redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-01-09)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2016-01-09)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 73 razy
  Lokalizacja
brak przypisania

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-01-09, 07:08
 Zawód: biegowy trener personlny
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/2016/01/08/zawod-biegowy-trener-personalny/
Ostatnio w sieci kilka, a może i kilkanaście osób reklamuje swoje usługi jako biegowy trener personalny, próbując swoją ofertą zainteresować jak najwięcej osób. Nawet na jednym szacowny portalu ( bez wymieniania nazwy, by nie było że reklamuję) został w zeszłym roku popełniony ciekawy artykuł na ten temat.

Ktoś może powiedzieć: ok widomo, że portale promują, gdyż może to być dla nich jakaś forma biznesu ( np. coś im skapnie od promowanych). To, ze sami biegający trenerzy się promują, wiadoma rzecz. Ale nasuwa się pytanie, czy faktycznie my zwykli szarzy tuptacze możemy na takim wsparciu skorzystać i tak naprawdę, po co nam to.

Ja akurat skrobię od strony takiego cichego, szarego i skromnego tuptacza amatora. Jak nie raz pisałem moje przygoda biegowa zaczęła się w sierpniu 2012 roku. Dlaczego, po co i jak nie raz już nadmieniałem, więc nie będę się powtarzał. Od początku biegałem wg swojego widzimisie, jak mi moja fantazja i wewnętrzna potrzeba nakazywała. Pierwszy okres był szybszy, a potem tak pod koniec 2014 roku przybiegło może nie znużenie czy zniechęcenie, ale spowszednienie mojej biegowej pasji. Biegałem dla samego biegania, dla spotkań ze wspaniałymi ludźmi, a wynik były sprawą zupełnie drugorzędną. Kilku znajomych z naszej biegającej braci było aż tym moim luźnym podbieganiem do wyników trochę zniesmaczonych. Jak mi mówili, „aż żal patrzeć na twoje podejście do tematu”.

W sierpniu zeszłego roku podbiegłem do pierwszego maratonu w życiu. Na miejsce debiutu wybrałem Szczecinek ( gdyż w przeddzień był parkrun). Jadąc śnił mi się wynik na przełamanie 4 godzin ( mimo że czas nie był najważniejszy), ale jakieś tam marzenia, co normalne miałem. Niestety upalna pora ( początek sierpnia) oraz takie, a nie inne moje możliwości i potencjał w tym dniu brutalnie te marzenia zweryfikował. Dobiec, dobiegłem, ale osiągnąłem wynik 4 godziny i 36 minut. Czyli zdecydowanie odstawiający od zamierzeń. No, ale byłem jeszcze zapisany do Poznania, gdzie liczyłem, że w lżejszej (znaczy chłodniejszej) pogodzie na zdecydowanie lepszy czas. No i we wrześniu na półmaraton do Piły udałem się z Andrzejem, oraz jednym z jego zawodników. Nie do końca wtedy rozumiałem o co w tym biegało. Po pilskim śmiganiu Andrzej mi powiedział krótko: w Poznaniu 4 godzin nie złamiesz, nie ma opcji twoje maksymalne obecnie możliwości, to 4.15-4.20, no chyba że przejdziesz na mój rygor treningowy. Przeżyłem mały szok, ale się zgodziłem. W domu szybko sprawdziłem kim jest człowiek, który nad moim bieganiem władzę będzie trzymał. Kiedy okazało się, jak podaje Wikipedia, że to ośmiokrotny medalista Igrzysk Paraolimpijskich ( on sam się przyznaje do 5 medali), to już nie miałem nic do dodania. Na początku spotkaliśmy się stadionie lekkoatletycznym na Olimpii, gdzie Andrzej dokładnie się przypatrzył mojemu bieganiu. No i jak powiedział: „ wiedział po tym już wszystko, co było mu potrzebne” No i wziął mnie w obroty Poddałem się cotygodniowym rozpiską, które tydzień w tydzień do mnie przybiegały. Mieliśmy trochę ponad miesiąc na” zbicie” 36 minut ze Szczecinka. Rozpocząłem się „biegowa orka” Efekt? Na poznańskim maratonie o 29 sekund złamałem 4 godziny Ten rok rozpoczęliśmy od ustalenia celów „jeden wiosenny maraton poniżej 3:45.zakręcenie się koło 22 min na parkrunie w 2016 r, 10 km w 45;xx, półmaraton 1,40;xx”. Czyli 15 minut na maratonie, minum 30 sekund na parkrun, 5 minut na 10 km i 10 minut na połówce No i teraz znowu orzę.

Ktoś może w tym miejscu zadać pytanie: „ ale po co mi to? Co z tego mam?” Odpowiedź jest prosta. Przekonuje sam siebie, że nie m dla mnie granicy, której nie potrafię przekroczyć Wiem jedno, bez pomocy Andrzeja, byłoby to mało realne. A dzięki tej pomocy i tym poradom moja pasja nabrała zupełnie innej barwy. Czy jest taka pomoc potrzebna każdemu?

Odpowiedź na pytanie jest prosta. Jeżeli tuptasz sobie dla samego tuptania, a czas jest tylko nie do końca potrzebnym do tego dodatkiem, to takie porady do niczego nie są potrzebne. Ale jeżeli chcesz się faktycznie zmierzyć sam z sobą szukając swoich granic i próbując je przekroczyć, to sami mamy na to nikłe szanse. W takim przypadku potrzebne jest chłodne i krytyczne spojrzenie kogoś z boku, kto zna się na temacie. Bo, by porady były skuteczne muszą pochodzić od kogoś, kto na bieganiu zna się zarówno teoretycznie, jak i praktycznie. Nie wiem czy ktoś, to nie biega, a ma np. wiedzę podręcznikową mógłby być trenerem. Mam wątpliwości, gdyż ktoś kto uczy powinien być w danej dziedzinie w pewien sposób autorytetem. A czy ktoś, kto nie biega może być autorytetem dla biegającego lub biegającej? Nie chcę tutaj się rozwodzić, każdy ma swoją karmę, ale wiem jedno. Mi pomoc osoby wspierającej bardzo pomogła i jeżeli ktoś chce fatycznie godnie swoje czasy poprawić, to takie wsparcie polecam z całego serca. A jeżeli jest to komuś niepotrzebne i biega tylko dla biegania, to jego prawo i wybór. Ja już to przechodziłem i wiem, że to fajne, ale czegoś brakuje. Teraz mając takie wsparcie, czuję się pełniejszy w mojej pasji.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768