Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
57 / 338


2012-06-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Lębork (czytano: 561 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://youtu.be/IlxozJh2JNo

 

Achhh ten Lębork chciało by się powiedzieć ;)
Impreza ma swój klimat, mimo iż zorganizowana niby skromnie... jednak jak się wsłuchać ile ludzi jest zaangażowanych przy tej imprezie, musi wywoływać tak zwany SZACUN.
Nie ma tam mega hucznych sponsorów, helikopterów, Krzysztofa Ibisza z kamerą, raperów kręcących jakiś teledysk, celebrytów innej maści, samochodu do wygrania, fajnej koszulki technicznej - a szkoda :( oraz zapewne masy całkiem fajnych i nie innych rzeczy, znajomych z tak zwanych już potocznie "masówek" dla tysięcy biegaczy.
Jest za to jedna fundacja i miasto, które razem z mniejszymi miejscowościami organizuje fajowską imprezę, niedocenianą w mediach, ale już z bogatą historią.
Całe miasto żyje tą imprezą i to widać, słychać i czuć ;)

Wyjazd do Lęborka zaświtał mi kiedyś tam, no bo jak to ja miałbym czekać teraz na maraton dopiero do jesieni ? nieeee :)

Uznaję jedną zasadę wyniesioną jeszcze ze strzelectwa - nawet najlepszy trening nie da tego, co nawet najgorsze zawody. Z takim też zamiarem upolowałem w kalendarzu Lębork - mimo ostrzeżeń, iż to już lato (dziwne nie ? ;)), trudna trasa (czy wszędzie musi być idealnie płasko ?), blisko morze to i wietrznie (nie wieje tylko w hali)... ojtam ojtam ;)

W sobotę wlokłem się PKP do Lęborka "momentami" wysłuchując rozgadanych ludzi. Niektórzy mają takie gadane, że potrafią ciągle nawijać przez godzinę nie robiąc nawet 5 sekund przerwy - patrzyłem na zegarek ;)
Doczłapałem się do Biura Zawodów, odebrałem skromny pakiecik startowy, zostałem przebadany przez lekarza... znaczy się ciśnienie nie zagrażało bieganiu i udałem się wrzucić jakieś węglowodany. Potem udałem się w miejsce przekimania. Cóż za przypadek sprawił, że obok noclegu był sklep i meczyk kopanej. Miałem kupić jedynie wodę i jogurt na śniadanie, przy okazji w łapki wpadła cola i czekolada.

Nasza reprezentacja kopaczy chyba wprawiła mnie w taki nastrój, że pochłonąłem całą czekoladę z prawie całą colą, a miała to być nagroda dla zmęczonych endorfin "na po biegu"...
W nagrodę byłem tak najedzony, że nie mogłem się prawie ruszać do północy, nie mówiąc już o problemie przy zasypianiu ;) Rano w kolejną nagrodę nie za wiele oddałem matce naturze, co niezbyt mnie radowało w kontekście kilku godzin miętolenia swoich bebechów, obawiałem się już na poważnie. Ach ta moja głupota mnie kiedyś wykończy ;)

Do Lęborka zajechaliśmy razem z Dario i Marysieńką, którzy to wpadli rano. Ubaw był jak zawsze po pachy ;) Z przejęcia wziąłem od nich Carbocośtamcośtam, czyli popularną tabletę węgla...co by mi wnętrzności nie sprawiły psikusa. Połaziliśmy tu i tam, przebraliśmy się i hej ho na rozgrzewkę. Satelity w tamtym miejscu i momencie jeszcze spały, jednak w końcu zlitowały się i Gremlinek mógł złapać kontakt z bazą ;) Potem krótkie hasanko po ulicy, ostatnie siku i zbiórka przed honorowym przemarszem na linię Startu.

Fajna sprawa, oficjele uradowani, kolarze uradowani, wózkarze uradowani, biegacze uradowani, kibice uradowani, chyba nawet gołębie były również uradowane ;) znaczy się START był udany i wszyscy ruszyliśmy na trasę królewskiego dystansu.

Przyczynowość, czyli akcja i reakcja (moja ulubiona parafraza ;)) miała mi się wkrótce objawić po raz kolejny.

Początek trochę szybszy niż ostatnio, jednak wkrótce po starcie leciałem w grupce z Antonim Cichończukiem oraz kilku innymi osobami, w tym z kobietą która wygrała w Paniach jak się później okazało. Obok nas jechał rowerzysta, który sprawnie opisywał zbliżające się fragmenty trasy. Zrobiłem szybki rachunek sumienia i postanowiłem lecieć nieco szybciej niż sobie założyłem, ale mając świadomość, iż mam tu obok mówiony opis trasy... wolałem pozostać w tej grupce. Wszak to nie jest trasa prosta, więc trzeba kombinować z tempem, coś nowego i fajnego zarazem, postanowiłem więc sprawdzić się w tym wyzwaniu ;) Białorusinka oderwała się w którymś momencie, a na kolejnych podbiegach grupka topniała.

Słonko dawało coraz bardziej, myślałem czy czasem jednak nie szaleję za szybko ? podbiegi były rozgrywane rozsądnie, nie patrzyłem na innych tylko leciałem tak, jak czułem... teraz twierdzę, że to było nasłuszniejsze :)
Niesłuszniejszym niestety była opcja gnania na wariata przy zbiegach, zamiast nieco wolniej odpoczywać po zbiegach. Niestety to mnie wykończyło w drugiej połówce, kiedy to najpierw poczułem lekko kostkę, a potem rzepkę. Coś nie tak robię z prawą nogą, jakoś inaczej stawiam stopę przy ostrym tempie... niestety, nie był to ostry ból, ale odczuwalny. W środku już niestety pojawia się bezpiecznik w takich sytuacjach, wszak o Olimpiadę nie walczę, więc tempo siadło.

Przed połówką zapodałem sobie żela przed wodopojem, opiłem się i... właśnie.

Może... jakbym się nie przejadł wieczorem, nie wziąłbym węgla, nie gnał na wariata, nie pił tyle na wodopojach... inaczej by mi pracowały bebechy, a tak po połowie byłem zatankowany już pod korek. Byłem spragniony, ale nie miałem miejsca już na nic, to był niestety początek końca. Kolejna cenna lekcja i nauka pokory, na maratonie wychodzi wszystko, co może wyjść i to się po raz kolejny sprawdziło.
W sumie to bardzo dobrze, po to tu przyjechałem, po cenne doświadczenie oraz miłą zabawę.

Po połówce czas miałem super (1:29:10), były spore szanse na złamanie trójki na tej trasie, jednak po 30km wiedziałem, że raczej nie dam rady z pełnym brzuchem, bolącą rzepką (o dziwo czułem ją jednak w jeszcze innym miejscu, niż w Krakowie) oraz pojawiającym się sygnałem, że kolka wkrótce również się przywita ze mną. Tak też niestety było w okolicach 32-34km, efekt przyspieszenia było większe kłucie z prawej strony, kolka to jakaś udręka...

No cóż, zostawało tylko jedno, czym jest taki ból, ból w zasadzie wszystkiego podczas maratonu, w dodatku w upale, wietrze... w porównaniu do walki z rakiem którą toczy Miriano

w sobotę wieczorem dostałem smska od Dario, który oznajmił iż dał się jednak namówić na maraton (wiadomo przez kogo hihi ;)) oraz że Marysieńka, Evitah i On lecą ten Maraton dla Miriano (Mirka Bierkusa), który to miał mieć operację tego dnia, na pytanie czy się przyłączam odpowiedziałem bez chwili namysłu.

Cały maraton miałem o czym myśleć, jakie to wszystko jest ulotne, nieprzewidywalne, niesprawiedliwe, ale cały czas myślałem o bólu, z którym to musi walczyć Mirek.




***************************************************************************************
***************************************************************************************
***************************************************************************************


Miriano, Mirku, ten Maraton dedykuję razem z Marysieńką, Evitah, Dario... dedykujemy ten Maraton Tobie, abyś zwyciężył swoją walkę z rakiem i szybko powrócił na biegowe ścieżki. Twój Maraton się jeszcze nie rozpoczął, może kiedyś spotkamy się na wspólnej trasie, może w Lęborku właśnie... ;)


***************************************************************************************
***************************************************************************************
***************************************************************************************



a ja mam co dalej zmieniać, co testować, co trenować... bo po raz pierwszy dostałem banknoty NBP za zajęcie 21 miejsca wśród facetów ;)
Przy okazji szloch, bo od niecałego miesiąca zostałem włączony do kategorii WETERANÓW - skandal!!! ja się nadal czuję jak osiemnastolatek, a co :P


PS. Lębork zdecydowanie zasługuję na same superlatywne pochwały, zaangażowanie ludzi którzy organizują tamtą imprezę jest naprawdę godne podziwu. Dodatkowo kibice na całej trasie oraz wspaniałe widoki zostawiają niezapomniane rysy w pamięci.

Na pewno tutaj kiedyś powrócę.

PS2. dziwie się, że Mistrzostwa Polski Weteranów są tak olewane lekkim ........ w portalach biegowych. Zresztą podobnie było z Dębnem. Najwidoczniej Grand Prix różnych miast, czy krótsze biegi są bardziej wartościowsze dla niektórych (zapewne sponsorzy tutaj mają więcej do gadania). No ale nie zawsze liczy się ilość biegaczy, a jakość, a ta w Lęborku jest wyśmienita! :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


gerappa Poznań (2012-06-19,23:34): ... a ja tam lubię Weteranów :) WSZYSTKICH!!!
snipster (2012-06-19,23:36): jako Weteran się cieszę ;)
zbig (2012-06-20,00:08): Gratuluję świetnego czasu! Jestem pod wrażeniem Twoich postępów. No, ale Ty jesteś małolat he he, masz z czego ucinać. :-) Wydaje mi się, że gdybym w tym roku pobiegł z Wami Lębork, to nie udałoby mi się Ciebie pokonać. Jeszcze raz gratki !!! Świetny czas, no i jeszcze Ci za to zapłacili? :-)
dario_7 (2012-06-20,01:34): Cieszę się, że podobało się Tobie w Lęborku, bo to mój ulubiony Maraton :))) Ech, ta kolka - w poprzednich dwóch edycjach, kiedy to te z "zapierniczałem" niemal na maksa, jak na moje stare kosteczki, również dawała mi się ostro we znaki. Ale zdradliwe podbiegi i zbiegi lęborskie niejednego już "wymiąchały". Gratki pudła WETERANIE jeden!!! :)))
Truskawa (2012-06-20,07:24): Jak tak biegasz latem z bebechami niezbyt współpracującymi to co Ty jesienią wylatasz? Gratulacje Piotrek. :)
jacdzi (2012-06-20,07:29): Fajnie ze pomyslales o Mirku i jego walce.
michu77 (2012-06-20,08:16): Gratuluję! Może też się kiedyś wybiorę do Lęborka, skoro zachwalasz! ;-)))
Werq (2012-06-20,08:48): Brawa dla Weterana...hmm, jakiego Weterana;)?? Nazwijmy to inaczej...Pojadacza Maratonów;)
snipster (2012-06-20,08:51): Zbiniu, ojtam ojtam, razem byśmy polecieli ;) chociaż końcówka już wymiękałem i odpuściłem ściganie...
snipster (2012-06-20,08:52): Dario, ale lody PO były pyszne hehe ;)
snipster (2012-06-20,08:53): Iza, do jesieni jeszcze kuuuupa czasu ;) ba, jeszcze lato się na dobre nie rozpoczęło ;)
snipster (2012-06-20,08:54): Jacku, mam nadzieję, że doda mu to sił i wygra swoją walkę jak najszybciej :)
snipster (2012-06-20,08:55): Michu, polecał zdecydowanie, impreza jest fajowa, klimat jest niepowtarzalny a i trasa również niepowtarzalna, nieco trudniejsza, ale ogólnie jest fantastico :)
snipster (2012-06-20,08:56): Wera, hehe :))) okkaayyyy niech Ci będzie ;)
dotas (2012-06-20,09:02): Sympatyczny z Ciebie Weteran ;) Miło było poznać :) Wielkie gratki wyniku na tej pięknej i wymagającej trasie :)
snipster (2012-06-20,09:06): Dzięki Doroto, mi również było miło Ciebie poznać ;)
snipster (2012-06-20,10:17): Wiesiu, no ba ;) nie mogło być inaczej ;)
Marysieńka (2012-06-20,13:28): Gdybyś nie wziął węgla to po takiej wyżerce...na pewno zaliczyłbyś sranko po drodze....to piszę ja..ikona biegania...hahaha:))
snipster (2012-06-20,13:33): Maryś, możliwe że byłoby "nieciekawie" ;) Pani AMBASADOR :)))
Honda (2012-06-20,21:30): jaki weteran!? :) chyba jakaś pomyłka;) jestem pod wrażeniem czasu! gratulacje! :)
snipster (2012-06-20,21:42): Hondzia, też mi się tak wydaje :)) ja jeszcze małolat jestem :p







 Ostatnio zalogowani
milosz2007
22:20
janeta75
22:09
przemcio33
22:07
czewis3
22:06
Hieronim
22:02
GriszaW70
21:58
tomasso023
21:58
golus3
21:52
Wojt
21:51
andreas07
21:50
42.195
21:42
13
21:19
rysiuparowoz
21:17
szakaluch
20:52
Pawel63
20:48
Personal Best
20:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |