Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
199 / 338


2014-08-21

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
odrdzewianie i dylemat (czytano: 925 razy)

 

Śmigam już coraz śmielej pod kątem maratonu, przygotowania rozkręcają się, a ja... nie wiem jeszcze w którym maratonie wystartować :)
Jestem niezdecydowany jak przysłowiowa "baba" i to mnie powoli przeraża :p

Jako opcje maratońskie myślałem o:
Warszawa - koniec września - dobra trasa na życiówkę, pogoda może być różna, względnie ciepło. Biegłem raz. Logistycznie łatwy wyjazd do opanowania z jednym noclegiem.

Poznań - drugi tydzień października - trochę pofałdowań, pogoda bardziej jesienna, jeszcze chyba nie było upalnego maratonu w Poznaniu. Biegłem już dwa razy. Blisko od domu (130km), dojazd nawet w dniu startu.

Amsterdam - trzeci tydzień października - bardzo dobra trasa, pogoda raczej jesienna. Logistycznie już trudniej, kłopot z noclegami, podróż pociągiem ok. 9h.
Tu zapisy się kończą dzisiaj (21go), w dodatku jest problem z noclegiem dla jednej osoby...


Przygotowania - tu jestem już po 2 tygodniach, gdzie usystematyzowałem dni i co w jaki dzień robię, oczywiście lekko czasem modyfikując.
Jednego tygodnia długie rozbieganie było w sobotę, drugiego tygodnia (zeszłego) przeniosłem to na niedzielę i rozbiłem na dwa treningi.

Schematy z jednej strony są dobre, z drugiej wprowadzają monotonię i niejako potrafią "zaczarować" organizm pod tylko ten, jeden scenariusz "działań". Pewności w dodatku nie ma, że akurat ten scenariusz będzie pomocny.
Z doświadczenia w Strzelectwie wiem, że lepsze efekty przynosi lekka modyfikacja, czasem jakieś zmiany, zastępowanie i przesuwanie jednostek pomiędzy sobą, jednak łatwo coś w tym momencie popsuć, czasem jest za dużo czynników, które coś mogą zmajstrować. Można się samemu zaplątać.

Baza jednak jaką sobie wymyśliłem jest prosta:
poniedziałek - wolne od czegokolwiek, ew. sauna, ew. gimnastyka
wtorki - stadion - powtórzenia/interwały
środa - luźne rozbieganie - jak na razie las z górkami
czwartek - rozbieganie + drugi zakres w tempie okołomaratońskim - las bez górek
piątek - luźne rozbieganie - jak do tej pory ulica
sobota/niedziela - długie wybieganie + rozbieganie, względnie na odwrót - oczywiście po lesie z górkami ;)

Pierwszy tydzień był ciężki, szczególnie powtórzenia na stadionie czy drugi zakres, w obu przypadkach bebechy i obiad mocno nie współgrały. Drugi był już nieco lepszy, aczkolwiek również z lekkimi problemami z bebechami.
Na razie jednak staram się nie przeginać z uwagi na łydkę, aby trochę zaadoptowała się do obciążeń. Śladu po kontuzji prawie nie ma, jednak czujnym trzeba być i robić wszystko z głową :)

Nie jest sztuką rzucić się na ocean, trzeba z niego jeszcze umieć wrócić, żeby po chwili znowu być w stanie znowu się zapuścić na szerokie wody i z nich powracać.

Jeśli padło słowo ocean...
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przystań. Złap w żag­le po­myślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, od­kry­waj.
wciąż mam w głowie te przysłowie Marka Twaina, które łechta moją wyobraźnię i wracam do punktu wyjścia - który maraton wybrać?

Wszystkie moje dylematy są niejako spowodowane jednym - ma to być mój 10 maraton, więc chcę go z przytupem, życiówką, z bitą śmietaną i wisienką, niejako chcę "maratonkę" w skąpej koszuli nocnej z zapiętym jedynie jednym guziczkiem, który czeka na moje dłonie aby dopełnić rozkoszy...

Może się starzeję, jednak magia liczb niejako zawsze mnie trochę ciekawiła i fascynowała, być może od zapatrywania się w kosmiczne rzeczy, stąd te "parcie" na życiową dychę - nie dychę ;)



Rozpisując wszystko na czynniki pierwsze:

Amsterdam niejako rozwiązał się sam.
Wawka byłaby fajna, tylko coś mi w głowie szepce, że to jednak trochę za wcześnie, pośpiech nie jest wskazany. Niby bym zdążył z przygotowaniem, niby jednak... czuję podświadomie jakąś taką niepewność. Może to jakiś Aniołek? ;)
Poznań, hmmm nie czuję go, jakoś nie mam wizualizacji żadnej, brak chemii na start teraz w Poznaniu. Fajny jest, jednak coś jest na rzeczy.

Wpatrując się w powyższe, drapiąc się po głowie natchnęło mnie - wręcz jakiś impuls, a może Frankfurt?
rok temu myślałem o nim...
Trasa - wymarzona na życiówkę Better Your Best – on the world`s second fastest marathon race track!, sporo ludzi, co gwarantuje jak w Berlinie, że praktycznie ciągle będę biegł obok kogoś. Przy ew. wietrze może to mieć znaczenie, czy kryzysie... zawsze można pofedrować psyche i oszukiwać "tylko jeszcze tego jednego przed sobą" ;)
Logistycznie sprawdzam i jest w miarę ok. Pociąg około 8h z przesiadką w Berlinie i przy granicy. Noclegi jeszcze dostępne w hostelach, nawet dla 1 osoby.

Daję sobie czas do jutra, czyli do piątku. Muszę się z tym przespać, przebiec i podjąć decyzję.
Na razie jednak opcja we Frankfurcie bardzo mi się podoba :)
Miałbym kolejne tygodnie na spokojne szlify i pracę nad tempem maratońskim, czy dalsze odrdzewianie pod kątem znoszenia większych prędkości.

Wtedy dopiero takie odwiązanie lin i wypuszczenie się na życiówkowy maraton - ocean - to by było znowu "to coś", co bym rozpamiętywał w zimowe, szare wieczory :)


Achhh...
zjadłbym "gofera" z malinami i polewą toffi, takiego jak nad morzem po dobiegnięciu na plażę... ;)

Wiem, że nic nie wiem :)


PS. finisz w Hali we Frankfurcie... krążą o tym zjawisku legendy - podobno jest przekozacki i jest niczym lądowanie na księżycu :)


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


krunner (2014-08-21,15:38): A może Monachium dwa tygodnie przed Frankfurtem ? Z Zielonej to pięć rzutów beretem... ;-)
snipster (2014-08-21,15:58): Arku, hmmm w sumie to nie wiem, trochę dłuższa podróż, ja bez samochodu jestem. Termin poznański... pomyślę, chociaż bardziej przemawia do mnie F.
Hung (2014-08-21,17:37): "Masz babo placek", dylematy, dylematy, tak źle i tak niedobrze. Moje postanowienie było: żadnego maratonu w tym roku, aż tu nagle, niespodziewana, "propozycja nie do odrzucenia" i pobiegnę maraton we Wrocku, o ile noga mi całkiem nie wysiądzie. Ale brak rozterki kiedy i gdzie, wiadomo tylko Wrocław.
michu77 (2014-08-21,18:46): ...do Amsterdamu ekipa Maniacka wybiera się w przyszłym roku, na jubileuszową edycję... ach ta magia cyfr :P
snipster (2014-08-21,23:07): Hung, POWODZENIA życzę :) Wrocek fajny jest, no i taki spontan najczęściej najszczęśliwszy jest ;)
snipster (2014-08-21,23:11): Michu, słyszałem, chyba się z Wami zabiorę za rok :P
asia75 (2014-08-22,08:52): A może Maraton Silesia 5 października.?
snipster (2014-08-22,09:34): nie startowałem jeszcze w Silesii :) ale to prawie na równi z Wawką jest jeśli chodzi o termin...
Truskawa (2014-08-23,09:12): Wiesz co, może jednak pomyśl o tej Silesii? :) Może Ci jeszcze jakiś deputat węglowy skapnie? :D
(2014-08-23,22:25): proponuje Frankfurt 26 pazdziernika
snipster (2014-08-24,07:49): :))
Piotr Fitek (2014-08-24,13:40): heh, a ja wczoraj myślałem, gdzie pobiec swój maraton na życiówkę, i ten Frankfurt zapowiada się bardzo ciekawie do tego :)
snipster (2014-08-24,14:06): fakt, jest bardzo ciekawy... :)
paulo (2014-08-25,08:47): ciekawe, co wybrałeś ? :)







 Ostatnio zalogowani
BOP55
12:59
smszpyrka
12:46
StaryCop
12:32
gpnowak
12:27
marian
12:22
t_garzel
12:12
martinn1980
12:04
jakub738
11:57
tomasso023
11:56
JolaPe
11:48
mario1977
11:46
Ziuju
11:41
kubawsw
11:40
gora1509
11:19
Szura
11:19
seba1
11:11
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |