Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [58]  PRZYJAC. [323]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
benek
Pamiętnik internetowy
:)

Piotr Bętkowski
Urodzony: 1987-04-25
Miejsce zamieszkania: Warszawa
590 / 631


2014-03-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Road to Boston part 10 (czytano: 845 razy)

 

Miniony tydzień upłynął w oczekiwaniu na kolejny start tego sezonu na dosyć "nietypowym" dystansie 52 km czyli Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim.

Kompletnie mi ten start do niczego nie pasował. Ja, biegacz z jednym maratonem na koncie i z przebiegniętymi dwoma Rzeźnikami porywam się na ultramaraton w okresie zimowym w przygotowaniach do najważniejszego biegu w życiu - Boston Maratonu. Sam gdy to czytam brzmi to dosyć niewiarygodnie...

Kilka miesięcy temu gdy bieg był jeszcze w planach organizacyjnych dostałem info, że będzie on poświęcony Tomaszowi Kowalskiemu - biegaczowi, alpiniście. Sprawa Broad Peak dosyć mocno mnie poruszyła i podjąłem decyzje przy delikatnym podsunięciu tematu przez Grzegorza Łuczko z Natural Born Runners.

Do tego momentu, jak sami możecie przeczytać w poprzednich wpisach, trenowałem tylko z myślą o kwietniowym maratonie. Plan na start w ZUK był prostu: przebiec go spokojnie, nie zajechać się i być stosunkowo wysoko w klasyfikacji generalnej.

Najpierw podsumowanie tygodnia.

Tydzień 3-9.03.2014
Poniedziałek - OWB1 6 km + sauna
Wtorek - OWB1 19,7 km
Środa - OWB1 3 km + WT 3x4 km przerwa 4" (14:54 - tempo 3:43; 14:57 - tempo 3:44; 14:56 - tempo 3:43) + OWB1 2,2 km + sauna
Czwartek - wolne
Piątek - wolne
Sobota - start 52 km Zimowy Ultramaraton Karkonoski
Niedziela - OWB1 6 km

Suma: 101 km

Podsumowanie

Kolejny tydzień powyżej 100 km :) Jednak były aż dwa główne punkty tego tygodnia. Pierwszy to fajnie wykonany trening wytrzymałości tempowej czyli 3x4 km na przerwie 4;. Biegałem w terenie spokojnie wcześnie rano. Nie zmęczyłem się a wieczorem poszedłem na mecz Polska-Szkocja na Narodowy. Drugi ważny punkt to wspomniany już kilkakrotnie ultramaraton.

Na zawody pojechaliśmy razem z Tarzim. Start zaplanowany na godzinę 5 rano z centrum Karpacza gwarantował, że najpóźniej o 12 w południe będzie już po wszystkim :) Przed nami wspaniała trasa poprowadzona przez Karkonosze i przyszło tylko czekać na dobrą pogodę.

Miałem kilka celów na ten bieg. Przetestować sobie taktykę wolnego rozpoczęcia zawodów i szybkiego kończenia na coraz wyższym miejscu. Do tego chciałem przetestować jak biega się z kijkami, bo nigdy tego nie próbowałem a w Biedronce kupiłem kijki teleskopowe za 29 zł :)

Start chwilę po 5 rano i polecieliśmy w trasę. Pierwsze 1,5 km po ulicach Karpacza i widzę, że ekipa leci niezwykle szybko. Ja łapię na moim Garminie czas 4:09 na pierwszym kilometrze a jestem w okolicach 30 miejsca :) Wbiegamy do lasu i chwytam od razu za czołówkę, w której wyjątkowo nawet wymieniłem przed startem baterie na nowe :) wciskam przycisk i tylko sekundowy blask i nie działa... No ładnie - będę biegł przez godzinę po lesie w górach bez światła... Nie najlepsza wizja :) W biegu wyciągam baterie (jedną reką bo w drugiej latają mi kijki, które jednak nie ważyły mało). Próba numer dwa i całe szczęście światło rozświetla mi drogę.

Nie potrafię ocenić, które miejsce zajmuje ale na pewno nie jestem w gwarantowanej nagrodami pierwszej dziewiątce. Zaczynam się trochę zastanawiać czy nie przyspieszyć ale sam czuje, że moje tempo jest dobre. Tętno wskazuje ok. 160 uderzeń przy podbiegu więc nie jest źle. biegniemy ciągle w górę i dobiegamy do ok. 5 km. patrzę na wysokościomierz, który pokazał blisko 800 m nmp czyli już tylko 800 m do Śnieżki :) Nagle spore zbiegi... Doganiam jakiś zawodników ale inny doganiają mnie. Po ok. 2 km dobiegamy znowu do asfaltu lecącego w dół!. Patrz na tempo - 4:10 km. Jest szybko a zawodnicy mi uciekają... Znowu patrzę na wysokość - 600 m. hmm znowu będzie trzeba się wspinać :/

Dobiegamy do 12 km. Jest ciągle ciemno. Zaczyna się podejście ostre, że podbieg jest prawie niemożliwi. Czasy wyciągnąć kije. Jednak nie bardzo wiem jak się je obsługuje i jak ustawić ich optymalną długość. hmmm nie wiem jaka jest moja optymalna długość :)

Kijki bardzo się przydają. Powoli ale systematycznie zaczynam gonić kolejnych zawodników, których łatwo mi obserwować bo w pakiecie obowiązkowa była czerwona lampka umieszczona z tyłu. Dzięki temu mam motywacje przy podejściu. Wiem, że na 15,2 km będzie punkt kontrolny z wodą. Mam w planach się napić bo w plecaku mam picie ale nie chce mi się zatrzymywać. Jest punkt. Pytam o zajmowane miejsce i otrzymuje odpowiedź - 15-20. Nie jest różowo :)

Szybko wychodzę z punktu i dochodzę do pierwszego śniegu. Chwilę walczę i poddaje się wyciągając nakładki w które zainwestowałem identyczną kwotę jak za kijki ale tym razem ze sklepu Jula. Poprawa jest widoczna od razu. Kijki i nakładki - idealne połączenie.

Podchodzę bardzo szybko mijając kolejnych zawodników. Dochodzę do 19 km i już wiem, że jestem 10. Wiem też, że Śnieżkę mijamy na 23 km. Potem już będzie dużo łatwiej. Na 20 km wychodzę na miejsce 9 i wiem, że będę w czołówce. Czuje się bardzo, bardzo dobrze. To samo mówi mi tętno. Podejście pod Śnieżkę już przy blasku wschodzącego słońca. Mijam najwyższy szczyt Karkonoszy na miejscu 7 i zbiegam po łańcuchach do Domu Śląskiego, w którym mam nadzieję się posilić.

Dobiegam już na miejscu 4 i wchodzę się napić. Kilkoro zawodników leci bez zatrzymania mijając mnie. Widoki super. Słońca na horyzoncie i w miarę płaski teren. Wywalam kijki w schronisku i lecę dalej. Już po ok. 3 km wychodzę znowu na 4 miejsce bez widoku na podium. W planach mam pierwszy żel. Z doświadczenia wiem, że przy takim tempie powinny zacząć działać po ok. 5km. Dobiegam do kolejnego punktu kontrolnego i niepotrzebnie ze szlaku skręcam do schroniska. Nic z niego nie potrzebuje więc po 1 minucie wracam na trasę.

Na 34 km wychodzę na 3 miejsce w klasyfikacji generalnej. Czuje się na tyle dobrze, że wiem że utrzymam to do końca. Łykam drugi żel i lecę dalej. Dopiero przy Szrenicy daleko z przodu widzę Piotra Karolczaka biegnącego na drugim miejscu. Mam ok. 5" straty więc ciężko będzie to odrobić. Dystans maratoński mijam w 4:16 a przypada on przy Szrecnicy. Do mety tylko 10 km i to zbiegu.

Lecę w dół będąc pewnym mojego miejsce. Dobiegam do mety na 3 miejscu z czasem 4:55, tracąc 2" do drugiego miejsca. Jestem zadowolony bo leciało mi się dobrze. Nogi bardzo nie bolą. Popijamy z Piotrkiem browary czekając na Tarziego.


Kolejne ciekawe doświadczenie za mną. Biegi ultra są inne. Ludzie są inni. Ale to już na inną opowieść.

Tak jak planowałem pobiegłem w Puma Faas 500 TR i obyło się bez żadnych pęcherzy czy innych problemów z nogami. W niedzielę już byłem pobiegać.

Zobaczymy czy to się negatywnie nie odbije.

Zdjęcie jest mojego autorstwa.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


mamusiajakubaijasia (2014-03-10,21:35): Gratuluję Ci z całego serca:) I ... zazdroszczę Karkonoszy zimą. Dawno w nich już w tej najpiękniejszej porze roku nie byłam.
michu77 (2014-03-11,08:15): ..zazdroszczę tego biegu ;d
galik (2014-03-13,09:48): gratki!
Arti (2014-03-18,11:11): REWELACJA !!!! WIELKIE GRATULACJE !







 Ostatnio zalogowani
Lektor443
01:28
rolkarz
23:31
SzyMen
22:27
maste
22:11
topcross
22:00
golus3
21:35
marian
21:24
ronan51
21:17
kasar
21:11
Grzegorz Kita
21:09
INGL66
20:57
Jerzy Janow
20:48
adam71
20:46
kornik
20:29
inka
20:19
entony52
20:12
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |