redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
MatiMKL
Mateusz Goleniewski
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
2023-03-16,17:06
Przeczytano: 537/219514 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Dookoła świata: Korea Południowa
Autor: Mateusz Goleniewski
Data : 2012-12-28

Poprzednie odcinki cyklu "Dookoła świata" znajdziesz tutaj: Australia, Maroko, Japonia, Jamajka, Finlandia, RPA, Indie, Turcja, Braazylia, Algieria, Szwecja, Tanzania, Irlandia

Ostatni odcinek wycieczki po biegowym świecie w tym roku poświęcimy Korei Południowej. W dotychczasowych artykułach odwiedziliśmy trzynaście państw z najróżniejszych zakątków świata. Przybliżyliśmy historię, tradycję oraz najciekawsze biegi na pięciu kontynentach, w nieznanych polskim biegaczom państwom takim jak Algieria czy Tanzania. W roku 2013 będziemy kontynuować naszą podróż poznając coraz bardziej egzotyczne kraje.

Dziś zapraszamy ponownie na kontynent azjatycki i krótką historię Korei Południowej, której początek zaczyna się w 1948 roku, gdy została ogłoszona niepodległość tego azjatyckiego kraju. Położone w południowej części Półwyspu Koreańskiego państwo nie było nigdy Mekką biegaczy, a bieganie nie należało do najbardziej popularnych rozgrywek młodzieży.

Efektem tego jest dość skromna historia Korei Pd. na Igrzyskach Olimpijskich czy Mistrzostwach Świata. Potwierdzają to także rekordy narodowe, które wyraźnie odbiegają od rekordowych osiągnięć Polaków. Jest jednak także pozytywna strona koreańskich biegów. Mają w swoim dorobku medale olimpijskie, wartościowy rekord kraju w maratonie oraz kilka biegów przyciągających wielu koreańskich amatorów biegania…

Imprezy w Korei Południowej


JoongAng Seoul Marathon

JoongAng to maraton odbywający się w stolicy Korei Pd. Seulu. Po raz pierwszy zorganizowany w 1999 roku, dla uczczenia rozgrywanego jedenaście lat wcześniej olimpijskiego maratonu. Obok dystansu maratońskiego organizatorzy przygotowali dla biegaczy bieg na dystansie 10km. Bieg ma międzynarodową obsadę, jednak tylko w kategoriach męskich, ponieważ tradycją jest, że w biegu kobiet rywalizują tylko Koreanki.

Trasa biegu biegu jest płaska i wiedzie ulicami miasta. Ze względu na porę rozgrywania biegu (listopad) spodziewana temperatura oscyluje wokół 6-7 stopni Celsjusza. Nie jest to jednak powód do niskiej frekwencji, gdyż od 2008 roku w imprezie bierze udział ponad dwadzieścia tysięcy biegaczy, którym organizatorzy gwarantują piękne widoki oraz silne wsparcie kibiców na trasie.

Zwycięzcy maratonu otrzymują pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

Opłata startowa wynosi 50 dolarów.

W roku 2012 zwycięzcami biegu byli Kenijczyk James Kwambai , który wynikiem 2:05.50 poprawił rekord trasy, oraz Koreanka Choi Kyung-hee - 2:39:20 (Rekord należy do Koreanki Lee Eun-Jung - 2:29.3). Oboje powtórzyli swoje osiągnięcie sprzed roku, gdy również byli najlepsi w koreańskim maratonie.

Chuncheon Marathon

Chuncheon Marathon to drugi najstarszy maraton w Korei Pd. Rozgrywany w październiku w miejscowości Chuncheon bieg ma ponad sześćdziesięcioletnią tradycję, choć dystans pierwszego biegu był krótszy niż maraton. Jednak w kolejnych edycjach dystans biegu wynosił już 42.195km. Obok maratonu organizowany jest także bieg na 10km.

Trasa biegu jest generalnie płaska, choć można napotkać kilka delikatnych zbiegów i podbiegów. Bieg prowadzi ulicami centrum miasta oraz przedmieść Chuncheon - praktycznie cały czas wzdłuż rzeki płynącej przez miasto. Pogoda sprzyja osiąganiu dobrych rezultatów (ok. 13-16 stopni Celsjusza) i w połączeniu z szybką trasą i prestiżowym statusem IAAF Silver Label w imprezie startuje co roku kilkanaście tysięcy biegaczy.

Zwycięzcy biegu otrzymują pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

Rekordzistami trasy są: Kenijczyk Stanley Biwott - 2:07.03 oraz Koreanka Kwon Eun-Ju 2:26.12.

Opłata startowa wynosi 40 dolarów.

Seoul - Dong-A Marathon

Seoul International Marathon znany również jako Dong-A Marathon to bieg maratoński rozgrywany w stolicy Korei Pd. – Seulu. Początki tej imprezy sięgają 1931 roku, gdy po raz pierwszy rozegrano bieg na dystansie ok. 23km, w którym rywalizowało czternastu najlepszych koreańskich biegaczy. Na dystansie maratońskim po raz pierwszy ścigano się w roku 1964, a od 1994 bieg posiada międzynarodową obsadę. Obok maratonu organizatorzy oferują biegaczom możliwość startu w półmaratonie, biegu na 5km i 10km.

Trasa biegu należy do stosunkowo szybkich i wiedzie głównie ulicy stolicy Korei Pd. Sam bieg może być świetną okazją do zwiedzenia miasta. Start usytuowany jest przy Gwanghwamun Plaza, jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc w Seulu. Na ostatnich metrach biegu, każdy z biegaczy może poczuć smak olimpijskiej rywalizacji, ponieważ meta znajduję się na Stadionie Olimpijskim. Efektem tego jest bardzo duża frekwencja każdego roku, powodująca obecność koreańskiego maratonu w ścisłej czołówce największych maratonów świata. W tym roku bieg ukończyło 14,528 uczestników.

Zwycięzcami w roku 2012 byli Kenijczyk Wilson Loyanae, który poprawił dotychczasowy rekord trasy do poziomu 2:05.37 oraz Etiopka Feyse Tadese 2:23:26 (rekord trasy należy do Chinki Zhou Chunxiu 2:19.51)

Zwycięzcy maratonu otrzymają osiemdziesiąt tysięcy dolarów (w przypadku złamania granicy 2:10.37 wśród mężczyzn i 2:24.18 wśród kobiet – w przypadku niezłamania tej granicy otrzymują połowę nagrody).

Opłata startowa wynosi 40 dolarów.

W roku 2013 bieg zostanie rozegrany 17 marca.

Imprezy lekkoatletyczne w Korei Południowej


Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce 2011

Trzynaste lekkoatletyczne mistrzostwa świata w roku 2011, zostały rozegrane w koreańskim mieście Daegu i był to debiut Korei Pd. w organizacji lekkoatletycznej imprezy tej rangi. Areną zmagań był Daegu Stadium, mogący pomieścić ponad sześćdziesiąt tysięcy kibiców. Na potrzeby mistrzostw na stadionie położono charakterystyczną niebieską bieżnię typu mondo. W imprezie wystartowało prawie dwa tysiące zawodników z dwustu krajów świata i był to rekord frekwencji w historii MŚ.

Dla polskiej reprezentacji liczącej czterdziestu trzech zawodników, były to mistrzostwa nieudane. Po rozgrywanych dwa lata wcześniej mistrzostwach w Berlinie, apetyty kibiców były bardzo rozbudzone. Polacy wrócili ze stolicy Niemiec z ośmioma medalami i piątym miejscem w klasyfikacji medalowej. Niestety występy Polaków w Korei Pd. były dużo gorsze. Mistrzostwa zakończyliśmy z jednym złotym medalem tyczkarza Pawła Wojciechowskiego i z przeciętnymi rezultatami wielu kandydatów do medali…

Na mistrzostwach tradycyjnie sprinty zdominowane zostały przez Jamajczyków (złoto U.Bolta na 200m i Yohana Blake na 100m po dyskwalifikacji Bolta), biegi średnie i długie przez Kenijczyków i Etiopczyków, choć wyjątkiem jest Brytyjczyk Mo Farah, który zwyciężył w biegu na 5000m. Zaskoczeniem nie było również zwycięstwo Amerykanów w klasyfikacji medalowej z dorobkiem dwunastu złotych medali (łącznie 25). Najbardziej spektakularnym wydarzeniem był zaś rekord świata jamajskiej sztafety z udziałem dwóch złotych medalistów sprintu – Yohana Blake’a oraz Usaina Bolta.

Korea Pd. vs Polska

Przeglądając rekordy narodowe Korei Pd., bardzo łatwo można stwierdzić, że kraj ten nigdy nie należał do lekkoatletycznej potęgi biegów średnich i długich. W porównaniu z naszym krajem, Korea Pd. wypada bardzo blado, a różnica w wynikach jest często tak duża, że śmiało można stwierdzić, że Koreę Pd. i Polskę dzieli kilka sportowych klas. Polska deklasuje w naszym zestawieniu swoich rywali, mając lepsze rekordy w piętnastu na szesnaście porównywanych dystansach.

Co dość niespodziewane, Koreańczycy posiadają lepszy rekord kraju jedynie na dystansie maratońskim. Jak dotąd osiągnięcie Henryka Szosta, było zwykle ‘’pewniakiem’’ w starciu z innymi krajami, ze względu na wysokiej klasy rezultat Polaka. Jednak wynik Lee Bong-Ju 2:07.20 osiągnięty w 2000 roku podczas Tokio Marathon, nie powinien dziwić nikogo, kto przyjrzy się bliżej sylwetce Koreańczyka. Już cztery lata wcześniej udowodnił, że jest zawodnikiem wysokiej klasy, zdobywając w Atlancie srebrny medal na dystansie 42.195km.

Na pozostałych dystansach jedynie w kobiecym maratonie, Koreańczycy mają rezultat porównywalny z polskim. Nie jest to niestety dowód na wysokiej klasy osiągnięcia Polaków, lecz dość niski poziom biegów w Korei, którzy nieczęsto pojawiają się na międzynarodowych imprezach, uzyskując swoje rekordy kraju głównie u siebie bądź też w Japonii.

Mężczyźni:

800 m 1:44.14 Lee Jin-Il vs 1:43.22 Paweł Czapiewski
1500 m 3:38.60 Kim Soon-Hyung vs 3:34.45 Artur Ostrowski
3000 m 8:12.59 Jeon Eun-Hoi vs 7:42.4 Bronisław Malinowski
3000 m z przeszkodami 8:42.86 Jin Soo-Sun vs 8:09.11 Bronisław Malinowski
5000 m 13:42.98 Seung-Ho Baek vs 13:17.69 Bronisław Malinowski
10000 m 28:23.62 Eun-Hoi Jeon vs 27:53.61 Jerzy Kowol
Półmaraton 1:02:36 Eum Hyo-Suk vs 1:01:35 Piotr Gładki
Maraton 2:07:20 Lee Bong-Ju vs 2:07:39 Henryk Szost

Kobiety:

800 m 2:04.12 Huh Yeon-Jung vs 1:56,95 Jolanta Januchta
1500 m 4:14.18 Lee Mi-Kyung vs 3:59,22 Lidia Chojecka
3000 m 9:00.30 Jung Young-Im vs 8:31,69 Lidia Chojecka
3000 m z przeszkodami 10:17.63 Shin Sa-Hin vs 9:17,15 Wioletta Janowska
5000 m 15:38.60 Youm Ko-Eun vs 15:04,88 Lidia Chojecka
10000 m 32:43.35 Lee Eun-Jung vs 31:52,11 Dorota Gruca
Półmaraton 1:11:14 Lim Kyung-Hee vs 1:10:36 Karolina Jarzyńska
Maraton 2:26:12 Kwon Eun-Ju vs 2:26:08 Małgorzata Sobańska

[źródło:wikipedia.org]

Biegowa Gwiazda - Lee Bong-Ju

Trudno w historii Korei Pd. znaleźć biegową gwiazdę światowego formatu. Najbardziej znanymi biegaczami z tego kraju są medaliści olimpijscy: Lee Bong-Ju oraz Hwang Yeong-Jo.

Urodzony w 1970 roku Lee Bong-Ju, to aktualny rekordzista kraju w maratonie, którego największym osiągnięciem jest srebrny medal w maratonie podczas IO w Atlancie, którego finisz jest uznawany za najszybszy w historii. Po Atlancie Koreańczyk jeszcze trzykrotnie stawał na starcie olimpijskiego maratonu, jednak nigdy potem nie udało mu się już powtórzyć sukcesu z 1996 roku.

W Sydney był dopiero dwudziesty czwarty, w Atenach czternasty, zaś w Pekinie dwudziesty ósmy. Bez większych sukcesów startował również w mistrzostwach świata. W 1995 roku był dwudziesty drugi, ze słabym czasem 2:20.31. Swoje najlepsze osiągnięcie poprawił osiem lat później w Paryżu zajmując jedenaste miejsce z wynikiem o prawie dziesięć minut lepszym.

Lee w swoim dorobku ma także dwa tytuły mistrza Igrzysk Azjatyckich w maratonie. Nie miał sobie równych w 1998 roku w Bangoku oraz 2002 roku w Busanie.

W swojej karierze startował także z sukcesami w wielu komercyjnych maratonach. Na swoim koncie ma zwycięstwo w maratonach w Bostonie oraz Fukuoce oraz drugie miejsca w Tokio Marathon i Rotterdam Marathon.

W Korei Lee uznawany jest za narodowego bohatera. Jest niezwykle popularny w swoim kraju do tego stopnia, że ślub który brał w 2002 roku odbył się na stadionie olimpijskim w Seulu.

Historia Igrzysk Olimpijskich

Korea Południowa swoją przygodę z igrzyskami rozpoczęła praktycznie od samego początku swego istnienia. Po uzyskaniu niepodległości w 1948, jeszcze w tym samym roku reprezentacja tego kraju zadebiutowała na igrzyskach w Londynie. Od tego czasu na IO wystartowało łącznie 155 lekkoatletów, spośród których dwójka może poszczycić się olimpijskim krążkiem.

Oba medale to zasługa maratończyków, których na igrzyskach było najwięcej, bo aż czterdziestu czworo. Jak dotąd niestety żadnej z czternastu startujących kobiet nie udało się stanąć na olimpijskim podium. Sztuka ta udała się Lee Bong-Ju oraz Hwang Yeong-Jo, którzy w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zdobyli dla Korei odpowiednio tytuł vice mistrza i mistrza olimpijskiego.

Jako pierwszy worek z medalami otworzył Hwang Yeong-Jo w 1992 roku w Barcelonie. Ze względu na temperaturę panującą w Hiszpanii (ok.28 stopni Celsjusza), bieg startował o godzinie 18:30, co przysporzyło sporo problemów przy ceremonii zamknięciu IO. Tempo samego biegu było dość wolne. Zwycięzca na mecie - Hwang Yeong-Jo wbiegł na metę dopiero po 2 godzinach trzynastu minutach i dwudziestu trzech sekundach i był to najwolniejszy maraton od Igrzysk w Rzymie (1960).

Koreańczyk o dwadzieścia dwie sekundy wyprzedził Japończyka Koichi Morishitę. Po brąz sięgnął Niemiec Stephan Freigang. Warto wspomnieć, że wysokie siódme miejsce, ze stratą trzydziestu dwóch sekund do medalu zajął Jan Huruk. (20. był Leszek Bebło, 21. Wiesław Perszke)

Na kolejny medal Koreańczycy czekali zaledwie cztery lata. Lee Bong-Ju na Igrzyskach w 1996 roku sięgnął po srebro w Atlancie. Dwudziestosiedmioletni wówczas Koreańczyk z czasem 2:13.39 uległ jedynie reprezentantowi RPA Josia Thugwane. Po brąz sięgnął Kenijczyk Eric Wainaina.

Bieg miał dość nietypową jak na maraton końcówkę – iście sprinterską, gdyż pierwszego i trzeciego zawodnika dzieliło na mecie zaledwie osiem sekund i do wbiegnięcia na stadion Olimpijski podział medali był wciąż sprawą otwartą. Zwycięzca Thugwane minął linię mety z zaledwie trzy sekundową przewagą nad Koreańczykiem. W maratonie tym biegli również Polacy: Leszek Bebło był 17. zaś Grzegorz Gajdus 61.



Komentarze czytelników - 1podyskutuj o tym 
 

Krzysiek_biega

Autor: Krzysiek_biega, 2012-12-28, 10:20 napisał/-a:
Na końcu wspomniano o mistrzu olimpijskim z Atlanty, który na zaproszenie startował w 2006 roku w Warszawie. Znalazłem bardzo ciekawy wywiad który ukazał się w Wyborczej

"ROZMOWA Josiah Thugwane, mistrz olimpijski z 1996 roku i gwiazda Maratonu Warszawskiego

Ucieczka przed pustym portfelem


Biegałem. Goniłem za każdą premią, co weekend. Byłem młody, nie zastanawiałem się nad tym, że mogę sobie zrobić krzywdę, a trzeba było biegać, żeby uciec przed pustkami w portfelu - mówi Josiah Thugwane


Rz: Powiedział pan kiedyś: "Maraton nie był moim powołaniem, raczej życiową koniecznością".

JOSIAH THUGWANE: Zawsze chciałem być piłkarzem, ale nie jest łatwo nim zostać na południowoafrykańskiej wsi. Byłem zbyt biedny, żeby czekać na to, aż wywalczę sobie miejsce w drużynie i zaczną mi płacić za mecze. W biegach czekały łatwiejsze pieniądze, wszystko było w moich nogach: jeden dobry start, kilkanaście randów (jeden rand to ok. 40 groszy) do kieszeni i już można było spokojniej myśleć o następnym tygodniu.

Chyba nie biegał pan maratonów co tydzień?

Biegałem. Goniłem za każdą premią, co weekend. Byłem młody, nie zastanawiałem się nad tym, że mogę sobie zrobić krzywdę, a trzeba było biegać, żeby uciec przed pustkami w portfelu. Pierwsze profesjonalne buty do biegania, używane, musiałem kupić na raty i spłacać je z nagród za biegi. To nie było takie trudne, w RPA brakowało wtedy silnych konkurentów. Żeby wygrać, wystarczyło pobiec w czasie 2:22 - 2:25. Traktowałem to jak ostrzejszy trening. Dopiero w 1995 roku, gdy po raz pierwszy zajął się mną zawodowy menedżer, otworzył mi oczy: "Jesteś już tak dobry, że możesz wybierać. Startuj najwyżej kilka razy w roku, tam gdzie dobrze płacą, bo inaczej się wykończysz".

Tak pan zrobił?

Nie do końca mu wierzyłem, bo czułem się świetnie, ale zgodziłem się. W najlepszych latach kariery, tak jak większość zawodowych maratończyków, koncentrowałem się na dwóch wielkich maratonach rocznie, takich jak ten w Nowym Jorku, Londynie, gdzie zająłem kiedyś trzecie miejsce, czy mój ulubiony, w Fukuoce. Dziś jest trochę inaczej, przyjmuję więcej zaproszeń na takie imprezyjak Maraton Warszawski, startuję na 50 kilometrów. Nie mam już dawnej szybkości, ale ciągle biegam dobrze, a ludzie chcą zobaczyć na liście startowej znane nazwiska. Poza tym to pomaga mi zbierać pieniądze dla grupy młodych biegaczy, którymi się opiekuję.

Zwycięstwo w Atlancie było jak z bajki: pierwsze igrzyska z udziałem RPA po okresie wykluczenia z powodu apartheidu, pan zostaje pierwszym czarnoskórym mistrzem olimpijskim z tego kraju i staje się z dnia na dzień bogatym człowiekiem...

Jestem szczęśliwy, ale to nie znaczy to samo, co "miałem szczęście". To była ciężka praca, przygotowywałem się do biegu na igrzyskach przez cztery lata. Co do bogactwa, to raz jest w RPA błogosławieństwem, a raz przekleństwem. W moim kraju żyje wielu ludzi, którzy nigdy nie pracowali. Nie rozumieją, że można dojść do pieniędzy codziennym wysiłkiem, nie wiedzą, że wystarczy trochę ruszyć głową. Dla nich istnieją tylko drogi na skróty. Widzieli mnie często w telewizji, widzieli, że mam dobry samochód i uważali, że im też coś się ode mnie należy. U nas jest bardzo niebezpiecznie. Byłem zastraszany, bity, kilka razy się przeprowadzałem. Ta długa blizna na brodzie to pamiątka po postrzale, podczas jednego z napadów. Nie potępiam sprawców, bo gdy człowiek nie ma co jeść, gdzie się położyć, nietrudno zostać kryminalistą. Teraz mam więcej spokoju, bo rzadziej pojawiam się w telewizji.

Maraton stał się wielkim, rządzonym przez menedżerów biznesem, w którym zwykle trzeba wybierać: albo chwała na igrzyskach i mistrzostwach świata, albo wielkie pieniądze na mecie w Nowym Jorku, Tokio czy Bostonie. Jest w nim jeszcze miejsce na sukcesy takich samouków jak pan?

Jest wielu biegaczy, którzy - tak jak ja - mają menedżerów, ale sami są sobie trenerami. To ma swoje wady, ale pozwala na większą niezależność. Menedżer często nie jest w stanie zrozumieć do końca maratończyka, zwłaszcza tego na dorobku. Może mówić biegaczowi ze swojej grupy: zgłosiłem cię do startu tu i tu, oszczędzaj siły. Ale nie zdaje sobie sprawy, że ten chłopak albo jego rodzina za kilka dni nie będą mieli za co zjeść obiadu i on choćby był zmęczony, musi powalczyć o premię jak najszybciej.

Mówi się nawet o mafiach menedżerów, którzy młodych biegaczy z Etiopii czy Kenii traktują jak żywy towar. Uważają, że skoro wyrwali ich z afrykańskiej biedy, mogą być władcami ich życia. Słyszał pan o takich przypadkach?

Nie, ale dziś tak wielu menedżerów przyjeżdża do Afryki szukać młodych talentów, że wszystko jest możliwe. Wiem też, jak trudno pracuje się z młodymi afrykańskimi biegaczami. Z moją grupą mam mnóstwo problemów: z leniwymi zawodnikami, ich rodzicami, którzy robią mi awantury, że ich dziecko znów nie przywiozło do domu pieniędzy.

Już dwa razy ruszały prace nad filmem o pana życiu. Kiedyś uda się go skończyć?

Pierwsze podejście, w 1997 roku, trzeba było odwołać, bo reżyserowi nie starczyło pieniędzy. Teraz pojawił się kolejny i wszystko wskazuje na to, że jemu się uda. W przyszłym roku film ma trafić na ekrany, a potem moja biografia pojawi się w księgarniach.

Będzie pan mógł wybrać tytuł dla filmu? "Samotność długodystansowca" i "Człowiek z blizną" są już zajęte...

Nie interesuję się tym zbytnio. Niech filmami zajmują się filmowcy, a nie biegacze. Nawet nie wiem, jak wygląda aktor, który ma mnie zagrać. Umówiliśmy się tak: ja się nie wtrącam, ale gdy film będzie już zmontowany, zobaczę go jako pierwszy.

Rozmawiał Paweł Wilkowicz


Urodzony 22 kwietnia 1971 r. w Bethal, dziś mieszka niedaleko Pretorii. W maratonach startuje od 15 lat, ale dopiero wygrana na igrzyskach w Atlancie odmieniła jego życie. Wcześniej mieszkał w rozpadającym się domu bez bieżącej wody i prądu, zarabiał sprzątaniem toalet i kuchni w kopalni złota. Nie umiał czytać ani pisać. Po złotym medalu olimpijskim, gdy znalazł sponsorów, stać go było na wynajęcie prywatnego nauczyciela. Rok po igrzyskach był trzeci w maratonie londyńskim i wygrał w Fukuoce, ustanawiając świetny rekord życiowy — 2:07.28. Teraz pracuje z młodymi biegaczami i piłkarzami. W najbliższą niedzielę pobiegnie w Maratonie Warszawskim. Będzie pierwszym mistrzem olimpijskim, który stanął na starcie tego biegu.

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768