redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek zamknięty ogólnodostępny
  Multi-Forum   Bieg im. Jana Kilińskiego - Trzemeszno
  Wątek założył  tarzi (2016-02-11)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2016-05-03)
  Aktywnosc  Komentowano 4 razy, czytano 175 razy
  Lokalizacja
 Trzemeszno
  Sponsor watku  
  Podpięte zawody  XXVIII Ogólnopolski Bieg im. Jana Kilińskiego
  XXVII Ogólnopolski Bieg im. Jana Kilińskiego
  XXVI Ogólnopolski Bieg im. Jana Kilińskiego
  XXV Bieg im. Jana Kilińskiego
  XXIV Bieg im. Jana Kilińskiego
  XXIII Bieg im. Jana Kilińskiego
  XXII Bieg im.Jana Kilińskiego
  XXI Bieg im. Jana Kilińskiego
  XX Bieg im. Jana Kilińskiego
  XVIII Bieg im. Jana Kilińskiego

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



tarzi
Tomasz Pokorniecki
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2019-12-13
23:15

 2016-02-11, 11:10
 2016 - XXV Bieg im. Jana Kilińskiego
Jest to oficjalny wątek dyskusyjny kolejnej edycji biegu.

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (40 sztuk)


EdytaKoper...
Edyta Koperska

Ostatnio zalogowany
2019-01-12
14:46

 2016-02-23, 10:02
 Medale dla wszystkich biegaczy
Często zawodnicy pytają mnie czy medale otrzymają uczestnicy biegu na dystansie 3,5 km - wiec odpowiadam, że biegacze Ci otrzymają medale oraz pakiety startowe. Przypominam, że medale wręczane w biegach majowych tworzą całość z medalami XIV Zimowego Biegu Trzech Jezior :-)

  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



mostov
Krzysztof MOSKWA

Ostatnio zalogowany
---


 2016-04-29, 10:42
 medal z połówki
na prezentowanym medalu na stronie organizatora widnieje napis "Trzemeszno-Mogilno", bieg odbywa się w odwrotnym kierunku i napisy na poprzednich edycjach brzmiały "Mogilno-Trzemeszno"...

  NAPISZ LIST DO AUTORA


biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-05-03, 18:50
 Relacja z Biegu im Jana Kilińskiego
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/

Na początku zacznę może troszkę od innej strony. Dzisiaj zgodnie z planem wystartowałem w Biegu im Jana Kilińskiego, czyli półmaratonie, którego trasa wiodła z Mogilna do Trzemeszna. Pytanie podchwytliwe: kto wie, bez zaglądania w Wikipedię, kim był Jan Kiliński i dlaczego bieg jego imienia odbywa się właśnie w Trzemesznie? Ci, co coś tam historii pamiętają, zapewne kojarzą bohaterskiego szewca z czasów insurekcji kościuszkowskiej, który stanął na czele ludu Warszawy oswobadzając miasto po walkach z garnizonem rosyjskim. Potem działał w Radzie Najwyższej Narodowej, a po wysłaniu na front otrzymał rangę pułkownika. Ok, ktoś zapyta a co ma to wspólnego z Trzemesznem? Odpowiedź jest prosta. Jan Kiliński urodził się właśnie w Trzemesznie.

No, ale już przechodzę do samej relacji. Jak nie raz już pisałem, nie przepadam za jazdą na biegi samochodem i kiedy mam możliwość to „podczepiam się” pod jadącą ekipę, albo jadę pociągiem. Tak też było dzisiaj. O 7.50 wyjeżdżał z Poznania do Trzemeszna, a potem Mogilna pociąg, więc postanowiłem nim pojechać. Pierwotnie planowałem pojechać wpierw do Trzemeszna, ale zorientowałem się, że od pociągu do miejsca zbiórki jest kawałek drogi, a czasu pozostanie około 7 minut. Jak to mawiał klasyk : „krucza bomba mało czasu”. Chociaż nie wiem, czy on nie mówił raczej „kruca”, ale już nie rozwijam tematu. Po przeczytaniu że istnieje możliwość odbioru pakietu bezpośrednio w Mogilnie, skontaktowałem się z panią Manager Biegu i ustaliłem, że nie będzie takiego problemu, więc zdecydowałem się na jazdę bezpośrednio do Mogilna. W pociągu oprócz mnie w tym samym celu jechało kilka osób min grupa mieszana w skład której wchodził jeden z naszych parkrun braci. Oprócz niego był jeszcze jeden pan i jak wszystkie nasze biegające piękne panie. No, cóż niektórzy wiedzą, jak się w życiu ustawić. Dodatkowo był jeszcze pan, z którym się szybko dogadaliśmy, o jeździe do Mogilna. Grupa mieszana początkowo nastawiała się do jazdy do Trzemeszna, ale zrezygnowali i także pojechali z nami do Mogilna.

Na miejscu byliśmy dosyć wcześnie, więc spokojnie dotarliśmy na rynek i zanurzyliśmy się w czekaniu na przyjazd autobusów, oraz co nas najbardziej interesowało, organizatorów. No i faktycznie jeden za drugim zaczęły zjeżdżać autobusy skąd zaczęli się wysypywać biegający obojga płci. Radośnie witałem się ze znajomymi. Panie, które się na to godziły oczywiście obcałowywałem z panami piony przybijałem, a organizatorów nie było. Stała nasza grupa w sumie około kilkunastu osób nerwowo tupiąc, oraz przeskakując z nogi na nogę. Wreszcie około 9.45 zadzwoniłem raz jeszcze do pani Manager i dostałem informację, że lada moment muszą być, więc wszyscy się trochę uspokoili. Jedno co niepokoiło to pogoda, bo z każdą chwilą robiło się cieplej i cieplej. Wreszcie organizatorzy przybyli i każdy otrzymał swój numer startowy. Reszta pakietu startowego czekała na nas na mecie. Muszę przyznać, że taki układ mnie trochę zdziwił.

No, ale nie było co rozważać, tylko trzeba było się rozgrzać i ustawić w strefie startu. Jak zwykle jedni nerwowo tupią inni wyluzowani stoją, inni ostatnie przedstartowe medytacje uskuteczniają. No i wreszcie jest huk i ruszamy biegowym ogniem podpalani. Zaczynam spokojnie, ale z lekkim ogniem do przodu mnie popychającym. Pierwsze kilometry, jak zwykle w takich biegach: zgiełk, ścisk i harmider. Jedni drugich mijają, ale nikt się nie przepycha, pełna biegowa kultura. Po bokach mieszkańcy nas oklaskują, dzieci ręce do piątek wyciągają, ot klasyczna biegowa radość i symbioza między biegnącymi a kibicującymi. Jedynie kierowcy klną w żywy kamień, ale to naturalne biegowe zjawisko. Po chwili wybiegamy z Mogilna i każdy swoim tempem podąża w stronę mety, do której jeszcze cholernie daleko. Starałem się biec jednym tempem, ale niestety nie do końca dobrze mi to wychodziło. Ku mojemu nie małemu zdziwieniu nagle przed oczami mam jeden podbieg, potem drugi, trzeci. Nie pamiętałem tego z zeszłego roku, a tu okazało się, że to biegowe wyzwanie, a nie lekkie pitu-pitu. Może do Ślęży trochę brakowało, ale lekko nie było. Mimo to, przez pierwsze 10 kilometrów dusiłem czas w okolicach 5.10-5.15 na kilometr. Niestety na drugiej dyszce bardzo spadło. Może to wina upału, a może mojego luzackiego drugiego ja, które non stop szeptało mi do ucha; „pamiętaj, to bieg treningowy, nie szarżuj. Tym tempem masz biec za 12 dni w Krakowie.” No, a może faktycznie bardzo wymagającej trasy. No więc biegłem podziwiając tłum biegaczy rozciągających się w coraz dłuższego węża. Już diabli wiedzą, gdzie głowa, a gdzie tułów. Punkty odżywcze, dumnie „bufetem” zwane znajdowały się co o 5 kilometrów, więc zgodnie z zasadami sztuki. Na drugim czy trzecim „pić stopie” zapytałem gdzie ten kurczak, który w każdym szanującym bufecie powinien się znajdować, ale pani odpowiedziała że odleciał. Muszę przyznać, że wypatrywałem, go w czasie dalszego biegu, ale niestety nie dojrzałem.

Muszę przyznać, że mimo upału biegło się super. Mimo, że tylko kilka miejscowości po drodze mijaliśmy, ale generalnie mieszkańcy byli do nas bardzo pozytywnie nastawieni oklaskując nas, a jeden pan nawet wodą z węża traktował. Wyjątek oczywiście stanowili kierowcy, którzy na siłę starali się przedzierać przez tłum biegnących. Raz czy drugi miałem nawet uczucie, że uciekam przed goniącym mnie samochodem. Miało to swój urok, ale widziałem jednego biegacza, który energicznie pukając się w głowę, pokazywał zbytnio rozbrykanemu kierowcy, co o nim myśli. „ Pożeraliśmy” kolejne kilometry czując przyciągającą nas moc mety. Muszę przyznać, że od 15 kilometra moje tempo spadło, ale dalej w normie się mieściłem. Biegło się naprawdę super. No i już wbiegamy do Mogilna. Każda i każdy z nas czuje, że to już koniec, że meta jest o krok. Wszyscy się rozpędzamy, na tyle ile możemy. Jeszcze jedna pętla, prosta i wbiegamy na stadion. Żółta brama mety zaprasza nas do siebie. Spiker stara się motywować każdego dobiegającego. I wreszcie jest meta, kątem oka widzę mój czas brutto: 1 godzina 57 minut i 34 sekundy. Ile będzie netto? Na razie nie rozważam, tylko idę dalej. Otrzymuję medal, pakiet startowy i tu szok: koszulka. Co prawda w rozmiarze L, więc trochę duża, ale może jeszcze przytyję. Zresztą źle nie leży. Potem idę za trybunę do strefy konsumpcji i regeneracji i tu kolejny szok. Jedzenie, picie, ogromna ilość ciast od wyboru do koloru. Dla znawców tematu mogę nadmienić, że klimaty niemal grodziskie czy rakoniewickie. A wartość pakietu tylko 30 PLN. Chwilę się jeszcze odreagowałem i wróciłem do domu. I wiecie co Wam powiem? To była super wyprawa, super przygoda, trasa wymagająca, impreza godna, do tego panie, które pozwoliły się wycałować. Czego chcieć więcej od życia? Za rok znowu się tutaj piszę.

Podsumowując jak wspomniałem bieg w sumie bardzo kameralny. Zgłoszonych było 559 osób, wystartowało 456, tylu ukończyło, trzech zdyskwalifikowanych. Jak wracałem do domu widziałem ostatniego biegnącego, który ledwo mógł w zasadzie szedł, ale jak widziałem w tabeli wyników z czasem brutto trzech godzin i 2 minut dotarł do mety. Widziałem go na ostatnim kilometrze. To był bieg siłą woli. Za coś takiego mogę napisać tyko jedno: brawo i w pas z podziwu się pokłonić.

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)



POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768