Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
94 / 292


2017-05-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
III Dziwnowska Liga Biegowa - 4 bieg. Breaking55 (czytano: 876 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=44657

 

Sobota 13 maja 2017, godzina 10.00, las pomiędzy Dziwnówkiem a Łukęcinem, dystans 6,680 m.
Pisałem o łamaniu 2 godzin w maratonie, czyli Breaking2. Teraz przyszła kolej na łamanie moich barier, czyli Breaking55 (jak by nie liczyć 55 lat już na karku i w nogach). Trzeba stawiać sobie cele i bariery do pokonania, bo bez tego nie ma rozwoju, nie ma dopingu do treningu, nie ma zabawy. Więc stawiam sobie barierę - 28 minut. W tamtym roku dystans ten przebiegłem w 31:01 i 28:34, więc 28.00 jest oczywiste. Sensowniejszą barierą było by tempo 4 min/km, co w przeliczeniu na czas daje 26:46. Tylko, że dla mnie czas biegania w tym tempie odpłynął wraz z wiekiem. Kiedyś na zawołanie biegałem poniżej 40 minut na dyszkę czy poniżej godziny na 15 km, teraz to tylko mam nadzieję, że jeszcze dojdę do tego poziomu. Tak się rozmarzyłem, ale trzeba wrócić do rzeczywistości. Zrobiłem wszystko co mogłem, żeby się jak najlepiej przygotować do tego biegu. Dwa tygodnie, to taki mój BPS. Start na 5 km, sprawdzian na 5 km - 21:01, jeden raz 10x500m, szósteczki crossowe i po szosie w żywym tempie. Czwartek - szósteczka po szosie lekko, piątek - trójeczka po szosie lekko. Pierwszy raz od dłuższego czasu dzień przed startem coś biegałem. W czwartek i piątek - na obiad i kolację - makaron. Przewiduję na śniadanie w sobotę makaron. To będzie chyba pierwsze takie śniadanie przedstartowe w mojej karierze biegowej. W ramach Breaking55 ogarnąłem więc trening i odżywianie. Zostało jeszcze kilka innych spraw, nie mniej ważnych. Zdrowie - jako takie, ale coś kręci w gardle, więc trzeba uważać. Wspomaganie farmakologiczne - czosnek, rutinoscorbin, multiwitamina A-Z Extra. Ubiór - będzie ciepło, czyli na krótko z opaskami uciskowymi na uda. Dojazd - rowerem, bardzo spokojnie, taka rozgrzeweczka przed biegiem. Właściwa rozgrzewka - bez szaleństw 10-20 minut. Taktyka biegu. Początek - spokojny długi krok. W dalszej części dystansu - utrzymywać tempo. Końcówka - "na zapalenie płuc". Jeśli będzie można się kogo przytrzymać, to się trzeba przytrzymać. Kluczowa sprawa - nie zabłądzić. Patrzeć na oznaczenia trasy i nie pobiec za kimś złą drogą. Planowany czas - poniżej 28 minut, ale koło 29 minut też nie będzie źle.

...

Wstałem o godzinie 5.45, żeby zrobić śniadanie na godzinę 6. Wstałem, a nie obudziłem się, bo już od 3 niewiele spałem. Na początek - obowiązkowe ważenie - dokładnie 75 kg. Makaron jak zapowiadałem - objętościowo kubełek 0,75 litra, wody tyle samo. Niestety makaron to dłuższa sprawa, więc zjadłem gdzieś po szóstej. Co prawda makaron długo się nie gotuje, ale jak dla mnie musi "odpocząć" po gotowaniu, żeby był dobry. Żadnych sosów, tylko trochę cukru do smaku. Skończyłem jeść makaron - włączyłem wodę na herbatę. Po pierwsze - lubię gorącą, po drugie - po posiłku niech minie trochę czasu. Po makaronie - 0,5 l gorącej herbaty, posłodzonej dwoma łyżeczkami cukru plus rutinoscorbin i multiwitamina. Zawsze słodzę jedną, ale przed biegiem ta dodatkowa łyżeczka, to będzie moja tajna broń, tak zresztą jak makaron. Skończyłem pić herbatę o 6.25, czyli minęło dokładnie 40 minut od chwili włączenia wody na makaron. Piszę tak dokładnie, żebym następnym razem odpowiednio wcześniej zacząć przygotowania do śniadania.
Godzina 7.00 - rzut oka na termometr - 12 stopni. Świeci w moje okno optymistycznie słoneczko. Muszę zdecydować jak ubrać się na rower. To jest ważna sprawa. Nie spocić się i nie zmarznąć - trudno jakoś mi to pogodzić. Czapka z daszkiem, koszulka bawełniana, dwie bluzy, w tym jedna rozpinana. Może tylko tę rozpinaną założę. Jeszcze pakowanie i gdzieś na 7.45 przewiduję wyjazd. Poprzednio zajęło mi to 1:12, więc tak gdzieś 1:15 może być. Chcę być wcześniej, żeby moje mięśnie ochłonęły po jeździe. Rzeczy niezbyt wiele, ponieważ buty na bieg będą służyły też do jazdy rowerem. Samopoczucie niezłe, chociaż przyplątał się drobny katar, a i w gardle troszkę kłuje. Mimo wszystko - do boju!!!

...

Temperatura przed wyjazdem - 16 stopni, czyli tylko bluza rozpinana na górę. Wyjazd - 7.48. Wolnym tempem dojeżdżam na miejsce startu o godzinie 9.07. Czas przejazdu - 1:19. Na miejscu są już organizatorzy, postawiona jest też brama startowa. Posiedziałem sobie kilka minut, rozluźniłem mięśnie. Trochę pogaduszek, zgłoszenie do biegu, przebranie się, jeszcze pogaduszki i zostało 15 minut do startu. Czas na rozgrzewkę. Jakoś tam się rozgrzałem i czas na start. Organizator przeliczył wszystkich po wojskowemu - w dwuszeregu zbiórka, kolejno odlicz. Wyszło 45 biegaczy i tylu ma przybiec. Jak ktoś nie przybiegnie - trzeba będzie szukać.

hostowane

START
Zacząłem zgodnie z planem dosyć mocno, ale nie na maxa. Na czele trzech młodych chłopaków - widać, że długo tak nie wytrzymają. No i po chwili czwórka faworytów ruszyła do przodu, wyprzedziła ich, ja za nimi. Wyprzedziłem dwóch chłopaków, po chwili jeszcze jednego. Faworyci zaczęli się oddalać, ja trzymałem równe tempo. Niedaleko z tyłu biegł Marcin - ten sam, z którym biegłem początkowe kilometry ostatniego półmaratonu. Niestety koncentrację przerwał mój błąd w nawigacji. Trzeba było skręcić w prawo jak pokazywała niewielka strzałeczka. Strzałeczkę tę zauważyłem, ale główna droga prowadziła prosto, a droga w prawo była ledwo widoczna i jeszcze zakręcała do tyłu. Zawahałem się, zwolniłem i zapytałem się Marcina - którędy. Odpowiedział, że nie wie, ale po krótkim czasie następni biegacze krzyknęli, że w prawo. Tak straciłem nie tylko kilka sekund, ale też rytm, koncentrację i wolę walki. Na krótko co prawda, ale zawsze. Po chwili dogonił mnie Marcin, potem jeszcze jeden biegacz. Nie zdołałem się ich przytrzymać. Po następnej chwili dogonił mnie Zdzisiek, mój stały konkurent. Też nie zdołałem się go przytrzymać. Biegł długo blisko przede mną, potem zaczął zyskiwać przewagę. Doganiał mnie jeszcze jeden biegacz ubrany na czarno, ale jakoś nie mógł mnie dogonić. Starałem się biec równym tempem, myśląc o tym co planowałem sobie na ten bieg. Jeszcze kilka zakrętów i ostatnia prosta do mety.

hostowane

Na tej prostej wydłużyłem krok, zwiększyłem tempo. Nie było to co prawda "na zapalenie płuc", ale było szybko. Biegacz z tyłu też finiszował, ale mu się nie dałem.
META

Czas - 29.30, miejsce 8 na 45 startujących, tempo 4.25 min/km. Cóż powiedzieć - nie tego się spodziewałem. Co prawda 28 minut, to było trochę za duże wyzwanie, ale już 29 minut było całkiem realne. Początek był optymistyczny, ale potem nie było dobrze.
Zaraz po mnie przybiegł Grzesiek, drugi stały konkurent. Żałował, że nie było kilkaset metrów więcej, bo by mnie dogonił. Cóż - dzisiaj przegrał, ale może być mocny. Bliskość konkurenta dopinguje. Trochę pogaduszek, wręczenie nagród zwycięzcom i czas na powrót.
Wyjazd - godzina 11.14. Góra bez zmian, dół - spodenki biegowe. Na końcu Dziwnowa włączam jak zwykle stoper. Dziwnów - Kołczewo - czas 29.00. W domu jestem o godzinie 12.11, czyli 57 minut od wyjazdu.
Temperatura już powyżej 20 stopni, ale wieje zimny wiatr. Coś przekąsiłem, wykąpałem się i zasiadłem do pisania bloga.

Podsumowując - start nie za bardzo udany, ale też tragedii nie ma. Przetestowałem nowy sposób odżywania przedstartowego - z dobrym skutkiem. Od poniedziałku dalej do treningu. Następny bieg DLB za 3 tygodnie, więc znowu 2 tygodnie treningu i jeden tydzień luźniejszy.

Dzisiaj jeszcze żona wyciągnęła mnie na kijki. Ponad godzinny marsz nie za bardzo mnie zmęczył. Co prawda nie spieszyliśmy się, ale zawsze to jakiś wysiłek.

...

Czołówka biegu:
1. Tomasz Magalski 25.10
2. Arkadiusz Borysiuk 25.39
3. Robert Derda 25.43
4. Przemysław Troszczyński 26.52
5. Grzegorz Jamroziak 28.15
6. Marcin Zych 28.18
7. Zdzisław Kowalski 29.17
8. Jarosław Kosoń 29.30
9. Andrzej Polanowski 29.33
10. Grzegorz Materka 29.44
11. Michał Skrzypczyk 30.46

Patrząc na wyniki - chciałoby się utrzymać za Marcinem, a przynajmniej za Zdziśkiem. Biegacz, który chciał mnie dojść, ale nie doszedł, to Andrzej. Chyba stały już konkurent, ponieważ na ostatnim półmaratonie też byliśmy w pobliżu. Tam mnie pokonał o 11 sekund, tutaj ja go pokonałem o 3 sekundy. Czołówka pobiegła w świetnym tempie. Rekord trasy został pobity.

Klasyfikacja generalna po 4 biegach:
https://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=44873


W linku - dziennik treningowy do DLB 2017.

Zdjęcia - organizator. Drugie zdjęcie - z perspektywy Grześka.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
alex
22:30
maste
22:29
Patriszja11
22:23
Januszz
22:08
kirc
21:54
heniek001
21:48
BOP55
21:39
Falko
21:33
eldorox
21:25
Ziuju
21:13
miszcz przez szcz
20:55
s0uthHipHop
20:54
kornik
20:49
Admin
20:46
raputita
20:31
Wojciech
20:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |