|
![](sylwetki/foto/zm_35_5.jpg) | Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-06-10,12:01
|
|
| Przeczytano: 6767/3055772 razy
ARTYKUŁ | ![](sylwetki/boczek2.gif) | | ![](sylwetki/boczek3.gif) | |
|
O biegach, których już nie ma... | Autor: Michał Walczewski | Data : 2023-06-05 | ![](foto/_ilust/2023/ktrr31.jpg)
Ten artykuł męczył się w mojej głowie już od dłuższego czasu. Nie mogłem go urodzić - a nawet kilkukrotnie zastanawiałem się nad jego aborcją. No bo po co komuś w dzisiejszych czasach jakieś tam marudzenie starego biegacza? Po co czyjeś miauczenie nad przeszłością? Dziś żyć należy chwilą - z dnia na dzień. Nikt nie potrzebuje rozmyślań nad problemami, których nie da się skomentować prostym emotikonem. A jednak w końcu zdecydowałem się ten artykuł urodzić: będzie o biegach, których już nie ma. Ale nie tylko o tym.
Dokładnie miesiąc temu opublikowaliśmy na łamach naszego portalu informację przekazaną przez organizatorów kultowego Biegu Katorżnika: prawdopodobnie w tym roku odbędzie się ostatnia już edycja tej imprezy. Powód? Ciągły wzrost kosztów, spadek frekwencji i coraz bardziej dokuczliwy brak rąk chętnych do pracy. Jednak to nie o powodach takiej decyzji dzisiaj będzie; dziś napiszę o społecznych efektach tego komunikatu.
Uważnie obserwowałem to, co działo się przez kilka dni po zamieszczeniu informacji zarówno na portalu, jak i na facebooku - organizatorzy wrzucili komunikat także na swoich kanałach społecznościowych. Śledziłem z zapartym tchem co się będzie działo - trochę dlatego, że w pewnym stopniu czuje się ojcem i matką tej imprezy.
![](foto/_ilust/2023/ktrr32.jpg) Bieg Katorżnika 2008
I teraz pewnie jesteście ciekawi, co się działo? Zupełnie nic. Pies z kulawą nogą nie zwrócił uwagi na to, że zniknie tak niezwykła impreza. Nawet leśne echo miało to w dupie.
Jestem biegaczem starej daty. Pierwszy swój bieg zaliczyłem w 1991 roku - w czasach kiedy amerykanie lądowali na Księżycu, w Moskwie umierał Bierut, a w Polsce panował jeszcze komunizm. Biegów było wtedy mało, i każdy z nich był dla nas absolutnie czarodziejskim wydarzeniem. Gdy któraś z imprez miała organizacyjne kłopoty - brało się plecak, transparent, i jechało ją ratować. Może i było nas biegaczy niewielu - ale każdy był zakapiorem. Znaliśmy się jak łyse konie, które piły wodę na trasie biegu ze wspólnego wiadra. Nie było "jakoś inaczej" - było zupełnie inaczej.
Pamiętam, jak na początku nowego tysiąclecia umierał Maraton Warszawski. Wszyscy byli w szoku - jak to, nie będzie w stolicy maratonu? Tak nie można! Momentalnie znaleźli się ratownicy: zarówno nowi organizatorzy, jak i biegacze którzy złożyli ślubowanie, że pobiegną choćby w śnieżycy. Gdy zadzwonił smutny Pan i ogłosił, że "maraton nie może się odbyć, po Kaczyński będzie w tym terminie w Kościele na mszy świętej i zagrodzimy mu drogę dojazdu" - to mieliśmy tego Pana głęboko tam, gdzie nikt nie chciałby być. Maraton się odbył - i odbywa do dnia dzisiejszego. Młodzi tego nie pamiętają, ale tak właśnie było.
![](foto/_ilust/2023/ktrr34.jpg) Piła Półmaraton 2001Pamiętam, jak w 2014 roku ogłoszono koniec organizacji Maratonu Ekologicznego w Lęborku - a była to impreza, którą dziś nazwalibyśmy kameralnym gigantem. Nie umiem chuchać i dmuchać - napiszę więc wprost: to był zajebisty maraton. Wiecie co się działo, kiedy ogłoszono, że impreza nie będzie się już odbywać? Dyrektor Maratonu - Krzysztof Pruszak - musiał wydać specjalny komunikat z prośbą, by imprezy nie ratować. Prosił biegaczy, by uszanowali jego decyzję. Ludzie w ramach protestu chcieli organizować marsze gwiaździste na Lębork - ale w końcu uszanowaliśmy.
Pamiętam, jak ogłoszono, że nie odbędzie się kolejna edycja Biegu Pamięci Dzieci Zamojszczyzny na 100 km. Wsiedliśmy w auta i pojechaliśmy ratować; w jeden dzień przebiegliśmy wszystkie etapy tylko po to, by podtrzymać ciągłość wydarzenia. Po roku impreza wróciła i odbywa się do dziś.
To były zamierzchłe czasy; kilkanaście lat temu - początek nowego tysiąclecia. Młodzi tego nie pamiętają.
![](foto/_ilust/2023/ktrr33.jpg) Wrocław Maraton 2008
Dziś mamy już inne, lepsze czasy. Mamy amerykańskie media społecznościowe, chińską Alibabę, oraz węgierską prawicę. Mamy elektroniczne zgłoszenia, tanie linie lotnicze, a jak się komuś coś nie podoba - to może w ramach protestu rysować kredkami po chodnikach. Mamy wolność polegającą na tym, że mamy prawo mieć wszystko w dupie. Starzy tego nie rozumieją.
Maraton Wrocławski był imprezą legendarną. W pierwszym odruchu chciałem napisać, że kultową - ale kultowe to jest dziś powiększanie ust, wczasy w Chorwacji i filmiki na TikToku. Tymczasem Maraton Wrocławski był dla nas czymś więcej: był matką, ojcem, szwagrem i zięciem wszelakiej kultowości. Jego brak byłby kiedyś dla nas niewyobrażalny.
![](foto/_ilust/2023/ktrr36.jpg) Wrocław Maraton 2003
Ale Maratonu Wrocławskiego już nie ma. Nikt nawet tego nie zauważył, nikt nie płakał i nikt nie skandował, że ***** władze Wrocławia. Maraton był, ale już go nie ma. Wystarczyło, że umarł Marek Danielak - jego organizator - i kilka miesięcy później zlikwidowano imprezę. Rach ciach-ciach. W pół roku zamieciono kilkadziesiąt lat historii. Nawet nie wyprowadzono uroczyście sztandaru - po prostu nie ma. I już.
Nikt nie płakał także nad niemniej kultowym Półmaratonem Jurajskim rozgrywanym zawsze w czerwcu w Rudawie koło Krakowa. A przecież impreza była legendą: ogniska do rana, pola namiotowe pełne biegaczy. Półmaraton był, i nie ma. A taki był wspaniały. A kto umarł, ten nie żyje.
W pierwszym odruchu chciałem napisać, że niedawno gruchnęła jak grom z nieba wiadomość, że nie będzie już także Gdańsk Maratonu. Ale ta wiadomość ledwo zaszeptała, zakomunikowała się niemal bezgłośnie. I co? Nikt nawet nie wzruszył ramionami. Oj tam, oj tam - był, i nie ma - za to woda w Bałtyku ciągle zimna.
![](foto/_ilust/2023/ktrr35.jpg) Poznań Maraton 2010
Jestem pewien, że gdyby dziś ogłoszono, że za rok nie odbędzie się Poznań Maratonu - to efekty byłby taki sam. Oj tam, oj tam. Tylko najwięksi ekstremiści zamieściliby na facebooku ikonkę smuteczku. Wywrotowi zwyrodnialcy.
I teraz zastanawiam się: czyja to wina? Niczyja. Taki jest dzisiejszy świat.
Rozmawiałem niedawno z pewnym organizatorem. Takim, który organizuje imprezy z sercem: kilkanaście wydarzeń w ciągu roku. I wiecie co mi powiedział? "Nie opłaca się organizować dobrych biegów. Nie opłaca się inwestować w zadowolenie biegaczy. Jako konsumenci nie mają dziś żadnej lojalności w stosunku do wydarzeń w których uczestniczą. Mimo, że wyjeżdżają z naszych imprez mega zadowoleni mówiąc "oh, było u Was naprawdę super!" - to za rok znowu trzeba walczyć o uczestników niemal od zera, bo Ci zadowoleni pojadą rok później gdzieś indziej".
Kiedyś działała taka zasada: najlepszym banerem reklamowym był zadowolony uczestnik biegu. Wracał taki do domu i wszystkim opowiadał jak było super. A za rok przyjeżdżał znowu na bieg, tym razem wraz z przyjaciółmi. Dziś niestety to już nie działa: dziś jakość wydarzenia ma minimalne znaczenie przy podejmowaniu konsumenckich decyzji. Biegacz przyjedzie, pobiegnie, zje, wypije - i pojedzie do domu; nie czuje on wspólnoty z organizatorem: skonsumuje trasę, i niewiele go obchodzi co dalej.
![](foto/_ilust/2023/ktrr37.jpg) Zamość 2002
Nie mogę jednak całej winy zrzucać tylko na biegaczy. Uczestnicząc w konferencjach biegowych słucham od lat zaproszonych specjalistów od kreowania biznesu: róbcie biegi dla wszystkich, a nie tylko dla biegaczy! Po co bieg ma być trudny, skoro może być łatwy? Po co limity czasu? Otwórzcie się na konsumentów! Żeby optymalizować dochody róbcie festiwale z wieloma dystansami - dla każdego! Jeżeli ludzie chcą biegać wirtuale, oferujcie wirtuale. Jeżeli chcą biegi na 5 km, róbcie biegi na 5 km. Miesiąc w miesiąc. Zarobek to zarobek. Pieniądz tylko czeka, by go podnieść.
Takie porad biznesowe święcą dziś triumfy. A my, organizatorzy, łykamy je jak pelikany; jak głodny pies tłustą kość. Po co organizować maraton, skoro można zrobić też półmaraton, dychę, 2 km i 300 metrów? Po co robić limit 6 godzin, skoro można dać 10 godzin? Niech medal dostanie każdy, bez względu na pokonany dystans. Medal dla każdego, bieg dla każdego, koszulka dla każdego! Efekt? Biegacze na biegach zmienili się w konsumentów, a biegi zamieniły się w sklepy z medalami i koszulkami. Konsument chce? Konsument ma.
Dzięki "nowoczesnemu" marketingowi biegi przyciągnęły do siebie nie tylko biegaczy, ale wszystkich mających gotówkę w kieszeni. Dziś uczestnikami maratonów nie są biegacze, tylko konsumenci. Nie sportowcy, tylko mieszkańcy. Nie wytrwale trenujący - tylko wszyscy, którzy zechcą wpłacić 50 złotych na konto organizatora.
Zrobiliśmy z biegów wydarzenia marketingowe. Zmaksymalizowaliśmy, zoptymalizowaliśmy, unowocześniliśmy. Niestety przy okazji także wykarczowaliśmy. Wymieniliśmy lojalnych uczestników na klientów budki z lodami - bo dzisiejszy konsument ma w nosie lojalność. I wcale się im nie dziwię: nie chcę być lojalny w stosunku do marketingowego produktu. Jako konsumentowi jest mi dziś zupełnie obojętne czy wystartuję tu, czy tam. Jadę tam, gdzie mi się akurat zachce - lub gdzie akurat mam po drodze; to moje wolnościowe prawo. Jako konsument mam prawo nie interesować się tym, co konsumuję. Nie czuje się więc częścią całości. Mam w nosie to, czy dany bieg istnieje, czy go zlikwidowano.
Maraton Wrocławski był, i go nie ma. Bieg Katorżnika był, i wkrótce go nie będzie. Gdańsk Maraton - już prawie nie pamiętam, że taki bieg kiedyś się odbywał.
Fajny jest ten dzisiejszy świat; taki nowoczesny. Biegacze zostali konsumentami, a organizatorzy producentami. Nie trzeba się przejmować tym, że coś wczoraj było, a dziś już tego nie ma. Żona Lewandowskiego pokazała zdjęcie dzieci na plaży w odważnej kreacji - i to jest ważne, a nie miauczenie jakiegoś starego biegacza.
Było, i nie ma. I co? I nic.
|
| | Autor: Admin, 2023-06-12, 10:37 napisał/-a: Nie ma darmowych obiadów :-) Jeżeli organizator nie podwyższa opłat startowych, to znaczy że ktoś inny za to płaci - np. samorząd :-) | | | Autor: Arti, 2023-06-12, 22:32 napisał/-a: Podaj konkretny przykład. Bo tak jak pisze Michał to nie dobrotliwi społecznicy a kasa podatników - mieszkańców danego miasta.
Przy wzroście wielu elementów rzędu 60% samo się nie spłaci.
Obstawiam,że mówisz o organizatorach państwowych...czyli większe podatki, większy budżet = mniejsza konieczność podwyższania opłaty ;) Ty za to płacisz, ja za to płacę i Michał za to płaci ;) | | | Autor: DamianSz, 2023-06-13, 19:42 napisał/-a: Przykład ? Ostatni mój start 4-go czerwca w Myszkowie Dystanse 21 km, 11 km i dodatkowo nw. Startowe 50 zł i było wszystko jak trzeba profesjonalny pomiar czasu , medale , posiłek nawet losowanie a ja za pierwsze miejsce w kategorii wiekowej dostałem bon na 200 zł do decathlonu.
Oczywiście, że to wszystko pewnie za pieniądze samorządu, ale jestem pewny, że organizują to ludzie, którzy za darmo poświecają swój czas a nawet pieniądze bo często pieką sami ciasta, ktorymi częstują nawet kibiców. Tak było w kolejnym biegu z bardzo niskim wpisowym nawet w dniu zawodów - Bieg na Magurkę. Arti naprawdę nie znasz ludzi, którzy są prawdziwymi pasjonatami biegów i robią coś dla innych za darmo ? | | | Autor: Arti, 2023-06-13, 22:45 napisał/-a: Tak jak myślałem, przykład ekonomiczny do bani ;/
A gdzie tu masz zamknięcia ulic centrum miasta, armię ochrony i sprzętu do wygrodzenia ulic i potrzebną do organizacji ? Każdy z tych składowych elementów kosztuje więcej niż budżet tego biegu.
Imprezy o których mówimy to organizator ponosi wiele , wiele tysięcy aby poinformować kierowców, wprowadzić znaki informujące na ulicach, ulotkować czasami po 2-3 razy tysiące gospodarstw domowych o zmianach w komunikacji. Czasami tablice świetlne na wjeździe na ronda itp.
Gdybym zaczął wyliczać to okazałoby się ,że samo przygotowanie informacyjne kosztuje więcej niż bieg któy wymieniłeś a gdzie do tego koszty biegu ?
W biegu na wszystkich dystansach pobiegło 250 osób...z tego wpisowego to nie wiem na co by miało starczych:
- nie wystarczyłoby na obsługę wolontariatu
- nie wystarczyłoby na zbudowanie startu
- nie wystarczyłoby na zbudowanie mety
- nie wystarczyłoby na wynajem biura, szatni i terenu
- nie wystarczyłoby na jakąkolwiek dokumentację
- itd , prawie na żaden element biegu ulicznego w centrum dużego miasta by nie starczyło.
Wiesz na co by wystarczyło?
- ledwo na zaulotkowanie informując mieszkańców i ledwo na oznaczenie trasy w mieście tablicami informacyjnymi dla kierowców ale to i tak chyba jeszcze by trzeba dopłacić.
Nie wiem dlaczego mówisz ,że owe osoby robią za darmo, przecież dostają pensję i robią to w ramach ich zadań rocznych. Oczywiście wkładają w to wiele serca, zaangażowania i często dają coś więcej jeszcze od siebie.
Ale przedstawiłem Ci jak wygląda rzeczywistość.
| | | Autor: Arti, 2023-06-13, 22:48 napisał/-a: Czysta prawda. | | | Autor: DamianSz, 2023-06-14, 08:12 napisał/-a: Arti, ale o czym Ty do mnie rozmawiasz ? :-) Przecież ja nie twierdzę, że z opłaty startowej da się zaspokoić wszystko co potrzebne do organizacji biegu.
Ja tylko uważam, że za te same pieniądze ( obojętnie skąd pochodzą - z naszych podatków, z samorządów czy z funduszy unijnych ) jedni potrafią zrobić zawody zachowując niskie wpisowe a inni podnoszą je dość znacznie a potem narzekają na spadającą frekwencję.
Przykład pierwszy z brzegu - dwa podobne GP w Mysłowicach i w Tychach. W obu miastach było kiedyś bez wpisowego teraz w tym pierwszym dalej tak jest w tym drugim startowe 20 zł.
Zaznaczam, że piszę o małych biegach, też często znikajacymi z kalendarza biegów a nie o zawodach typu maraton czy ta słynna dyszka w Poznaniu, bo Ty chyba o tym piszesz ? | | | Autor: DamianSz, 2023-06-14, 08:17 napisał/-a: Jak jakiś restaurator zafundował zupę na zawodach to wg mnie ten posiłek organizator pozyskał za darmo, ale rozumiem, że Ty mnie teraz wyprowadzisz z błędu pisząc, że ten przedsiębiorca pewnie podniósł cenę za inne zupy przerzucajac ten wydatek na innych konsumentów albo odpisał sobie to od podatku i tym sposobem wszyscy opłaciliśmy tą niby darmową zupę ? | | | Autor: Arti, 2023-06-14, 08:54 napisał/-a: Ale a nie piszę,że z wpisowego wszystko. Ja Ci napisałem, że żaden z tych poważnych elementów jako jeden osobny nie zostanie zaspokojony.
Podajesz przykład biegu w lesie za miejskie pieniądze a my mówimy głównie o biegach ulicznych. Wymieniłem Ci kilka zaledwie elementów organizacyjnych, których podany przez Ciebie bieg nie ma więc nie ma też tych kosztów.
Można zrobić bieg w parku dla 200 osób i upiec ciasto itp. Przecież to frekwencja obecnie większego spotkania biegowego.
To jest właśnie częsty błąd, ludzie piszą i podają przykład mówiąc o biegach parkowych i leśnych z małą frekwencją gdzie można zorganizować przy skrzyknięciu ludzi.
A my rozpatrujemy biegi głównie uliczne, które mają większe problemy kosztowe.
A potem ktoś mówi podając przykład na 200 osób w lesie - da się ? Da. Nie o to w tym omawianiu chodzi niestety.
| | | Autor: Admin, 2023-06-14, 09:08 napisał/-a: Po pierwsze: tak - nie ma darmowych zup. A po drugie znajdź restauratora, który ufunduje 11 tysięcy zup :-) To jak z koszulkami - kiedyś ktoś argument podnosił, że na biegu w Pikutkowie Dolnym w pakiecie były koszulki darmowe - a w Poznaniu nie umieją dać koszulek tylko jer sprzedają. No więc tak: na bieg dla 50 osób nawet ja mogę ufundować 50 koszulek bo to koszt 1500 złotych. Ale fundatora 8 tysięcy koszulek na maraton już nie znajdziesz, bo to 120 tysięcy złotych. | | | Autor: DamianSz, 2023-06-14, 09:16 napisał/-a: Teraz wszystko jasne ! :-) Wróciłem do mojego pierwszego wpisu i rzeczywiście mogłem w nim bardzo wyraźnie zaznaczyć, że chodzi mi przede wszystkim o zawody do 500 uczestników z małymi wyjątkami nawet do tysiąca.
Moja culpa !
| |
| |