redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 184 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Łowicz 2002
Autor: Janek Goleń
Data : 2002-10-01

W niedzielę 29 września 2002 rozegrano XXI Łowicki Półmaraton Jesieni. Impreza z tradycjami, stały element biegowego kalendarza dla zawodników z całej Polski. Jej przebieg i zakres świadczeń zbliżony był do tego, do jakiego zdążyliśmy się przez szereg lat przyzwyczaić. Nie było w tym roku medali ani koszulek, lata 2001 i 2002 były wyjątkowe pod tym względem – w 2000 obdarowano medalami weteranów w ramach mistrzostw Polski, w 2001 wszystkich uczestników w ramach jubileuszu, gdyż impreza rozgrywana wtedy była po raz dwudziesty. Wpisowe jak zwykle było w tym roku znacznie wyższe niż na innych polskich półmaratonach, wynosiło 35 zł.

Nowością było zastosowanie systemu ChamionChip, czyli wyposażenie każdego zawodnika w chip przymocowany opaską z rzepem do nogi. Przy przebieganiu po macie z czujnikiem, co miało miejsce kilkakrotnie w czasie półmaratonu, system odnotowywał precyzyjnie liczbę przebiegniętych okrążeń i rezultat każdego uczestnika, choć w trakcie biegu nie informowano o tym zawodników – nie było wyświetlaczy z czasem biegu i liczbą przebiegniętych okrążeń. Nieco inaczej niż w poprzednich latach poprowadzono trasę maratonu. Tym razem start miał miejsce o 11.00 na jednej z ulic miasta, po przebiegnięciu ok. 500 m wbiegało się na miejski stadion, by po jednym okrążeniu i przebiegnięciu po macie kontrolnej ponownie wybiec na ulice Łowicza. Dalej biegliśmy po znanej nam już prawie czterokilometrowej pętli, z tym że w przeciwnym w stosunku do zeszłych lat kierunku. Finiszowaliśmy na stadionie.

Bazą imprezy były przystadionowe obiekty łowickiego OSiR-u, tam dopełniano przedstatowych formalności stosunkowo sprawnie. Warunki pogodowe były bardzo dobre, temperatura w okolicach 10 stopni, sucho, może miejscami trochę zbyt wietrznie. Za każdym razem kiedy mijaliśmy stadion, można było skorzystać z punktów z wodą, innych napojów chyba nie było.

Zawalczyłem o życiówkę, po stosunkowo wolnej pierwszej piątce (4:55/km) stopniowo przyspieszałem, najpierw w towarzystwie Cześka Nocunia i Darka Bobrowskiego, obu z Warki, pod koniec wspólnie z Edwardem Staniszewskim, reprezentującym TKKF Promyk Ciechanów. Edward - dziękuję, dzięki tobie o prawie minutę pobiłem życiówkę z kwietniowej Hajnówki! Aż do stadionu biegliśmy tuż koło siebie, Edward mnie moblizował krótkim: „Nie odstawaj!”, na bieżni udało mi się go wyprzedzić o jakieś 10 metrów.

Mimo mocnej reprezentacji biegaczy ukraińskich obojga płci zarówno wśród pań jak i panów zwyciężyli polscy zawodnicy.

Panie:

1. Karina Szymańska-Wiśniewska, 1:14:08
2. Edyta Lewandowska, RKS Łódź, 1:15:27
3. Natalia Jakimowicz, Ukraina, 1:16:30
4. Elena Samko, Ukraina, 1:16:38
5. Małgorzata Jamróz, Warszawianka Otwock, 1:17:08

Panowie:

1. Dariusz Kruczkowski, Zawisza Bydgoszcz, 1:04:30
2. Jusij Giczun, Ukraina, 1:04:33
3. Mikołaj Antoninko, Ukraina, 1:04:36
4. Siergiej Zacziepa, Ukraina, 1:04:56
5. Marek Dryja, 1:05:58

Czołówka panów dublowała mnie zwartą czteroosobową grupą, był to zapewne Dariusz Kruczkowski w towarzystwie trzech Ukraińców. Trzysekundowe różnice czasu w pierwszej trójce świadczą o zażartej walce do końca. Ostrą rywalizację pań też mogłem obserwować na trasie. Kilka minut po drobnej Karinie Szymańskiej-Wiśniewskiej, która zdublowała mnie gdzieś koło dwunastego kilometra w towarzystwie ze czterech biegaczy, minęła mnie najpierw Natalia Jakimowicz z Ukrainy, biegnąca w fioletowym stroju i oglądająca się za siebie, a kilkanaście metrów po niej ubrana na biało-czerwono Edyta Lewandowska. Jak widać dogoniła i o minutę wyprzedziła rywalkę. Także Elena Samko i Małgorzata Jamróz mijając mnie biegły tuż obok siebie.

Za metą było już całkiem nieźle. Opiwszy się wody udałem się do szatni, gdzie była możliwość skorzystania z gorącego prysznica, potem zamieniłem chip i numer startowy na nadspodziewanie ciężką reklamówkę, także charakterystyczną dla półmaratonu łowickiego. Podobnie jak w poprzednich latach wypełniona była różnymi wiktuałami, kosmetykami i chemią gospodarczą, była też para skarpet. Po posiłku, składającym się ze schabowego lub gołąbka i surówki z chlebem, cyknięciu jeszcze kilku zdjęć, z wydrukiem wyników w ręku wsiadłem do samochodu Danielo Ferrarisa wraz z Grześkiem Witkowskim. Popijając podarowane przez chłopaków z Mety piwo wróciłem do Warszawy.

Imprezę oceniam jako niezłą, półmaraton ukończyło 131 zawodników, mam nadzieję że dostanę wyniki w formie elektronicznej, bo tak mnie zapewniał człowiek obsługujący informatycznie imprezę. Szkoda, że nie mam żadnej pamiątki z Łowicza, choć startowałem tam już z pięć razy, lecz nie jestem weteranem a w zeszłym roku z powodu kontuzji nie mogłem wziąć udziału w biegu. Wiem, że co najmniej kilku znajomych biegaczy do udziału w XXI Łowickim Półmaratonie Jesieni zniechęciło zestawienie dość wysokiego wpisowego z brakiem medalu dla każdego uczestnika. Imprezę uświetnił swoją obecnością nasz znakomity przed laty średniodystansowiec Zdzisław Krzyszkowiak, który promował książkowe wspomnienia, a któremu przed startem biegacze zgotowali owację.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768