Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Shodan
Pamiętnik internetowy
Moja droga do Maratonu

Eryk
Urodzony: 1972-11-27
Miejsce zamieszkania: Warszawa
52 / 84


2014-06-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Regulamin rzecz święta! (czytano: 2534 razy)

 

Mam taką przypadłość, że czytam regulaminy. Może to zboczenie zawodowe, może pragmatyzm, ale zazwyczaj zanim zdecyduję się na udział w jakimś biegu - zapoznaję się z regulaminem.

Na początku czerwca, nieopodal mojego miejsca zamieszkania, dzielnica Ursus do społu z UKS urządzała drugą edycję biegu na 10 km. Miejsce i termin dla mnie dogodne, pozostawało tylko upewnić się czy trasa jest atestowana. Regulamin milczał w tym temacie, ale dowiedziałem się, że atestator jest umówiony i trasa powinna otrzymać atest tydzień przed imprezą. Bieg był zaplanowany na 7 czerwca. W regulaminie wyczytałem: „Zgłoszenia on-line będą przyjmowane do dnia 4 czerwca 2014. W dniach 5-6-7 czerwca dokonanie rejestracji będzie możliwe tylko w Biurze Zawodów. W przypadku wcześniejszego wyczerpania limitu 800 miejsc, zapisy zostaną zamknięte.” Sprawdziłem listę zapisanych – tłoku nie było (trochę poniżej 300 osób) – „zatem luzik”, myślałem – „będzie atest – będziemy biegli”. Tydzień przed startem sprawdziłem stronę biegu – informacji o ateście nie znalazłem, za to zobaczyłem, że zapisy on-line są już zamknięte (tymczasem na liście zapisanych wiele się nie zmieniło - zaledwie ok. 300 osób). Dwa dni później skontaktowałem się z organizatorem. Dowiedziałem się, że atest już jest (szkoda i trochę to dziwne, że trasa uzyskała atest ale nikt tym faktem nie chciał się pochwalić), a co do zapisów „to generalnie zamknięte, bo chipy trzeba było zamówić, bo coś tam, ale jak przyjadę teraz osobiście to jeszcze mnie zapiszą…”. Pojechałem. Wszedłem do biura zawodów i zagaiłem:
- Dzień dobry, chciałbym zapisać się na bieg.
- Dzień dobry, to zapraszam za rok, ha, ha, ha… - usłyszałem w odpowiedzi od faceta, który wydawał się być jakimś kierownikiem tego zamieszania.
Nie wiem, czy to miało być śmieszne. Dla mnie, na tle tego całego bałaganu organizacyjnego - bardziej żałosne. Po wyjaśnieniu, że wcześniej dzwoniłem i dowiedziałem się, że na miejscu będę mógł się zapisać – udało się przejść przez procedurę rejestracyjną.

UKS – to Uczniowski Klub Sportowy. Jak już sama nazwa wskazuje – uczą się… I chwała im za to. Współudział w organizacji takiej imprezy biegowej to doskonały poligon do przećwiczenia realizacji projektów. Tyle, że ktoś tych młodych ludzi (którym zapewne zapału nie brakuje) nadzoruje, ktoś nimi kieruje. I czego ich uczy? – że nie stosujemy się do zasad, które sami określamy, a w konsekwencji tracimy „klientów”.

Trasa biegu to dwie pętle po 5 km. Wg regulaminu: „Trasa będzie posiadała oznaczony każdy kilometr, czyli od 1 do 10 i ze względu na dwie pętle na flagach będą znajdowały się oznaczenia 1km/6km, 2km/7km, 3km/8km, 4km/9km, 5km/10km”. Oznaczenia odległości są dla mnie bardzo ważne. Etap rozwoju biegowego, kiedy wyniki poprawiałem o 2-3 minuty już dawno za mną. Teraz jestem na etapie walki o każdą pojedynczą sekundę, bez dokładnego oznakowania odległości na trasie – szansa na dobry wynik maleje. Całkowicie nieistotne są dla mnie koszulki, medale i inne bonusy okołobiegowe, ale oznakowania kaemów, jeżeli planuję wybiegać życiówkę – tak.

Na linii startu ustawiło się nieco ponad 300 osób. Najpierw mały falstart (chyba komuś z pierwszej linii puściły nerwy i przedwcześnie ruszył pociągając za sobą peleton), potem powolny powrót na swoje miejsca i kolejny start – tym razem już autoryzowany przez „sędziego”. Po niecałych 4 minutach biegu zaczynam wypatrywać pierwszej flagi z oznaczeniem odległości. Rozglądam się na lewo, na prawo – nie dostrzegam nic co mogłoby ją przypominać. „Nic to” – myślę, „pewnie przegapiłem”. Po kolejnych 3 minutach z jeszcze większą starannością wpatruję się w pobocze, szukam wzrokiem napisu na asfalcie i… i nic. Nic nie widzę. Nie jestem już zaskoczony, że nie ma również oznaczenia ani trzeciego ani kolejnych kilometrów.

Brałem udział w przeróżnych imprezach biegowych – tych największych w kraju i tych wakacyjnych, lokalnych; asfaltowych i terenowych; atestowanych i nie-atestowanych; z dokładnie oznakowanymi kilometrami i bez oznaczeń. Każda impreza miała swój niepowtarzalny urok. Podobał mi się maraton orlenowski, ale nie mniej radości sprawiał mi udział w kameralnym biegu dookoła jeziora. Różne są biegi i różny jest ich poziom organizacyjny i bardzo dobrze. Istotne jest tylko to, że jeżeli ktoś organizuje bieg i określa zasady – to muszą być one przestrzegane przez obie strony. Jeżeli w regulaminie mogę przeczytać, że zapisy trwają do soboty, to oczekuję, że jeżeli przyjadę 4 dni przed sobotą – to nie usłyszę „zapraszamy za rok”. Jeżeli bieg jest na 10 km i ma atest – to oczekuję, że tyle właśnie będzie miała trasa, a nie np. 10,2 km, albo 8,5 km. Jeżeli co 1 km mają być znaczniki odległości – to naturalne jest, że tak powinno być.

Patrząc z kolei na moje zobowiązania - jeżeli moim obowiązkiem było uiszczenie opłaty w wysokości 50 zł – to organizator dostał ode mnie banknot Narodowego Banku Polskiego o nominale pięćdziesięciu złotych a nie np. kilo truskawek, kopę jajek i pół bańki mleka lub po prostu „Bóg zapłać”. Umowa to umowa!

W wielu branżach – postanowienia regulaminu to rzecz święta. Mało tego - odpowiednie przepisy regulują, co w regulaminie znaleźć się powinno, a stosowne urzędy stoją na straży, aby wszystkie zapisy były przestrzegane. A niech tylko przez głowę komuś przejdzie pomysł na jakieś nadużycia – i już UOKiK straszy karą do 10% rocznych przychodów. W tym zakresie, w ‘branży’ biegowej na razie mamy totalny free-style.

Oj strasznie mnie nęciło, żeby podrążyć temat: sprawdzić czy / jaką odpowiedź dostałbym na złożoną reklamację (regulamin biegu w Ursusie dopuszczał możliwość złożenia reklamacji). Niestety, ze względu na spiętrzenie innych, pozabiegowych obowiązków „drążenia” nie podjąłem się. Ciekawy też jestem jak zareagowałby UOKiK, gdyby dostał taką skargę. Może kiedyś jeszcze sprawdzę (chociaż wolałbym nie mieć kolejnej okazji).

Foto: Oznaczenie odległości na Tumskiej Dysze 2013 (Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


maleńka26 (2014-06-22,22:16): Drogie te nasze bieganie...
Mahor (2014-06-22,22:37): Niedokładne oznaczenia pomiaru trasy i rozbieżności co do jej rzeczywistej długości to niestety często powtarzający się rytuał organizatorów.Powiem dosadniej,to zwyczajne niechlujstwo...Pocieszające jednak jest że wzorowo zorganizowanych biegów jest coraz więcej.







 Ostatnio zalogowani
Stonechip
06:06
drago
05:59
romangla
05:39
biegacz54
05:14
42.195
04:23
Admin
03:00
krunner
01:53
andreas07
00:22
a.luc
23:46
stanlej
23:44
rolkarz
22:40
LukaszL79
22:26
kubawsw
22:20
BOP55
22:02
szakaluch
21:41
przemcio33
21:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |