redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Holandia, 21 wrzesnia 2011, 11:43, 1722/147661
GrandF
Panfil
Łukasz
Mistrzostwa Świata w Supermaratonie 2011

LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - HOLANDIA



      Pewien zawodnik powiedział kiedyś, że nie ukończył maratonu na dużej, międzynarodowej imprezie podpierając swą niemoc wątpliwym argumentem "absolutnego braku prądu". W biegowym żargonie oznacza to, iż nie mógł po prostu biec.

Dla większości kibiców było to tłumaczenie absolutnie niezrozumiałe. O dziwo do mnie, kibica-zawodnika z bardzo szerokim polem wyrozumiałości dla kolegów po fachu, ta lakoniczna analiza porażki również nie trafiała. Nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której jadę na Igrzyska Olimpijskie czy Mistrzostwa Świata i nie kończę rywalizacji...

Twierdziłem, że "gryzłbym asfalt" docierając za wszelką cenę do mety. Tak twierdziłem... do 10 września 2011 roku, do dnia, w którym ktoś wyciągnął mi wtyczkę z gniazdka...

Czysto statystyczna analiza startu reprezentacji Polski na 25 Mistrzostwach Świata w Supermaratonie nie pozostawia na nas suchej nitki. 75 procent członków naszej ekipy zeszło zeszło z trasy. Honor uratował wciąż aktualny Mistrz Polski Paweł Szymandera. Dlaczego aż trzech zawodników nie poradziło sobie z tym dystansem? Czy nie byli przygotowani? A może pojechali na wycieczkę i sam start był tylko turystycznym dodatkiem - przebiec kilka kilometrów i zejść?

Takie pytania zapewne zadaje sobie każdy kto śledzi tą niszową konkurencję w naszym kraju.

Do jakiej szufladki należy wrzucić zawodników biegających maraton na poziomie 2:30? Amator czy zawodowiec? Uważam, iż jest to taki twór pomiędzy jednym a drugim. Poziom ten wymusza podporządkowanie wielu dziedzin życia pod trening. Właściwie elementem sportowo niemodyfikowalnym jest praca zawodowa. Stanowi ona źródło finansowania zawodniczego życia. Sam trening w swojej strukturze, objętości i intensywności nie różni się często od obciążeń wykonywanych przez zawodników biegających 15 minut szybciej.

Głupota? Niekoniecznie. Zawodnikowi X ta sama wartość bodźców stosowanych przez zawodnika Y może wystarczyć do uzyskiwania rezultatów przynajmniej o klasę lepszych. Zawodnik Y jest w wielu przypadkach zmuszony wykonywać tą "orkę" jeśli chce na swojej półce przynajmniej pozostać.

Oczywiście nie sposób utrzymać się finansowo z biegania osiagając wyniki na poziomie 0:32:00/1:10:00/2:30:00 (10km, półmaraton, maraton). Jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej, a zapewne takie głosy pojawią się tutaj, to od razu dodam, iż poziom ten jest prawdziwym zawieszeniem nad przepaścią i tylko od zawodnika zależy, czy most na którym stoi runie w dół.

Ogrom imprez biegowych w Polsce daje perspektywy zarobkowe nawet biegaczom z tej niższej półki. Pogoń za "kasą" rodzi jednak pokusę rozdrobnienia się i absolutnego pogubienia. Poziom ten to po pierwsze - niewielkie grosze, po drugie finansowa sinusoida - raz łapiesz się w pulę nagród, innym razem przybiegasz tuż za kasowym miejscem...

Jeżeli zawodnik biegający w podanych wyżej czasach przestaje traktować bieganie w kategorii uzyskiwania maksymalnych wyników sportowych, a skupia się na wyrywaniu zewsząd pieniędzy dla zapewnienia sobie podstawowego bytu - jest to właśnie skok we wspomnianą przepaść. Przepaść, która oznacza skrócenie sportowego życiorysu i obniżenie zawodniczej wartości.

Określenie długofalowych celów i rozsądna, w przypadku zawodnika 0:32:00/1:10:00/2:30:00 oszczędna polityka startowa pozwoli na wieloletni, nietoksyczny związek - bez utraty zdrowia i niepotrzebnych frustracji.

Być może powyższy wywód razi znawców terminologii klasyfikującej sport. I słusznie, terminologia fachowa jest znacznie bardziej zawiła. Dzielenie sportu wyczynowego na amatorski i zawodowy, dorzucanie do tego rekreacji - gmatwa nam omawiany problem. Zdecydowałem się jednak na nieprofesjonalne uproszczenie używając określeń amator i zawodowiec ze względu na lepszą przejrzystość i czytelność.

Wracając do omawianego typu zawodnika, mniej więcej wymieniony wyżej poziom prezentowała nasza 4-osobowa reprezentacja na MŚ w Supermaratonie w Winschoten. Śledząc politykę startową i wcześniejsze sportowe życiorysy mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy archaiczną drużyną idealistów.

Paweł Szymandera to zawodnik z najkrótszym stażem zawodniczym spośród naszej reprezentacji. Biega od 2006 roku, 10 lat wcześniej kończył karierę hokeisty mając na koncie między innymi 4 sezony występów w pierwszej lidze. Późniejsze kłopoty zdrowotne - usunięcie łąkotki, zerwanie więzadła mocno ograniczały jego aktywność fizyczną. Po odzyskaniu pełni sił zaczął bawić się w bieganie trafiając na właściwego człowieka, swojego aktualnego trenera - Bogdana.

Ukształtowany przez wcześniejsze, długoletnie uprawianie kontaktowego sportu i perypetie z kontuzjami jest zawodnikiem niezwykle walecznym. Dotychczas przebiegł 2 supermaratony z bardzo dobrym skutkiem - został Mistrzem Polski i zajął miejsce tuż za podium w Madrycie. W swym debiucie na międzynarodowej imprezie mistrzowskiej zajął 21-szą pozycję z czasem 5 minut odbiegającym od rekordu życiowego.

Swój występ ocenił niezwykle krytycznie: "O ile zajęte miejsce jest dla mnie satysfakcjonujące, o tyle czas pozostawia wiele do życzenia. Bieg według taktyki zaproponowanej przez trenera był w początkowej fazie niezwykle zachowawczy, jednak finalnie miał owocować wynikiem w granicach 7:00:00. Mam do siebie żal, że się nie udało, gdyż zakładany czas dałby miejsce w okolicach 8-ego na świecie i 4-ego w Europie. Trzeba pracować dalej."

Dariusz Guzowski jest biegaczem obytym w międzynarodowym gronie. Startuje od lat na policyjnych imprezach mistrzowskich. Wygrywał 3-krotnie Maraton Komandosa, zajmował 2-gie miejsce podczas Maratonu Warszawskiego. Ratował honor reprezentacji Polski na ubiegłorocznych MŚ w Supermaratonie jako jedyny z Polaków kończący rywalizację. Reprezentował nasz kraj na MŚ w biegach górskich na dystansie ultra. To chyba wystarczająca rekomendacje.

Oto jak Darek skomentował swój start w Winschoten: "Mój sportowy życiorys liczy sobie już ponad 100 tysięcy wybieganych kilometrów. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się zejść z trasy. Wcześniej nie mieściło mi się to w głowie, udawało się przetrwać różne kryzysy. Dziś nie mogłem po prostu biec. Może brzmi to absurdalnie w ustach biegacza z takim stażem jak mój, ale to prawda. Zrobiłem wszystko jak należy od strony treningowej, nigdy nie miałem tak dobrych przygotowań, również tempo które narzuciłem było bardzo spokojne. A jednak po połowie trasy musiałem, powtarzam - musiałem stanąć."

Roman Elwart - najbardziej doświadczony z naszej ekipy. Romek wielokrotnie podczas swojej kariery reprezentował Polskę na MŚ w biegu na 100 km zajmując między innymi 28 miejsce podczas czempionatu w Seulu. Posiada najlepszy rekord życiowy z naszej 4-osobowej drużyny - 7:15

"Do półmetka na wynik współpracowałem z Pawłem, początkowo biegliśmy spokojnie przyspieszając z każdą kolejną 10-kilometrową pętlą. Tegoroczne kłopoty zdrowotne dały o sobie znać w drugiej części dystansu. Po 70km kontynuacja rywalizacji okazała się niemożliwa."

Tyle moi koledzy. Czy ja mam coś na swoje usprawiedliwienie? Chyba najbliższa jest mi wypowiedź Darka. Ja również wykonałem ogromną robotę. Obycie na pewnych prędkościach + przyzwoita objętość nakazywały mi mierzyć w wynik poniżej 7 godzin. Analizując przebieg mojego krótkiego występu, ktoś tam stwierdził, że za szybko zacząłem. Zacząłem wolno po 4:30/km, przyspieszając następnie do prędkości 4:06/km - prędkości na którą byłem bardzo dobrze przygotowany. Wysłuchiwanie komentarzy - "setka to nie maraton" jest na prawdę nudne, nie spadłem z księżyca, zdaję sobie z tego sprawę.

Pojechałem jako debiutant z kredytem zaufania, kredytu tego nie spłaciłem i jest mi bardzo wstyd. Wcześniej, podczas 17 lat biegania, z trasy schodziłem 3-krotnie, za każdym razem z przyczyn zdrowotnych. Tym razem po prostu nie mogłem biec, do 46 km czas wskazywał na wynik 6:58 i w taki rezultat będę mierzył następnym razem.

Lata 90-te, kiedy to mieliśmy wspaniałych setkowiczów - Janickiego, Magiera, Sękowskiego - to piękna historia tej konkurencji, która już się nie powtórzy. Aktualna szybkość życia i tendencja do maksymalnego skracania wszystkiego nie są sprzymierzeńcem tej konkurencji.

W opinii wielu jest to konkurencja mało widowiskowa. Oczywiście - jeżeli wpuścimy ludzi w pola na jedną 100-kilometrową pętlę to możemy iść na kilka godzin spać. Patrząc na Winschoten 10 września - tłum kibiców, całe rodziny piknikujące przed domami na trasie, całe miasto żyjące w ten dzień stówą - nie miałem wątpliwości, że było to wielkie widowisko.

A jak można pasjonować się prędkością 3:50/km? Widząc jak Włoch Giorgio Calcaterra, połyka z żelazną konsekwencją kolejne kilometry właśnie w 3:50 na tle zawodników, którzy jakby stanęli w miejscu - to na prawdę budzi szacunek. Fakt że Włosi mają takiego Calcaterrę nie jest przypadkiem. Sztab ludzi, który przyjechał z Półwyspu Apenińskiego do Holandii był imponujący.

My ze względu na "brak rąk" nie byliśmy w stanie wyposażyć sobie drugiego z boxów gdzie znajdował się nasz "serwis". Na marginesie - ubiór niektórych reprezentacji od stóp do głów nie różniący się od odzienia ich rodaków w Daegu również wskazywał na większą dbałość niektórych narodowych związków LA. Czy my narzekaliśmy? Ani przez moment, z wielką dumą nosiliśmy na piersi orzełka.

W koncu czas też na pytanie: dlaczego na Mistrzostwach Świata w Winschoten byliśmy akurat my? Odpowiedź jest krotka, ale i wstrząsajaca. Bo tylko my chcieliśmy tam pojechać i reprezentować nasz kraj. Setka jest nieatrakcyjna, ciężka, trening żmudny i znacznie mniej barwny niż trening maratoński. Potencjalnych supermaratończyków odstrasza monotonia i kompletny brak perspektyw finansowych. Szukajmy zatem idealistów, którzy zrobią to nie tyle za darmo, ale dołożą z własnej kieszeni poświęcając czas swój i swoich rodzin.

Ja takich czterech już znam.

Komentarze czytelników - 28podyskutuj o tym 
 

Arti

Autor: Arti, 2011-09-22, 00:22 napisał/-a:
Proszę o korektę, jeżeli chodzi o 100km to aktualnym Mistrzem Polski jest Krzysztof Holik http://www.pzla.pl/index.php?_a=1&kat_id=4&_id=3915

;-)

Ps. Ambasador Hornet Juice o czym był niedawny news ;)

 

henry

Autor: henry, 2011-09-22, 08:13 napisał/-a:
Oczywiście w Winschoten corocznie głównym biegiem jest 100 km a 50 to bieg dodatkowy, tak samo jak biegi sztafetowe i biegi dla młodzieży i dzieci. Tam jest przez cały dzień w mieście święto biegania. Ja który skończyłem już 63 lata nie wystartuję na 100 km , gdyż ten dystans przebiegłem w Winschoten 11 lat z rzędu, z najlepszym czasem 7, 38 . Teraz jesteśmy tam zapraszani za dawne zasługi i z tego czasem korzystamy. Na zdjęciu Elżbieta na mecie 50 km.

 

Krzysiek_bie

Autor: Krzysiek_biega, 2011-09-22, 08:30 napisał/-a:
Arti wyprzedziłem Ciebie i deklarowałem że jest błąd

 

wiadran

Autor: wiadran, 2011-09-22, 13:49 napisał/-a:
szkoda. w sumie kilku rzeczy szkoda:
- że się Wam nie udało
- że nie wiedziałem wcześniej (byłem 10 IX w Nl... jakieś 250km "obok" biegałem sobie BC2, kiedy Wy walczyliście), jakoś umknęła mi informacja o tym wydarzeniu. a szczególnie szkoda, jeśli jakaś pomoc mogła by się przydać...

tym nie mniej - bądźcie dumni z siebie, nawet jeżeli się nie udało. mam nadzieję, że pamiętacie zasadę o upadkach (w dowolnej wariacji) i o tym, że liczy się ile razy się podniesiecie :). Jesteście "amatorami", wyprowacie flaki, doładacie do interesu własne pieniądze - nikt nie ma prawa mieć o to pretensji. ja gratuluję Wam wszystkim ambitnego podejścia i walki. sił i determinacji włożonych w przygotowania.
co prawda zazwyczaj dość negatywnie reaguję na stwierdzenia typu "nie podoba się zrób lepiej" - szczególnie w przypadku odnoszenia się do zawodowców, którzy za "moje" pieniądze robią z siebie błaznów (vide reprezentacja w kopaną...), ale w tym przypadku każdemu pyskatemu pieniaczowi taka odpowiedź jest jedyną słuszną. właśnie ze względu na Wasze "amatorstwo".

gdyby bawić się w definicje jednak amatorami Was bym nie nazwał - jesteście profesjonalistami - pełną gębą. O podejściu bardziej profesjonalnym niż niejeden zawodowiec. Nie jesteście jednak zawodowcami, którzy zarabiają na tym pieniądze i są w stanie z tego utrzymać (to takie moje małe rozdzielenie pojęć amatora, profesjonalisty i zawodowca / niezawodowca - 2 pierwszych odróżnia podejście i nastawienie, 2 kolejnych to ile zarabiają na sporcie)

życzę Wam samych sukcesów! i co najmniej takiej determinacji jaką reprezentujecie obecnie.

 

harpaganzwol

Autor: harpaganzwola, 2011-09-22, 14:29 napisał/-a:
Bez dwóch zdań ci zawodnicy to profesjonaliści, od siebie zrobili wszystko i to jest ok. A to, że ktos tu pisał o tym, że stanął na pudle w kategorii to nie jest jakąś rekomendacją. Otóż ci panowie, startowali w kategorii otwartej w elicie i to jest wyczyn. Nie można porównywać kategorii open do masters, gdzie startuje garstka ludzi, a większość byłych zawodników już w niej nie startuje

 

Tomek Michał

Autor: Tomek Michałowski, 2011-09-22, 17:51 napisał/-a:
Łukasz, tak z ciekawości to długo bawisz się w ultra czy to był Twój debiut ?

 

Arti

Autor: Arti, 2011-09-22, 23:19 napisał/-a:
Piękne wyniki ! Jeszcze raz gratuluję !

Dajcie w przyszłym roku znać tak chociaż na początku wakacji aby sobie zaplanować bo czasami umyka to z powodu przepełnionego kalendarza ;)

 

benek

Autor: benek, 2011-09-23, 08:13 napisał/-a:
Odpowiem za łukasza i dodam kilka słów od siebie.

Łukasz debiutował w ultrta i śledziłem jego treningi od kilku miesięcy za pośrednictwem Facebooka, bo tam wrzucał wiele informacji.

Szczerze mówiąć trzymałem za chłopaków kciuki.

Pawła znam z Toruńskich tras i wielokrotnie widziałem jak biegał ciężkie treningi, z Romanem miałem kontakt telefoniczny i również wszystko szło po jego myśli, Darka poznałem swego czasu w Szklarskiej a z Łukaszem znam się od dobrych kilku lat.

Jak zobaczyłem wyniki to byłem pewny, że coś stało się poważnego, że chłopacy zeszli. Szacun za podjęcie walki i setki litrów potu i godziny poświęceń by przygotować się do tego startu.

Następnym razem będzie lepiej.

 

AQUARIUS

Autor: AQUARIUS, 2011-09-23, 20:31 napisał/-a:
Choc jeszcze nie biegam tak dlugich dystansow to bieg osobiscie zglosilem do kalendarza.Pozdrowienia i gratulacje dla uczestnikow biegu

 

henry

Autor: henry, 2011-09-23, 20:40 napisał/-a:
Arti , chyba masz dzienniczek treningowy, każdy powinien mieć. W dzienniczku zapisujesz treningi i planowane starty. Planowane starty zapisuj ołówkiem aby można było je później korygować. Bieg w Winschoten jest zawsze w 2 sobotę września. W przyszłym roku nie będzie tam jednak Mistrzostw Świata i konkurencja będzie mniejsza. W razie czego służę pomocą.

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768