redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 390/669682 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/1

Twoja ocena:brak


Himalaje: La Ultra The High
Autor: Dariusz Łabudzki
Data : 2013-08-21

La Ultra The High to jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających ultramaratonów na świecie. Jest on wymysłem jednego człowieka - dr.Rajata Chauhana, charyzmatycznego dyrektora i głównego organizatora biegu, na co dzień właściciela wziętej kliniki medycyny sportowej i rehabilitacji w New Delhi.

Dr Rajat postanowił sprawdzić granice ludzkich możliwości i umiejscowił bieg w Himalajach. Wytyczył dystans 222 km, na wysokości 3200-5360 mnpm w pięknej krainie Ladakh. Trasa przebiega przez dwie przełęcze: Khardung La i Wari La w północnych Indiach tuż przy granicy z Pakistanem i Chinami, rzut kamieniem od Karakorum.

Należą one do najwyżej położonych - okresowo przejezdnych (latem) dla ruchu motoryzacyjnego przełęczy świata. Warunki pogodowe, które mogą wystąpić w czasie biegu oscylują od -10 do +40 st.C, a wartość dostępnego tlenu w powietrzu atmosferycznym sięga poniżej 40% w porównaniu do poziomu morza.

Na to wszystko dał chętnym śmiałkom 60 godzin, przy czym restrykcyjne limity czasowe dotyczą głównie pierwszej połowy trasy...

W tym roku pod koniec lipca odbyła się IV edycja tego biegu. Aby dostąpić zaszczytu bycia tym chętnym śmiałkiem należy pokazać swoje CV w zakresie biegów ultra, a także w 300 słowach opisać czym dla ciebie jest bieganie. Jak się później okazało tylko co trzeci chętny otrzymuje od dr.Rajata zaproszenie do udziału w tym niezwykłym wydarzeniu.

Do tej pory w 3-ch poprzednich edycjach do mety dotarło tylko 10-u zawodników z 20-u, którzy stanęli na starcie. W tym roku dyrektor biegu zaprosił 9 osób, w tym po raz pierwszy Polaków - Zbigniewa Malinowskiego z Kołobrzegu i niżej podpisanego Dariusza Jacka Łabudzkiego z Sandomierza. Ponadto w gronie wybrańców znalazło się dwoje Amerykanów, Japończyk, Duńczyk, Australijczyk, Francuz oraz przedstawicielka gospodarzy. Ostatecznie Francuz i Australijczyk z różnych przyczyn nie dojechali. I tak na starcie stanęła siódemka zawodników, w tym dwie kobiety.


Z podejścia na Nanga Sago 5776 mnpm


Od lewej Dariusz Łabudzki, Dr. Rajat Chauhan,
Zbigniew Malinowski, Bartek Łabudzki

Nasza wyprawa w Himalaje rozpoczęła się od Kaszmiru - legendarnego, a obecnie dość niebezpiecznego regionu Indii. Zaplanowaliśmy tam pierwszy etap aklimatyzacji. Oprócz mnie i Zbyszka w przedsięwzięciu wziął udział mój syn - Bartek Łabudzki, który był dla nas nieocenioną pomocą głównie w zakresie porozumiewania się (mówi dobrze po angielsku), a w czasie biegu znakomicie spisał się w roli supportu.

Z założenia każdego dnia osiągaliśmy coraz większą wysokość. Począwszy od 2500 mnpm w Pahalgamie, przez 4150 mnpm w Gulmargu. Następnie wspinaliśmy się kilkakrotnie ponad 4000 mnpm w czasie karkołomnej i elektryzującej podróży jeepem przez Himalaje ze Srinagaru do Leh (440 km w 14h-patrz Discovery Channel-najbardziej niebezpieczne drogi świata).

Leh - stolica Ladakhu - przez następny tydzień był naszą bazą wypadową w drugim etapie aklimatyzacji. W tym czasie na przemian wychodziliśmy na wycieczki w góry i podróżowaliśmy po okolicy samochodem osiągając wysokości ponad 5000 mnpm. Na 3 dni przed startem, po ponad 10-godzinnej wspinaczce zdobyliśmy górujący nad okolicą szczyt Nanga Sago-5776 mnpm, skąd zachłystywaliśmy się widokiem na pobliskie Karakorum, z majestatycznym masywem K2 - drugim
szczytem Ziemi na czele.


Na trasie La Ultra


Na trasie La Ultra

Razem z nami, każdy na swój sposób, aklimatyzowali się pozostali uczestnicy biegu – zarówno biegacze jak i hinduscy wolontariusze oraz organizatorzy. Nad wszystkim czuwał dr Rajat.

Mieszkaliśmy w większości w jednym pensjonacie, razem spożywaliśmy posiłki (wyłącznie wegetariańskie), a w wolnych chwilach poznawaliśmy siebie nawzajem. Z pobytu tego na pewno zapamiętamy "złote myśli" doktora np. "jeśli się nudzisz to lepiej umrzyj", albo: "daj co masz, a przekonasz się, że masz więcej", albo: "przegrywanie to nie przestępstwo, ale brak wysiłku nim jest".

Po 10 dniach pobytu byliśmy gotowi do startu. Nastąpił on 22-go lipca o godzinie 0,02 i 22 sek. Pierwsze 63 km - cały czas pod górę od 3200 mnpm w dolinie Nubry do 5360 mnpm na Khardung La. Po drodze na 48 km w North Pullu w limicie czasu 7h nie mieszczą się obie kobiety (brakuje im tylko 6 min.)
i zgodnie z regulaminem dyrektor zdejmuje je z trasy. Zostało nas tylko pięciu-z przodu Alex Kaine z USA, a za nami Duńczyk Ole Albertsen i Japończyk Ryoichi Sato.

My cały czas trzymamy się razem. Na przełęczy mamy ok. 1.5 godz. zapasu w stosunku do drugiego limitu czasu - 11h .Duńczyk i Japończyk balansują na krawędzi, ale ostatecznie mieszczą się w limicie i podążają za nami. Tam, gdzie poprzedniego dnia panowały warunki zimowe natrafiamy na piekące słońce, które
mocno daje się nam we znaki. Na szczęście teraz przed nami trasa wiedzie głównie w dół - celujemy w 102 km, gdzie w naszym pensjonacie znajduje się punkt kontrolny.

Planujemy tam dłuższy odpoczynek. Jest wczesne popołudnie i mocno grzeje - postanawiamy na trzy godziny zaszyć się w cieniu naszego pokoju i próbować zasnąć, co wcale nie było trudne. Bartek czuwa, aby obudzić nas o czasie. Amerykanina dopadła choroba wysokogórska i też odpoczywał.

Ole i Ryoichi postanawiają nie korzystać z dłuższego postoju. O zachodzie słońca lekko odświeżeni ruszamy do dalszej walki. Na półmetku mamy ponad 4 godziny zapasu i wchodzimy w drugą noc. Jest pełnia - teraz tylko 40 km doliną Indusu. Gdzieniegdzie majaczą światełka nielicznie napotykanych po drodze wiosek, a w oddali w brzasku księżyca rysują się śnieżne kopuły himalajskich szczytów.

Wszystko jest piękne tylko zmęczenie narasta. Ale nie tylko u nas - najpierw wyprzedzamy Ryoichiego, a po następnych kilku kilometrach dochodzimy Olego, który wyraźnie opada z sił. Dodajemy mu animuszu i podążamy dalej - byle do przodu.

Nad ranem ponownie przeprawiamy się przez Indus. Teraz chyba najtrudniejszy odcinek - wspinamy się na drugą przełęcz - Wari La. Niekończące się serpentyny, księżycowe krajobrazy, od czasu do czasu mijamy się z niemieckimi turystami rowerowymi, którzy chcą osiągnąć ten sam cel - są lekko zszokowani naszym wyczynem. Pod przełęczą, ale już na nawrocie spotykamy Alexa, który wyraźnie odzyskał siły i już zbiega w kierunku mety. Wkrótce i my osiągamy 5303 mnpm. Do mety pozostało 32 km. Ale, żeby nie było za łatwo znowu przypomina o sobie słońce, które niemiłosiernie smaga nas swoimi promieniami.

Próbujemy zbiegać, ale zmęczone stopy odmawiają posłuszeństwa. Przechodzimy do szybkiego marszu, skrupulatnie odcinamy każdy pokonany kilometr. Po raz ostatni spotykamy się z Ole, a nieco później z Ryoichim, którzy w tej spiekocie muszą jeszcze wyjść na przełęcz. Serdecznie się pozdrawiamy - machamy do japońskiej telewizji i napieramy - byle w dół. Kolejny zachód - nasi supporterzy zagrzewają nas do boju - jeszcze tylko kilka kilometrów i upragniona meta.

W końcu finiszujemy - z polskimi flagami po trwającej 44 godziny i 42 minuty bitwie dobiegamy do celu i zwyciężamy. Każdy bowiem kto ukończy ten bieg jest zwycięzcą. Alex "złamał" 40 godzin i był 5 godzin przed nami. Ole dobiegł jako 4-ty i był 5 godzin za nami, a Riyochi... 2 minuty za Ole. IV edycja La Ultra The High przeszła do historii.

Ciąg dalszy nastąpi - w tym roku na Spartathlonie, a w przyszłym w Dolinie Śmierci na Badwater.

Doktorowi Rajatowi już chodzi po głowie pomysł biegu na 333 km...



Komentarze czytelników - 6podyskutuj o tym 
 

Andrzu¶

Autor: Andrzu¶, 2013-08-21, 09:46 napisał/-a:
Ty Darku to jesteś z innego świata. To niemożliwe, żeby człowiek tyle mógł. Gratuluję i pozdrawiam.

 

bunioz

Autor: bunioz, 2013-08-21, 10:04 napisał/-a:
Ciekawe czy Doktorowi Rajatowi nie chodzi po głowie bieg na księżycu, to by było dopiero wyzwanie , no chociaż ta grawitacja!

 

tadeuszruta

Autor: tadeuszruta, 2013-08-21, 10:10 napisał/-a:
Zawsze zastanawiałem się nad takimi pomysłami. To chyba dlatego ,że są osoby chcące je realizaować. Duży wyczyn. Gratulaje za ukończenie.

 

witas

Autor: witas, 2013-08-21, 10:31 napisał/-a:
Darek, Zbyszek - gratulacje!
Wspaniała przygoda.

 

Mirza

Autor: Mirza, 2013-08-21, 10:47 napisał/-a:
Taki bieg, mimo że długi, to prawdziwy odjazd! :)

 

Arti

Autor: Arti, 2013-08-24, 20:05 napisał/-a:
Wielkie gratulacje !!! BRAWO

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768