redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2015-09-05)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2015-09-05)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 206 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2015-09-05, 12:06
 Dzisiejszy parkrun z szokujacym maratońskim dodatkiem w tle
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
Na początku, jak to na początku, czyli wiadomo w czym rzecz. Robercie później poznany, Marku oraz Sławku wszyscy się zgadzamy, że mecz był dobry. Ba, nawet jeden z lepszych ( nie licząc wygranego w tych eliminacjach) naszych meczów z Niemcami od tyle razy opisywanego meczu a wodzie. Nie liczymy tutaj oczywiście spotkań z poradzieckim tworem jakim był NRD, gdyż tutaj także kilka wygranych nam się trafiło. No, ale od wrażeń artystycznych i wizualnych w piłce nożnej punktów nie przybywa. Dlatego sytuacja jest jaka jest. Jesteśmy w grze, ba można napisać rozdajemy karty co 2 miejsca w grupie premiowanego bezpośrednim awansem, ale zarówno Irlandczycy, jak i Szkoci pięty nam depczą. Decydujące będą pojedynki bezpośrednie z obydwoma opisanymi. Gdyż w poniedziałek, to nasza husaria powinna ostro poszarżować.

No, ale dzisiaj sobota, a jak sobota to wiadomo czas udać się na Cytadelę. Pogoda wymarzona, lekki motywująco-dopingujący chłód, słoneczko, czyli czego więcej osoba biegająca może chcieć od życia. Klasycznie szybkie ubranie, wyprowadzenie psicy i czas na ulubione miejsce biegowych spotkań się udać. Podjechałem dzisiaj trochę później niż zwykle i już spora grupa osób była w trakcie przygotowań przedbiegowych. Podobnie i jak zacząłem się przygotowywać, rozgrzewać i inne takie. W między czasie podszedł to do mnie jeden ze znajomych parkrun biegaczy, z którym ustaliłem szczegóły jutrzejszej wyprawy do Piły. Pan Andrzej jedzie z jeszcze jednym zawodnikiem, więc pojedziemy we trójkę. Odniosłem wrażenie że on sam raczej nie biegnie, tylko robi za moc wspierającą swojego znajomego. A mi akurat się udało podłapać. Zapewne będą musieli na mnie chwilę poczekać na mecie, ale ma nadzieję, że się tego spodziewają.

Coraz więcej osób przybywało do strefy startu. Był i kontuzjowana Agnes Błyskawica, która niestety będzie miała miesiąc przerwy w treningach. Ale co najważniejsze chodzić może i dlatego na wolontariacie dzisiaj stanęła. Trzymam kciuki za jej powrót do zdrowia. No i już wódz prowadzący daje sygnał udania się do strefy startu. Dzisiaj spokojnie się ustawiłem w drugiej połowie stawki nie nastawiając na gonienie sekund, raczej „zaczytanie” duchowe tempa na jutrzejszy bój w Pile.
I już sygnał został dany, więc ruszamy przed siebie, każdy klasycznie własnym ogniem napędzany. Zgodnie z planem od początku staram się biec spokojnie z nastawieniem na jutrzejsze tempo, tyle, że bez galloway-owskich interwałów. I muszę przyznać, że biegło się super. Pogoda idealnie do takiego swobodnego tempa naciągająca. Po chwili dobiegł do mnie Robert później poznany wraz ze swoją ekspres córką i przez pewien czas biegliśmy razem. Widać było, że dziewczynka troskliwą ręką i pomocą ojca wspierana robi stałe biegowe postępy. I ta razem biegliśmy do ok 2-3 kilometra, kiedy znowu ujrzałem znajomą parę biegającą, za którymi postanowiłem pobiec. Oczywiście bez żadnych trójkątnych skojarzeń. Wyczuwając moją obecność za sobą oboje wyraźnie przyśpieszyli. Ba, pan nawet puścił panią przodem odgradzając ją ode mnie swoim ciałem. Nie mam pojęcia czego się obawiał, bo przecież ja taki cichy, skromny i pokornego serca pełen.

No, ale biegliśmy każde swoim rytmem i celem napędzane. Były chwile, kiedy myślałem czy nie pobawić się metodą Gallowaya, ale do 10 m włącznie uważam, że nie czas i nie miejsce. Więc biegłem cały czas przed siebie starając się jeden rytm i tempo utrzymać. Nie nastawiałem się na czas, raczej na czerpanie rozkoszy z każdego pokonanego kilometra. Kiedy wybiegaliśmy z Rosarium naszą drogę przebiegła ruda wiewiórka dumnie zamiatając ścieżkę piękną kitą. Widok takiego rudzielca-bezcenny. Ile to trzeba mieć szczęście, by biec dokładnie w tym miejscu i w tej sekundzie, kiedy jej chce się śmignąć między biegaczami. I to tak, aby mieć ją przed oczami.. Ostatnie dwa kilometry zgodnie z planem i we względnym spokoju. Co prawda na ostatnich kilkuset metrach podgonił mnie trochę jeden pan. Słysząc za sobą jego kroki starałem sienie dać wyprzedzić . I udawało mi się to prawie do samej mety, ale na ostatnich merach tylko wicher, orkan czy ognista kometa z tyłu nadciągnęła, z którą nie miałem żadnych szans się mierzyć, o gonieniu nie wspomniawszy. Tak wiec zgodnie z planem przed jutrzejszą Piłą na spokoju, w planowanym jutrzejszym czasie. Mój stoper mi wskazał niecałe 10 sekund poniżej 26 minut. Jutro postaram się tak gonić w Pile, z krótkim ostrymi chodzonymi co 4.15 minuty na 45 sekund. No i zobaczymy.

W zasadzie to mógłby już być koniec relacji, ale gdzie tam, to dopiero przydługi wstęp, to jakże niesamowitej, chociaż krótkiej części głównej. Kiedy byłem już na mecie ujrzałem na oko ok 50-60 lat, z którą wdałem się w niesamowitą rozmowę. Okazało się, że pani Ewa ma 67 lat, biega od 60 roku i życia i w tym czasie przebiegła…. 145 biegów na Królewskim Dystansie raczej powszechnie zwanych maratonami. Nie wypominając nikomu lat, ale jej średni czas na tym dystansie to 4 godziny i 40 minut. Jutro wybiera się do Piły planując zrobić czas w granicach 2 godzin i 15 minut, ale ma czasy na poziomie 2 godzin. Nie wiem co na to powiedzieć. Nie mam słów. Przez 7 lat 145 maratonów, a w najbardziej obciążonym roku 45. Średnia roczna wybiega 20,7 maratonu na rok, a w najbardziej obciążonym roku 3,75 maratonów na miesiąc. Wyobrażacie to sobie? Nie mam podstaw by nie wierzyć, dlatego z pełnym szacunkiem i podziwem kłaniam się pas. Oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcie z Panią Ewą i kiedy je otrzymam niezwłocznie wrzucę.
Muszę przyznać, że wróciłem do domu w wielkim zadumaniu i szoku. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Tak między nami pisząc, to słów mi brakuje. Odwoziłem potem jeszcze Panią Ewę i wysadziłem w okolicach Zamku. Z jaką ona swadą, zacięciem i pasją potrafi opowiadać o swoim bieganiu. Widać, że ją to napędza, dodaje sił i mocy. I pomyśleć, że ktoś w wieku emerytalnym, może mieć tyle jeszcze radości do życia i tego co robi. Nic tylko podziw i szacunek. Nie ważne ile masz lat, ile życiowych doświadczeń. W każdym wieku możesz radość z życia czerpać i nowe szczęście znajdować. I bieganie idealnie to wspomaga.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768