redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 295 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maraton w Piekle Północy
Autor: Jacek Karczmitowicz
Data : 2006-08-07

Zastanawia mnie fenomen, jaki miałem okazję obserwować w niedzielny poranek na plaży w Juracie. Gdy zmierzaliśmy do plaży na informatorze podano informacje nt. temperatury powietrza i wody. Pomyślałem wówczas, że zwyczajnie zwiało „2” przy temperaturze wody. Gdy z rozbiegu wskoczyłem do wody wiedziałem, że nic „nie zwiało”. Temperatura wody 30 lipca 2006 o godzinie 11.00 na plaży w Juracie wynosiła 6°C. Nic ponadto. Jak to możliwe?
Jednak zanim wyskoczyłem z wody jak oparzony, uczestniczyłem w 23 Maratonie Ziemi Puckiej.

Po czterech latach nie obecności na tej lubianej przeze mnie imprezie wróciłem, żeby ponownie zmierzyć się z „ondulowaną”, jak fryzura Stanisławy G, trasą szczególnie w drugiej połowie. Po cichu liczyłem na bieg w afrykańskiej aurze, bo taka panowała jak Polska długa i szeroka. Wiec trenowałem może niezbyt długo i niezbyt intensywnie, jednak w porach zbliżonych do południowego szczytu temperaturowego. Z apokaliptycznych prognoz naszych zapowiadaczy pogody powiewało grozą, gdyż zgodnie zapowiadali upały i duchotę przedburzową w okolicach Zatoki Puckiej. W takich okolicznościach gorąco odradzałem mojej żonie start w takiej saunie, jednak sam zdecydowałem się na udział w maratonie W Piekle Północy. Jak zwykle to zwykle bywa, miało być piekło - wyszła majówka.

W sobotni poranek zachmurzone niebo nie dawało żadnych szans na choćby promyczek słońca. Zamiast zaś promieni lipcowego słoneczka, średnio co godzinę Puck nawiedzała wspaniała mżawka. Cudowna pogoda do biegania.

Siadając do autobusów wywożących zawodników do Strzelna, będącego miejscem startu spotkałem flagowego zawodnika Mety Tadeusza i miłośnika biegów dziwnych Aleksego Szablickiego. No w takim towarzystwie może biec się tylko bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę mój numer startowy, czyli 13 mogło być wspaniale. I tak było. Moim głównym założeniem było pobiec II połowę szybciej niż pierwszą, a tę w czasie poniżej 2h. Aby nie być zaskoczonym ewentualnym pojawieniem się słońca, rozpocząłem bardzo spokojnie. Przez 5 km biegłem z Aleksym, który przy pierwszym moim skoku „na bok” poszedł do przodu. Po 10 km straciłem go ostatecznie z oczu. 10 km osiągnąłem w czasie 55:48 co w pełni mnie zadowalało. Kolejne 5 km pokonałem nieznacznie poniżej 26 minut i w oddali rozpoznałem sylwetkę Aleksego. Wiedziałem, że do niego dojdę i zbytnio do tego się nie spieszyłem, jednak tuż przed 20 km to się stało. Tu rozpocząłem gorączkowe poszukiwania Wojtka Gruszczyńskiego.

Ten jednak na półmetku miał dobrze ponad 5 minut przewagi. Ja z Aleksym półmetek osiągnęliśmy w czasie 1:55:42. Tu już nie pozostało mi nic innego jak utrzymywać równe tempo na podbiegach i zbiegach. Nie jest to zadanie łatwe na trasie puckiego maratonu. Mi jednak kolejne kilometry udawało się pokonywać w czasie poniżej 5:30. Około 32 km odczułem jak moje nogi stają się zbyt ciężkie. Jednak już po chwili stan ten skutecznie ustąpił pod wpływem kofeiny i tauryny, jakie rozpoczęły działanie w mojej krwi, po wypiciu napoju z 30km. Tu również spotkałem spokojnie biegnącego Wojtka. Na 38 km rozpoczęła się „ostatnia prosta do stadionu w Pucku”. Wtedy też zauważyłem, że mam okazję nieznacznie poprawić swój najlepszy wynik z tej trasy. No to rozpocząłem długi finisz, a za mną niezmordowanie podążał Aleksy.

W pewnym momencie zaczął nas wyprzedzać zawodnik, któremu ja „zawiesiłem się na kole”. To go wyraźnie mierziło. Rozpoczął szarpać tempo, co z kolei mi nie odpowiadało, więc zaczekałem na Aleksego i dalej coraz szybciej zmierzaliśmy w kierunku stadionu. Na samym stadionie pozwoliłem sobie na sprinterski finisz. Ostatecznie wyprzedziłem Aleksego o 6 sekund. Sam Aleksy ustanowił swoją życiówkę w PUCKU, co musi budzić podziw. Ja swój najlepszy wynik poprawiłem o 4 minuty.

Na mecie czekał na nas, jak zwykle w Pucku, piękny medal. Kącik gastronomiczny również nie dał powodów do narzekań.

Podsumowując 23 Maraton Ziemi Puckiej nie muszę silić się na komplementy, te same cisną się na usta. Niech żałują ci co przestraszyli się upałów. Niech żałują ci, którzy wybrali w ostatni weekend lipca inne imprezy biegowe. Maraton w Pucku jest godny polecenia. A całą przyjemność za 15 zł wpisowego!!! Może ktoś jest gotów wytknąć jakieś wady organizatorom, ja niestety takich nie potrafię wskazać. I w takich okolicznościach przyszło mi się pożegnać z Puckiem.

Będzie mi Maratonu w Pucku brakowało.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768