redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
samolocik
Tomasz Starzyński
Kraków
308 SQUADRON

Ostatnio zalogowany
2021-08-30,14:10
Przeczytano: 410/187073 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:5.3/3

Twoja ocena:brak


29 Commerzbank Frankfurt Marathon
Autor: Tomasz Starzyński
Data : 2010-11-12

Po kilku miesiącach intensywnych treningów oraz przygotowań nie tylko sportowych, ale także organizacyjnych, wreszcie nastąpił ten moment. Wyruszyliśmy do Frankfurtu na 29 Commerzbank Frankfurt Marathon. Z wyjazdem wiązaliśmy spore nadzieje. Wiadomo – kilka miesięcy ciężkiej pracy nad szlifowaniem formy oraz sporo wyrzeczeń różnego rodzaju – wszystko po to, by przebiec ten ostatni w tym roku maraton w jak najlepszym czasie i zameldować się na mecie w stanie niewymagającym natychmiastowej reanimacji.



Rys.2 - Artur i Tomek na mecie Frankfurt Marathon


Frankfurt przywitał nas fantastyczną pogodą, jakby zamówioną dla maratończyków, których już w przeddzień imprezy widać w całym mieście. Kilkanaście stopni Celsjusza, rześko i bezwietrznie. Sobota przed biegiem to tradycyjnie odbiór pakietów – chip, numer startowy plus cała reszta. I tu niespodzianka – dziewczyna w podkoszulku ze Smokiem Wawelskim zachęca nas do udziału w przyszłorocznej edycji... Cracovia Maraton. Cóż, nasi są wszędzie. Potem czas na popołudniowo – wieczorny spacer po centrum miasta, ostatnie doładowanie węglowodanami, czyli sporo makaronu plus dużo płynów. I jeszcze tylko dużo snu, aby rankiem ruszyć na trasę w pełni sił sportowych i witalnych.

Niedzielny poranek to obowiązkowo lekkie, acz pożywne śniadanie. Jeszcze godzinka relaksu i w drogę. Przybywamy w okolice startu. Obowiązkowa rozgrzewka. Ludzi coraz więcej. Wokół słychać różne języki, adrenalina wzrasta, emocje udzielają się coraz bardziej. Oczywiście, mimo wielotysięcznego tłumu, potwierdza się teza o globalnej wiosce - przy wejściu do sektora startowego spotykamy kolegę z Krakowa.



Rys.1 - pamiątkowy medal


Jeszcze chwila, odliczanie, dziesięć, dziewięć, osiem ..., start. I stoimy w... korku. Zanim pierwsi zawodnicy odblokują linię startową, mija trochę czasu. Ale wreszcie – ruszamy. Początkowo pomału, jak to w tłumie. Potem coraz płynniej, tłum się lekko przerzedza, można zacząć biec swoim tempem. Po trzech, czterech kilometrach wszystko jest już pod kontrolą. Złapaliśmy własny rytm. Trasa prowadzi najpierw przez centrum Frankfurtu – dużo zakrętów, powrotów, te same miejsca widziane z różnych perspektyw. Potem przebiegamy przez Men i wpadamy na długą, wielokilometrową prostą. Biegnie się wyśmienicie.

Ostatnie kilka kilometrów to znów centrum i znów „kręcenie” po tych samych uliczkach. Na całej trasie cudowna atmosfera – tysiące kibiców gorąco dopingujących zawodników (w tym także sporo Polaków wyłuskujących nas z tłumu dzięki naszym reprezentacyjnym koszulkom – doping bardzo pomaga), co kilka kilometrów orkiestry nadające muzyką rytm wszystkim, a zwłaszcza tym opadającym z sił, biegaczom. I wreszcie ostanie kilkadziesiąt metrów – wpadamy do hali i po czerwonym dywanie wbiegamy na linię mety. Ulga i wielka radość. Udało się! Na szyjach są już pamiątkowe medale – nagroda za ostatnie godziny pełne wysiłku.



Rys.3 - Frankfurt w pięknej jesiennej aurze


Jak nam poszło? Cieszymy się z kolejnego ukończonego biegu. Dla Tomka był to już jedenasty maraton w życiu (czwarty w tym roku), dla Artura dziewiąty (w tym roku trzeci). Arturowi udało się poprawić swój rekord życiowy o 6 sekund.

Poniżej nasze czasy (dla porównania czas zwycięzcy):

1 - Wilson Kipsang - 02:04:57
962 - Artur Staniszewski - 03:09:33
5016 - Tomasz Starzyński - 04:00:46



Rys.4 - przed startem... i po starcie - przed hotelem


Podsumowując – start uważamy za udany. Plany częściowo udało się zrealizować, zaś to czego się nie udało, spróbujemy poprawić w roku następnym. Cieszymy się z udanej sportowej wyprawy i, jak zwykle, dziękujemy Kraków Airport za wymierną pomoc w realizacji naszej pasji.



Komentarze czytelników - 9podyskutuj o tym 
 

kuba kuba

Autor: triathlończyk, 2010-11-01, 11:30 napisał/-a:
Zwycięzca przybiegł poniżej 2h 5 min.
Nic dziwnego, że szybko straciliśmy go z oczu.

 

Martix

Autor: Martix, 2010-11-01, 15:40 napisał/-a:
Wynik niesamowity jak na specyfikę trasy tego maratonu. Niewyobrażałem sobie że są tu jednak przewyższenia, oczywiście niby nieduże ale są i pod tym względem i pod względem zakrętów trasa jest trudniejsza od tej w Berlinie.
Jechaliśmy z ekipą z Krakowa całą noc. Po przyjeżdzie i właściwie nieprzespanej nocy w autobusie "wskoczyliśmy" w ciuchy biegowe i po 2 godz sporo z nas,kto chciał ja również wzieliśmy udział w Biegu Śniadaniowy który przypominał biegowy spacer bez rywalizacji. Wyglądało na to, że biegło w nim ok 150-200 osób i nikt się raczej nie rwał. Przed meta przyspieszyłem,wpadłem do mety i ustawiłem się w kolejce po precle i napoje które każdy dostał.Po biegu chodziło się po hali EXPO,następnie pobraliśmy nr. startowe,pakiety,udaliśmy się tramwajem do hotelu.Wieczorem wróciliśmy tu na pasta-party która była w tej hali która na następny dzień pełniła rolę mety.Pasta-party dobra,jest makaron,piwo,coca-cola i napój izotoniczny.
W nastepny dzień w dniu maratonu jak na tak spory tłum zadziwiająca była organizacja-szatnie,przebieralnie,toalety gdzie nigdzie się długo nie traciło czasu. Start przed najwyzszym budynkiem w miescie-Tower "ołówek" ponad 60-pietrowy.Trasa jak chyba wszędzie w Niemczech zaskakuje i zadziwia ogromną ilością kibiców i orkiestr,bębniarzy co podkreśla ich lepsze podejście do maratonu niz wielu "Kowalskich" w Warszawie. Jest gorąco i świetnie! Zrobiło się dosłownie ciepło,świeciło słońce i shirt pod reprezantacyjną koszulką startowa okazał się niewygodny.Odczułem brak snu,przychodziły kryzysy ale chodziło mi by biec nie zatrzymując się i by poprawic poprzednie wyniki co się udało,bo ostatnie maratony po dalszych kilosach trzeba było iśc a wyniki były gorsze.Przy tak ogromnym dopingu trudno jest iśc,zauważyłem że tu jakby mniej biegaczy miało problem z kryzysem co dowodzi o skuteczności dopingu.Trasa szybka i ciekawa,szczególnie ciekawie biegnie się wzdłuż tych wieżowców i rzeki Men.Oprócz maratończyków w biegu brali udział sztafetowcy co nie rzadko jest spotykane.Wspaniały jest wbieg na tą halę gdzie są sztuczne ognie i świetna muzyka.Za halą na dworze super miejsce na ochłonięcie i posiłem oraz picie.Co do punktów odrzywczych to są one tu wspaniałe,lepsze niż w Berlinie,wspaniały jest ten izotonik Ronsbacher i woda,lepszy smakowo i może jakościowo niż dominujący u nas Powerade.Choc biegaczy tu mniej niż w Berlinie to są odcinki że są przewężenia i jest trochę za wąsko ale jest super i aż nabiera się apetytu by dalej biec w tak światowych maratonach, co juz planujemy następny.Po maratonie i sesji zdjęciowej z grupą biegową szybko wróciliśmy do Polski zabierając ze sobą wspaniałe przeżycia. Dzięki kolegom z Krakowa za tak wspaniały i niedrogi maraton!
Na koniec:
Ciekawostką maratonu byli nie tyle najszybsi biegacze świata ale najstarszy biegacz świata,99 letni hindus którego osobiście widziałem na Biegu Śniadaniowym.

 

Martix

Autor: Martix, 2010-11-01, 15:48 napisał/-a:
Przepraszam za błędy,ale tej nocy też nie spałem i jestem zmęczony!
Maraton ukończyło jakieś 13 000 biegaczy i jest to trzeci największy maraton w Niemczech!

 

t.kraska

Autor: t.kraska, 2010-11-12, 09:52 napisał/-a:
tylko czemu dawali medale z 2009 roku?

 

Martix

Autor: Martix, 2010-11-12, 10:58 napisał/-a:
Jak z 2009 przecież na moim medalu jest tegoroczna data! A ten na wizerunku jest taki sam jak w tym roku dlatego jest podany jako przykład. Wygląda na to że tu jak i w Berlinie są takie same wzory co roku! Medal piękny ale powinno byc jeszcze zaznaczone który to był maraton!

 

13

Autor: 13, 2010-11-13, 08:36 napisał/-a:
bo taki jest dziś rekordowy wynik. Musimy powoli przyzwyczajać się do takich wyników i nie traktować ich jak z księżyca, tylko jako coś normalnego. Być może lada dzień jakiś "Kenijczyk" poprawi ten rekord od razu powiedzmy o....minutę.

 

Maratończyk

Autor: Maratończyk, 2010-11-14, 10:58 napisał/-a:
Dzień dobry !!
Byłem tam tego dnia i z tego co sie dowiedziałem to był 30 maraton we Frankfurcie a nie 29. Jednak mogę się mylić. Nabiegałem 2:38:48 brutto i zająłem 113 miejsce. Za rok wracam tam !!! Pozdrawiam ! Sobczak Henryk "maratończyk"

 

dahl92

Autor: dahl92, 2010-11-14, 15:00 napisał/-a:
Gratulacje!!!
Wspaniała przygoda, ja spróbuję w przyszłym roku:)

 

J@rek

Autor: J@rek, 2010-11-24, 12:30 napisał/-a:
Na stronie maratonów niemieckich jest podane, że była to 29 edycja tego maratonu.

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768