2012-07-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Sztafetowy od Ratusza do Ratusza - Zielona Góra - Cottbus (czytano: 570 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.mosir.zgora.pl/index.php?srv=3&id=952
[...] w lipcu jest taka sztafeta, gdzie w zespole biegnie minimum jedna kobita, jeden minimum 50latek, w sumie 5 biegaczy. A tym razem będzie to z Zielonej Góry do Cottbus. No i jest pomysł, aby zebrać ekipę i pobiec [...]
słysząc takie coś prawie bez chwili namysłu rzekłem:
No ba, jasne, wchodzę, jestem na tak :)
Zaciekawiło mnie to, bo... nigdy nie biegłem sztafety w mojej krótkiej karierze tuptacza-biegacza. Nie liczę oczywiście "demoralizatorskiej próby sztafety" w Podstawówce w 4x100m na WFie ;)
Co lepsze, pamiętam jak dziś, kiedy to dwa lata temu jechałem ze znajomymi w upale 30C nad jeziorko, mijaliśmy wtedy tę sztafetę, ludzie biegli na normalnej trasie obok samochodów ledwo się poruszając co niektórzy. Z moim fantastycznym i mistrzowskim wyczuciem palnąłem wtedy do znajomych:
-jeju, czy tych ludzi powaliło biec w takim upale, po drodze pełnej samochodów, po ch...olerę ?
po chwili zobaczyliśmy samochód, że to niby sztafeta do Cottbus, przecież to... 100km od Zielonej Góry.
Ja pierdziu, nieźle mają w głowie ci szaleńcy ;)
Ironia losu, dwa lata minęły, a ja brałem udział w tym zbiorowym szaleństwie zaiwaniając obok osobówek. Niektórzy w samochodach robili karpia, niektórzy dopingowali, TIRy trąbiły, część klaskała za szybą wytykając palcami ;)
Brecht :))
Podobało mi się ;)
Znam już dwie strony tego medalu, prawie szydząc, ale i podziwiając wtedy tych ludzi, teraz zdałem sobie sprawę, że aby zrozumieć wariata... trzeba się nim po prostu (na chwilę ?) stać.
Kolejna mądrość życiowa, która objawiła mi się w którymś tam momencie ;)
Zaczęło się od zebrania przez wtajemniczone osoby, które gadały z innymi, aż w końcu zebrała się ekipka do zespołu (nie bez różnych przygód ;)). Warunek jest taki, że zespół musiał mieć kobitę oraz 50latka. W sumie 5 osób, każdy musiał pobiec minimum jeden odcinek.
Trasa wiadoma jak co roku, od Ratusza w Zielonej Górze do Ratusza w Cottbus. Raz jest od ZG do Cottbus, rok później z Cottbus do ZG, rok później z ZG do Cottbus... i w tym roku tak już po raz 20ty miało być, tym razem z ZG do Cottbus ;)
Odcinki były wyznaczone, zmiany dokonywano w wyznaczonych punktach w różnych miejscach na trasie (przeważnie miejscowości). Aktualnie biegający leciał z szarfą ;) którą przekazywał w owych punktach drugiemu.
W sumie leciałem trzy odcinku, pierwszy coś ponad 6km, potem coś ponad 8km, potem coś ponad 9km, łącznie niewiele ponad 24kiloski. Jeju, jaka to jest różnica lecieć taką szarpaninę, przerywaną zmianą i przerwą w porównaniu do biegu ciągłego, gdzie leci się jednym ciurkiem.
Ma-sa-kra jakaś
Nawet nie wiem z czym to porównać, z sexem przerywanym nawet nie wypada ;)
bo jak tu porównywać jazdę samochodem i doping towarzyszy na trasie, po chwili szybka zmiana dzinów na strój biegowy ;)
po 100m rozgrzewki się leci nagle swój odcinek na pełnej p... pełnym gazie, goni "tego tam" z przodu, wywala jęzor na wierzchu, wysłuchuje doping osób z przejeżdżających samochodów, niektórych nie rozumiejąc, inni trąbiący coś tam krzyczą, nie wiem zresztą co bo nie mam już siły ;)
no ale jak ten "wariat" się leci przecież nadal, jak świetlik w półmroku, który przelatuje z drzewa na inne drzewo, goni się, ucieka się, myśli błądzą, nagle przejeżdżający TIR z przeciwka robi taki podmuch, że "wolny jak ptasior" wręcz staje od tego podmuchu, masakra, ale fajowa masakra ;)
Dolatuje się do strefy zmiany, masa ludzi stoi wokół, sędziowie z notatnikami, biegacze wokół, atmosfera prawie jak na Olimpiadzie hehe :) no i najlepsze, nie widzę "naszego" człowieka... no ale znalazł się, na końcu... bo się zagadał, no masakraaaa ;)
Złapanie oddechu, mała woda i co ? i pakowanie się do samochodu i gnanie na kolejny punkt, mało czasu przecież, a trzeba jeszcze po drodze swojego podopingować, wody podać, a następny musi się przebrać, lekko rozgrzać i tak w kółko.
Najgorsze w tym wszystkim to potem znowu lecieć. Ten kto leciał kiedyś maraton i musiał stanąć, albo po prostu stanął (albo przeszedł do marszu) ten wie, co to znaczy potem znowu zacząć biec, nie truchtać ale biec na maxa ;)
No bo jak, trzeba gonić, uciekać, przemierzać, ścigać, ścigać, ścigać! aaaaa :)))
Atmosfera tego wszystkiego jest "bella fantastico" :)
spodobało mi się, zresztą chyba wszystkim, takie coś nowego, innego, ciekawego, taka mała odskocznia
bieg, a jednak inny bieg
Na zakończenie ostatniej zmiany przed metą był wspólny finisz całego zespołu na rynku w Cottbus, przy aplauzie miejscowych oczywiście, fajowa rzecz, uśmiech i o to chodzi. Nawet chwila dla paparazzi była ;)
Po lekkim błądzeniu dotarliśmy do stadionu, gdzie był cały kompleks stadionów, od piłkarskiego, do nawet w połowie zadaszonego toru kolarskiego z kortem do tenisa w środku. Teren full wypas, nie powiem, patrzyłem na to wszystko z podziwem... ach, w każdym mieście takie coś powinno być u nas w Polandii.
Na zakończenie imprezy była uczta przy jakiejś zwierzynie kręcącej się na rożnie (chyba dzik, ale kto go tam wie co to naprawdę było ;)), kiełbaskach i "sznyclach", oraz pizotoników bez limitu. Wszystko miało wzięcie, że hohooooo ;)
Zgarneliśmy nawet puchar za 6 miejsce w generalce ;)
Imprezka fajowa, klimat fajowy, fajowo bardzo fajnie, wręcz fajowsko ;)
PS. errata, bo pamięć mnie już zawodzi :(
leciałem przecież sztafetę w swojej pierwszej imprezie biegowej - Ekiden
ale tam był jeden odcinek i koniec, to jednak też coś innego :p
--
fotencja pochodzi ze stronki współorganizatora - nasza dzielna drużyna wśmiguje się na metę :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu dario_7 (2012-07-16,00:11): [...] "nigdy nie biegłem sztafety w mojej krótkiej karierze" - trochę mi przykro, bo przecież nieco ponad rok temu biegaliśmy razem sztafetę Ekiden na Polu Mokotowskim w Warszawie... No ale widocznie to nie było to ;) ... Gratuluję świetnego wyniku i miejsca na mecie! :))) snipster (2012-07-16,00:15): siet, no tak, Ekiden to też sztafeta... mea culpa :( snipster (2012-07-16,09:01): Dario, mi się ten Ekiden zamurował w pamięci jak zwykły bieg... chyba dlatego, że leciałem na końcu ;) snipster (2012-07-16,09:15): Wiesiu, tak tak, presja wyniku i myśl, że każdy się stara dla ogółu ;) dario_7 (2012-07-16,14:53): Hehe... no tak, sztafeta z pałeczką to zwykły bieg, a z szarfą to prawdziwa sztafeta... ;))) Witaj w klubie... ja masełko już odstawiłem... Hahaha!!!... :D snipster (2012-07-16,15:52): pewnie to wszystko przez to, że od dawna nie jadam masła :( hehe ;) miriano (2012-07-17,08:41): Gratuluje . A kto się wyłamał z zieleni ? snipster (2012-07-17,08:49): Mirku, dzięki, a wyłamał się kolega, który nie miał koszulki przy sobie akurat ;)
|