redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [18]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
krunner
Pamiętnik internetowy
Biegiem przez Kampinos

Arek
Urodzony: ----
Miejsce zamieszkania:
34 / 45


2014-06-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Crash, boom, bang... (czytano: 535 razy)

 

Nie wiem, jak to się stało, ale do tej pory na remont i transformację mojego roweru wydałem ponad 1400 pln. Ach. Zakładałem budżet w granicach 800 pln, czyli przekroczyłem go już o ponad 75%. Ach. A brakuje mi jeszcze SPD, kasku, ochraniaczy. Ale poza tym wszystko mam. Napiszę szczegółowo o kosztach jak już wszystko będę miał i wszystko wiedział ;-). Mój ojciec nabija się ze mnie i mówi, że miałbym nowy, fajny rower ;-) Pewnie tak...
Zaraz, zaraz, a po co mi ochraniacze... Dlaczego mam jeździć jak jakiś młotek w jakiś kretyńskich ochraniaczach :) ? Ano...

Po tym jak spędziłem cały długi weekend z rowerem sam na sam, czyli odkręcałem, przykręcałem, skręcałem, wkręcałem, regulowałem i takie tam, to postanowiłem sobie oczywiście go wypróbować. Założyłem sobie tylko jeden hamulec, oczywiście wciąż słabo wyregulowany i średnio działający. W dodatku nie założyłem żadnego światła, a było już dość późno. To miał być tylko test. No i pojechałem. Zaczął padać deszcz, schowałem się pod daszkiem stacji metra Wawrzyszew na warszawskich Bielanach. Padało i padało, ale i robiło się coraz ciemniej. Dobra, po dwudziestu minutach wsiadłem na rower i zacząłem wracać. Dojechałem do świateł. Przede mną była ulica dwujezdniowa, po trzy pasy w każdym kierunku i w wysepką pośrodku. Miałem czerwone. Samochód stojący na ulicy podporządkowanej miał również czerwone i czekał tak jak ja. Zapaliło się zielone, przejechałem pierwszą jezdnię. Samochód wjechał na skrzyżowane i zaczął skręcać w lewo, a nasze tory jazdy wyraźnie się przecinały. Pomyślałem, że przejadę przed nim, w końcu mam zielone ma mi ustąpić. Wjechałem na pasy, nie powinienem tego robić, zgoda. A ten samochód wcale nie miał ochoty zahamować i był już całkiem rozpędzony. O kurde... I wtedy pierwszy raz w życiu doświadczyłem tego uczucia, że wiesz, że właśnie, za chwile, za moment, wjedzie w Ciebie samochód :).
Nie ma paniki, ani nie ma przerażenia, jest taka chłodna konstatacja: "o kurde, wjedzie w mnie tej gnojek!". Ale przyspieszam i próbuję uciec. Przez chwilę wydaje mi się, że ucieknę, że mi się uda. Ale czuję uderzenie i momentalnie lecę na chodnik. Uderzył mnie w tylne koło, na szczęście nie w nogę. Ktoś podbiega, ale nic mi się nie stało. Starty prawy łokieć, boli trochę lewe kolano, trochę boli prawe podudzie i przez dwa dni szyja... Czyli ostra rowerowa gleba taka 3/5. Kierowca się zatrzymuje, nie wychodzi, ale po chwili wysiada. Oczywiście jakaś kobieta.
- Aaaa, bo ja Paaaana nie widziałam. Ja naaaaprawdę w Pana nie chciałam wjechać.

No super wiadomość. Nie powinienem wjeżdżać rowerem na przejście, to prawda, o tej porze powinienem mieć jakiś odblask, zgoda. Ale miałem pomarańczową koszulkę z elementami odblaskowymi. Ale czy ona nie wie, że dojeżdżając do pasów należy zachować szczególną ostrożność ? Rozpędzać się przed przejściem po skręcie w lewo ? Przecież mógł ktoś przechodzić, przebiegać... Rozjadą w tym kraju człowieka na pasach na dżem, na marmoladę, na konfiturę. Światło zielone, czerwone, brązowe, fioletowe, żółte, różowe... nieważne, spieszy mi się... Zmotoryzowane matoły.
Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Ale tylne koło wygląda żałośnie :)

Nie wiem, czy ja jestem nienormalny, ale jak dojeżdżam od pasów rano, w dzień, ale także wieczorem, wtedy kiedy pada deszcz, ale także wtedy kiedy nie pada, to patrzę, rozglądam się w lewo i prawo, czy ktoś nie przechodzi, czy jakiś biegacz nie wbiega, bo wbiegają, czy rowerzysta nie wjeżdża, bo wjeżdżają. I zbliżam się do pasów z taką prędkością, żeby przed nimi mieć szansę zahamować. Co za kraj, co za ludzie, co za kultura ... Ale ja chyba za dużo wymagam.

Zapisałem się na Bieg Niepodległości w listopadzie. To będzie moja dogrywka na dystansie 10K w tym roku. W listopadzie będzie już chłodno i zamierzam zemścić się za upał w Legionowie :). Po duathlonie zostanie mi 8 tygodni przygotowań, to dość czasu, żeby złapać odrobinę biegowej formy.
Na razie dwa razy biegam, dwa razy jeżdżę na rowerze...

ahoj, miłego weekendu...

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2014-06-27,14:52): zdrówka życzę ;) no i naprawiaj rower ;)
krunner (2014-06-27,14:55): Dziś odbieram nowe koło :) Czuję się dobrze, spoko :) Trochę łokciem w autobusach dzieci straszę :-)
Mahor (2014-06-27,20:31): Jak Ją nazwiemy? Piratówka?
krunner (2014-06-27,22:41): Eh, Marku, cisną mi się na usta trochę inne określenia :). Nieważne, dobrze się skończyło.
paulo (2014-06-30,09:08): przykre doświadczenie Arku, ale głowa go góry; będzie dobrze!
krunner (2014-06-30,10:13): Mam nadzieję, że będzie dobrze, Pawle ;-) Rower prawie naprawiony, a poza tym to wszystko ok. Miałem sporo szczęścia i refleksu...








Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768