redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 247 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:8/1

Twoja ocena:brak


Swiat jest mały a Leznica Wielka
Autor: Michał Włodarczyk
Data : 2006-08-31

To przekorne motto wpadło nam w oczy po przyjeździe do biura półmaratonu „Puchatka” w Parzęczewie. Świetnie widoczne na koszulkach sympatycznego zespołu wolontariuszy obsługujących imprezę. Chwilę później jest już naszą własnością, bo czytamy je na koszulkach otrzymanych w pakiecie przedbiegowym, a na mecie półmaratonu widzimy je po raz trzeci na zawieszanych nam na piersiach ładnych pamiątkowych medalach.

Z Wrocławia do Parzęczewa w powiecie zgierskim, „o rzut beretem” od Łodzi, jest około 240 km, 3 godz. jazdy samochodem. To trasa dwa razy dłuższa niż na imprezę biegową odbywającą się w Jeleniej Górze. Ale człowiek całe życie się kształci, a ja mimo prawie „sześćdziesiątki na karku” mam poważną lukę w osobistym wykształceniu – zwiedziłem prawie całą Polskę, a nigdy nie byłem w Parzęczewie.

Skrzyknęła się więc „stara, sympatyczna paczka kolegów”: Agnieszka Mizera, Czesław Rozbicki (uzyskał bardzo dobry czas 1 g 46 m 42 s), tym razem bez Witka Janiaka (bo obowiązki służbowe), ale za to ze świeżym nabytkiem w naszej rodzinie biegaczy – Markiem Krzemińskim (jak się okazało osiągnął rewelacyjny jak dla początkującego biegacza w tym wieku czas półmaratonu 1 g 39 m 59 s) i ruszamy.

Trasa jazdy pokonana bez problemów „(czytaj bez „suszarek” czyszczących portfel kierowcy) i dojeżdżamy do Parzęczewa. Nagle radosne ożywienie w naszej grupce – dostrzegamy przy szosie tabliczki oznaczające każdy km trasy półmaratonu, dalej napisy i strzałki kierujące do biura imprezy.

Mamy czas na formalności, łatwe bo zadbaliśmy o wcześniejsze zgłoszenie internetowe (koledzy, róbcie to, bo ułatwiacie znacznie sprawy organizacyjne), powitanie z kolegami z Polski i wizytę na ryneczku parzęczewskim.

Zbliża się godzina”0”,gromadzimy się więc pod bramą startową. Kilkanaście zdań powitalno-organizacyjnych słyszymy od dyrektora półmaratonu p. Macieja Krzyżanowskiego oraz wójta gminy Parzęczew p. Ryszarda Nowakowskiego. Odliczamy i ruszamy, początkowo przez rynek w Parzęczewie przez miejscowości gminy do siedziby „Puchatka” w Leźnicy Wielkiej i z powrotem.

Świetnie zorganizowane co 3 km punkty żywieniowe i odświeżające, prysznic strażaków, doping kibiców powodują że czujemy się rozpieszczani przez organizatorów. Trasa płaska z małą ilością zakrętów, rewelacyjna dla chętnych do bicia rekordów życiowych.

Mnie osobiście udaje się uzyskać najlepszy w tym roku wynik w półmaratonie 2 g 16 sek. Już widzę te uśmieszki kolegów maratończyków, ale weźcie pod uwagę mój poważny wiek, gabaryty ciężarowca, ciężki rodzaj zmianowej pracy, wrodzone osobiste lenistwo, a zrozumiecie, że ten wynik może być sukcesem. Mój sukces to betka w porównaniu z uzyskanym rekordem życiowym Agnieszki Mizery (1 g 41 m 8 s). O rekordzie życiowym Agnieszki w maratonie wspomniałem w artykule „Przez Piekło do Nieba” z 27.05.2006. Polecam przeczytać. Od tamtej pory dużo się zmieniło. Agnieszka przebiegła już w tym sezonie 13 maratonów i poprawiła znowu, tym razem w Pucku rekord życiowy. Wierzę, że jeszcze w tym roku zrobi to po raz trzeci, a może i następny. Podpowiadam, koledzy, może to jest temat pracy doktorskiej dla któregoś z Was?

Ale dość już Was znudziłem naszymi sukcesami – czas wrócić do „Puchatka”, który pomieszkuje w Leźnicy Wielkiej. W jednostce Wojska Polskiego w tej miejscowości służbę zawodową pełni dwóch naszych kolegów maratończyków: Maciej Krzyżanowski i Mirosław Dmuchowski. Kieruję w imieniu maratończyków dla ich Dowódcy podziękowania, iż mimo ogromu zadań szkoleniowych umożliwił im zorganizowanie trzeciego już wspaniałego półmaratonu.

Początek był skromny: w pierwszym półmaratonie uczestniczyły 62 osoby, rok później o ponad 100% więcej, bo 126 osób, a w tym roku znowu ilościowo prawie dwukrotny skok bo 210 osób.

Pamiętajmy koledzy, że półmaraton zorganizowała grupa entuzjastów, wolontariuszy z Uczniowskiego Klubu Sportowego „Puchatek”. Brawa dla Pani Prezes Klubu Małgorzaty Mazur. Nie mają oni takich możliwości jak profesjonaliści. A trudności organizacyjne potrafią piętrzyć się na potęgę. Częściowy udział my sami powodujemy nie przestrzegając zasady odpowiednio wczesnego zgłoszenia udziału. Problemem niemal nie do pokonania jest znalezienie sponsorów, w tym przypadku pomogły osobiste kontakty z NTT System oraz TELL-Orange. Pomogły znacznie władze gminy parzęczewskiej. My zapłaciliśmy niewysoką opłatę startową, która nie pokryła kosztów poniesionych na koszulkę i medal pamiątkowy dla każdego z nas, a były jeszcze nagrody, upominki, posiłek na mecie, wystrój imprezy, sprawy organizacyjne. To wszystko kosztuje.

Powinienem wspomnieć, że sympatyczny zespół organizatorów nie ustrzegł się małej wpadki z zapisem naszych czasów na mecie. Dał jednak znać o sobie brak doświadczenia części wolontariuszy i ten polski optymizm – damy radę, jakoś to będzie. Każdy z nas ma jednak własny stoper, a duży widoczny ze sporej odległości zegar na mecie też nie pozostawiał wątpliwości co do uzyskanych czasów. Od ponad 30-tu lat organizuję imprezy na orientację, i na podstawie własnego doświadczenia stwierdzam, że w momencie „awarii” działanie kierownictwa imprezy było właściwe. Proponuje o tym drobnym incydencie zapomnieć.

Sądzę, tak samo uważają koledzy, że impreza była wspaniała. Współzawodniczyliśmy, bawiliśmy się, biliśmy rekordy, mamy piękne pamiątki, niektórzy, np. ja, uzupełnili wykształcenie z geografii Polski (położenie Zgierza, Parzęczewa, Leźnicy Wielkiej).

Chcemy przyjechać tu za rok, a dzisiaj głosujmy za przyznaniem dla organizatorów ponownie cennego wyróżnienia Złotego Filippidesa.

Hobbysta-amator
Michał Włodarczyk



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768