Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [20]  PRZYJAC. [252]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
suchy
Pamiętnik internetowy
...my road to Valhalla

Piotr Suchenia
Urodzony: 1980-07-06
Miejsce zamieszkania: Gdynia / Longyearbyen / Reda
536 / 554


2011-04-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Vienna Marathon... czyli kilka zdań o treningu :) (czytano: 2472 razy)

 

Jestem już po kolejnym maratonie, który to był… chyba 16 sty w mojej skromnej kolekcji. W treningu do Wiednia i po samym starcie, po pewnej analizie zacząłem się zastanawiać, cały czas zresztą się zastanawiam, nad treningiem… Natchnęło mnie to bardziej, po mailu od jednej z moich zawodniczek, której zaaplikowałem bardzo delikatny trening w kwietniu, który to bardziej ją przeraził, niż natchnął do spokojnego trenowania. Dorota, była przekonana, że musi biegać 20-stki, 30-stki nie wiadomo jakie treningi tempowe, by w październiku zmierzyć się z dystansem 42km. Ja mówię, spokojnie, delikatnie, luźno, bez spinania się. Więc chciałem napisać kilka zdań na temat moich przygotowań do maratonu we Wiedniu… Trening do Wiednia był zupełnie inny niż zazwyczaj, z kilku względów. Raz że odbiło mi i w styczniu podjąłem decyzję o starcie w triathlonie na dystansie ½ Ironmana (1,9km w wodzie + 90km na rowerze + 21,1km na nogach) i w związku z tym zacząłem 3 razy tygodniowo pływać. Nie wiem, czy to było dobrym pomysłem, będę wiedział w połowie czerwca, dwa nie realizowałem treningu, który mi służył a trzy to zacząłem swój trening za bardzo konsultować, zamiast pójść za ciosem po Berlinie, jednak że tych decyzji na dzień dzisiejszy nie żałuję. Kolejna sprawa to pogoda i chroniczny brak czasu na cokolwiek, no ale cóż, nie ma lekko. Starałem się trenować 9 razy w tygodniu… oczywiście 6 realizowałem 6 treningów biegowych i 3 pływackie, jednakże te drugie były bardzo krótkie, gdyż trwały po około 45-50’. Na pływalnię jeździłem na 6:30 na 8 do pracy i o 19-20 wychodziłem biegać  . Jaki był trening? Poukładany metodycznie, ale jak na mój gust za delikatny. Biegałem bardzo mało, jak na mnie. Np. w marcu zrobiłem jedynie 384 km o ile dobrze pamiętam a dla porównania w ub. Roku biegałem grudzień, styczeń, luty, marzec po 500km… Nie biegałem nic szybkiego, 2 razy w tygodniu przyspieszenia, w sumie po około 1-1,5km tygodniowo, biegałem delikatną siłę, na początku podbiegi później skipy i wieloskoki, tygodniowo około 2-2,5km, nie biegałem 30-stek, było raptem kilka dłuższych wybiegań, ale było ich kilka 18, 20, 25, 27km i jeden 32km bieg w stylu BNP na 2 tygodnie przed startem. Nie startowałem nigdzie oprócz połówki w W-wie, gdzie ledwo co pobiegłem 1:14:51, przed tym startem zrobiłem jeden mocny akcent WB3 3x3km. Z innych mocnych treningów zrobiłem 5 x 2km na tydzień przed startem, rozpoczynając od 7:15 a kończąc na 6:51. Na około 12 dni przed maratonem zamierzałem pobiec 2 x 5km w tempie startowym, ale po jednej piątce przebiegniętej ledwo co po 3’45 zrezygnowałem, tak że ten trening nie układał się od samego początku. Biegałem sporo II zakresu generalnie 2 razy w tygodniu po 12-16km, czyli po około 30-32km na tydzień, ale na małych prędkościach rzędu 3’55-4’05/km  W środę przed startem zrobiłem krótki 8km sprawdzian BNP gdzie ostatnie 2km pobiegłem w 3’42 i 3’46 co ugruntowało mnie w przekonaniu, że pod względem fizjologicznym jestem w stanie pobiec maraton po 3’44/km, ale jak mówię, nie zrobiłem żadnego treningu na tzw. Prędkości startowej, więc… wynik pozostawał wielką zagadką. W Tygodniu startowym odpuściłem jaką kol wiek dietę, na kilka dni przed startem byłem na mega obiadku w Sphinxie a w piątek przed startem w Wałbrzychu z rodzinką byliśmy na wypasionej kolacji z wielkim pstrągiem z frytkami i browarkiem jako danie główne  Oczywiście opijałem się Vitargo. Byłem totalnie wyluzowany i nawet na starcie nie stresowałem się. To mi bardzo pasowało. Sam bieg był bardzo przyjemny. Jedyne co trochę utrudniało to temperatura i lekko pofałdowana trasa, ale ja lubię takie trasy, gdzie cały czas coś się dzieje. Biegło się bardzo luźno, może za asekuracyjnie? Nie wiem, ciężej było na ostatniej piątce, ale żaden km nie wyszedł poniżej 3’50/km a to mnie bardzo cieszy. Poszczególne „piątki” wychodziły tak:

0 - 5km: 3"38, 34, 44, 43, 39
5 - 10km: 3"37, 41, 39, 37, 37
10 - 15km: 3"42, 37, 40, 40, 39
15 - 20km:3"41, 42, 38, 40, 40
20 - 25km: 3"25, 32, 28, 29, 35
25 - 30km: 3"34, 48, 36, 43, 42
30 - 35km: 3"40, 42, 44, 41, 47
35 - 40km: 3"41, 40, 46, 49, 49,
40 - meta: 3"45, 49, 1"58

Czyli całkiem, całkiem. Po biegu funkcjonowałem jak należy, czułem oczywiście czworogłowe, ale nie tak żebym nie mógł chodzić. W poniedziałek roztruchtałem troszkę, we wtorek na pływalni czułem się wyśmienicie, w środę i czwartek pobiegałem bez żadnego problemu a w piątek o 6:30 rano zaliczyłem na luzie 2km w wodzie. Wczoraj po pracy i treningu biegowym na pływalni na koniec treningu popłynąłem pierwszy pływacki sprawdzian w życiu 200m ze startu z wody i wyszło mi 3:39, nie wiem czy to dobrze, czy źle, w każdym razie czułem się super i nie wyprułem się wcale 
Podsumowując… czas osiągnięty na mecie 2:36:10 uzyskany bez zbytniego spinania się, nie wiadomo jakiego mocnego treningu uważam za bardzo dobry. Jeżeli dodać do tego drobne problemy ze zdrowiem, wynik tym bardziej cieszy, więc mogę śmiało powiedzieć: To był dobry bieg!


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Gulunek (2011-04-27,13:47): Fajnie :) ciekawe czy ja kiedyś tak na luzie polecę :)
Przemek_G (2011-04-27,22:50): I o to właśnie chodzi. Minimalny wysiłek a maksymalny efekt! To się właśnie liczy:)







 Ostatnio zalogowani
cumaso
16:13
rys-tas
16:00
inka
15:31
kmajna
14:52
milosz2007
14:45
janeta75
14:41
andreas07
14:39
uro69
14:32
chris_cros
14:22
platat
14:19
michu77
14:18
ruzga99
14:07
INVEST
14:03
gustav000
14:00
TomekSz
13:59
Wojciech
13:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |