2016-02-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegać czy nie biegać - oto jest pytanie (czytano: 1129 razy)
Trochę biegam teraz. Najpierw biegałem po 6 km, później zwiększyłem dystans do 10 km. Postanowiłem jak za młodych lat ostatnie 3 km biegać szybko. Niestety po kilku takich treningach coś mnie zaczęło boleć w prawej stopie. Zrobiłem sobie 1-dniową przerwę i po tej przerwie przebiegłem na luzie 10 km. Stopa nie bolała. Na drugi dzień 6 km z 3-kilometrowym żywszym tempem. Niestety stopa się odezwała. I tak mój organizm mnie szachuje. Nie ma sensu chyba się teraz szarpać. Swobodne biegi 6-10 km muszą wystarczyć.
Więc zacząłem to truchtanie.
Dzień 1 (15.02 - poniedziałek)
Dystans - 6 km, czas - 35.40
Za to stopa nie boli.
Dzień 2 (16.02 -wtorek)
Dystans - 6 km, czas - 34.20
Nie jest źle, chociaż ciągle czuję, że coś jest nie tak.
Dzień 3 (17.02 - środa)
Dystans - 6 km, czas - 32.10
Boli - nie boli oto jest pytanie. Trudno jednoznacznie powiedzieć.
Nasuwa mi się spostrzeżenie - trucht truchtowi nierówny. Ponad 3 minuty lepiej od pierwszego dnia.
Dzień 4 (18.02 - czwartek)
Dystans - 6 km, czas - 31.40
Jakoś idzie, chociaż teraz powinienem robić przynajmniej 10 km dziennie.
Dzień 5 (19.02 - piątek)
Dystans - 6 km, czas - 31.00
Czy to jeszcze trucht czy już bieg?
Dzień 6 (20.02 - sobota)
Dystans - 6 km, czas - 30.10
Jakoś idzie do przodu.
Dzień 7 (21.02 - niedziela)
Niedzielę standardowo odpuszczam. Ciekawe jak będzie po 1-dniowej przerwie. Postaram się złamać 30 minut. Jak wszystko dobrze pójdzie to przedłużę dystans do 10 km i wprowadzę ostatnie 3 km szybkie. Kiedyś dawno temu tak trenowałem, ponieważ były ujemne temperatury i nie chciałem szybko zaczynać. No i w Kołobrzegu na 15 km złamałem godzinę. Więc jest to jakiś sposób bez specjalistycznego treningu.
Nie biegałem, ale trochę sportu zażyłem. 2,5 godziny kijków z żoną - spokojnym tempem . Okolice sprzyjają kijkingowi.
Dzień 8 (22.02 - poniedziałek)
Dystans - 6 km, czas - 30.40
Nie jest dobrze. Stopa odezwała się ponownie. Niedzielny długi marsz zrobił swoje? Muszę dalej uważać.
Dzień 9 (23.02 - wtorek)
Dystans - 6 km, czas - 32.30
Krok do tyłu niestety. Jak to człowiek nie doceniał, że nic go nie bolało. 13 marca pierwsze zawody - jak dobrze pójdzie oczywiście.
Dzień 10 (24.02 - środa)
Dystans - 6 km, czas - 30.10
Początek - kulawy. Na dystansie już nieźle.
Dzień 11 (25.02 - czwartek)
Dystans - 6 km, czas - 29.30
Czuję się jakbym złamał 30 minut na 10 km :)
Czas przedłużać trening, ale jutro chyba jeszcze 6 km.
Dzień 12 (26.02 - piątek)
Dystans - 6 km, czas - 30.10
Początek niezły, druga połowa kiepska.
Dzień 13 (27.02 - sobota)
Dystans - 6 km, czas - 31.20
Nastawiałem się dzisiaj na spokojny bieg, po wczorajszej kiepskiej drugiej połówce. Udało się.
Dzień 14 (28.02 - niedziela)
Dzień wolny od biegania, ale czy od sportu - zobaczymy. Forsować się jak tydzień temu na pewno nie będę.
Dzień 15 (29.02 - poniedziałek)
Dystans - 6 km, czas - 31.30
Dystans około 6 km, ponieważ droga nie tylko była nieprzejezdna, ale także nieprzebieglna. Piłowali drzewa przy drodze. Jakieś w końcu urozmaicenie. Tempo podobne jak w sobotę.
Dzień 16 (01.03 - wtorek)
Dystans - 6 km, czas - 32.00
Coraz wolniej i coraz mniejszy optymizm.
Dzień 17 (02.03 - środa)
Dzisiaj nie biegam. Wstałem rano i stopa boli przy chodzeniu.
Dzień 18 (03.03 - czwartek)
Trzeba dać odpocząć stopie. Mógłbym pobiec - ale po co?
Gdybym trenował np. do maratonu, to bym się trochę wnerwił. A tak cel jest jeden - trochę poruszać się. Chciałem co prawda trochę przytrenować, ale jak się nie da, to się nie da. Jutro może pokuszę się o szóstkę.
Dzień 19 (04.03 - piątek)
Nie pokuszę się o szóstkę jednak. Może jutro?
Dzień 20 (05.03 - sobota)
Dystans - 6 km, czas - 32.50
U mnie święto - wreszcie coś przebiegłem. Spokojnie, bez napinki. Trzeba się cieszyć, że przynajmniej mogę czasem pobiegać.
Dzień 21 (06.03 - niedziela)
Dzień bez biegania, a mogłem pobiegać, chociaż dużo pada. Ze sportu jak co dzień trochę ćwiczeń z ciężarkami i mały spacerek.
Dzień 22 (07.03 - poniedziałek)
Dystans - 6 km, czas - 31.20
Nie jest dobrze. Na drugiej połówce znowu zabolało to co bolało.
Dzień 23 (08.03 - wtorek)
Dystans - 6 km, czas - 31.10
Czas o 10 sekund lepszy, ale stan nogi o wiele lepszy.
Dzień 24 (09.03 - środa)
Dystans - 6 km, czas - 31.40
Czas gorszy niż wczoraj, a wydawało mi się, ze biegnę w żywszym tempie. Tak to w biegach czasem jest.
Dzień 25 (10.03 - czwartek)
3 dni do startu
Dystans - 6 km, czas - 29.20
Wczoraj mój organizm biegł w szybszym tempie, a dzisiaj już całe ciało biegło szybciej. No i rekord. A wydawało mi się, że biegnę jak wczoraj.
Dzień 26 (11.03 - piątek)
2 dni do startu
Dystans - 6 km, czas - 31.00
Bieg dzisiaj taki nijaki.
Jak nie urok, to sraczka. Stopa przestała boleć, za to gardło zaczęło drapać. A pierwszy start tuż tuż. I to start z dojazdem rowerem, bo trenuję do triatlonu.
Dzień 27 (12.03 - sobota)
1 dzień do startu
Miałem coś pobiegać i coś pojeździć, ale muszę odpuścić.
Coś zdrowie szwankuje. Czy jutro wystartuję? Oto jest pytanie.
Dzień 28 (13.03 - niedziela)
Start - dystans 6,680 km, czas - 31.00
Czas taki sam jak na ostatnim treningu, tylko dystans deko dłuższy.
2 kwietnia chciałby wystartować w półmaratonie. Trzeba się przygotować. Na początek przynajmniej treningi 10 km i kilka razy dłuższy dystans. Czy od jutra? Planowałem dzień przerwy, ale wczoraj już miałem przerwę. Zobaczę jak organizm zareagował na 6,68 km bieg i 40 km jazdy rowerem.
Czas zakończyć ten temat. Udało się zrealizować cel - wystartować w zawodach pokonując dystans jako takim tempem.
Na zdjęciu - moja broń biegowa. Pod spodem ukryła się jeszcze koszulka techniczna z krótkim rękawem (zakładam przy temperaturze 0 - 4 stopni i koszulka termoaktywna z długim rękawem zakładana przy temperaturze poniżej 0 stopni).
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |