redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
michal71
Michał Brzenczek
Gliwice

Ostatnio zalogowany
2015-09-02,08:42
Przeczytano: 483/203738 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/2

Twoja ocena:brak


Maraton Praski
Autor: Michal Brzenczek
Data : 2010-05-12

Długie wybieganie, trening wytrzymałościowy, próba samego siebie, sprawdzian, poprawa rekordu" i wiele innych określeń towarzyszy każdemu startowi w maratonie. Dla mnie Maraton Praski był sprawdzianem mojej pracy treningowej przez ostatnie 6 miesięcy. Czy się udało?

Zapisy na Maraton Praski nie są łatwe, mogą zniechęcić nie jednego, wiedziałem o tym dlatego zapisałem się już w listopadzie 2009 a w grudniu zarezerwowałem hotel. Ci którzy tego nie zrobili w podobnym czasie mieli wątpliwości do prawie samego końca, czy wszystko jest OK z ich wpłatą, czy wszystko dobrze wypełnili i różne inne drobiazgi.

Ja tylko czekałem na godzinę "0", aby odebrać swój zestaw startowy, ustawić się w tłumie i czekać na wystrzał.




Przygotowania do tego startu były bardzo ciężkie, trenowałem regularnie przez 6 miesięcy, z drobną przerwą w marcu, gdzie jakiś tam korzeń wystający z ziemi był bardzo towarzyski i zapragnął bliskiego kontaktu z moimi nogami. Przerwa na 3 tygodnie okazała się konieczna po tej przygodzie.

Wracając do samej Pragi, wyjechaliśmy w sobotę koło 11 przed południem, droga jest całkiem przyjemna, zwiedziliśmy kawałek Polski.

Przejazd przez Nysę, Kłodzko oraz Kudowę był bardzo przyjemny, przyznać trzeba że piękny jest ten nasz kraj. Na każdym kroku coś się dzieje, budują remontują i upiększają to co już i tak jest niejednokrotnie ładne.

Do Pragi jedziemy przez Hradec Kralove, szybko pochłaniając kolejne kilometry.

Pierwszy cel to Marathon Sport Expo gdzie odbieramy pakiety startowe.

W skład zestawu startowego wchodzą całe setki reklam, numer startowy z zamocowanym chipem, talon na pasta party oraz techniczna koszulka z Adidasa, niestety pozostały tylko rozmiary L, a to dla mnie trochę za duże gabaryty. Aby wybrać sobie dowolna koszulkę trzeba być wcześniej a nie tak jak My na 2 godziny przez zamknięciem.

Pasta party to porażka, tłumaczymy to faktem późnego przybycia, makaron rozgotowany, owoce jakieś nadpsute, ale za to wody do woli.

Nasze towarzyszki, czyli żony, nie opuszczały nas na krok, chcieliśmy im pokazać przedsmak startu w maratonie. Mamy nadzieje, że kiedyś wystartują z nami na pełnym dystansie, na razie trenują na 10 km z zaplanowanym startem w listopadzie.

Przed naszym przybyciem w Pradze odbył się bieg z psami, widzieliśmy praktycznie już sam koniec tej imprezy, niesamowite wrażenie zwłaszcza jak na małym Jorku trzeba umieścić numer startowy, a jak wiadomo numer byl większy od psa.

Czujemy głód, trzeba się streścić, bo jak wiadomo głodny Polak to zły Polak, ruszamy szybko do hotelu, przedzieramy się przez samo centrum Pragi, mijamy szereg mostów między innymi słynny most Karola, niestety na nasz przyjazd zamieniony na rusztowania Karola.

Jest nasz hotel, Akat, godny polecenia, nie drogi wygodny dojazd praktycznie wszędzie, brakuje tylko parkingu, ale 400 metrów dalej jest płatny parking, gdzie za 100 koron na dobę można pozostawić samochód.

Szybko załatwiamy formalności, wrzucamy torby do pokoju i ruszamy do miasta.

Metro jest 50 metrów od hotelu, czekamy 6 minut na peronie potem kolejne 5 minut jazdy i jesteśmy w centrum Pragi.

Ciekawe miasto, niska stara zabudowa, na każdym kroku kameralne restauracyjki, budki z charakterystyczną Czeską kiełbasą, piwo, pizza, knedliki, prawie jak w raju, jak ja kocham jedzenie, prawie tak samo jak bieganie.

Maszerujemy spokojnie, oszczędzając siły na jutrzejszy maraton. Wieczorna sesja zdjęciowa w mieście jest imponująca, naprawdę bardzo przyjemnie, zwłaszcza jak mamy pierwszy wieczór od lat dla siebie, bez dzieci, bez gonitwy, tak jak za dawnych lat.

Wracamy do hotelu upojeni widokiem Pragi, po rekonesansie z lini startu i z lekkim przerażeniem, jak na takich wąskich uliczkach zmieści się 7500 biegaczy.

Kąpiel i do łóżka, budzik nastawiony na 6 rano, trzeba szybko zasnąć aby się wyspać. Dobrze, że nie miałem z tym problemu, przyłożyłem głowę i jak otworzyłem oczy za oknem było już jasno, wyspany, wypoczęty, naładowany adrenaliną przed startem, tak jak powinno być, mam zamiar dzisiaj pobić swój rekord życiowy w maratonie, planowany czas to 3:30.

Poranny prysznic koniecznie w zimnej wodzie, chociaż ciepłej w hotelu nie brakowało, kolejny plan to ubikacja, każdy maratończyk rozumie wagę tej walki przed maratonem, udało się, jestem lżejszy. Teraz kolej na stroje startowe, nowe koszulki, spodenki, wszystko w barwach narodowych z napisem POLAND Gliwice na plecach, na czapce orzełek, tak powinno być, ja jestem dumny z tego, że jestem Polakiem.

Na śniadanie przed startem zawsze jem makaron ze słodkim dżemem, lekki i szybko strawny posiłek to podstawa na dwie godziny przed startem. Popijam wodą 1 gram witaminy C oraz 2 tabletki witaminy B compositum, witamina C pomaga oczyścić organizm z toksyn powstałych na skutek wysiłku, natomiast witamina B ma właściwości ochronne. Hotelowe śniadanie bardzo obfite niestety pozostaje prawie nie tknięte, wole się nie objadać, zapasy zgromadzone przez cały tydzień w organizmie muszą mi wystarczyć.

Ruszamy do centrum, Praskie metro wypełnione biegaczami, słychać wiele języków, od razu widać, że jest to impreza międzynarodowa, każdy spogląda na przeciwników zapoznając się ze światową modą odzieży biegowej. Szybko dojeżdżamy na miejsce, małe zamieszanie w podziemnych tunelach, którym wyjściem wyjść, wybraliśmy to gdzie poszła zdecydowana większość.

Poranek trochę chłodny, jednak stroje startowe mamy już na sobie, przykryte tylko odzieżą z tzw. 3 warstwy. Nasz osobisty depozyt, tzn. żony z plecakami jest wypełniony po brzegi, aparaty fotograficzne, napoje, ciuchy, buty, coś do przegryzienia, to wszystko waży a kobiety są przecież takie delikatne, tylko ciekawe dlaczego czasami na zawodach nie potrafię ich dogonić.

Wpadamy w tłum, szukamy jakiegoś miejsca w którym się spotkamy po wszystkim, wybór padł na charakterystyczny pomnik wykonany z kluczy, jak się okazało nie byliśmy sami, spotkaliśmy kilka osób z Polski. Idziemy na start, pozostało 20 minut do wystrzału, mijamy sektor dla VIP-ów, może kiedyś będą dla nas, potem sztafeta, a potem się pogubiliśmy, wpadliśmy w tłum który nas zaprowadził do jakiegoś sektora bez oznaczenia.

Sporo nas tam było, mowa o Polakach, mieliśmy towarzystwo z przodu, towarzystwo za nami, wszyscy doświadczeni biegacze, z czasami docelowymi koło 3 godzin, dało się zauważyć że to nie jest sektor dla nas, ale co zrobić, wystartujemy z nimi i będziemy gnać do przodu w swoim tempie. Towarzystwo się zagęszcza, nagle strzał i ruszamy, najpierw spacerek potem truchcik i po niecałej minucie ruszam już biegiem przez linie mety, zaczęło się odliczanie mojego czasu. Od samego początku staram się kontrolować czas, ustawiłem sobie GPS-a tak aby podawał mi średnie tempo dla całego odcinka, dzięki temu miałem pogląd na to czego mogę się spodziewać na mecie.

Zatrzymałem się na tempie 4:48/km, to szybciej niż planowałem, ale tętno mi na to pozwalało. Pierwsze 10 km zleciało bardzo szybko, nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się znowu ma lini startu w okolicach 12 km, ale tym razem biegliśmy w przeciwna stronę, jakby do mety. Kibice się nie ociągali, szukam z niecierpliwością naszego depozytu i jest widzę, za barierką moją żonę, cyka zdjęcia, przez chwile poczułem się jak gwiazda filmowa.

Pozostało jeszcze około 30 km do mety, biegnie się super, trzeba tylko zwracać uwagę na tory tramwajowe, na moich oczach jakaś japonka wylądowała na kamiennej ulicy, dla niej bieg się zakończył, widzowie znieśli ją z trasy.

Trasa jest pofalowana, co kilka kilometrów jest jakiś mostek, tunel lub wzniesienie, co chwilkę biegniemy pod niewielkie wzniesienie lub z lekkiej górki. W okolicach 15 km mija nas naprzeciwko czołówka, oczywiście kilku osobowa grupa kenijskich i etiopskich biegaczy, jakiś kilometr za nimi widać pierwszego białego. Zastanawiam się za jaki czas ja będę w tym samym miejscu, no i byłem za 24 minuty, to niesamowite jak oni potrafią szybko biec.

Pierwszy kryzys miałem na 24 kilometrze, jednak trwał krótko, zmobilizowałem się i odrobiłem straty, miałem nawet 4 minuty w zapasie. Z każda godziną dało się odczuć rosnącą temperaturę, zrobiło się parno i zaczęło kapać, dopadł mnie kolejny kryzys na 30 km, nie poradziłem sobie z nim aż do 34 km, zwolniłem i straciłem zyskane 4 minuty, teraz mam przed sobą trudny wybór, próba przyśpieszenia i walka, lub dotrwanie do mety bez względu na wynik.

Postanowiłem powalczyć, od 36 km mój organizm się zmobilizował, przestało padać i pognałem do przodu. 40 km to kolejny kryzys, jednak spotkałem po drodze biegacza z Poznania, chciał abym go podciągnął do mety, a to ja potrzebowałem wsparcia, jak się okazało byliśmy dla siebie razem wsparciem. Biegłem z całą grupką, może z 12 osób za balonikiem z oznaczeniem 3:30. Na 41 km wiedziałem że dam rade, że osiągnę to co chciałem, 200 metrów przed metą wyprzedziłem niebieski balonik i popędziłem w stronę mety niemal sprintem goniąc niebieska koszulkę kolegi z Poznania.

To niesamowite uczycie tak gnać, wyprzedzając wszystkich w zasięgu, Praga zdobyta, jest meta, zakończyła się moja walka z czasem i z samym sobą, była to wygrana walka a jako trofeum mam wpis do dzienniczka "Maraton Praski 09.05.2010 z czasem 3:29:18 (netto)" oraz nietypowy kwadratowy medal. Wielka radość na mecie, medal na piersi, gratulacje i buziak od żony, potem masaż i napoje, czy potrzeba czegoś więcej? Kolejny maraton zaliczony, kolejny oznacza trzeci, jednak ten jest bardzo udany, myślę, że zapracowałem na to sumiennie.

Jestem bogatszy o kilka doświadczeń, oto najważniejsze z nich: nie biegać w nowej odzieży, mowa o skarpetach, bo może się polać krew, wyznaczać sobie realne cele i za wszelką cenę dążyć do ich zrealizowania, szukać pomocy duchowej u innych biegaczy, nie pędzić od startu bo spuchniesz w połowie, oraz kolejna to nie brać bidonów z napojami, gdy punkty są rozstawione tak często.



Komentarze czytelników - 106podyskutuj o tym 
 

kluseczka

Autor: kluseczka, 2010-05-14, 15:08 napisał/-a:
kim jesteś "pocomito"?
portalowym TROLLEM?

Nie pierwszy raz na tym portalu czytam twoje wypowiedzi. Jesteś jedyną, której się nie podobało.
Byłam na pasta party między 16.00 - 19.00. Był makaron i były koszulki. Razem ze mna był mąż, ojciec i znajomy z żoną.
Przestań wypisywać bzdury. Jesteś niewiarygodna. Nikt ci nie wierzy.

Ludzie nakarmiłam juz TROLLA.

Nie karmić więcej!

 

pocomito

Autor: pocomito, 2010-05-14, 17:18 napisał/-a:
LINK: http://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie

Jeśli każdy, kto ośmiela się mieć zdanie odmienne niż Ty jest trollem, to wygląda na to, że nim jestem (skoro Tobie organizacja się podobała, a mi nie), ale to jest Twoje prywatne rozumienie tego pojęcia. Jak dotąd nikt mi nigdy trollowania nie zarzucił.
Być może po prostu nie rozumiesz tego określenia, więc jeśli nie chcesz się kompromitować, to staraj nie posługiwać się pojęciami, których znaczenia nie rozumiesz.
Zawsze przecież można sobie sprawdzić znaczenie - link.
Byłam 18:20 na tej sali gdzie dostawało się koszulki i posiłek. Nie wiem ile czasu dokładnie zajęły mi negocjacje w sprawie koszulki, ale chyba nie więcej niż kilka minut. Potem podeszłam po posiłek i już była sama woda mineralna. Takich jak ja było jeszcze kilka osób, ale nie wiem czy akurat z Polski.
Jak sądzisz po co miałaby mnie tak ponieść fantazja, żebym to sobie zmyśliła??

 

Isle del Force

Autor: maniak1984, peacemaker, 2010-05-14, 17:30 napisał/-a:
Skoro przychodzisz o tej porze na pastę to myślisz, że organizatorzy będą czekali z dopiero co ruszonymi daniami?.
Jak bieg widzisz poprzez pryzmat tego czy organizator Cię wcześniej nakarmi to jesteś (brak słów). Widać wyżerka ważniejsza niż bieg.

 

pocomito

Autor: pocomito, 2010-05-14, 17:30 napisał/-a:
Jak Cię to aż tak ciekawi, to żadna tajemnica.
Zerknij sobie na wyniki praskiego maratonu - mój czas netto, to 3:20:38 - tam znajdziesz moje dane osobowe.

 

pocomito

Autor: pocomito, 2010-05-14, 17:44 napisał/-a:
Na pewno wygodniej jest dla organizatorów, jeśli uwiną się z uczestnikami jak najszybciej.
Jednak skoro podane było, że to wszystko będzie działało do 20:00, to powinno wszystko do tej i tak dość wczesnej pory, działać.
Jeśli ta pora zbyt późna dla orgów, to powinna być podana inna godzina: np do 18:00 i wtedy kto by przyszedł później (bo np jechał z daleka), to nie mógłby oczekiwać, że coś dostanie, a jeśli by akurat jeszcze było, to by był tylko mile zaskoczony.
W drugą stronę, działa przeciwnie i jest nieuczciwe, bo organizatorzy przedstawiają się w lepszym świetle, chwaląc się niejako, że poczekają na przyjezdnych do 20:00. Ale to okazuje się nieprawdą, lecz i tak większość przyszła wcześniej i mało kto wie, o tej nieuczciwości.
To nawet śmiesznie wyglądało jak, jeszcze przed 19:00, ludzie obsługujący oba punkty żywieniowe stali przy pustym stole, a nad nimi widniał napis, że to do 20:00.
No i pragnę dodać, że nie pojechałam do Pragi, żeby się najeść i nie myślę, żeby ktokolwiek w tym celu tam pojechał, więc Twoje stwierdzenie było złośliwe i nie rozumiem dlaczego?
Taniej i lepiej mogę zjeść w domu, ale mam prawo napisać, o tym co było nierzetelne. Wszak to forum jest też źródłem informacji.

 

Isle del Force

Autor: maniak1984, peacemaker, 2010-05-14, 18:37 napisał/-a:
W Polsce też narzekają, ze ludzie przyszli wcześniej i dla innych zabrakło. Nawet jak za tą przyjemność mieli płacić. Jak się nie udaje to się idzie to sklepu lub baru. Mało was w Pradze nie było, a niektórzy może lubili zjeść więcej niż jeden przydział.

 

michal71

Autor: michal71, 2010-05-17, 15:47 napisał/-a:
Pozdrawiam Truchtaczy.
Po drodze mijałem kogoś w zielonej koszulce Truchtacza.
Miałem z tyłu napis POLAND Gliwice, dzięki za pozdrowienia na trasie.
Trasa chyba na rekordy, większośc się chwali, że w Pradze zaliczyli życiówke, ja również ja zaliczyłem.
Mam pytanie do szanownych maratończyków, jak się klasyfikuje poziom tętna w czasie całego maratonu, ja staram się zaczynać od 162 a kończe w okolicy 180 HR.

 

kluseczka

Autor: kluseczka, 2010-05-17, 20:13 napisał/-a:
Rozglądałam się za tobą, ale nie mogłam cię nigdzie wyhaczyć. Fajnie, że zrobiłeś życiówkę. Gratuluję jeszcze raz.
Praga była wspaniała i zawsze będę mile ja wspominać.
Pozdrawiam.

 

witoldo

Autor: witoldo, 2010-05-17, 23:14 napisał/-a:
Cześć,

To i ja dorzucę parę słów od siebie. Otóż praski maraton był moim pierwszym w życiu. Zacząłem biegać na jesieni zeszłego roku i naprawdę strasznie cieszę się z dobiegnięcia w ogóle i z czasu 3:57:22 netto. Chciałbym pozdrowić zawodnika z Nysy, z którym biegłem między 30 a 35 km.... gdyby nie Ty to nie wiem jak bym przetrwał swój kryzys. A tak poza tym to nie rozumiem ludzi, którzy narzekają na brak koszulek albo na zimny makaron. Może to efekt uboczny zbyt wielu przeczłapanych km... Dla mnie Praga była fantastyczna pod każdym względem. Może kiedyś u nas doświadczę podobnego poziomu. Pozdrawiam wszystkich

 

fidel

Autor: fidel, 2010-05-18, 13:35 napisał/-a:
Witam wszystkich sympatyków biegania!
Ja też chcę dodać coś od siebie. Praski maraton w tym roku można zaliczyć do udanych a to dlatego, że:
1. Pogoda dopisała brak deszczu lekkie słońce temperatura ok.12-16 stopni.
2. Punkty dobrze zaopatrzone w wodę, izotoniki, gąbki, banany etc.
3. Widoki na trasie nie zapomniane:)
4. Kibice dopisali, dużo polaków na trasie (kibiców i biegaczy).
5. Życiówka się wysypała mimo lekko skręconego stawu skokowego na 7km!
6. Jedzenie po maratonie (udałem się na stare miasto do knajpki na knedliki i piwko).
7. Piękne miasto można było trochę pozwiedzać a było co!
8. Fajne koszulki techniczne adidasa w pakiecie startowym wraz z plecakiem!
Nie powiem co było nie tak bo praktycznie wszystko mi się podobało nie zamierzam płakać czego nie było że pasta party itd. Fajna impreza i tyle. Polecam te zawody nie tylko pod względem biegania ale i zwiedzania.
Podsyłam linka do mojej galerii jak chcecie to sobie pooglądajcie.
http://picasaweb.google.com/mirekcydzik/PRAGA_2010#

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768