redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [14]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
grzes_u
Pamiętnik internetowy
Biegam żeby pić:)


Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Scheissendorf obok Breslau
32 / 33


2014-02-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
M40 – inauguracja z przytupem!!! (czytano: 1162 razy)

 

1 stycznia nadszedł TEN moment. OK, na razie jeszcze nie TEN… na razie jest jeszcze fajnie, bo jem ciastko i ciągle je mam To znaczy, że od 1 stycznia jestem już M40, a w metryce jeszcze przez chwilkę trójka z przodu
Nadszedł więc czas na pierwsze zawody w nowej kategorii. Zimowy Bieg Piasta. Biegałem już w nim dwukrotnie, oba w faktycznie zimowej scenerii. Pierwszy bieg miał niecałe 6km, potem domierzyli do pełnej szóstki. Tym razem miało być jeszcze inaczej – w sumie lepiej, bo była fajna, naprawdę dobrze zmierzona dycha. Z drugiej strony, fajnie jest sobie porównywać wyniki na tej samej trasie w różnych latach, żeby zobaczyć gdzie się jest w danym roku w porównaniu do lat przeszłych…. Z trzeciej strony nie ma to takiego znaczenia przy biegach zimowych tzn. takich, gdzie kluczowe znaczenie ma pogoda (śnieg/lód/błoto czy też – jak w tym roku – piękna, sucha trasa).
Warunki do szybkiego biegania były świetne. Fajna pogoda (6-8 stopni), słońce, zero wiatru. I trasa – idealna. Bez błota, śniegu czy innych przeszkód. Nic tylko grzać ile fabryka dała. A moja fabryka w tym roku ma inny program niż zwykle – w związku z faktem, że w marcu mamy w końcu atestowane 10km we Wrocku to od stycznia robię trochę treningów szybkościowych (1-2 w tygodniu). Z tą atestowaną dychą to w sumie nie wiem jak wyjdzie, bo lecę tydzień wcześniej Zimowy Ultramaraton Karkonoski i forma szybkościowa może się trochę zaburzyć. Zobaczymy.
Wobec tego chciałem zobaczyć gdzie jestem dzisiaj. W zeszłym roku kręciłem się często koło 38 minut na km, a życiówkę miałem 37.39. Tutaj planowałem polecieć na maksa co szacowałem na 38.30, a gdyby szło świetnie to o 38 można by powalczyć.
Rozgrzewka szła fatalnie. Tuptałem ociężale i garmin wskazywał tempo około 6 minut/km. Jak się sprężałem i przyspieszałem do dochodziłem do 5.45-5.50… jakaś masakra… normalnie 5.00-5.10 to biegnę z zamkniętymi oczami…
Na szczęście pod koniec rozgrzewki spotkałem Maćka i zrobiliśmy razem rytmy. A że to młody i szybki chłopak to musiałem dawać z siebie wszystko, żeby za nim się utrzymać… Nie udało mi się to do końca, ale grzałem tak jak sam bym nie dał rady…
Start najpierw honorowy (szczerze mówiąc to zupełnie nie rozumiem tej koncepcji) i ruszyliśmy. Pierwszy km wyszedł 3.45 czyli tak jak planowałem. Pod koniec minąłem kilka osób, ale – co naprawdę się rzadko zdarza – dwie osoby minęły mnie. Ja z reguły startuję trochę wolniej i potem się rozpędzam, więc szybkobiegacze od razu mnie odstawiają. Tu było inaczej. No i jak doszedł mnie trzeci biegacz to stwierdziłem, że koniec tego mijania. Podkręcam tempo i ruszam. Następne kaemy szły po 3.40-3.41. Równo jak po sznurku. Biegacz, który mnie doszedł jako trzeci (okazało się potem, że to Karol Bryl, który wrócił do biegania po kilkuletniej przerwie; jak ja zaczynałem biegać w 2008 to on tu wygrywał) biegł równo ze mną. Albo momentami ciut za mną. Mijaliśmy kolejnych zawodników w idealnym, równym tempie. Lecieliśmy jak japoński shinkansen. Okazało się, że na 6 kaemie dopadliśmy Piotrka Chodorskiego. Nigdy wcześniej go nie pokonałem, baa nawet nie byłem nigdy tak blisko (poza startem), żeby go widzieć przed sobą No i go minęliśmy. Aha – wiedziałem, ze to kategoria M40 Trochę próbował się podczepić, ale nie dał rady. Do 8kaema wszystko szło jak po sznurku. Wtedy nam spadło tempo. Jakoś do tego 9km się dowlekliśmy, a potem już blisko mety. 800 metrów przed metą Karol ruszył mocno i nie dałem rady się utrzymać.. próbowałem go gonić, co mnie dopingowało. Dodatkowo widziałem kiedys finisz Piotrka i wiedziałem, że musze mieć ze 200 metrów przewagi, żeby obronić swoja pozycję. Gdzieś tyle miałem na 9km. Ostatnie 200 metrow leciałem ile fabryka dała, a mimo to skończyłem z Piotrkiem na plecach. Na szczęście wpadł na te moje plecy już za linią mety
I co się okazało??? Czas 37.10 – życiówka. I to jaka. I wygrana kategoria M40!!!
Trening szybkościowy jednak działa. Oczywiście nie mam wątpliwości, ze akurat w tym momencie byłem dużo lepiej przygotowany na szybkie bieganie niż inni koledzy, którzy teraz rzeźbią bazę, ale cóż – martwić się z tego powodu nie zamierzam.



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu








Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768