redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
straszek
Stanisław Grabowski
Kraków
Eskadra Kraków

Ostatnio zalogowany
2024-03-25,13:08
Przeczytano: 277/65021 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/4

Twoja ocena:brak


Więcej niż bieg czyli SwissAlpine Davos
Autor: Stanisław Grabowski
Data : 2009-08-12

Tego tytułu nie wymyśliłem, tak afiszują się Szwajcarzy. Byłem, sprawdziłem, wszystko się zgadza...

Dziś tak prosto można pojechać do Szwajcarii, że warto przypomnieć drogę, jaką przed wielu laty trzeba było pokonać, aby tam wyjechać. Po pierwsze trzeba było mieć tam kogoś znajomego, z rodziny itp. Po drugie ta osoba musiała pobrać z polskiej ambasady w Bernie druk - zaproszenie Polaka do Szwajcarii. Po trzecie ten druk po wypełnieniu trzeba było podstemplować np. w gminie i wysłać do Polski. Z takim drukiem zwracało się do Ambasady Szwajcarskiej w Warszawie o wydanie promesy wizy. Na tej podstawie można było wystąpić do MO o wydanie paszportu wypełniając 4 stronicowy wielki formularz.

Po kilku tygodniach, jak się dostało paszport, należało pojechać do Ambasady Szwajcarii i uzyskać wizę do paszportu. To już dawali w tym samym dniu.
Potem wybór transportu; ja kiedyś jechałem pociągiem, za bilet kupowany w Orbisie płaciłem złotówkami (do granicy czechosłowacko-austriackiej) i dalej twardą walutą. Uff, chyba nic nie uprościłem. Cała w/w mordęga niedawno znikła.
A teraz?

Wymyśliłem sobie górski maraton w Szwajcarii, siadłem do kompa, zapisałem się na bieg, zapłaciłem kartą a na dowód osobisty, gdzie mam jeszcze wąsy, machnąłem ręką, przecież to ja na tym zdjęciu! Jedziemy!

Swiss Alpine zachęca do startu 25 lipca 2009 oferując kilka możliwości biegania: od ultra trudnego K78, przez K42, C42, K31, K21, K11 do marszu Walk.
Decydujemy się z Krysią na ciekawą wersję C42 tj. pełny maraton z sumą podbiegów +450 m, zbiegów - 1070 m; miało być niby łatwiej... Dołącza do nas jeszcze Stasiu ze Skotnik. Mamy tydzień urlopu, rezerwuję miejsce na kempingu ok. 10 km od Davos. Namiot jest przecież najtańszy. Przed wyjazdem nawiązuję kontakt ze znajomymi Szwajcarami i dostaję wiadomość, że ich krewna też będzie startować w Davos.

Jedziemy z Krakowa autem, non stop, zmieniamy się z Mateuszem za kierownicą. Wychodzi 16 godzin jazdy i jesteśmy w przeddzień biegu w słynnym kurorcie Davos. Po kilku zapytaniach udaje się znaleźć biuro zawodów, formalności jak zawsze i przejazd na kemping. Rozbijamy się szybko, bo wzrasta zachmurzenie.





Większości szpilek i śledzi nie udaje się wbić do kamienistego podłoża, więc znosimy kamienie i płyty, do których mocujemy linki. Rano o 6:50 na start udajemy się koleją, ponieważ organizatorzy w ramach wpisowego dostarczyli bilet na bezpłatne przejażdżki Rhätische Bahn, który potem będziemy wykorzystywać do woli. Pewnym zaskoczeniem jest brak worków na rzeczy, ale przecież każdy ma jakiś plecaczek i do niego przypina swoją wizytówkę.

Start wspólny o godz. 8:00 dla K78, C42 i K31 odbywa się ze stadionu, tzn. boiska pokrytego sztuczną trawą, której nie trzeba kosić. Najpierw 3 km defilujemy po Davos głównymi ulicami, potem na boczny asfalcik i dawaj dół, góra, dół, ścieżki leśne, szutrowe, znów asfalcik, mini wioseczki, trawka, zakręty w lewo i prawo, potok do przeskoczenia, dyżurne szwajcarskie krowy z dzwoneczkami, ciemne tunele w skałach, wiadukt kolejowy nad przepaścią (ufff!), szum górskich, rwących potoków, pole golfowe a ostatnie 2 km to ścieżka z korzeniami i mosteczkami, wbieg na nasyp drogowy i prosto do mety na zieloną łąkę przy szkole w Tiefencastel (foto). Dopiero na mecie każdy otrzymuje szykowną, "oddychającą" koszulkę w tych samych czerwono czarnych barwach co medal.





Kibice na trasie - gdzie byli, to mocno kibicowali, z wyjątkiem "golfiarzy". Na pewno była to najpiękniejsza ze wszystkich tras biegowych jakie pokonywałem do tej pory. Przepiękna jest też trasa regionalnej kolei, którą wykorzystujemy do poznania innego, uroczego kurortu St. Moritz. Można powiedzieć, że był to urlop maratonowo-kolejowy, ale uwaga, kolej nie jeździła z dokładnością szwajcarskiego zegarka, były kilkuminutowe opóźnienia! Za to jeździła bardzo cicho, mimo że mieszkaliśmy tak blisko torów (15 m!) nie było nic z Tuwimowskiej lokomotywy. Czasami przez naszą stację Glaris przejeżdżał bez zatrzymywania Glacier Express: Davos/St. Moritz – Zermatt reklamowany jako …najwolniejszy expres na świecie.





Koleją z naszej mety wracamy przez Glaris do Davos, gdzie finiszują pozostałe dystanse. Szukamy kolegów z Krakowa, ale bezskutecznie. Nie znajduję też Julii - nieznajomej Szwajcarki. Jest atmosfera sportowego pikniku, radość, pięknie świeci słońce.

Po raz drugi korzystamy z napojów, rozdają też banany. Ale uwaga, wszystkie napoje są do kubeczków, żadnych butelek; tak na trasie jak i na metach. Ileż razy widziałem u nas wyrzucane butelki, wypite do połowy!





Pora przedstawić krakowskich uczestników, od lewej: Krysia, Staszek G., Staszek W., Darek, Andrzej:


Dla wyjaśnienia: Darek i Andrzej zrobili wersję wysokogórską K42. Im więc należą się najwyższe gratulacje. Wszystkich uczestników Swissalpine zgromadził na starcie aż 4351. Trudności trasy powodują, że część biegaczy nie kończy swojego biegu; z tym trzeba się wcześniej liczyć a najlepiej wybrać odpowiedni bieg, stosownie do swojego poziomu wytrenowania. Nam pogoda dopisała, ale w górach bywają z nią niespodzianki.

Przy opłacie za kemping (50 CHF za dobę za 4 osoby + namiot z autem) dostajemy bezpłatny (!) bilet na 5 kolejek alpejskich w Davos i Klosters, jeździmy nimi do woli. To jest największa niespodzianka, bo kolejki te nie są tanie i nie były w planie.





Planowo natomiast, po tygodniu wracamy do domu, zakupując przed wyjazdem szwajcarską benzynę. Jej cena jest taka sama jak w Polsce; więc pytanie czy oni mają tanią, czy też my drogą… Cóż, biegaczowi paliwo też jest czasami potrzebne, nie tylko węglowodany.

Stanisław Grabowski



Komentarze czytelników - 6podyskutuj o tym 
 

henry

Autor: henry, 2009-08-12, 22:00 napisał/-a:
Biegałem tam 2 razy na 67 km, nawet mam zdjęcie z gazety jak biegnę pierwszy na starcie. Wtedy byłem dobry więc dostałewm hotel i podróż gratis. Mam tam znajomych i mogę do nich pojechać w każdej chwili. Bardzo trafnie opisałeś sprawy związane z wyjazdem, mnie też to nie ominęło. Nie wiem co dają teraz za udział , nam dawali mały kryształ górski na specialnej podstawce. Jeśli chodzi o spanie to można było rozbić namiot na 2 dni w okolicach stadionu.

 

Anja

Autor: Anja, 2009-08-13, 08:44 napisał/-a:
Gratuluję wszystkim, którzy ukończyli swoje dystanse.! Oprócz ekipy z Krakowa byli też Poznaniacy i Warszawiacy. Artur Kujawiński i jego koledzy pokonali najdłuższą trasę czyli 78 km. Olena Babenko zaliczyła w tym roku również 78. Leszek Połaski 31 km., a ja C42. Bieg w Davos był od lat moim marzeniem, ale dopiero kiedy wprowadzono krótsze dystanse odważyłam się tam wystartować. I wcale nie było tak strasznie ciężko, jak się obawiałam. Za to było pięknie, tak jak się spodziewałam...

 

straszek

Autor: straszek, 2009-08-15, 13:34 napisał/-a:
Widzę Henry, że przypomniałem Ci miłe chwile!
Anję, Lenę, Leszka i jednego z poznaniaków, poznanych w czasie pobytu - pozdrawiam serdecznie.

 

henry

Autor: henry, 2009-08-16, 22:55 napisał/-a:
Także ciebie pozdrawiam. Widzę małe zainteresowanie tym wątkiem a to taki ciekawy bieg. Myślę , że niektórzy boją się wyjazdu ze względu na cenę, bo to Szwajcaria. Bieg ma mniejsze wpisowe niż niektóre klasyczne maratony, a dojechać można samochodem , po drodze przępiekne widoki.

 

ZbychG

Autor: ZbychG, 2009-08-24, 08:49 napisał/-a:
Gratuluje Staszek. Już zacząłem myśleć o Davos, może w przyszłym roku.

 

mamusiajakubaijasia

Autor: mamusiajakubaijasia, 2009-08-24, 09:29 napisał/-a:


Stasiu...

Od zawsze jestem fanka Twojego pisania.
A wyprawy - jak mówiłam Wam już wcześniej - po prostu Wam zazdroszczę:)

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768