redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 654 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maraton Warszawski 2000
Autor: Jerzy Dworak
Data : 2000-01-01

Przeczytałem uwagi kolegów Smaka i Zacha dotyczących maratonu w Warszawie z 1999 roku, oraz kolegi Mazurkiewicza po maratonie 2000 (na stronie www.bieganie.com.pl - przyp.red.). Słyszałem również, chcąc nie chcąc, wiele opinii czy ocen uczestników tegorocznego maratonu. Zabieram głos nie jako dobry biegacz (bo brakło talentu), ale jako ktoś, kto już to i owo widział - mój pierwszy maraton to kwiecień 1999 w Hamburgu w wieku 49 lat, a mój rekord to skromne 3:48 w N.Y. w 1999, i w Paryżu 2000. Warszawa to był mój 6 bieg, jak do tej pory najwolniejszy.
Obawiam się, że moje uwagi nie znajdą uznania, bo porównuje się również rzeczy nieporównywalne, często wg. schematu - za granicą wszystko cacy a u nas be.

A oto moja ocena Maratonu Warszawskiego :



koszty udziału są minimalne. Brawa dla organizatorów za możliwości darmowego noclegu i półdarmowego przejazdu. Spróbujmy tego za granicą !
cieszył widok młodzieży i dzieci poprzebieranych w estetyczne koszulki sponsora, biorących udział w biegach dodatkowych. Nie zabrakło imprez towarzyszących a nawet pasta-party, choć okazało się, że nie tak łatwo dobrze ugotować makaron.
zaskoczony byłem tym, że pojawiły się (i to za darmo) chipy, choć mierzono czas tylko na mecie. W N.Y. wprowadzono je dopiero w 1999 roku (30-ty maraton). Dziwiło mnie trochę, że nie zawsze zdecydowanie odbierano je na mecie. Nieoddanie chipa w N.Y. kosztuje 30 $, w Paryżu 100 FF plus dyskwalifikacja. W Niemczech płacimy z góry 45 DM, z czego oddają nam na mecie 40 DM. Interesujący był sposób mocowania na rzepie, bez konieczności wplatania go w sznurowadła, lub używania nie budzącej zaufania żyłki plastykowej (widziałem zgubiony chip w Paryżu).
Jeszcze nie widziałem maratonu gdzie wystarczająca, choćby w przybliżeniu, byłaby liczba toalet. Najmniej (na uczestnika) było ich chyba w Paryżu. W Kolonii dziewczyny bez żenady opuszczały spodnie sikając na trawę, bo gdzieś trzeba. Jest to wydaje się nierozwiązywalny problem przy tak dużych skupiskach ludzi.
Brakowało mi, bezpośrednio po osiągnięciu mety "wodopoju", gdzie można by się i to do woli opić, oraz spokojnie rzucić zwłoki na trawę. Zabrakło dla mnie nie tylko medalu ale i Plusssza, więc nie bardzo zgadza mi się rachunek, jeżeli czytam oficjalne dane dotyczące ilości wypitych napojów. Za to po raz pierwszy w życiu otrzymałem po biegu masaż - nigdzie do tej pory mi się to nie udało, bo nienawidzę długo czekać. Leżąc w kolejce byłem jednakże dwukrotnie przesuwany, bo lekarz nie miał zarezerwowanego miejsca na ciężkie przypadki. Poza tym ktoś uparcie próbował zaparkować na mojej głowie rower. Tego można uniknąć, poprzez hermetyczne odgrodzenie strefy "pierwszej pomocy - pierwszego odpoczynku" od kibiców i rodzin.
Katastrofalna jest trasa biegu pod względem atrakcyjności. Istnieje już coś takiego jak turystyka maratonowa. A jak tu komuś zaoferować trasę prowadzącą 15 km wśród pól (tu na prawdę nie trzeba toalet !) i następne 15 km autostradą ? Trasa musi prowadzić przez miasto. Inaczej nigdy nie osiągnie się stanu, że będzie to dla mieszkańców jakieś wydarzenie - dla części ciekawe, dla innych uciążliwe. Nowy Jork żyje maratonem, a jego uczestnicy są jednodniowymi bohaterami. Paryżanin przyzwyczaił się do maratonu i jest mu to wydarzenie w gruncie rzeczy obojętne, ale akceptuje ewentualne utrudnienia. A mieszkaniec Warszawy, jak podejrzewam, nie wie w ogóle, że odbywa się jakiś maraton. Szczegółowa informacja, na miejscu, tzn. w dzielnicach i na każdej ulicy przez które prowadzi bieg, jest podstawą jakiejkolwiek organizacji i zrozumienia lub akceptacji dla imprezy. Umożliwia ona również przygotowanie się "na ten dzień" mieszkańcom. I naprawdę nie trzeba czekać, aż gotowe będzie metro. Jest to ogromne zadanie organizacyjne ale jest to do zrobienia a zbierane doświadczenia uczą. Szłyszałem opowieść, że jadących tramwajem uczestników biegu, kontrolerzy obłożyli mandatem w wysokości 150 zł, za posiadanie plecaków ze stelażem. O ile to prawda, to sama wysokośc mandatu za tego rodzaju "przestępstwa" jest już dla mnie skandalem a jeżeli dotknęło to biegacży w dniu maratonu, to jest to skandal podwójny. Potwierdza to jednakże brak jakiegokolwiek wyczucia i zrozumienia ze strony miasta lub niewiedzy jego służb. Koncepcja przeprowadzenia trasy biegu przez miasto mogłaby objąć już w zamierzeniu inną bazę, wystarczającą dla obslugi (przyszłościowo) kilku tysięcy uczestników.
Nie podobało mi się, że punkty z wodą na trasie biegu obsadzone były wojskiem. Kojarzyło mi się to z czasami komunistycznymi i pracą na rozkaz. Na całym świecie robią to wolontariusze. Niech poszczególne punkty wodne obsadzą np. kluby sportowe, lub firmy. Za porządek powinna odpowiadać tylko policja i pomocnicze służby porządkowe. Wojskowi natomiast niech otrzymają przepustki i uczestniczą w biegu lub kibicują. Nieporozumieniem jest podawanie wody gazowanej - za to odpowiada organizator.
Termin maratonu powinien wynikać ze statystyki pogodowej. Nie należy za bardzo sugerować się Berlinem, ale na pewno terminami innych imprez krajowych. Robienie konkurencji np. najbardziej znanemu za granicą Maratonowi Wrocławskiemu jest nikomu niepotrzebne.
Już z dworca kolejowego w drodze do W-wy musiałem pędzić do domu taksówką, bo zapomniałem w domu zaświadczenie lekarskie. Drugi raz zapomniałem je w aptece w Warszawie, ale ostatecznie udało mi się je donieść na ul. Starą. Tu dowiedziałem się ze zdumieniem, że nikt go ode mnie nie chce. Trzebaby się na coś zdecydować. Albo wymagane jest to zaświadczenie, albo nie. W Rzymie jest ono wymagane, a jeżeli go nie przedstawimy to podpisujemy "auto-certification". W Paryżu natomiast nie otrzymamy numeru startowego, jeśli nie przedłożymy wymaganego zaświadczenia. Wystarczy jednozdaniowe stwierdzenie lekarza o braku przeciwskazań i cała ta sprawa pachnie niepotrzebnym formalizmem. Ale jak widać, nie tylko organizatorzy w Warszawie "utrudniają" nam życie.
Niezbędna jest informacyjna strona w internecie, nawet początkowo bez możliwości zameldowania się przez computer.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768