redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Jasiek
Jan Pinkosz
Zabrze

Ostatnio zalogowany
2024-04-14,17:33
Przeczytano: 385/174759 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/21

Twoja ocena:brak


Bieg, którego nie było
Autor: Jan Pinkosz
Data : 2010-04-15

Ludzi dobrych i złych wciąż przynosi wiatr
Ludzi dobrych i złych wciąż zabiera mgła




Zapal świeczkę za tych, których zabrał los… Zapal światło w oknie… Słowa tego refrenu ciągną się za mną od pamiętnej tragicznej soboty, unoszone charakterystycznym głosem Ryśka Riedla, gdzieś w zakamarkach pamięci, do których zaglądają błąkające się bez ładu i składu myśli… a przecież nie tak miało być!… nie dla tych słów i Hiobowych wieści przejechaliśmy prawie cały kraj!

W piątkowy wieczór, kiedy to przybyliśmy do Kostrzyna, jeszcze nic nie zapowiadało mającego rozegrać się nazajutrz dramatu. Słońce jak zwykle zachodziło po tej samej stronie Odry, i takoż samo przycichały głosy dziennych ptaków zadomowionych w zaroślach pokrywających ruiny Starego Miasta nie opodal naszej kamienicy, zaś skrzydlaci nocni drapieżcy tak samo jeszcze nie zdążyli wybudzić się ze snu, i tylko wiatr jakby przybierał na sile, owiewając nas przejmującym chłodem podczas wieczornego spaceru.




Zaraz po dziesiątej powskakiwaliśmy do łóżek, żeby tej nocy dostarczyć organizmowi pokaźnej dawki snu, bo jeśli pojutrze w Dębnie ma paść życiówka, to sam makaron, choćby nie wiem jak długi, nie wystarczy.

Nie śpieszyliśmy się z porannym wstawaniem, ale i bez nadmiernego wylegiwania się, po lekkim śniadanku i pobieżnym przestudiowaniu planu miasta, zaczęliśmy się szykować do wyjścia na krótki rozruch przed jutrzejszym maratonem, gdy kilka minut po dziewiątej złowieszczo zabrzęczała komórka… i to była ta wiadomość, której bodaj byśmy nigdy nie odebrali.

Jak zwykle w takich sytuacjach uruchomiły się w mózgu mechanizmy obronne, że może to jakaś pomyłka, że to przecież niemożliwe żeby stało się coś takiego… Włączyliśmy telewizor, i wstrzymując oddechy wpatrywaliśmy się w migotający od zakłóceń ekran, ale prawda dobiegająca naszych oczu i uszu za nic nie chciała być inna – rządowy samolot z parą prezydencką oraz delegacją państwową na pokładzie, lecąc na uroczystość siedemdziesiątej rocznicy zbrodni katyńskiej, rozbił się na wojskowym lotnisku pod Smoleńskiem.

Wciąż odsuwałem od siebie myśli o najgorszym, bo przecież ekipy ratownicze są na miejscu, i ludzie wychodzą cało z takich katastrof… ale kolejno napływające komunikaty odbierały nam resztki nadziei, potwierdzając tą najczarniejszą prawdę.

Nie pamiętam, co wtedy mówiłem, ani co myślałem, co czułem, ale chyba myśleć nie potrafiłem, zaś mówiłem niewiele, jak gdybym obawiał się, że moje słowa dodatkowo usankcjonują rzeczywistość, na którą się nie zgadzałem, którą chciałem odsunąć jak najdalej od siebie, a czułem się jak rozpruty wrak, pusty w środku i wyzuty z emocji, bo te miały się pojawić dopiero później, w miarę przenikania faktów do świadomości, i były to emocje skrajnie różne, od wzbierającego gniewu do stanów głębokiego przygnębienia.

Jedynym skutecznym lekarstwem na wyrwanie się z oków apatii okazuje się bieg, byle dalej od tego miejsca, w inny wymiar, w inną rzeczywistość… Okrążamy truchtem ruiny Starego Miasta nazywane Kostrzyńskimi Pompejami, od Bramy Berlińskiej, wzdłuż murów obronnych po Bramę Chyżańską. W Zaułku Tkackim natrafiam na przejście w murze umożliwiające przedostanie się na zaciszny brzeg Odry, gdzie miejscowi wędkarze, jak gdyby nigdy nic, niczego nieświadomi, w skupieniu wpatrują się w spławiki falujące na powierzchni wody. Wykonuję kilka ćwiczeń rozciągających po czym wracam na ulicę Berlińską, kierując się w stronę przejścia granicznego, by po przebiegnięciu mostu na Odrze wkrótce znaleźć się na niemieckiej ziemi. Po obu stronach pustej ulicy stoją opuszczone budynki ogrodzone drucianą siatką i gdzie nie spojrzę, nigdzie żywej duszy.

Jeszcze jeden most przez kanał łączący zakole Odry, już trochę podniszczony, więc zamknięty dla ruchu kołowego, i wbiegam na asfaltową alejkę poprowadzoną wzdłuż rzecznego wału z betonowymi słupami granicznymi w niemieckich barwach narodowych. Wokół niezmierzona przestrzeń i wszechobecna cisza przerywana jedynie ptasim klangorem – wymarzone miejsce dla biegacza. Biegnę w górę rzeki z krwawiącym sercem, a myśli zataczają szerokie kręgi, hen daleko, nad wrakiem rozbitego samolotu i skutkami jakie nieuchronnie dzisiejsza tragedia pociągnie za sobą dla nas wszystkich, dla całego narodu.




Zazdrośnie spoglądam na przelatujące nade mną dzikie gęsi, którym tam z wysoka nasze ludzkie problemy wydają się nader błahe, które nie widzą napływających łez, i których jedynym celem jest dolecieć do swoich gniazd, znieść jaja i odchować potomstwo. Jeszcze kilka szybszych przebieżek i tą samą drogą wracam do Kostrzyna.

Niepewni losów niedzielnego maratonu, otrzymujemy informację, że bieg jednak się odbędzie, choć w skromniejszej oprawie i bez imprez towarzyszących. Szybki prysznic i przygotowujemy tradycyjny posiłek maratończyka – makaron w sosie mięsnym, którym wypełniamy szeroko otwarte okienko węglowodanowe. Wkrótce rozdzwaniają się telefony od naszych zdezorientowanych przyjaciół, którzy będąc już w trasie, lub przygotowując się do wyjazdu, próbują wyciągnąć od nas więcej informacji na temat jutrzejszego biegu, gdyż dowiadują się z różnych źródeł, że maraton najprawdopodobniej zostanie odwołany. Postanawiamy pojechać do pobliskiego Dębna, by już na miejscu, w biurze zawodów rozeznać sytuację, a przy okazji odebrać pakiet startowy.

W niespełna kwadrans dojeżdżamy do stolicy polskiego maratonu, gdzie właśnie dobiega końca zaplanowany na dzisiaj bieg uliczny i policyjny radiowóz blokuje ruch na głównej ulicy miasta. Po krótkim objeździe docieramy pod Dębnowski Ośrodek Kultury, w którym zlokalizowano biuro zawodów. Bez problemu odbieram swój pakiet z okolicznościową koszulką i numerem startowym przystrojonym żałobną wstążeczką. Organizatorzy zapewniają nas, że sam bieg maratoński z całą pewnością zostanie rozegrany, więc uzupełniamy jeszcze zapasy bananów w miejscowej „Biedronce” i zaraz po zakupach wracamy do Kostrzyna.

Marszałek Sejmu, przejmując obowiązki głowy państwa, ogłasza tygodniową żałobę narodową. W chwilę później ponownie odzywają się telefony od naszych przyjaciół, którzy zatrzymując się w trasie, dopytują nas o decyzje organizatorów. Rozwiewamy ich wątpliwości, odpowiadając, że przecież dopiero co wróciliśmy z Dębna, gdzie uzyskaliśmy zapewnienie, że bieg odbędzie się na sto procent. Jednak zasiane ziarno niepewności skłania mnie do wyszukania numeru biura zawodów, i po wykonaniu telefonu dowiaduję się, że właśnie trwa narada komitetu organizacyjnego i za około piętnaście minut będzie ostateczna decyzja. Po kolejnym telefonie już wszystko jest jasne – 37 Maraton Dębno zostaje odwołany.

W milczeniu wymieniliśmy między sobą znaczące spojrzenia, bo jakiekolwiek słowa w tej sytuacji były zupełnie zbędne. Koniec marzeń o poprawieniu ubiegłorocznego wyniku, a Korona Maratonów Polskich, do zdobycia której brakowało mi jedynie maratonów w Dębnie i Warszawie, stoi pod wielkim znakiem zapytania. Czymże są jednak moje trywialne marzenia wobec ogromu tragedii rozgrywającej się na oczach całego świata?!…

Od tej chwili zaczęło uchodzić ze mnie spiętrzone napięcie przedstartowe, a w jego miejsce napływał ściskający serce, niewypowiedziany żal, a wraz z nim pytania… dlaczego?… Dlaczego to się stało?… Przecież dotąd wszelkie katastrofy i kataklizmy rozgrywały się z dala od nas, w innych krajach, na innych kontynentach!… Co Bóg chce nam przez to powiedzieć?!… Nie dość krwi, którą przesiąknęła ziemia katyńska przed siedemdziesięciu laty?!… Czyżbyśmy jako naród mieli szczególne predyspozycje do generowania tragedii?!…

Nie znałem osobiście nikogo z ofiar dzisiejszej katastrofy, jedynie w drodze na start podczas tegorocznej edycji Biegu Piastów przechodziłem obok marszałka Szmajdzińskiego i w ubiegłym roku otarłem się o ministra Szczygło na mecie Biegu Katorżnika, natomiast moja wiedza o tych ludziach nie wykraczała poza przekazy medialne, które nigdy nie dopełnią obrazu drugiego człowieka, jaki możemy uzyskać jedynie w bezpośrednich relacjach, ale to wcale nie umniejsza bólu… Z wieloma ich wypowiedziami i postawami prezentowanymi przez media się nie zgadzałem, a nawet często budziły we mnie niesmak… ale jakie to ma dzisiaj znaczenie?… Czy teraz, kiedy ich już nie ma, będę musiał ze wszystkim się zgadzać i bezpowrotnie zniknie uczucie niesmaku?…

Ze względu na dość późną porę postanawiamy mimo wszystko zostać do jutra. Idziemy na wieczorny spacer poszukać ukojenia w malowniczym i niepowtarzalnym widoku przyrody Parku Krajobrazowego Ujście Warty. Rozciągające się szerokim rozlewiskiem połacie tafli wody obramowanej szuwarami, z wystającymi gdzieniegdzie zaroślami wierzbowymi, zapraszają by na krótką chwilę wtulić się w majestat natury, i czerpiąc z niej moc poczuć się jej dzieckiem, stopić się z nią w jedność. Zachmurzone niebo przyozdabia łuk tęczy, który znika tak szybko jak się pojawił. Zrywa się przenikliwy wiatr i zaczyna kropić deszcz. Wracamy do pokoju.

Nazajutrz powracamy do miejsca sobotniego treningu po drugiej stronie Odry. Skumulowana w mięśniach energia doprasza się uwolnienia. Wbiegam na wał rzeczny i zaczynam biec z zapamiętaniem Forresta Gumpa, jakbym chciał uciec od własnych myśli, zrzucić z siebie ciążącą nadwrażliwość, i biec bez końca, w nieznane, zostawiając za sobą nagromadzone emocje i pamięć wczorajszego dnia. Gdy się zatrzymałem mój Garmin wyświetlił dystans trzydziestu czterech kilometrów przebiegniętych w średnim tempie 5:17 min/km. Nigdy wcześniej nie pokonałem takiego dystansu z taką prędkością.

Pakujemy się i opuszczamy Kostrzyńskie Pompeje, mało co rozmawiając w drodze powrotnej. Pewnie będziemy musieli jeszcze tutaj wrócić… Może w przyszłym roku, a może jeszcze w tym?… Ale to nie tak miało być… nie tak.



INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM
POROZMAWIAJ
Biegi / Biegi - maraton

46 Maraton Dębno - Dębno, 7.4.2019

3
2019-04-08
Biegi / Biegi - maraton

Pytanie

2
2019-04-01
Biegi / Biegi - maraton

2018 - 45 Maraton Dębno

15
2018-03-19
Biegi / Biegi - maraton

44. Maraton Dębno - Dębno, 2.4.2017

39
2017-04-24
Biegi / Biegi - maraton

2016 - 43 Maraton Dębno

104
2016-04-09
Biegi / Biegi - maraton

2015 - 42 Maraton Dębno

66
2015-04-21
Biegi / Biegi - maraton

2014 - 41 Maraton Dębno

122
2014-04-15
Biegi / Biegi - maraton

2013 - 40 Maraton Dębno

201
2013-04-11
Biegi / Biegi - maraton

2012 - 39 Maraton Dębno

232
2012-04-20
Biegi / Biegi - maraton

2011 - 38 Maraton Dębno

146
2011-07-22
Biegi / Biegi - maraton

2010 - 37 Maraton Dębno

620
2010-11-15
Biegi / Biegi - maraton

2009 - 36 Maraton Dębno

123
2009-04-26
Biegi uliczne / Biegi - maraton

2008 - 35 Maraton Dębno

210
2008-06-06
Biegi / Biegi - maraton

2007 - 34 Maraton Dębno

97
2007-04-20
Biegi / Biegi - maraton

2006 - 33 Maraton Dębno

90
2006-05-04





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768