redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 317 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Myśliborska Dziesiątka
Autor: Krzysztof Grzybowski
Data : 06-03

Sprawy zawodowe, kurs komputerowy i oczywiście treningi, spowodowały opóźnienie napisania sprawozdania z tej imprezy na którą wybrałem się w raz z żoną. Do oddalonego o zaledwie 40 km od Gorzowa , Myśliborza pojechaliśmy samochodem w raz z kolegą. Bieg ten został dość dziwnym trafem zaliczony do Grand Prix województwa Lubuskiego, pomimo że Myślibórz leży w woj. zachodniopomorskim. Argumentacja - że przed reformą administracyjną miasto wchodziło w skład byłego woj. gorzowskiego i brało w poprzednich edycjach Grand Prix Ziemi Gorzowskiej, nie powinno być wykluczone z rywalizacji - nie przekonuje mnie. Tym bardziej ze miasta Choszczno, Międzychód, czy Dębno leżące obecnie poza naszym województwem - biorące przecież tez udział w poprzednich edycjach - pomimo protestów przedstawicieli tych miast zostały one z Grand Prix wykluczone. Dziwne ale prawdziwe !!!

Przyjechaliśmy do Myśliborza trochę szybciej niż początkowo planowaliśmy, gdyż pomny zeszłorocznych doświadczeń, mielibyśmy później kłopoty z zaparkowaniem samochodu w pobliżu startu, przy którym umieszczono sekretariat biegu. Można też było zaparkować na oddalonym około kilometra stadionie, gdzie przygotowano nam szatnię z możliwością wykąpania się w ciepłej wodzie, z czego po biegu bardzo skrupulatnie skorzystaliśmy. Parkowanie na stadionie nie wchodziło w rachubę, gdyż nie chciało nam się kursować na trasie: sekretariat - szatnia - start. Po drugie trzeba było po prostu oszczędzać siły na bieg :-) Po zapisaniu ( wpisowe 10 zł ) i przebraniu się, udałem się na rozgrzewkę, przy okazji obserwując zmagania w biegach młodzieżowych i Myśliborskiej Mili. Panowała ładna słoneczna pogoda, lecz z podmuchami zimnego wiatru, zniechęcającego do biegu. Po lekkiej rozgrzewce - nie chciało mi się mocniej - stanąłem na linii startu na 2 min przed planowanym ruszeniem na trasę. I tu organizatorzy przygotowali dwie niespodzianki. Pierwsza - to spotykana na wielu zawodach i do przeżycia - opóźnienie biegu o 10 min. Druga nietypowa, ponieważ organizatorzy zafundowali nam rundę honorową wokół ratusz, a następnie po ponownym minięciu linii startu można było dopiero włączyć osobiste stopery. Od tego momentu rozpoczynał się ostry start. Kto w czasie rundy honorowej (około 300m) zaspał ten mógł sobie pluć w twarz, gdyż rywale już byli „kawałek” dystansu przed nimi.

Na trasę biegu wyruszyło ponad 70 uczestników w tym - dużo jak na bieg lokalny - 15 kobiet, a przed nami był do pokonania dystans 10 km biegu głównego i składał się z czterech 2,5 pętli. Czarty wyczynowe ruszyły szybko do przodu, więc są sami sobie wini, że nie będę o nich pisał. Na trasę ruszyłem zbyt szybko, za co po upływie jednej pętli musiałem zapłacić, zwalniając zdecydowanie tempo biegu. W tym czasie minęło mnie grupka biegaczy ( biegaczki też :-((( ), z którymi nie mogłem nawiązać walki. Widocznie nie pasowałem do tej brygady. Dopiero gdy dogoniła mnie rywalka z tras biegowych Danuta Pietruszyńska. Wyzwolił się we mnie duch bojowy. Starałem się dotrzymać jej kroku. Zostawałem parę metrów za nią, by za chwilę ją dogonić. Akcję odpadanie - pościg powtórzyłem parokrotnie z pozytywnym skutkiem. Na tyle się rozgrzałem i wyzwoliłem ambicje (nie dać się kobiecie), że na trzecim okrążeniu mogłem dotrzymać jej kroku. Prawdopodobnie spokojnie dobieglibyśmy do mety, ale na początku ostatniej pętli dogonił nas finiszujący sympatyczny kolega Ryszard Wydra. Dogonił i miał zamiar nas wyprzedzić, lecz z tego zrezygnował. Do mety zostało około kilometr, gdy kolega lekko zwiększył tempo. „Poszedłem” za nim. Koleżanka próbowała dotrzymać na kroku, lecz zaczęła zostawać z tyłu. Tempo zaczęło rosnąć, więc musiałem włączyć przerzutkę na galop. Do mety zostało z 400 m. Na zapytanie kolegi - czy mam siły na finisz, odpowiedziałem ze coś jeszcze znajdę, lecz żeby nie był za mocny. Zwiększyliśmy tempo. To nie był galop, to był dziki galop !!! Biegnąć ten odcinek myślałem, że jakby ktoś nam zmierzył czas to byłby mój rekord życiowy na tym odcinku :-))) Na mecie wręczono nam małe papierowe dyplomy uczestnictwa. Zwykła kicha!!! Czas osiągnięty na mecie 38.31 ( czas mierzony przeze mnie, do tej pory nie mam wyników oficjalnych biegu ). Czasu żony nie podam, bo po prostu go nie mierzyła.

Ledwo ochłonąłem po finiszu, a już pobiegłem na trasę, robiąc jeszcze jedna pętle w ramach rozbiegania. Widać z tego, ze albo bieg był za krótki, albo za wolny finisz ;-) W tym czasie na metę przybiegła żona, więc razem udaliśmy się na stadion skorzystać z kąpieli ( co na początku wspomniałem ) Większości biegaczom nie chciało się iść kawałek drogi i skorzystać z kąpieli - ich strata, nasz zysk - trafiliśmy, że byliśmy sami. Nikogo nie będę przekonywał ( bo nie ma potrzeby ), że kąpiel sam na sam pod prysznicem jest o wiele ciekawsza, niż w tłoku z całą gromadą biegaczy ;-) Po przyjemnościach dla ciała, trzeba było tez zadbać o przyjemność dla ducha. Udaliśmy się więc na obiad przygotowany przez organizatorów w ramach wpisowego. Restauracja mieszcząca się na rynku była zarezerwowana dla biegaczy. Po sali uwijały się jak w ukropie piękne kelnerki ( szkoda że nie miałem aparatu fotograficznego, bo byłaby następna kandydatka na miss maratonów ), a wokół rozchodził się wspaniały zapach, powodujący jeszcze większe ssanie w żołądku. Obsłużono nas dość szybko i sprawnie. Obiad składał się z dwóch dań. Na pierwsze danie zupa pomidorowa z ryżem, a na drugie ziemniaki, surówka i sporej wielkości schabowy. Dla zwiększenia apetytu czytających ten artykuł dodam, że do tego wszystkiego serwowano kufel zimnego piwa. W tym czasie na rynku rozpoczęło się zakończenie biegu i wręczanie nagród zwycięzcom w poszczególnych kategoriach biegowych. Na pudle się nie „załapaliśmy”, a ze nie chciało się nam oglądać dekoracji, siedzieliśmy dalej w restauracji delektując się piwem. Do domu wróciliśmy około godz.14.

Podsumowując całą imprezę, można mięć do organizatorów parę małych uwag:
 Lepsze przygotowanie trasy, przez usunięcie samochodów z nie których miejsc na trasie biegu,
 Przygotowanie pamiątek dla wszystkich uczestników biegu ( był tylko kiepsko wykonany dyplom ),
 Zrezygnować z rundy honorowej, gdyż i tak czterokrotnie biegacze przebiegają przed publicznością zgromadzoną na rynku,

Myśliborską Dziesiątkę uważam za udaną imprezę biegową. Odbyły się biegi młodzieżowe w różnych kategoriach biegowych. Wszystkim biegaczom dopingowała na rynku - spora liczba jak na nasze polskie warunki - publiczność. Organizatorzy zapewnili dla wszystkich smakowity posiłek.

Na tą imprezę biegową przyjeżdżam dość systematycznie co roku, gdyż w czasie i po biegu panuje bardzo sympatyczna atmosfera. A że mam do Myśliborza rzut kamieniem, postaram się co roku przyjeżdżać tam, bez względu, czy bieg będzie zaliczany, lub nie do Grand Prix woj. lubuskiego.

Korespondent serwisu "Maratony Polskie"
Krzysztof Grzybowski
e-mail:bigfut@poczta.onet.pl
tel.( 095 ) 729-34-84



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768