redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 358 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Kij w Mrowisku
Autor: Michał Walczewski
Data : 2001-12-21

Sezon 2001 powoli się kończy, co zachęca do pisania wszelkiego rodzaju artykułów podsumowujących. Na pewno się takie pojawią (i mam nadzieję że licznie). Korzystając z wolnej chwili chciałbym zająć się jednak czymś zupełnie innym...

W ostatnim czasie kilkakrotnie zastanawiałem się podczas wielogodzinnych i monotonnych podróży w PKP nad powodami takiego a nie innego traktowania przez media tematyki biegowej - zarówno samego sposobu życia, jak i imprez biegowych o których informacje są podawane w formie baaaardzo lakonicznej albo i wcale.

Taki przykładowo Maraton Dębno - niby Mistrzostwa Polski, organizacja na bardzo wysokim poziomie, a w telewizji podano tylko krótką notatkę w stylu "bieg się odbył, wygrał ten lub tamten, zwycięzca uzyskał czas taki to a taki". I to wszystko... Nieco więcej miejsca poświęcają imprezom lokalne media - wydaje się jednak, że nie jest to spowodowane jakąś szczególną troską (oczywiście nie we wszystkich przypadkach) o popularność uprawiania biegania, co o brak innych (czytaj lepszych) tematów podczas sezonu ogórkowego.

O tym, że jest źle, nikogo przekonywać nie muszę - każdy, kto organizuje bieg wie, jak trudno jest nadać imprezie rozgłos - właściciele gazet, stacji radiowych i telewizyjnych, a nawet sponsorzy, mają lepsze i ciekawsze tematy - bieganie przegrywa nie tylko z piłką nożną, hokejem, siatkówką czy koszykówką, ale także z golfem, wędkarstwem, odchudzaniem, walką z alkoholizmem, wyścigami kartingowymi i w końcu z informacjami o tym, jaki był wynik meczu II ligowej drużyny w pewnym azjatyckim kraju...

Pytanie pierwsze - dlaczego. Dlaczego tak jest, że wszystkie inne sporty są chętniej uprawiane i oglądane niż biegi ? Wszak wiadomo, że nośność medialna zależy od liczby widzów, których dany temat interesuje.

W szkole średniej przez kilka lat uprawiałem czynnie kolarstwo szosowe. Podczas wyścigu peleton żył, wciąż się coś działo - ucieczki, lotne premie, kraksy, pościgi, podjazdy - wszystko to przypominało momentami film sensacyjny. Tymczasem podczas biegu (zwłaszcza na długich dystansach) przez większość czasu nie dzieje się nic. Czołówka biegnie z przodu, od czasu do czasu gubiąc kolejnych słabnących zawodników. Bądźmy szczerzy - jest to tak samo ciekawe jak przyglądanie się dziesięciu osobom stojącym w bezruchu na jednej nodze i starających się tak stać jak najdłużej - co jakich czas ktoś odpadnie, ale ogólnie rzecz biorąc nuda... (jak w polskim filmie, powiedziałby bohater REJSu)

Dla kibiców stojących na trasie biegu jedynym urozmaiceniem są starsi biegacze, kobiety, oraz czasem przebierańcy - wszystko co powoduje jakąś odmianę w biegowym peletonie ma szansę na oklaski. A reszta jest nudą.

Spójrzmy z innej strony: w grach zespołowych (a także w wielu dyscyplinach indywidualnych) występuje wysokie prawdopodobieństwo niespodzianki. Nie zawsze wygrywa lepszy - dzięki odpowiedniej taktyce, technice czy często wręcz szcześciu, drużyna klasy B może pokonać nawet elitę. Nic jednak takiego nie ma prawa sie wydarzyć podczas biegu - nie ma najmniejszej szansy, żeby zawodnik słabszy o jedną klasę wygrał z zawodnikiem o klasę od siebie lepszym (chyba że kontuzja, ale wtedy i tak znajdzie się kilku innych zawodników o wyższej klasie). Bieganie jest na tyle sportem selekcyjnym (pod względem wyniku a nie uczestnictwa), że duże niespodzianki po prostu się nie zdarzają (w kolarstwie dużo słabszy zawodnik wielokrotnie wygrywał z lepszym dzięki sprytowi czy taktyce)

I tu mamy odpowiedź na pytanie dlaczego bieganie nie jest medialne. Dlatego, że jest mało widowiskowe oraz pozbawione niespodzianek. Dla przeciętnego telewidza, czytelnika czy słuchacza w imprezie biegowej nie ma nic ciekawego. A bez ich zainteresowania nie ma oglądalności, popularności, masowości, i w końcu idących za tym wszystkim pieniędzy.

Czy aby na pewno ? A może bieganie ma także plusy ?

Pytanie drugie - czy bieganie długodystansowe ma w sobie coś, co może przyciągnąć rzesze (chodzi mi nie dziesiątki ale o tysiace osób) ?

Pierwsze co przychodzi do głowy to dostępność. Aby uprawiać bieganie nie trzeba hal sportowych, drogiego sprzętu. Biegać można wszędzie i w byle czym. Ale czy to tak naprawdę jest zaleta ? Szachy, warcaby, gimnastyka czy kulturystyka też nie wymagają ani sprzętu, ani zaplecza (na poziomie rekreacyjnym). Tymczasdem co drugi młodzieniec to domowy kulturysta, co druga nastolatka to uczestniczka aerobiku, fitness-club'u lub innego "solarium". Tak więc stawiam tezę, że dostępność uprawiania dyscypliny nie jest wyznacznikiem jej popularności - to, że mogę coś robić (w tym przypadku biegać) i że mnie na to stać, nie znaczy, że zacznę to robić !

Tani sprzęt - buty, koszulka, spodenki - 300 złotych i już wyglądam jak zawodowiec ! Ale jak dodam wyjazdy na zawody, odżywki, badania, konsultacje - słowem - będę chciał trenować profesjonalnie - to okaże się, że wcale nie jest to takie tanie - kosztować będzie tak jak inne sporty, a może nawet więcej ! Warto także pamiętać, że w dzisiejszych czasach ludzie już od dawna podczas wyboru nie kierują sie jedynie ceną. Jako przykład niech posłużą od pewnego czasu niezwykle popularne wyścigi rowerowe MTB (kolarstwo górskie). Sprzęt kosztuje słono, a mimo to całe rodziny uprawiają jazdę do "wertepach", a telewizja przeprowadza godzinne relacje z zawodów ! Zarówno klas profi, jak i M50, K45 czy 10 latków.

Tak więc siłą biegania nie jest ani jego niska cena, ani dostępność. Czyli co jest ?

Często słucham lub czytam wypowiedzi, w których entuzjaści mówią o bieganiu jak o czymś wspaniałym - że sport dla wszystkich, zdrowy, piękny, w kontakcie z przyrodą, same superlatywy. Odnosi się wręcz wrażenie, że tuż-tuż, jeszcze dwa, trzy dni i parki zaroją się tysiącami polaków biegających dla wyniku lub zdrowia lub przyjemności lub relaksu lub pokazania się jako nowoczesny człowiek. Problem w tym, że mówią to entuzjaści (tacy jak ja), którzy nie dostrzegają pewnych spraw lub ich znaczenie świadomie pomniejszają. Tak długo jak będziemy dostrzegać w ramach wzajemnego entuzjazmu same zalety biegania, tak długo będzie nas 2-3 tysiące w 40-milionowym kraju.

Powiedzmy więc sobie szczerze: bieganie jest nudne, bez niespodzianek, kosztuje tyle co inne sporty, a jego dostępność wcale nie wpływa na liczbę interesujących się nim osób.

Zapewne ci, którzy doczytali do tego momentu zastanawiają się jak to się stało, że ja - Michał Walczewski - twórca serwisu "Maratony Polskie" mówię takie rzeczy ? Jak to możliwe, że dopuszczam się bezczeszczenia świętego oblicza MASOWEGO BIEGANIA ? Że wielu z was obrażam, że sprzeniewierzam się ideałom.

Otóż niespodziewanie dla samego siebie zrozumiałem, że dalsze trwanie w tej fikcji (bieganie dla wszystkich ! lada dzień zacznie biegać mój sąsiad z żoną, moje dzieci, znajomi z pracy, bezrobotny i górnik, nauczyciel matematyki i sprzątaczka ! zmuśmy media do transmitowania maratonów a zobaczycie - od razy wszyscy wstaną od telewizorów i też będą chcieli biec !) prowadzi

do nikąd. Jedyne co biegnie to kolejne lata, a frekwencja na zawodach nie poprawia się na dużą skalę, i jakoś nie chce do nas przyjść z zachodu ta moda na bieganie. Dłuuuugo wszyscy uważali, że jeżeli tylko poprawi się sytuacja materialna Kowalskiego to założy on buty i pobiegnie do lasu. Zauważę tylko, że w latach biedy biegaczy u nas było więcej niż teraz (vide Maraton Warszawski).

Tak więc jest byle jak. Nie ma ani mody na bieganie, ani pieniędzy na organizację imprez, ani masowości, ani wielkich widowiskowych wyników (Małysz może skakać 2 razy w tygodniu, nawet najlepszy maratończyk nie pobiegnie 3 maratonów w sezonie). Liczba biegaczy wydaje się rosnąć w takim tempie, że inne kraje szybciej nam uciekają niż my je gonimy...

Pesymizm, brak wiary i pomysłu na sukces - tak można ocenić to, co do tej pory napisałem.

Całe szczęście to nie koniec artykułu.

-------------------

Kiedy gospodarka kraju wali się, kiedy wróg opanował całe terytorium, kiedy upadają idee, kiedy pomóc mogą tylko silne zmiany, zostaje rewolucja. Moda nie przychodzi sama, trzeba ją przynieść na plecach. XIX wieczna Praca od Podstaw to jest to, czego nam potrzeba. Mam prośbę - odpowiedzcie sobie szczerze na moje poniższe pytania:

Czy wiecie ile osób w Polsce wie, że podczas maratonu można iść ? A czy wiecie ile osób w Polsce wie, że podczas meczu piłkarskiego zawodnik nie musi cały czas biegać ?

Czy wiecie ile osób wie, że podczas maratonu są punkty odżywcze ? A czy wiecie ile osób wie, że hokeiści podczas spotkania zmieniają się ?

Jak myślicie - kto z waszego otoczenia zdaje sobie sprawę w tego, że gdyby tylko chciał to pokonałby maraton po 2-3 miesiącach niskointensywnych treningów ? A jak myślicie - kto z waszego otoczenia zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby chciał, to mógłby grać w tenisa ?

Ilu przypadkowych kibiców stojących na chodnikach wie, że KAŻDY maratończyk dostaje na mecie medal ?

Ilu waszych znajomych myśli, że maratończyk to bohater, który potrafi pokonać własne słabości ? A ilu waszych znajomych myśli, że himalaista to bohater, który potrafi pokonać własne słabości ?

Ilu Polaków zdaje sobie sprawę z satysfakcji i ogromnej radości zmieszanej z dumą, jaką odczuwa maratończyk na mecie bez względu na zajęte miejsce, ilu z nich zdaje sobie sprawę z satysfakcji i ogromnej radości człowieka który coś wygrał ?

Kto rozumie, że bez względu na wiek uprawiając biegi długodystansowe można wbiec bez wysiłku na metę wyprzedzając umięśnionych młodzieńców - że jest w stanie przybiec w środku stawki mając nawet 60 lat !

Którzy 20 letni chłopcy są świadomi tego, że na dyskotece na dziewczynach robi takie samo (a nawet wieksze) wrażenie pochwalenie się przebiegniętym maratonem jak chodzenie na siłownie i podnoszenie jedną ręką 100 kg ?

Napisałem wcześniej, że to nie koniec artykułu. Teraz, mimo że przeczytaliście już wszystko, także nie dotarliście do końca. Idźcie i opowiadajcie ludziom o maratonach, o tym jak jest na nich wspaniale, jak można być z siebie dumnym, tłumaczcie że może to zrobić każdy - że diabeł nie taki straszny jak go malują. Mówcie im, że do mety dotrą mimo bolących nóg. Na piechotę, truchtem, idąc, odpoczywając w rowach, rozmawiając z innymi szaleńcami lub w samotności pokonają dystans w tempie 7-8 minut na kilometr. Niech zrobią to chociaż raz w życiu. I niech opowiadają o swoim sukcesie następnym. Niech mężczyzna postawi dom, posadzi drzewo, spłodzi syna i przebiegnie maraton.

I to też nie jest koniec artykułu. Koniec będzie dopiero wtedy, kiedy na starcie maratonu w Poznaniu, Wrocławiu, Dębnie czy Lęborku stanie 10 tysięcy zawodników.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768