redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 472 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Smak cani-crossu
Autor: Janek Goleń
Data : 2003-08-17

Przed XIII Biegiem Powstania Warszawskiego ponownie spotkałem Bartosza Gadziomskiego. Nasz poprzedni kontakt miał miejsce w czasie jednej z wolskich imprez biegowych w Parku Moczydło, w ramach której Bartek wraz z przyjaciółmi zarówno dwu- jak i czworonożnymi z Klubu Sportowego Psich Zaprzęgów „Biały Kieł” popularyzował cani-cross, czyli przełajowe bieganie w zaprzęgu z psem. Popularyzacja ta polegała wtedy na kilkuminutowym wykładzie, prezentacji konstrukcji uprzęży oraz bardzo efektownym starcie biegnących człowieka i psa o niesamowitym przyspieszeniu. Kolega Bartka pokazywał rowerowy wariant cani-crossu (czyli Bikejoring), w którym biegacza zastępował połączony zaprzęgiem z psem cyklista. Owocem krótkiej rozmowy, jaką wtedy odbyliśmy, był krótki tekst Bartka opublikowany w Maratonach Polskich. W „Bieganiu w Warszawie” ukazał się też ciekawy materiał na ten temat autorstwa Małgorzaty Szmurłło i Izabeli Szmurłło.

Potraktowałem to wtedy jako jedną z ciekawostek z obrzeża joggingu i maratoningu, ale temat do mnie powracał dzięki mojej małżonce, wielbicielce psów. Nie była wówczas na wolskim biegu, ale widziała zrobione wtedy przeze mnie zdjęcia, wyciągnęła też ode mnie namiary na Bartka i nawiązała z nim kontakt telefoniczny. Właśnie przymierzaliśmy się do przyjęcia do rodziny jakiegoś szczeniaka (co zresztą robimy do tej pory, jak na razie bez efektu) i Ania podpytywała go o charakter psów różnych ras pociągowych. Na biegu rozgrywanym w czerwcu w ramach Dni Gminy Michałowice także zetknęliśmy się z psami ras zaprzęgowych i tu Ania również nawiązała kontakt z ich właścicielką. W końcu na Biegu Powstania, na który wybrałem się także w rodzinnej asyście, Ania zetknęła się już bezpośrednio z Bartkiem, który zaprosił nas do odwiedzenia prowadzonego przez siebie obozu cani-crossowego pod Pomiechówkiem. Warto dodać, że Bartek w XIII Biegu Powstania Warszawskiego zajął 9 lokatę, choć zapewne na skutek jakiejś pomyłki zamienione zostały wyniki jego i innego cani-crossera z KSPZ „Biały Kieł” Nikodema Sadlika.

W niedzielę 27 lipca planowałem co prawda start w kolejnej edycji Pucharu Maratonu Warszawskiego na Agrykoli, ale moja Ania kategorycznie oświadczyła mi, że jedziemy do Pomiechówka. Dla dzieciaków, szczególnie Zośki, też bardziej atrakcjna wydała się wyprawa do psów, a perspektywa przywiezienia do domu szczeniaka zawładnęła myślami Zosi. Chyba trochę za wcześnie jej o takiej ewentualności powiedzieliśmy.
No to jedziemy. Dotarliśmy do domu Bartka koło południa, tam od jego mamy dowiedzieliśmy się, że obóz cani-crossowy rozbity jest w lesie kilka kilometrów dalej. Bez kłopotu dotarliśmy na miejsce.

Wśród rozbitych w iglastym młodniku namiotów ukrywało się w cieniu kilkanaście dużych, futrzastych psów pociągowych. Po porannym treningu i posiłku przeczekiwały największy upał, by wieczorem znowu pobiegać w zaprzęgach. Załogę obozu poza psami i Bartkiem stanowił także trener Janek Marchewka i kilkunastu uczestników, większość w szkolnym wieku. Pogadaliśmy chwilę z Jankiem, głównie o wczorajszym Biegu Powstania Warszawskiego w którym zajął wysoką, bodajże czwartą lokatę. Janek na obozie był fachowcem od biegania a Bartek od psów, obaj mają znakomite osiągnięcia sportowe. Z Bartkiem przegadaliśmy kilka godzin, z każdą z nich urastał on w naszych oczach jako przyjaciel zwierząt, fachowiec w swojej dziedzinie, sportowiec który wywalczył trzecie miejsce w cani-crossowych mistrzostwach Europy w Belgii, konny kaskader, konstruktor uprzęży, pasjonat a przy tym chłopak wyjątkowo uczynny i sympatyczny.

Pochodzi z rodziny weterynarzy, profesję tę uprawia m.in. mama i obecna na obozie ciocia Bartka. Rodzina hoduje w obejściu obecnie 27 psów różnych ras, część z nich miałem przed sobą. Naszą szczególną uwagę przykuła suka rasy siberian husky o dźwięcznym imieniu Uszko. Okazało się że to pupilka Bartka. Miała wilczy wygląd, gęste srebrzyste futro i łagodne usposobienie. Śliczny pies, w przeciwieństwie do wielu innych przedstawicieli ras północnych miała zwyczajne piwne a nie niesamowite niebieskie oczy (często się też zdarza, że husky mają każde oko w innym kolorze). Siberian husky pod względem przydatności do cani-crossu według Bartka plasowały się pomiędzy psami alaskan malamute, wytrzymałymi ale dość powolnymi, a alaskan husky. Ta ostatnia rasa prezentowała się chyba najmniej okazale, wielu z nas na pierwszy rzut oka nie uznałaby ich nawet za psy rasowe. Jednak, jak twierdzi Bartek, alaskan husky najlepiej sprawdzają się w cani-crossie. Są szybkie, silne, myślące, niełatwo je w Polsce zdobyć. Sukę alaskan husky o imieniu Fanny Bartek sprowadził ze Słowenii. Z kolei pies tej rasy o imieniu Hugo uznawany jest przez swojego właściciela za jednego z najlepszych psów zaprzęgowych w Europie. Dowiódł tego na wspomnianych już mistrzostwach naszego kontynentu w Belgii. W kraju tym i we Francji Bartek ma zresztą wielu serdecznych przyjaciół w środowisku hodowców psów i cani-crosserów. Jeden z nich pobiegał trochę z Hugo i orzekł, że tak nie ciągnie żaden znany mu pies. Hugo zresztą wraz z Bartkiem brał udział w pokazie na Woli, można więc zobaczyć w MP jego fotografię. I ja miałem niebawem doświadczyć biegu z Fanny i Hugo.

Następny trening z psami przewidziany jest dopiero na wieczór. Musi się zrobić chłodniej a psy muszą mieć puste żołądki. Bieganie psa z pełnym brzuchem może się skończyć zawinięciem żołądka i w skrajnym przypadku nawet śmiercią zwierzęcia. Bartek proponuje mi udział w treningu, ale my nie mogliśmy czekać do wieczora. W końcu decyduje, że możemy we dwóch pobiegać przez chwilę z Fanny i Hugo już teraz, czyli około 14.00.

Bartek z autentyczną dumą prezentuje uprząż własnej konstrukcji, robił to już kiedyś na wolskiej imprezie. Najpierw pokazuje fabryczną uprząż, opinającą u człowieka plecy na odcinku lędźwiowym. Okazuje się jednak, że gwałtowne szarpnięcia, do jakich czasem dochodzi w czasie biegu z psem, mogą się okazać bardzo niebezpieczne dla kręgosłupa zawodnika. Dlatego Bartek zaprojektował uprząż przypominającą pas wspinaczkowy, opiętą na udach i biodrach biegacza. Do niej ruchomo przymocowany jest gumowy amortyzator, tłumiący szarpnięcia, do którego z kolei przypięta jest uprząż psa w formie szelek założonych na piersiową część korpusu zwierzęcia. W realizacji projektu pomogła biegła w szyciu znajoma Bartka, prototyp był wielokrotnie poprawiany i udoskonalany. Potem w oparciu o niego powstało kilka egzemplarzy dla przyjaciół Bartka, którzy zrefundowali tylko koszt materiałów. Zapinam sprzęt, jest to trochę dla ignoranta kłopotliwe, ale udało się.

Opięci paskami podchodzimy do miejsca gdzie przebywają psy i... zaczyna się. Robi się niesamowity jazgot, drzemiące jeszcze przed paroma sekundami psiaki zaczynają niecie

rpliwie ujadać i podskakiwać, są pewne że za chwilę będą mogły wreszcie pobiegać. „Tak jest zawsze” – uśmiecha się Bartek – „Bieganie stanowi dla nich sens życia”. Niestety teraz szczęście spotka tylko dwójkę wybrańców. Zostają odpięte od łańcuchów, zaprzężone i zaprowadzone do początku leśnej drogi. Bartek podpina mi najpierw Fanny, sobie doczepiając Hugo, i zapowiada, że w trakcie biegu zamienimy się psami. Można to będzie zrobić bardzo szybko, właściwie jednym ruchem. Fanny pochodzi ze Słowenii i reaguje na komendy międzynarodowego języka poganiaczy, więc zaczyna się od krótkiego kursu komend:

Get up! – naprzód!
Ha! – w lewo!
Dżi! – w prawo!
Uou, uou... – hamuj!

Kiedy zaczynamy biec zaskakuje mnie to, że Bartek wydaje komendy bardzo cicho. Zawsze myślałem, że poganiacz musi przekrzykiwać ujadające psy. Tymczasem obciążone trochę ciągniętym biegaczem czworonogi z wywalonymi ozorami ale dziarsko posuwają się do przodu w zupełnej ciszy. A że słuch mają przynajmniej dziesięć razy lepszy od ludzi to doskonale słyszą nawet komendę na granicy szeptu. Ważne jest też, by biegacz ograniczał się w tym co mówi do wyraźnych komend, żeby nie robić psu mętliku w głowie. W czasie biegu trochę sobie z Bartkiem gawędzimy, więc zdarza się, że psy nie od razu wyławiają z tego komendy i czasem biegną nie tam gdzie powinny.

Uprząż okazuje się doskonała, wcale się jej nie czuje w czasie biegu, żadnych szarpnięć czy obcierania. Bartek mówi, że technika biegu w cani-crossie jest nieco inna niż w tradycyjnym bieganiu, trzeba mieć biodra trochę bardziej wysunięte do przodu. Pies ciągnie wyraźnie ale bez przesady, dostosowuje się do możliwości biegacza. Zaczynamy od truchtu, potem chcę podkręcić tempo. No to „Get up!”. Komenda musi być poparta wyraźnym przyspieszeniem biegacza i poluzowaniem amortyzatora. Pies czując luz i słysząc komendę dodaje gazu. Fanny jest troszkę słabsza od Hugo, żebym poczuł prawdziwy ciąg zamieniamy się psami. Rzeczywiście Hugo jest znacznie mocniejszy, ledwo wyrabiam. Ale jak pies czuje że puchnę, że sznur się napina, to nawet nie muszę mówić „Uou, uou...”, sam zwalnia.

Biegniemy koleinami leśnej drogi koło siebie, ale psy to zaprzęgowce – same zbliżają się do siebie i rwą równo do przodu w odległości jakichś pięciu centymetrów od siebie. Po biegu Bartek powiedział mi, że w zaprzęgu zdarzają się nawet takie sytuacje, że psy mocno opierają się barkami o siebie i zgrywają idealnie ruch nóg, wtedy udaje im się ciągnąć jeszcze szybciej i mocniej. Te rasy mają to już w genach, od dziesiątek pokoleń przystosowywane były do pracy zespołowej. Jak któryś był większym indywidualistą lub agresorem to bez większego zastanowienia zamieniano go na skóry i mięso, podobnie jak słabeuszy. Reprodukowały się silne i szybkie, ale też karne i potrafiące pracować w zespole. W zawodach cani-crossowych i zaprzęgowych najmniejszy przejaw agresji ze strony psa wobec kogokolwiek kończy się bezwzględnie dyskwalifikacją zaprzęgu. Nie ma żadnych tłumaczeń, dlatego właściciele psów zaprzęgowych biorących udział w zawodach przywiązują ogromną wagę do tego, by ich podopieczni nie mieli takich skłonności.

Po mniej więcej czterokilometrowym biegu wracamy do obozu. Zazwyczaj zawody cani-crossowe zamykają się w dystansie poniżej 10 km. Ja jestem przepocony jak diabli, Bartek chyba mniej bo dla niego tempo było spacerowe. Psy toczą pianę z pysków ale Bartek mówi że nic im nie będzie, choć zazwyczaj biegają przy niższej temperaturze. Odpoczywamy, Bartek opowiada jeszcze o specyfice pracy nie z pojedynczym psem ale z całym zaprzęgiem, ciągnącym czasem biegacza ale częściej narciarza (tzw. Skijoring) lub sanie. Jak w każdej grupie w zaprzęgu tworzy się hierarchia, szefem jest jedno zwierzę. Największym i dość częstym błędem poganiaczy jest umieszczenie szefa w pierwszej parze zaprzęgu, by kierował i dyktował tempo. Ale efekt jest najczęściej przeciwny, szef musi kontrolować grupę a biegnąc z przodu jej nie widzi. Denerwuje się, szarpie, odwraca. Zespół działa najlepiej kiedy szef jest z tyłu i ma na oku resztę.

Bartek jest także miłośnikiem koni i niezłym jeźdźcem. Znalazł się m.in. w ekipie kaskaderskiej, która wzięła udział w kręceniu „Ogniem i mieczem” i „Pana Tadeusza”. Akrobacji specjalnych tam nie robił, ale parę razy w siodle przed kamerą się pojawił. Wracamy do sprawy szczeniaka. Zdecydowanie najbardziej ze wszystkich obecnych tu ras podoba nam się siberian husky, biega nieźle, choć nie tak dobrze jak alaskan husky. Jest za to znacznie łatwiej dostępny i zazwyczaj dużo tańszy niż np. alaskan malamute. Bartek obiecuje rozejrzeć się wśród znajomych hodowców za szczeniakiem o biegowych predyspozycjach i niezwichrowanej psychice.

Żegnając się obiecujemy sobie, że będziemy w kontakcie. Kiedy okazuje się, że wracamy do domu na razie bez psa, Zosia podnosi straszny lament. Wszyscy jesteśmy podeksytowani wizytą u cani-crosserów i oczarowani tą próbką światka psów zaprzęgowych. Ja nabrałem ogromnej ochoty na bieganie z psem, choć zanim na poważnie to zacznę, to pies musi mieć przynajmniej rok. W każdym razie wszyscy w rodzinie zdecydowani jesteśmy na siberian husky, czekamy na wynik poszukiwań Bartka.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768