2011-05-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| wsparcie daje kopa (czytano: 800 razy)
No i w końcu mam to swoje <3:30. Tym razem zrobione na atestowanej trasie, więc już naprawdę nie mam się czego czepiać. Poza oczywiście tym, że tej wiosny powinno to być 3:15 a nie 3:29. Ale i tak lepszy rydz niż nic.
W przeciwieństwie do maratonu sprzed dwóch tygodni, który biegłem w Katowicach tym razem nie było łatwo. Niby początkowo szło lekko, ale potem, na każdej kolejnej rundzie (w sumie 4 po około 10,54km), rzeczy, które przeszkadzały w Jelczu-Laskowicach było coraz więcej albo po prostu mocniej na nas oddziaływały. Mi najbardziej dawał w kość tak zwany „start przy ograniczonym ruchu samochodowym”. Nie wiem, co należy rozumieć w przypadku takiego określenia, ale nie wydaje mi się, że jest to slalom pomiędzy sznurem samochodów jadących z obu stron. Na odcinku trasy wiodącej przez miasto był to już ewidentny koszmar i to mimo ogromnego wysiłku straży i wolontariuszy, by to jakoś uporządkować. Nie dość, że zmęczenie i te cholerne wiadukty podpiłowywały morale to jeszcze miałem nieodparte uczucie, że ewidentnie przeszkadzamy (my biegacze) ludziom w dojeździe, parkowaniu i zakupach na pobliskim placu handlowym. Ja im się w sumie nie dziwie, że byli wkurzeni i zdziwieni, że banda kretynów biega środkiem drogi, tuż przed maskami ich samochodów, w zwykły dzień i to tuż przed długim weekendem. Ale nic to. Wspominałem już o wiaduktach? Trudno je opisać. Kto biegł, ten wie o co mi chodzi. To są po prostu TE JELCZAŃSKIE WIADUKTY. Temperatura też dawała znać o sobie, rosnąc po 3-4 stopnie co okrążenie. Gdy startowaliśmy było ich 13, a po 3 godzinach rywalizacji już 23 – tak pokazywał termometr umieszczony na jednym z budynków na trasie (i dodam, że był w cieniu). Dokładnie nam na złość. Chyba nie będzie to moja ulubiona impreza. Mimo podium w M70+ (bo w M30 startowało tylko 7 osób i to się nie liczy).
Jest jednak rzecz przemawiająca za Jelczem w porównaniu do Katowic. Jak już wspomniałem uwielbiam trasę na Muchowcu (dwa bardzo udane starty w tamtejszych maratonach) i mimo, iż tej w Jelczu od zeszłej soboty najzwyczajniej nie cierpię, to w Katowicach wśród wszystkich zawodników znałem jedną osobę, a kibiców na trasie doliczyłem się ze czworo. Tu (Jelcz to ścisłe okolice Wrocławia) natomiast znajomych było mnóstwo, a i kibiców, choć głównie w obrębie startu/mety, znalazła się całkiem spora grupka. Sam maraton przez blisko 35 km biegłem z Darkiem-dziesiątką, moim serdecznym kumplem i jednocześnie partnerem na lipcowy Crossmaraton po Puszczy Darżlubskiej, więc w takim towarzystwie o nudach nie było mowy. Co pętlę zresztą, mijaliśmy na agrafce, bądź zwyczajnie wyprzedzaliśmy jakichś znajomych zawodników, więc było sporo pogawędek i wzajemnego wspierania się w walce z tą niewdzięczną trasą. Największą jednak frajdę sprawiał doping, jaki urządziła nam grupa, którą roboczo nazwaliśmy: Sobótka. To znajomi i oczywiście biegacze, którzy brali udział w rywalizacji na odcinku 10,5km a potem specjalnie zostali by nas dopingować. I muszę powiedzieć, że okrzyki serdecznych osób a przy tym świetnie znających wysiłek, związany z bieganiem maratonu, dają totalnego kopa. Zawsze gdy mijaliśmy ich wrzeszczących i machających łapaliśmy się z Darkiem na tym, że tempo nam skakało o 10-15sekund/km i tuż za zakrętem musieliśmy to korygować zgodnie z naszymi przedstartowymi założeniami. Często startuję poza Wro i zazwyczaj nikt tam (mnie) specjalnie nie dopinguje, ale teraz mam już pewną świadomość jak dużo to daje. Ci którzy chcą bić życiówki powinni autobusem zabierać swoje grupy wsparcia typu „Sobótka”.
Agusia, Sopel, Adamussob oraz Dana, Marta, Karolina i Krysia - wielkie dzięki.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga dziesiatka (2011-05-02,11:13): Wniosek jest taki-dobrze jest mieć przyjaciół. Na trasie, na mecie. Biegnącego, krzyczącego, wspierającego. Dołączam się-na Sobótkę zawsze można liczyć. Na Danę, na Martę, na Krysię. Na Ciebie:) agusia (2011-05-02,11:19): Rafaello gratuluję super wyniku!!!Co do kibicowania jesteśmy do usług zawsze i wszędzie:) dziesiatka (2011-05-02,13:14): hehe zabieram Was do Chorwacji! amd (2011-05-02,13:40): Gratulacje ! :) A doping na trasie - fakt, wspaniała rzecz, michu77 (2011-05-02,15:04): Nieźle! Gratulacje! raFAUL! (2011-05-02,17:58): Podziękował serdecznie za wszelkie gratulacje Truskawa (2011-05-03,21:12): No to gratulacje ze te Twoje 3.30 :)
|