redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 451 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maraton Warszawski - próba oceny
Autor: Ryszard Łukaszewicz
Data : 2002-11-06

To była wspaniała impreza. Jestem szczęściarzem że mogłem w tym uczestniczyć. Takie mysli towarzyszą mi od soboty 26/10/2002. Utwierdzają mnie w tym opinie uczestników zamieszczane w internecie. Moja ocena jest jednak subiektywna. Jakkolwiek sam nie uczestniczyłem w organizacji tego biegu, to byłem bardzo mocno związany emocjonalnie z procesem jego tworzenia. Szczerze podziwiałem Marka, Ziuta i Pawła za to co robią i gorąco życzyłem im sukcesu. Z tego też powodu postanowiłem złamać swoją zasadę nieuczestniczenia w organizowanych w Polsce biegach maratońskich i wystartować. Byłem też bardzo dobrze poinformowany o trudach i przeciwnościach, które musieli pokonać organizatorzy. Ogrom tych przeciwieństw sprawiał, że do końca nie byłem pewien czy uda im się je wszystkie pokonać i obawiałem się jak to wszystko bedzie wyglądało. Dlatego też przebieg imprezy stanowił dla mnie ogromną, pozytywną niespodziankę. Do tego jeszcze udało mi się całkiem nieźle pobiec, ogarnęła mnie więc euforia. Osoby wypowiadające się w internecie, też w większości były mocno zaangażowane, o czym można się przekonać przeglądając forum w Bieganiu.pl i Maratonach Polskich we wrześniu i październiku.
Wraz z upływem czasu zdołałem jednak ochłonąć i pomyślałem, że wielu uczestników biegu nie było wtajemniczonych w nieprawdopodobną historię jego tworzenia. Dla nich był to bieg jak inne, i wcale nie musiał im się tak bardzo podobać. W biegu uczestniczyła bardzo liczna grupa Łotyszy. Wyobraziłem sobie siebie na jakimś maratonie na Łotwie czy gdzieś indziej. Przejeżdżam 1000 kilometrów, wydaję kupę pieniędzy i oczekuję porządnej imprezy. Co mnie obchodzą problemy organizatorów ?
Dlatego też postanowiłem spróbowac ocenić to co się wydarzyło 26/10/2002 tak bezstronnie jak tylko mnie stać.

1.Przed biegiem.
Informacja o biegu nie była najlepsza. W zasadzie były trzy miejsca, w których pojawiały się informacje. Strona Maratonu umieszona w Bieganiu PL. forum w Bieganiu PL. oraz dyskusje w Maratonach Polskich. Różne informacje pojawiały się to tu to tam. Najmniej ich było w podstawowej stronie Maratonu. Jak napisał Marek, mogli robić maraton albo o nim pisać. To prawda. Zresztą najważniejsze informacje pojawiały się w zasadzie na czas. Ale przez to, że w różnych miejcach, trudno było do nich dotrzeć. Zauważyłem zresztą, czytając niektóre głosy dyskutantów, że nie znajdowali wiadomości umieszczonej gdzie indziej.
Wniosek. Wszystkie informacje od organizatorów, powinny pojawiać się na stronie maratony, uniknięto by w ten sposób wielu niepotrzebnych nieporozumień.

2. Biuro zawodów.
Przyjechałem ok.11.30 i w ciągu 5 minut załatwiłem wszystkie formalności. Jakież było moje zdumienie, kiedy pojawiłem się w jego okolicach ok 15.20 z zamiarem rozpoczęcia przygotowań do startu. Przy zapisach była olbrzymia kolejka, nie pozostawiająca złudzeń, że wszyscy zostaną załatwieni do godz. 16. Domyślam się, że winę ponoszą sami biegacze, przyjeżdżający w ostatniej chwili. Bardzo trudno rozwiązać ten problem. Z jednej strony należałoby zamknąć biuro np. 15 lub 15 .30 tak aby impreza mogła sprawnie się odbyć o zaplanowanym czasie. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że bieg jest dla biegaczy a nie odwrotnie, i dopóki nie będzie u nas jak w Londynie czy Berlinie, że ilość chętnych do startu wymusza ograniczenie przyjmowania zgłoszeń, należy iść ludziom na rękę. Dotyczy to zwłaszcza osób przyjezdnych, którym często trudno dotrzeć odpowiednio wcześnie na miejsce zgłoszeń. Mnie również czasem zdarza się dotrzeć krótko przed startem, jeśli bieg rozgrywany jest daleko od mojego miejsca zamieszkania. Być może jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest zwiększenie ilości osób wydających numery.

3 Zaplecze.

Szatnie w namiotach, pilnowanych przez porządkowych. Przenośne toalety. Możliwośc kąpieli na sali Uniwerstetu Warszawskiego na ul. Karowej (nie sprawdzałem) . Bez luksusów, ale wszystko co trzeba i to blisko mety.

4. Start
Tu mam najwięcej zastrzeżeń. Obserwując sytuację w biurze zawodów, pomyślałem że bieg może zostać opóźniony. Aby jednak nie ryzykować spóźnienia, udałem się za dziesięć czwarta na start. Panował tam ogólny bałagan. Biegacze kręcili się bezradnie wśród tłumu przechodniów. Zabrakło jakiejkolwiek informacji. Rozebrani do koszulek i spodenek trzęśliśmy się z zimna. Nie można było jednak iść się ubrać, bo nie wiadomo było kiedy ruszymy. Po 30 minutach oczekiwania, szczękając z zimna zębami i miotając w duchu przekleństwa schroniłem się w galerii obrazów. Na szczęście właścicielka ze spokojem i pogodą znosiła niespodziewaną okupację. Muszę przyznać że był moment, w którym chciałem machnąć ręką na wszystko i pójść do domu. To co działo się na starcie to największa wpadka organizatorów. Wystarczyłoby aby ktoś przyszedł i co kilka minut ogłaszał że początek jest przesunięty na 16.30.

5 Trasa
To najmocniejsza strona biegu. Wiem, że organizatorzy mieli ogromne problemy z jej wytyczeniem, i jeszcze w przeddzień biegu wieczorem była ona radykalnie zmieniona. Moim zdaniem wyszło to jej zdecydowanie na korzyść. Uważam, że trasa była fantastyczna. Częściowo prowadziła w pobliżu wielkomiejskiej, wspaniałej zabudowy – hotele Bristol i Europejski, Dom Bez Kantów, hotel Victoria, Teatr Wielki, Zachęta, zabytkowe kamienice przy ulicy Fredry - częściowo przez park. Z początku sceptycznie odnosiłem się do pomysłu biegania po krótkich pętlach. Teraz jednak myślę że to jest to. Cały czas coś się dzieje. Nie ma monotonii i nudy. Dzięki biegnięciu równoległymi alejkami w dwie strony, można było obserwować sytuację kilkaset metrów przed nami i za nami. Wiadomo było czy kogoś doganiamy czy też ktoś goni nas. Wadą tej konkretnie trasy były nawroty o 180 stopni, znacznie utrudniajace bieg. Zaletą z kolei była jej płaskość. To był chyba najbardziej płaski maraton na świecie. Krótki ok.200 metrowy odcinek każdej z pętli prowadził po żwirze. Nie jest to precedens. Z odcinkami nawierzchni żwirowej lub szutrowej zetknąłem się na maratonach w Turku i w Ferrarze. Nieszczęście chciał,o że lał deszcz i na żwirze pojawiło się błoto. Była to niedogodność, lecz bardziej przeszkadzały mi kałuże w koleinach Krakowskiego Przedmieścia czy Królewskiej. Cóż takie mamy w Polsce drogi a na pogodę nie ma siły.

6. Zabezpieczenie trasy.

Doskonałe. Całkowite odizolowanie od ruchu samochodowego. Uniemożliwienie ścinania poprzez ogrodzenie trasy taśmą plastikową wszędzie tam gdzie można byłoby ściąć. Niestety istnieje duża grupa biegaczy notorycznie skracających dystans. Bardzo mnie to zawsze denerwuje. Jeśli bieg ma mieć 10 , 15 czy 42,192 km, to tyle powinno sie przebiec. Ja staram się nigdy nie scinać, jeśli jednak biegnę w grupie, która tnie, nie mogę sobie pozwolić na ścisłe trzymanie się trasy, bo natychmiast zostałbym z tyłu. Szczególnie denerwujące jest, gdy grupa biegnie dobrze, a tu z tyłu jakiś cwaniak, wykorzystując zakręt znajduje się z przodu. Problem ten dotyczy zwłaszcza tras krętych. Ponieważ ludzkiej mentalności

raczej się nie pokona, trzeba rozwiązać problem przez właściwe ogrodzenie trasy. Z mojej obserwacji wynika, że mimo mnóstwa zakrętów, tylko w jednym miejscu – na rogu ulicy Fredry i Wierzbowej można było ciąć, co zresztą niektórzy czynili. O ile ten problem został rozwiązany prawie idealnie, o tyle zabrakło zaznaczenia co 5 kilometra tzn. 5,10,15 itd. W pewnym stopniu rekompensowane to było bieganiem po okrążeniach, umożliwiających kontrolę stabilności tempa, ale nie jego wielkości.

7. Punkty odŻywcze

Kolejny plus. Dzięki układowi pętli mijaliśmy punkt co ok 3,8 kilometra. Otrzymywaliśmy znakomity napój powerade firmy Coca Cola lub wodę, do wyboru, podawane przez obsługę w małych kubeczkach. Były też banany. O ile zauważyłem, wody starczyło dla wszystkich Po biegu moŻna się było napić piwa Królewskiego
( podobno do oporu ).

8. Meta.

Tu znowu niestety minus. Otóż nie było wiadomo dokładnie gdzie ona się znajduje. Pomimo że dziesięć razy przebiegałem tuż obok niej, na ostatnim okrążeniu ze zdumieniem stwierdziłem, że wiem gdzie kończy się bieg? Ponieważ zanosiło się na walkę na finiszu, była to bardzo istotna informacja. Ostatecznie udało mi się wydedukować właściwe jej usytuowanie. Zawodnik biegnący przede mną jednak jej nie zauważył i nadrobił ok.200 mtr finiszując tam gdzie był punkt kontrolny. Ktoś może powiedzie,ć że obaj jesteśmy skończonymi gamoniami, ale duży transparent z odpowiednim napisem sprawiłby, że nawet takie tumany jak my, wiedziałyby gdzie należy skończyć bieg.

9.Atmosfera

To sprawa najtrudniejsza do obiektywnej oceny. Każdy odbiera to przecież inaczej. Mnie się bardzo podobało i życzyłbym sobie więcej takich imprez. Wspaniały był pan Przemysław Babiarz. Świetni też byli kibice. Zwłaszcza godni podziwu byli dla mnie ci, których nie wymyła gwałtowna ulewa ok. 17.30.

10 Uroczystość zakończenia.

Tutaj mam mieszane uczucia. Była bardzo sympatyczna i miła, ale było trochę bałaganu. Największym mankamentem był dla mnie brak nagłośnienia. Jestem ciekawy czy Marek Tronina mógł następnego dnia normalnie mówić. Dla mnie zabrakło też podium. Ta krótka chwila, kiedy trzech najlepszych w ogóle i w każdej z kategorii, staje razem na podium, jest niezapomnianym przeżyciem. Wzywanie zawodników na estradę gdzie stoją organizatorzy, sponsorzy czy też różni ważni goście od uścisków dłoni, powoduje, że biegacze trochę giną w tym zamieszaniu i pozbawia ich tej chwili dumy i satysfakcji.
Zabrakło mi też wywieszenia prowizorycznych wyników w biurze zawodów. Pozwoliłyby one zaspokoić naturalną ciekawość, i znacznie spokojniej oczekiwać na oficjalne rezultaty po wszelkich niezbędnych korektach.


Brałem już udział w lepiej zorganizowanych biegach, brałem także udział w znacznie gorszych. Niedogodności było sporo, ale było też sporo walorów. Wiem że chętnie wziąłbym w takim biegu udział ponownie, czego nie mogę powiedzieć o wszystkich zawodach w jakich uczestniczyłem, choć oczywiscie wolałbym aby pewne rzeczy sie zmieniły.

Ryszard Łukaszewicz



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768