2015-04-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Świąteczny pasztet. (czytano: 495 razy)
![](sylwetki/opusta_d.gif)
Wielki czas nastał. Wielki, bo Wielki Tydzień, Święta Wielkanocne. Okres to szczególny dla biegaczy, bo jedni – trenując uparcie przez całą zimę – mają szczytową formę na wiosenne zawody, drudzy – roztrenowując się przez mrozy –rozpoczynają rozkręcanie kondycji z nastaniem kalendarzowej wiosny. Jest jeszcze jedna grupa, najważniejsza. To peacemakerzy. Czyli zające. Te szaraki (wcale nie takie szare podczas biegu) są jednym z symboli najważniejszego święta chrześcijańskiego. Można powiedzieć, że my, którzy dzięki ich wsparciu docieramy na metę na czas jesteśmy jak te kurczaczki, żółtodzioby. Nie każdemu pisklakowi uda się ta sztuka i wówczas staje się barankiem (mogłem lepiej rozplanować treningi, ale ze mnie baran). Ale i tak lepiej być barankiem niż siedzieć przed telewizorem i czekać na taką prognozę pogody, która nie zostawi żadnej wątpliwości, że już pora, bo wówczas jest się babą z lukrem. Choć niektóre zające kończą swoją karierę w puszce jako pasztet, to jednak czytając na etykiecie skład owego specjału trzeba przyznać, że coraz mniej szaraków daje za wygraną.
Wszystkim wymienionym i niewspomnianym życzę słodkich mazurków, niezbyt twardych jaj, serników z lukrem albo czekoladą w miłej atmosferze, a to wszystko bez żadnych konsekwencji w obwodzie. Zaś w poniedziałek niech sobie leje kto chce, bo schłodzenie rozpalonego biegiem ciała może być wskazane.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2015-04-05,18:26): :) Ty również obyś był szczęśliwy i przy stole wielkanocnym i podczas wypadów biegowych :) Pozdrawiam Hung (2015-04-05,18:46): paulo, dzięki.
|