redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
jusmar
Marek Dłubała
Szklary Górne/Lubin
mSport RCS Team Lubin
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
2023-12-19,10:41
Przeczytano: 258/43814 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.5/2

Twoja ocena:brak


Debiut w Dublinie
Autor: Marek Dłubała
Data : 2008-12-09

Długo zbierałem się do tego aby wystukać na klawiaturze wrażenia z mojego i nie tylko debiutu maratońskiego.

A więc. Wszystko zaczęło się od zakładu o dużego „Kubusia”, jako że nie przepadam za alkoholem bo o co innego Polak może się założyć, że wygram z moim ojczulkiem w biegu maratońskim. Kilka lat wcześniej to i biegnąc tyłem bym wygrał, ale od tego czasu postarzałem się o 30kg, a mam dopiero 27 lat, więc obawy były duże, dlatego że on ma większe ode mnie doświadczenie w biegach długodystansowych – życiówka 2:20 mówi sama za siebie, jak i to, że w zeszłym roku ukończył maraton w Londynie po ponad 30latach przerwy od biegania.


Rys.1 - 31 km - gość z nr 9244 to ja


Ale cóż raz się żyje. Wyznaczyłem sobie dwa cele: ukończyć maraton przed ojczulkiem i złamać 3h30min. Aby je zrealizować treningi rozpocząłem w połowie lipca, biegając aż do maratonu od 8 do 10 km – 5x w tygodniu, zaliczając w międzyczasie trzy starty: w Nike Human Race, Biegu Lwa Legnickiego i Biegu Barbórkowym w Lubinie.

Wylot z Polski zaplanowaliśmy 25 października z lotniska Pyrzowice w Katowicach. Irlandia powitała Nas ( ja, moja żonka, tato i 2 znajomych) bardzo ładną pogodą jak na tą część Europy. W niedzielny poranek udaliśmy się do biura organizacyjnego, które znajdowało się w Cenrtum Targowym Dublina, po odbiór pakietu startowego. I tu duże zaskoczenie na plus.

Niesamowity spokój przy wydawaniu numerów startowych, a startujących przecież prawie 12000. Bardzo fajnie zorganizowane targi sprzętu dla biegaczy. I tutaj rozpoczęła się także niesamowita przygoda mojej żony z maratonem. Dochodząc do Biura, moja żona wpadła na pomysł, że pobiegnie za mojego ojczulka w maratonie, gdyż ten 2 tygodnie wcześniej naciągnął mięsień dwugłowy i o starcie mógł zapomnieć. Próbowaliśmy jej wyperswadować ten pomysł, ale że jest twarda w swoich postanowieniach nie chciała słuchać Naszych argumentów, że jest nie przygotowana na tak duży wysiłek.


Rys.2 - na mecie


Szefostwo biegu zgodziło się na zmianę biegnącego informując jednocześnie że nie ma możliwości przeprogramowani kategorii i płci, więc Justyna biegła jako Lech. Start nietypowo, bo w poniedziałek. Na linii startu jesteśmy już o 8.00 aby porządnie się porozgrzewać i poczuć atmosferę dużego biegu. Punkt 9.00 wystrzał startera i rozpoczęła się walka z dystansem i samym sobą.

Pierwsze 10 km szybciej niż zakładałem – 46:51. Super samopoczucie pomimo niskiej temperatury około 5 stopni na starcie. Na połówce 1:37:51, więc znowu przyśpieszam i czuję „gaz” w nogach. Duża ilość fantastycznych kibiców pomaga w biegu. 30-ty kilometr osiągam po 2 godzinach 19 minutach i 15 sekundach. W głowie kotłuje mi się tylko jedna myśl „ jest świetnie, ale ty łysy zapierdzielasz !!!”.


Rys.3 - przed Biurem Organizacyjnym z żonką Justyną


Ani przez chwilę nie myślałem o tym co mi przed startem powiedział tato: „biegnij spokojnie, aby kryzys przyszedł dopiero na mecie”. I tu miał rację chyba przeceniłem swoje siły bo na 35 km ktoś „wyłączył mi prąd”. Z biegu przeszedłem w marsz. Próbowałem się reanimować poprzez rozciąganie, ale ból w plecach okazał się nieziemski. Przez 6 km szedłem oglądając równy jak stół dubliński asfalt, każda próba truchtu kończyła się jeszcze większym paraliżem pleców i skurczami w lewej łydce.

Na ostatnim kilometrze przeżyłem całą magię biegu maratońskiego!!!. Tysiące kibiców swoim dopingiem i oklaskami podniosło moje nogi nad asfalt. Plecy zaczęły mniej boleć, nogi same się unosiły, coś wspaniałego. Metę przekroczyłem po 3 godzinach 49 minutach i 12 sekundach z łzami w oczach ze szczęścia (same leciały przecież prawdziwy mężczyzna nie płacze). Ale to nie koniec tej historii.


Rys.4 - przed startem


Po chwili odpoczynku udałem się na 42 km gdzie czekał na mnie tato. Postanowiliśmy udać się na obiad. Maszerując w kierunku 41 kilometra ukazała Nam sięprzed Nami biegnąca moja żonka. Ojczulek twierdził, że to nie możliwe aby ona biegła na wynik poniżej 5 godzin, gdyż największym dystansem przebiegniętym w życiu było 5km. Przecieramy oczy ze zdumienia jak moja żonką zasuwa z uśmiechem na twarzy. Metę przekracza po 4 godzinach 59 minutach.

Duma mnie strasznie rozpiera. Lecę do strefy za metą dla zawodników aby ją wyściskać ze szczęścia, a ona mnie wita słowami: „ mogłam szybciej pobiec tylko bałam się że Cię doścignę i będzie Ci wstyd że cię żonka wyprzedza”. Samo życie!!!.


Rys.5 - nieoczekiwany debiut zaliczony


Podsumowując wyjazd był bardzo udany, jeden cel zrealizowany (ukończenie biegu) drugi nie (czas 3h30min), dlatego też następny start 5 kwieceń 2009 w Rotterdamie.

Aha!!! Wrażenie bezcenne za resztę zapłacisz kartą MasterCard



Komentarze czytelników - 7podyskutuj o tym 
 

Marysieńka

Autor: marysieńka, 2008-12-09, 12:08 napisał/-a:
Tak jest "Łysy"..."słaba płeć" może wiele, i wcale nie taka słabą jest... Surer relacja:))))

 

jusmar

Autor: jusmar, 2008-12-09, 13:23 napisał/-a:
Dzięki marysieńko!!! To miedzy innymi dzięki takim ludziom jak ty zaczęłem ponownie biegać (praktycznie codziennie jestem twoim czytelnikeim). A że jest się czym pochwalić (mój udział w Dublinie a szczególnie mojej żonki) to dlaczego mam tego nie zrobić. Pozdrawiam i do zobaczenia na biegowej trasie.

 

tarzan

Autor: tarzan, 2008-12-09, 14:22 napisał/-a:
to sie chwali taki piekny wyczyn,nie tylko twój ale i twojej zonki,moze w przyszlym roku razem sie spotkamy w dublinie mam zamiar tam zaliczyc swój pierwszy w zyciu maraton,narazie w kraju zaliczam 15 i pólmaratony,moim marzeniem jest ukonczyc maraton a wynik z kazdego bede sie cieszył.

 

golon

Autor: golonbiegaj, 2008-12-09, 16:34 napisał/-a:
super relacja - fajnie się ją czytało - gratulacje dla Ciebie ukończenia i dla żony Justyny takiego Debiutu w Maratonie - super masz żonę :-) gratki wielkie :=) ja jeszcze o biegu maratońskim nie myślę bo za wcześnie jak dla mnie - może za 3-4lata sie pomyśli :=)

 

jaro kociewie

Autor: jaro kociewie, 2008-12-09, 18:23 napisał/-a:
Relacja na pięć z plusem.
Czekam na następną z Rotterdamu.:)
Powodzenia.

 

jusmar

Autor: jusmar, 2008-12-10, 12:27 napisał/-a:
Dzieki Panowie i Panie za pozytywne opinie.
do Tarzana: w przyszłym roku planuję start w Rotterdamie i jeżeli sie uda to za oceanem (chciałbym w Nowym Jorku), ale Dublin polecam ze wzgledu na atmosferę, bo zwiedzanie miasta rozpoczniesz i zakończysz w browarze guinessa :)

do Golonbiegaj: masz rację na maraton zawsze jest czas. Zapraszam do mnie do Lubina na Bieg Barbórkowy w październiku. Nocleg i dobra zabawa gwarantowana.

 

golon

Autor: golonbiegaj, 2008-12-10, 12:56 napisał/-a:
Tak zgadza sie czas jest na maraton zawsze - a co do Biegu Barbórkowego w Lubinie zastanawiałem sie nad nim nie raz ale kawałek drogi jest oraz nie miałem noclegu - ale jeśli mówisz że nocleg już bym miał i dobra zabawa to sie pisze na październik 2009 :-) jesli nie skoliduje sie z Połówką 4energy to będę na pewno :=) dzięki za zaproszenie - a ja zapraszam Ciebie i żonę na VII edycję Biegu Naftowego w moim mieście w Gorlicach - www.weekendnaftowy.pl oraz MP w branży naftowej , gazowej i paliwowej - są trzy dystanse : 5km , 10km oraz połówka - dla każdego medal , dużo nagród do rozlosowania - wspaniała zabawa. Pozdrawiam

 




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768