redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA


Ostatnio zalogowany

Przeczytano: 332/167146 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:7.7/9

Twoja ocena:brak


Relacja z wyprawy do Japonii
Autor: Piotr Uciechowski
Data : 2010-12-07

Dzięki wydatnej pomocy (w uzyskaniu możliwości startu i kontaktu z organizatorami, zdobycia nr startowego, załatwienie noclegów itd.) obecnie najlepszego polskiego menadżera lekkoatletycznego Czesława Zapały (kiedyś razem ścigaliśmy się na biegowych trasach, gdy był on zawodnikiem Chemika Kędzierzyn Koźle) i jego córki Anny, oraz pomocy finansowej mojego macierzystego klubu LZS "Tarchalanka" Tarchały Wielkie, Urzędu Miasta i Gminy Odolanów oraz macierzystego Zakładu Pracy - Opolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych (w którym jestem już 28 rok kierownikiem pociągu) miałem możliwość startu w zawodach w Japonii, a dokładnie w biegu na dystansie 27,2 km rozgrywanego w ramach 35 Internationale Lake Kawaguchi Marathon.

Wykupiłem jeszcze w październiku najtańszy bilet w Biurze Podróży "Fun Fly" za 2450 zł z Berlina przez Moskwę (lotnisko Szeremietiewo) do Tokio. Na zawody wyjechałem w środę 24.11.br. pociągiem pospiesznym (przypadkowo z Wrocławia jako Kierownik pociąg prowadził mój brat bliźniak - Jan 63) z Opola do Poznania gdzie noc - 5 godz. przespałem w Drużynach konduktorskich w stacji Poznań Główny i dalej znowu 5 godz. przez Zbąszynek, Rzepin, Frankfurt/O na lotnisko w Berlinie.

Stąd 25.11.br. o 14:05 leciałem Rosyjskimi liniami lotniczymi "Aeroflot" do Moskwy. Tam po 2,5 godz. przerwy o godz. 20:00 znowu tymi samymi liniami 9,5 godz. lotem do stolicy Japonii gdzie wylądowaliśmy o 11:30 następnego dnia (26.11.br.)





Dalej (już przy dużym zmęczeniu i straconej nocy poprzez loty i 8-mio godzinne przesunięcie czasowe) z lotniska w "Naricie" udałem się 6 lokalnymi pociągami przez Tokio do miasteczka Lake Kawaguchi (ok. 110 km na zachód od stolicy). Na miejsce dotarłem wieczorem po ok. 5:5 godzinie (niewiele sprawniejszej podróży niż na PKP, można to porównać gdy się jedzie ok. 180 km 6 pociągami ponad 5 godzin). Tam do biura zawodów poszedłem ok. 2 km pieszo, gdzie dopiero wszystko ustawiano na niedzielne zawody, więc nr startowego nie odebrałem (powiedzieli, że jutro)

Poszedłem więc brzegiem jeziora jeszcze niecały km do załatwionego przez państwa Zapałów hotelu "Roote Inn Kawaguchiko". Po załatwieniu zameldowania i zapłacie 6600 Yen (ok. 70 USD), kąpieli, swojej kolacji i zażyciu zaleconej (na zmianę stref czasowych) przez lekarza "Melatoniny" poszedłem wreszcie padnięty spać. Następnego dnia (27.11.br.) rano zjadłem w restauracji hotelowej śniadanie i po obejrzeniu w TV (na programie NHK) relacji z odbywających się w tym czasie Igrzysk Azjatyckich z maratonu kobiet poszedłem na krótki, ok. 8.km trening. Około południa poszedłem po nr startowy (zmieniając dystans z maratonu, do którego byłem zgłoszony na bieg krótszy - 27,2 km).





Pakietu startowego nie otrzymałem (dostawali go tylko biegający pełny maraton), ale uprosiłem o nie płacenie wpisowego (7000 Yen - ok. 73 USD ) i udało się. Potem przenosiny (przyjechał po mnie właściciel) do Motelu "Marutomi-so" w Katsujamie ok. 4 km od miejsca startu, stamtąd na "wyciągnięcie ręki" była najwyższa góra Japonii "Fujijama". Po przyjeździe w TV obejrzałem znowu maraton mężczyzn na "Asia Games". Wieczorem o 17:00 dla uczestników maratonu była wspólna kolacja przy japońskich (ok. 30 cm wysokości) stołach siedząc w "kucki" no i jedzenie zamiast sztućcami - patyczkami…

Po przespanej dobrze nocy następnego dnia (28.11.br. - niedziela) o 5:00 było podobne śniadanie i o 6:30 wyjazd na start. Po zajechaniu zrobiłem trochę fotek i "poleciałem" na szybką ok. 25.min. rozgrzewkę no i o 7:30 był start.

Na starcie było dość wąsko i trzeba było wcisnąć się gdzieś bliżej czoła (a i tak do linii startu straciłem równe 30 sek., no i na 1.km był po prostu "slalom" przy wyprzedzaniu). Pierwszy km miałem ok. 4:25 min. (z tą 30.sek. i na wyprzedzanie - stratą). Do 3 km biegliśmy wprost na "Fuji...", potem o 180 stopni nawrót (gdzie policzyłem ilu mnie wyprzedza z niebieskimi numerami - biegnących na moim 27.km dystansie, było ich przede mną 9, więc już byłem zadowolony).





Po przebiegnięciu ok. 12 km wbiegaliśmy na most łączący dwa brzegi jeziora "Kawaguchiko". Za mostem minąłem dwóch zawodników, potem przed 15 km jeszcze dwóch, i na 16 km dogoniłem kolejnych dwóch. Wzmacniając tempo biegu próbowałem ich "zgubić", jednak ci się ostro trzymali. Tak do ok. 23 km, potem jeden zaczął "odpuszczać" i za 25 km zostałem z jednym, który jednak nie chcąc wychodzić na zmiany. Zrobił to dopiero na ostatnich 300 metrach i tak minęliśmy linię mety na 4 i 5 miejscu (ja zająłem to lepsze 5, gdyż jak wiadomo 4 miejsce to najgorsze w sporcie).

Mój końcowy wynik to równe 1:47:00 godz. Na mecie byłem bardzo zadowolony, nie tylko z miejsca, ale i z tempa biegu, które było praktycznie rosnące od startu do mety, bez najmniejszego kryzysu. A właśnie obawiając się jego gdzieś za 30 km zrezygnowałem ze startu na pełnym maratońskim dystansie. Obawy te moje były "podparte" tegorocznymi niezłymi startami na dystansie półmaratońskim (brązowy medal w Mistrzostwach Polski w biegu pustynnym na tym dystansie, niezły start w 1.Półmaratonie Opolskim na wynik ok. 1:20 godz. no i bardzo dobre – 15 miejsce w Mistrzostwach Polski w Pile z wynikiem poniżej 1:20 godz.). Maratonu w tym roku dobrze nie pobiegłem (bo 3:04 godz. w Maratonie Ostrowskim nie można uznać za sukces ) i dlatego w Japonii z niego zrezygnowałem nie chcąc ryzykować jakimś "blamażem", a tym samym zawodem dla wielu pomagających mi w tym wyjeździe osób.





W biegu na tym drugim dystansie biegało ok. 2440 zawodników (w maratonie więcej, bo ok. 3720). Medali za ukończenie nie było podobnie jak kat. wiekowych (a szkoda bo bym wygrał swoją M40), był tylko w kilka sekund wydrukowany dyplom na podstawie nr startowego.

Po biegu zrobiłem ok. 1,5 km rozbiegania, podjadłem japońskiej zupki, kilka bananów, odebrałem "6-ciopak" odżywki, zrobiłem długą "sesję" zdjęciową i poszedłem pieszo z powrotem te ok. 4 km do Motelu w Katsujamie. Po drodze znowu sesja zdjęciowa w miejscach gdzie była jak na dłoni "Święta" dla Japończyków góra "Fuji..."

Potem wieczorem musiałem znowu poprosić właściciela Motelu o darowanie mi dodatkowego noclegu (za ten wcześniejszy z soboty na niedzielę opłaciłem 6300 Yen - ok. 67 USD ) z niedzieli na poniedziałek (28/29.11 br.) gdyż na ten już nie było mnie stać finansowo (w Polsce kupiłem tylko 30000 Yen - ok. 110 USD) gdyż czekała mnie jeszcze podróż powrotna i drogie bilety na pociągi. Właściciel zgodził się i już byłem zadowolony, że starczy mi pieniążków bez problemu.





Następnego dnia rano (29.11 br.) poszedłem troszkę potruchtać ok. 3 km no i zrobić jeszcze jedną "sesją" foto na tle lepiej widocznej z rana "Fuji..." i właściciel Motelu odwiózł mnie na dworzec (wręczyłem mu kilka fotek z autografami i koszulkę z napisem Poland) skąd jednak autobusem, nie pociągami jak 3 dni wcześniej, pojechałem do Tokio. Tam po ok. godzinnej znowu "sesji" zdjęciowej pojechałem drugim autobusem na lotnisko w "Naricie". Stąd odlot do Moskwy miałem następnego dnia (30.11 br.) o godz.13:05), więc czekał mnie 23 godzinny pobyt z całą nocą (na którą też już nie miałem pieniążków na motel) w terminalu. Był to mój najdłuższy pobyt na lotnisku (kiedyś czekałem w Hawanie ok. 14 godz. i wydawało mi się to "wiecznością", a tu prawie dobę - szok!).

Dotrwałem jednak. Po spokojnym ok. 10 godzinnym locie w Moskwie na "Szeremietewie" znowu musiałem czekać prawie 5 godz., a wylądowawszy w Berlinie na "Szonefeldzie" spóźnionym lotem ok. 23:20 musiałem kolejną noc (do pierwszego pociągu ok. godz. 4:30) przesiedzieć w terminalu.

Dotrwałem jednak (tym samym zaoszczędziłem Yenów w sumie za 3 noclegi no i tamte za wpisowe) i z tym utrudnieniem w podróży, i potem już sprawnie 7 pociągami przez Berlin Ostbhf., Lichtenberg, Kostrzyn, Krzyż, Poznań, Wrocław do domu. Gdzie byłem wykończony (po ok. 70 godzinach nie "zmrużenia oka") wieczorem 1.12 br. jednak zadowolony, że mam już tą podróż poza sobą.



Z moich ok. 110 zagranicznych startów i "eskapad" ta była dla mnie najtrudniejsza, gdyż w tym "służbowym" kraju wszystko wydawało mi się takie dziwne, a tym samym trudne, bo "takie na baczność". W podróży widziałem jednak jaką oni (począwszy od kilkulatków) ponoszą cenę sukcesu: większość jest "wykończona" po szkole czy pracy i po prostu śpi gdzie tylko może ze zmęczenia. Chociaż na co dzień to mimo wszystko kraj bardzo uczynnych i uśmiechniętych ludzi. A ja tam się wybrałem gdyż choć raz chciałem być w "Kraju kwitnącej wiśni", no i być choć raz w tamtym rejonie świata (bo byłem już prawie we wszystkich, poza Europą m.in.: Alaska, USA - Chicago, Meksyk, Kuba, Salwador, Brazylia, Argentyna, Islandia, Kenia, Uganda, Maroko, Egipt, Tunezja, Turcja, Cypr, Indonezja, Malezja, Australia ) i w ponad 30.krajach na naszym "Starym" Kontynencie.

W sumie Japonia była już moim 51 krajem (na wszystkich Kontynentach), który odwiedziłem i zobaczyłem dzięki bieganiu w swojej już 30 letniej karierze. W sumie w tym czasie oprócz tych wspomnianych 110 zawodów zagranicznych było jeszcze ok. 700 krajowych, a przy tym wszystkim ok. 138 tyś. przebiegniętych wraz z treningami kilometrów.



Wróciwszy do domu przywiozłem (dzięki takiej "desperacji") jeszcze 11666 Yenów (z czego 1666 dla Brata, który jest wielkim kolekcjonerem zagraniczych walut) z 30000., które zabrałem. Byłem zadowolony, bo pozostałe mi 10000 Yen zostały mi na trzy dodatkowe opłaty na grudzień w domowym budżecie. A bez tych 3 ostatnich noclegów w podróży jakoś przeżyłem. W sumie na 7 nocy tej podróży normalnie w łóżku przespałem 3, a 4 w na lotniskach, w samolotach i w pociągach. Po przyjeździe (w środę) do dziś (soboty) już to wszystko odespałem i jest OK.



Komentarze czytelników - 65podyskutuj o tym 
 

ROCKMEN

Autor: ROCKMEN, 2010-12-10, 10:13 napisał/-a:
a ja ostatnio kupując nowe auto w salonie bardzo długo się targowałem ale ile utargowałem nie napiszę bo niektórych to przyprawi o zawrót głowy!!!

 

malicha

Autor: malicha, 2010-12-10, 11:08 napisał/-a:
Dostałeś gratis auto ? Pochwali się :)

 

henry

Autor: henry, 2010-12-10, 11:17 napisał/-a:
Dzięki dwóm Heniom Piotr ma odblokowane konto.

 

Mongetout

Autor: Mongetout, 2010-12-11, 03:53 napisał/-a:
Gratuluje wspanialej wyprawy!Postujuje tez za odblokowaniem konta Pana Piotra!

 

henry

Autor: henry, 2010-12-11, 15:47 napisał/-a:
Zauważyłem zdjęcie Piotra na dole w wizytówkach i myślałem , że ma konto odblokowane, okazuje się , że jednak konto w dalszym ciągu zablokowane. Postuluję o odblokowanie konta, lub o informację dlaczego konto zostało zablokowane.

 

jmm

Autor: jmm, 2010-12-11, 18:01 napisał/-a:
Adminie! Rozważ jakieś warunkowe odwieszenie, albo może amnestię przedświąteczną!

 

Admin

Autor: Admin, 2010-12-11, 18:17 napisał/-a:
Konto autora artykułu ma dyscyplinarnie zablokowaną możliwość wypowiadania się na forum dyskusyjnym. Nie będę wracał do tematu, ani przytaczał tutaj cytatów uzasadniających tę decyzję.

 

Wojtek G

Autor: Wojtek G, 2010-12-11, 18:41 napisał/-a:
Nieśmiało zapytam, czy to dożywocie?

 

Kamus

Autor: Kamus, 2010-12-11, 19:27 napisał/-a:
Konto "samo" przemówi :)
Pozdrawiam

 

adamus

Autor: adamus, 2010-12-11, 21:06 napisał/-a:

tak też będzie tego magicznego wieczoru:)))))

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768