzie miał rację. Kiedy schodziłam na dół siły mnie opuściły. Byłam bez życia, ale jakoś tak dziwnie się składało, że wędrówka w odwrotnym kierunku zawsze ładowała mi akumulatory i na starcie byłam już świeża. Niesamowite doświadczenie.

Siódme okrąznie zrobiłam z bez wysiłku i od tego momentu czułam się coraz lepiej. Naprawdę tak było. Poszłam potem do łazienki i kiedy tak wędrowałam ze spuszczona głową i powoli (bo to było w drodze na dół) przypomniało mi się najgorsze przezwisko jakie znała nasza dwuletnia Monia „ty nie pachniesz”. I fakt, bieganie w Bochni to nie jest spacer w parku i po jakimś czasie człowiek rzeczywiście nie wydziela zbyt pięknego zapachu.

Po dziewiątym okrążeniu spuchły mi dłonie ale też był to jeden z moich najlepszych biegów. Czułam się świetnie i biegło mi się jeszcze lepiej. Wyprzedził mnie Sopel, a że to chłop bardzo przyjemny i sympatyczny więc sobie pomyślałam, że go nie opuszczę aż do końca okrążenia. Trzymałam się go dzielnie, co proste nie było, omal nie wyzionęłam ducha ale skończyłam bieg zaraz po nim. :) Na dole Kasia powiedziała, że wyglądam coraz lepiej. :))))

Od 10 do 13 okrążenia to już niewiele pamiętam, byłam chyba coraz bardziej zmęczona, a tu patrząc na zegar wychodziło, że jeśli przyłożę się do biegu, Miłosz będzie mógł nie tylko zacząć piętnaste okrążenia ale też je skończyć. Omal nie wyzionęłam ducha przy tym biegu. Sopel powiedział potem, ze w kapliczce darł się za mną ale ja tego nie słyszłam. Biegłam ile sił w nogach a kiedy skończyłam znowu chciało mi się rzygać. Trochę za dużo ludzi tam stało żeby robić tak szpetne rzeczy więc tylko się poryczałam. Miłosz powidział potem, że on po tym ostatnim ukończonym biegu też się poryczał. Miał prawo. Zrobił je w niewiele ponad dziesięć minut. Dźwięk syreny oznaczającej koniec biegu chyba wszyscy przyjęliśmy z ulgą. :)

Policzyłam kilometry. Nie wyszło tego za dużo, bo nabiegałam 33. Ale chyba to nie jest aż tak źle. Przebiec te 33 kilometry w jednym kawałku jest naprawdę o wiele prościej niż śmigać je przez cały dzień. Byłam zmęczona i chciałam już odpocząć.
Po biegu i kąpieli długo jeszcze siedzieliśmy przy naszym stole socjalnym a rano udało mi się wstać na tyle wcześnie żeby zdążyć na zwiedzanie kopalni.

Na wielu biegach zakończenie całej imprezy jest bardzo fajne ale w Bochni jest chyba niepowtarzalne i unikatowe. Każdy zespół wychodził na scenę, następowała dekoracja i gratulacje od pana burmistrza. Niezapomniane przeżycie. Wyglądało na to, że wszyscy świetnie się bawią a ja już zaczęłam myśleć o tym, że bardzo chcę wrócić do Bochni za rok. Bardzo, bardzo. Ta impreza zupełnie zasłużenie została uznana za najlepszy bieg. Musiała dostać bo organizacja była wzorowa. Zdaje się zresztą, że jak zawsze. :)

To już właściwie koniec ale muszę, po prostu muszę napisać o sztafecie z Łubianki. Nie wiem dlaczego Ci ludzie biegli w trójkę ale dokonali czegoś niesamowitego. W trójkę przebiegli ponad 190 km i zajęli drugie miejsce. Wyszło im ponad 60 km na parę nóg. Nie wiem jak można zrobić coś takiego, zwłaszcza, że konkurencja była ogromna. Nawet jedna z koleżanek w czasie rozmowy przedprysznicowej szczerze się zdziwiła, że panowała tak ostra rywalizacja. I rzeczywiście ta rywalizacja była ale ona w żaden sposób nie psuła atmosfery.

Jedźcie do Bochni. Nie odbierajcie sobie tej przyjemności z powodu klaustrofobii albo gópot opowiadanych przez różnych takich znawców, że z Bochni wyjeżdża się z chorobą. Chorzy wyjeżdżają nowicjusze albo ludzie, którzy nie uczą się na własnych błędach. Ja już frycowe zapłaciłam dwa lata temu. W tym roku po porostu cieszę się, że mogłam uczestniczyć w tej fantastycznej imprezie. I to tyle. :)


To ja może jeszcze dwa słowa o zdjęciu. Zastanawia mnie mina Smolnego, bo on wydaje się na tym zdjęciu być z nieco innej bajki, zwłaszcza jeśli popatrzy się na ekspresję mimiczną pozostałej trójki. Czy ktoś może wie co Smolny miał na myśli? Czy chodzi może o te biegi, które powinny być za darmo? :))



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


tytus :) (2012-03-12,10:36): po prostu żal mi dupę ściska
golon (2012-03-12,10:52): Łubianka była 2ga :) Izka fajnie było Cie spotkać ;* super było pogawędzić i się widzieć i pośmiać :) za rok 3ci raz do Bochni
snipster (2012-03-12,11:14): no pięknie ;) ja też tak mam, że im mniej chętnie to potem fajniej ;) sztafeta fajowa, chyba przeżyłaś swoje wcielenie 15 razy ;)
bodekem (2012-03-12,11:18): musiałaś to tak dobrze opisać , wiesz ze chciałbym tam pobiec a nie mogę :):):)
Inek (2012-03-12,11:18): Serdecznie gratuluję ! -dziękuję za piękny opis, może za rok będę gotowy na taki bieg, chęci są już dzisiaj :)
Michał1980 (2012-03-12,11:22): no dobra a flaszki gdzie pochowałyście ?:):):)
ikusia (2012-03-12,11:34): Super to opisałaś Iza - dzięki temu mogłam jeszcze raz na chwilę przenieść się pod ziemię i znów poczuć tę "nieziemską" atmosferę :)
ania* (2012-03-12,11:44): No Izabelo, jednak Twoja "forma" zjechała w dół kopalni i pokazała, gdzie "raki zimują" ;-) Pięknie gratuluję :-)
tygrisos (2012-03-12,11:49): Gratuluje :)) Ja jestem na TAK aczkolwiek nie wiem, czy w marcu nie bedę znów po paromiesięcznej przerwie. A ile liczy sobie okrążenie ?
Truskawa (2012-03-12,11:57): Wiem Tytus. Mi też żal, że Ciebie nie było.
Truskawa (2012-03-12,11:59): 14 Piotrek. Zrobiłąm 14 okrążeń ale i tak się cieszę, bo myślałam, że to będzie tylko 10. :)
Truskawa (2012-03-12,11:59): Mati dzięki! Wczoraj gratulowałam Eli trzeciego miajsca a ona była pierwsza. :)) Masz rację, mieli drugie miejsce i zaraz to poprawię, a spotkanie z Tobą jak zawsze bardzo miłe. :)
Truskawa (2012-03-12,12:01): Bartek dziękuję. :) Masz rację, atmosfery nie da się opisać a przynajmniej ja nie potrafię. Było świetnie i tak to sobie zostawię w pamięci. :)
Truskawa (2012-03-12,12:02): I_nek gorąco Ci polecam ten bieg. Nie będziesz żałował niczego, za to wywieziesz z kopalni niezapomniane wrażenia. :)
Truskawa (2012-03-12,12:03): Flaszki? Jakie flaszki Michał. Tam nikt nie pił i nawet nie palił! :))))
Truskawa (2012-03-12,12:03): Bogdan, to dopiero rozgrzewka. Dobrze to ja to dopiero jutro opiszę jak zabiorę się za elemnent towarzyski tego biegu. :)))))
Truskawa (2012-03-12,12:04): Dziękuję Ika. Z Wami było super tam na dole i nie mam nic przeciwko temu żeby to powtórzyć. :)
Truskawa (2012-03-12,12:05): A no zjechała na dół Aniu. :)) Ech.. przyjedź do Bochni. Nie będziesz żałowała. :)
Truskawa (2012-03-12,12:07): Okrążenie ma 2420 metrów. Do pierwszego nawrotu 500 m, a do drugiego 700. Pierwszy jest gorszy bo zimny wiatr wieje prosto w twarz. Cała reszta po nawrocie to już tylko czysta przyjemność. :)
Inek (2012-03-12,12:38): Dzięki - czuję się prawie zaproszony. O Boże! -jak ja łatwo się nakręcam, już tam właściwie jestem ... :)
Michał1980 (2012-03-12,12:40): ja jednak myślę że flaszki były bo zdjęcie zmieniłaś ;)
Truskawa (2012-03-12,12:41): To, że się nakręcasz na ten bieg w ogóle mnie nie dziwi. Zdziwiłabym sie raczej gdyby tak nie było. :)
Truskawa (2012-03-12,12:42): A wcale nie Michał! Zmieniłam na nieco weselsze, a tak naprawdę to szukam zdjecia do kolejnego wpisu. :)))
tygrisos (2012-03-12,12:46): A jeszcze jest takie zdjęcie z jakimś workiem i z Tobą, o co tam chodzi ? :)
Truskawa (2012-03-12,12:47): :)))) a to w takim razie napiszę jutro. co prawda zdjecia jeszcze nie widziałam, ale domyślam się chyba o co chodzi. :))
sopel (2012-03-12,13:25): Czytałem z zapartym tchem Twoją relację ! Za rok musimy stoły połączyć RAZEM ! :) Nie ma innej opcji ! :)
Rufi (2012-03-12,14:05): No dobrze dobrze, też długaśny wpis wywaliłaś. Podchodziłam do niego i podchodziłam. A teraz do roboty.
Rufi (2012-03-12,14:09): A piliście coś tam po tym biegu ??
Truskawa (2012-03-12,14:47): Dopiero na ziemię wyjechałam a Ty juz o takich przyziemnym sprawach Elusia.. no wiem, wiem. Od jutra do roboty. Nie palę się ale lenia też za bardzo nie mam. W sumie Bochnia mnie trochę wybudziła z letargu. I pięta mnie nie boli! :)))
Truskawa (2012-03-12,14:49): Andrzej, macie co prawda na koszulkach "biegajznami" ale posiedzieć będzie chyba równie przyjemnie. No nie widzę innej opcji. :)
Rufi (2012-03-12,15:16): No to piliscie czy nie?
Truskawa (2012-03-12,15:30): Dziękuję Ewa! Mam nadzieję, że nie masz teraz kontuzji przez nas. :)))
Truskawa (2012-03-12,15:31): Normalnie piliśmy. Izotoniki. :)
adamus (2012-03-12,16:15): Wszyscy mieliście łóżka obok siebie...... okropieństwo, a nie mogliście wszyscy spać w jednym łóżku, to dopiero byłaby impreza!!!
Hepatica (2012-03-12,19:38): No pięknie, pięknie. Tez tam kiedyś chcę zjechać, a potem radosna wyjechać:)))) Brawo:)))
LordMarc (2012-03-12,20:17): Co to za majster z lewej O.o
Truskawa (2012-03-12,21:59): Jacek, trochę chyba rzeczywiście możesz pozazdrościć. Dziękuję i za gratulacje i za pozdrowienia i pozdrawiam Cię równiez. :)
Truskawa (2012-03-12,22:00): Zdajemy sobie z tego sprawę Mireczku i dlatego każdy spał w swoim łóżku. Przecież pojechaliśmy tam biegać! :))
Truskawa (2012-03-12,22:02): Krysiu, to Ty tam jeszcze nie byłaś?? Twój pierwszy mąż, Radosław nie zabrał Cię tam i nie popędził chodnikiem?? Musisz to nadrobić. Koniecznie. I najlepiej w jednej sztafecie ze mną. :)))
Truskawa (2012-03-12,22:03): A włąśnie nie wiem co za gałgan się tak pochylił. Jak znasz faceta to go serdecznie ode mnie pozdrów, bo całkiem sympatyczni wygląda. :))
miniaczek (2012-03-12,22:18): jednak nie da się przekazać emocji w 100% słowami:) trzeba tam być:)
LordMarc (2012-03-12,22:38): Tylko sympatycznie wygląda :D ?
tdrapella (2012-03-12,23:43): Po takich wpisach mam ochote rzucic ta Szwecje w cholere i wracac juz dzis... Co ja tutaj robie?
jacdzi (2012-03-12,23:54): Czytajac, mokro sie wokol robi bo slinka cieknie. Za rok musze sprobowac!
=Andrzej= (2012-03-13,00:44): Izabello już gdzieś tam napisałem że Twój opis tego co się działo jest "Rewelką"...jesteś /jesteście WIELCY!pozdrawiam.A.
Gulunek (2012-03-13,07:08): Spokojnie się podenerwować to jest to :)
Rufi (2012-03-13,07:40): Hmm, jak piliście, to można rozważyć wyjazd za rok :-D. Z tych walniętych imprez, które wybierasz ta jest jeszcze do strawienia :-)...pod warunkiem, ze będzie można zjeżdząc na zjeżdżalni!
Rufi (2012-03-13,07:57): Kurde, chyba jednak troche bym sie bała. A jakbysmy nie wyjechali na górę? Jakby się wszystko zawaliło??? Brrrr....
smolny (2012-03-13,11:11): taaaa Smolny ma dziwna mine??!! Jedyny, ktory ma w miare normalna ;) a poza tym... ja tam nie bylem myslec, wiec prosze nie podejrzewac o takie rzeczy ;)
Truskawa (2012-03-13,11:17): Całkowicie sie z Tobą Rafał zgadzam. Nie da się.
Truskawa (2012-03-13,11:18): Oj zaraz, że tylko Marek. No nie tylko. :))
Truskawa (2012-03-13,11:20): Tomek, wybrałeś w sumie całkiem fajnie. Szwecja to przecież nie jest Trynidad Tobago czy coś rónie strasznego. Ale wierzę, że jak czytasz o tych imprezach to chcesz wracać. W Szwecji nie ma biegu pod ziemią? :DD Tak tylko pytam.. :)
Truskawa (2012-03-13,11:21): Jacku, napisałeś o tym ślinieniu i zobaczyłam oczami wyobraźni Obcego. Przepraszam, nic na to nie poradzę. To największy "śliniak" jakiego mogłam sobie przypomnieć. :))
Truskawa (2012-03-13,11:22): Cos czuję Andrzejku, że za rok, będziesz w kopalni. :))
Truskawa (2012-03-13,11:22): Bo najgorzej Marek jak się denerwujesz i nie możesz nawet tego zrobić spokojnie. :)))
Truskawa (2012-03-13,11:24): Można zjeżdżać! Czyli rozumiem, że za rok jedziemy? A o tych metrach pod ziemią będziesz musiała po prostu zapomnieć. Ja tak właśnie zrobiłam. :)
Truskawa (2012-03-13,11:25): Słwek, ja Cię bardzo przepraszam, że oskarżyłam Cię o myślenie. Zachowałam sie jak smarkula. Ale te biegi to oczywiscie powinny być za darmo? :))
mamusiajakubaijasia (2012-03-13,15:28): Smolny ma niebieskie oczy :) W ferworze przytulania zupełnie tego nie zauważyłam. (A może po prostu zbyt ciemno było?)
tdrapella (2012-03-14,00:00): Trinidad i Tobago Iza są piękne! Kiedyś z Tamtąd wracałem do domu, do mojej ukochanej żony (wtedy jeszcze była moją dziewczyną). Po 100 dniach rejsu. Dłużej nie wytrzymałem z tęsknoty :)
Truskawa (2012-03-14,00:04): Uroda nie ma tu nic do rzeczy Tomek. :))) Ale wierzę Ci na słowo. :)
Truskawa (2012-03-14,00:05): Ja tam zauważyłam ale może dlatego, że Smolnego nie przytulałam. :)))
Rufi (2012-03-14,07:17): Mhm, pieknie. Udzieliło mi się. Dzisiaj mi się śniło że zjeżdżam do kopalni. Nieee, ja będę musiała się od razu nawalić żeby nie mysleć o tych metrach. No nie da się inaczej.
Truskawa (2012-03-14,09:05): Znieczulanie możemy zacząć np. u mnie w domu. :))
mamusiajakubaijasia (2012-03-14,13:13): Ja tez tylko jeden raz, więc chyba jednak ta ciemność:))
Truskawa (2012-03-14,17:21): Ty widziałaś ciemność a ja orła cień.. coś było w tej soli? :)))
DamianSz (2012-03-14,20:32): Może też coś wspomne za jakiś czas na blogu o Bochni, ale te zawody należą do takich o których nie da się wszystkiego napisać dlatego trzeba po prostu samemu przeżyć. Iza jak się płaszczy dupke na fotelu ? ,-)
Truskawa (2012-03-15,09:28): Wiem Damek, ale tak mi żal tej Bochni, że musiałam sobie napisać. :)) A o fotelu napiszę dzisiaj albo jutro. Nie mogę wiec zdradzić jak sie na na nim siedzi. Aha! A jak tam na nartkach?? :)
=Andrzej= (2012-03-15,22:07): Piękne zdjęcie jest z Twoimi dzieciaczkami i Elą w wywiadzie z Kaliszem o Crossie św.Anki ;)
DamianSz (2012-03-15,22:23): Na nartkach było tak sobie, bo śnieg już bardzo mokry, dlatego schowałem je już głeboko do wnęki gdzie poczekają na przyszły sezon. Już chyba pora przypomniec sobie gdzie jesienią schowałem rolki ? -)
Truskawa (2012-03-15,22:34): :)) a wcale, że nie, bo ja umiem zwijać język w trąbkę. :)))
Truskawa (2012-03-15,22:35): Andrzej, obie z Elą uwielbiamy to zdjecie. Jest narawdę piękne. :)
Truskawa (2012-03-15,22:37): No to sprawdz w piwnicy na półce albo w garażu za drzwiami. Gzdieś tam te rolki muszą być. :)))O! Albo lepiej Irenki spytaj. Ona wie na pewno. ;)







 Ostatnio zalogowani
adam_j
19:02
Tyberiusz
18:49
rychu18625
18:05
Piotr Czesław
17:50
konsok
17:42
mirek123
17:40
Admin
17:37
WaldekB-tok
17:31
dziadekm
17:29
jarek1909
17:17
stanlej
17:09
Andrea
16:55
42.195
16:51
platat
16:36
Zielu
16:35
BOP55
16:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |