2012-10-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton Poznański, którego ... nie biegłem (czytano: 507 razy)
Jest 8:30 – niedzielny poranek. Zapowiada się piękna pogoda do biegania. Przed halami Międzynarodowych Targów Poznańskich coraz większa rzesza maratończyków i kibiców. W końcu to wielkie święto dla Poznania. Wypatruję znajomych i znanych. O, jest już prezydent Grobelny w koszulce Drużyny Szpiku. Jest też niekwestionowana gwiazda poznańskiego maratonu - Scott Jurek. Scott przyjechał do Polski, kraju swoich przodków zareklamować swoją książkę „Jedz i biegaj”. Przy okazji postanowił przebiegnąć się treningowo. Tak na 3:15-3:20. Ech, treningowo… Ja zapewne nigdy takiego czasu nie osiągnę. Pojawia się ekipa 4RUNowców; Piotrek, Wrotka, Tomek, Wiesiu, Gaśnica, Andrzej, Krzysiek … Pojawia się Edziu Baca, zauważyłem gdzieś Michała (w końcu biegnie u siebie), Ola i innych. Końcowe odliczanie i cały ten „żywy organizm” niby gąsienica rusza na ulice Poznania. A ja … oglądam sobie relację w telewizji WTK i jednocześnie śledzę wyniki na poszczególnych punktach kontrolnych. Pięknie wygląda ten falujący tłum biegaczy. Aż chciało by się tam być i biegnąć z nimi, pośród nich i czuć ten sam asfalt pod nogami i to samo zmęczenie w nogach. Bieganie, to jednak także kwestia wyboru. W tym roku tu i tu, a w następnym może gdzie indziej. W końcu imprez biegowych mamy co niemiara. Już 11:00. Niedługo zaczną pojawiać się pierwsi zawodnicy na linii mety. Już wiadomo, że rekordu trasy nie będzie, choć z tymi rekordami, moim zdaniem, trochę dziwna sprawa. Na mój rozum to będzie rekord trasy, bo w końcu to jest nowa trasa, po której nikt jeszcze nie biegał. Poprzednia była inna i nie ma co porównywać wyników. Trochę ponad 2 godziny i 16 minut czekaliśmy na pierwszego zawodnika. Oczywiście był to zawodnik z Kenii Edwin Yator. Potem był kolejny Kenijczyk i na trzecim miejscu wpadł na metę nasz, Polak, Adam Draczyński. Jak powiedział później na mecie, nie walczył o czas, ale o podium. I udało się. Brawo!!! A potem…, a potem były mistrzostwa w maratonie krajów na wschód od Warszawy. Co nie udało się mężczyznom, to udało się Paniom. Pani Sviatlana Kouhan, reprezentująca Białoruś, do końca walczyła o nowy rekord i premię. I udało się! 2:35:08 – to od niedzielnego przedpołudnia nowy rekord poznańskiego maratonu wśród kobiet. W ten sposób 10000 złotych premii pojechało na Białoruś. Prawda jakie to łatwe? A potem śledziłem już tylko tabelę z wynikami i wypatrywałem znajomych. Pierwszy pojawił się Piotrek. Ten to ma petardę w nodze w tym roku. Czas poniżej 3 godzin! Później narzekał trochę, że nie życiówka. Żartowniś! Potem kilku innych i pojawił się Tomek i jego nowy rekord. Z Tomkiem trochę tak korespondencyjnie rywalizuję. Tym razem to on pokonał mnie o ponad dwie minuty. Trzeba będzie zawalczyć gdzieś na wiosnę. Następnie pojawiają się maratońscy debiutanci: Wiesiu z fantastycznym czasem, Gaśnica, Bartek, Andrzej i dziewczyny: Wrotka i Iwonka. Piękne czasy! Piękny debiut! Gratki! Nie było mnie tam, a przeżywałem ten poznański maraton, jakbym sam biegł. A potem było jeszcze kilka telefonów, gratulacje i radość z drugiej strony słuchawki. I niespodzianka. Chłopaki spełnili moje marzenie – mam autograf Scotta Jurka. Wiedzieli, jak mi zależy i stanęli na wysokości zadania. Dzięki wielkie. I tak miedzy innymi upłynął poranek, popołudnie i wieczór tej październikowej pięknej niedzieli. Niedzieli w biegu.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora michu77 (2012-10-15,09:27): ..prawie jakbyś tam był ;-))) Mijagi (2012-10-15,09:32): Michu, ale prawie robi wielką różnicę. Widzimy się w Kaliszu
ineczka16 (2012-10-16,09:12): Wojtku - listopadowej niedzieli...? dopiero połowa października :P chyba że to ja zabłądziłam w czaso-przestrzeni :) Pozdrawiam! Mijagi (2012-10-16,09:18): To mi się czas przestawił. Już poprawiłem.
|