redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 363 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


O Bronku Malinowskim trochę inaczej
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2006-06-04

O Bronku Malinowskim napisano już dużo. Dotarłem do niezwykle ciekawego tekstu, którym chciałbym się podzielić. Mianowicie chodzi o artykuł Andrzeja Martynkina pochodzący z czasopisma "Lekkoatletyka" (nr.10/186). Ostatnia strona tejże gazety stanowiła dział "Poznajmy ich bliżej". Oto pan redaktor prezentuje sylwetkę młodego, zdolnego 20-latka tytułując całość "Rekordzista". Zdecydowałem się przedrukować ten tekst ze względu na jego pewną unikatowość. Przedstawia on Malinowskiego z innej perspektywy, nie Mistrza Olimijskiego, nie utytułowanego zawodnika, a człowieka u progu kariery. My oczywiście wiemy jak ona się dalej potoczyła, zobaczmy zatem jakie wizje i dylematy miał wówczas największy symbol biegów długich naszego kraju. Dodam iż artykuł został opublikowany po Mistrzostwach Europy w LA 1971 roku, które odbyły się wówczas w Helsinkach.



"Najpierw postawiłem sobie cel: muszę być w finale. Wierzyłem w siebie, w swoje możliwości. Kto tego nie robi, z góry skazuje się na przegraną, nigdy nie osiągnie dobrego wyniku. Już po Mistrzostwach Polski wiedziałem, że jestem w dobrej formie, zdaniem trenera conajmniej na 13:45,0. A trener zna mnie i potrafi przewidzieć na co mnie stać, znacznie lepiej ode mnie. Kilkuletnia współpraca z nim przekonała mnie, że mogę mu zaufać. W eliminacjach poszło łatwiej niż oczekiwałem, zająłem w przedbiegu trzecie miejsce, pobiłem rekord życiowy 13:50,0.

Cel osiągnąłem. Znalazłem się w finale, wśród najlepszych biegaczy Europy. Nie peszą mnie wielkie nazwiska, dlatego wyznaczyłem sobie cel drugi: zająć jak najlepsze miejsce. Postanowiłem, że obojętnie jakie będzie tempo, podążę za prowadzącymi. Nawet jeśli osłabnę, zwolnię, jakoś dobiegnę do mety - myślałem, może nie stracę tak wiele na czasie niż gdybym biegł wolniej. Zresztą chciałem żeby mnie widziano, aby wśród wymienianych wśród spikera nazwisk znalazło się i moje, polskie. Dlatego cały czas trzymałem się na piątej, szóstej pozycji, a w pewnym momencie zdecydowałem się wyjść nawet na prowadzenie.

Biegłem czały czas bez większego wysiłku, nie czułem zmęczenia. Gdy po trzech kilometrach spojrzałem na tablicę , ujrzałem międzyczas - 8:20, ze smutkiem pomyślałem, że nie będzie rekordu Polski. Tempo conajmniej o 10 sekund za wolne. Ale zaraz potem wzrosło. Najpierw Alvarez i Haase, a potem inni przyspieszyli. Podążyłem za nimi. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie odpadam, dysponują wystarczającą wytrzymałością. Okazało się, że dwa ostatnie kilometry pokonałem w czasie 5:19, o siedem sekund lepiej niż wynosił mój najlepszy wynik na tym dystansie! Gdybym był szybszy na finiszu , może zdobyłbym punktowane miejsce. Jestem jednak jeszcze za mało wytrenowany, sądzę, że z czasem zdobędę konieczną szybkość na ostatnich metrach. Mimo szybkie biegu w drugiej połowie nie sądziłem, że uda mi się poprawić rekord Polski. Gdy zobaczyłem na tablicy przy swoim nazwisku kolejno zapalające się cyferki 13:39,4 ucieszyłem się. Pomyślałem, że to nalepszy prezent ode mnie dla trenera, Ryszarda Szczepańskiego i dyrektora Miejskiego Przedsiębiorstwa Kanalizacji i Wodociągów w Grudziądzu, mojego przełożonego w pracy, inż. Mieczysława Drobotowicza. Tylko dzięki jego pomocy łączę pracę, naukę i sport.

Trenuję zawsze przed południem o jedenastej, około półtorej godziny. Nie jest to pora najlepsza, ale później nie mogę. Po południu jestem w technikum mechanicznym. Z powodu pracy i nauki nie biorę udziału w obozach przygotowawczych kadry, mniej mam wybieganych kilometrów, ale po wynikach widać, że trening który prowadzę daje rezultaty. Żeby jednak myśleć o dalszej poprawie - do czego będę dążył - należy trenować bardziej intensywnie.

Pobiłem rekord Polski na 5000m, ale jeszcze nie dokonałem ostatecznego wyboru. Zaczynałem od biegu z przeszkodami i mam do tek konkurencji jakiś sentyment. Czy będę się specjalizował w biegu płaskim czy na przeszkodach, zadecyduje sprawdzien podczas meczu z Finlandią.

Bronisław Malinowski nie zdobył na Mistrzostwach Europy medalu, ani punktowanego miejsca, mimo tego nazwać można go jednym z bohaterów ekipy biało-czerwonych w Helsinkach. Zresztą nikt nie oczekiwał, że znajdzie się w gronie najlepszych. Biorąc pod uwagę wyniki, szans nie miał najmniejszych. Czternasty na liście europejskiej, czwarty w kraju... Jeszcze raz okazało się jak złudne są wszelkie przewidywania. Ten, na którego nie liczono zupełnie, robi jakże piękną niespodziankę. Zaryzykował, postawił wszystko na jedną kartę. I wygrał. Osiągnął wynik, który jeszcze parę dni przed mistrzostwami wydawał się dla Polaków nieosiągalny. Odkrył, teraz już zupełnie, pełnię swoich możliwości. Już awans do finału byłby sukcesem, a tu rekord, ósme miejsce... Walczył z największymi asami jak równy z równym, nie chował się za plecy, był widoczny, tak samo jak Haase, Vaeaetainen. Poprawił rekord życiowy z eliminacji o ponad 11 sekund.

Urodził sie w podgrudziądzkiej wsi Rulewo. Mieszkał tam do 14ego roku zycia. Stąd zapewne takie cechy jak upór, samozaparcie, silna wola.. Słusznie zauważa, że niemal wszyscy polscy długodystansowcy wywodzą się ze środowiska wiejskiego. Coś w tym jest... Środowisko to musi w jakimś stopniu kształtować cechy przydatne w tej konkurencji.

Lata dzieciństwa nie upłynęły mu na beztroskich zabawach. Z wielu przyjemności, dostępnych dla rówieśników musiał zrezygnować. W domu oprócz niego pozostawało jeszcze pięcioro rodzeństwa... Od młodego wieku, przyzwyczjony do pracy nie obawiał się jej trudów. Podjął trening w konkurencji, w której tylko ciężką i systematyczną pracą dochodzi się do wyników. Nawet największy talent w biegach długich, nie osiągnie światowych wyników bez codziennego, twardego treningu. Pierwszy zainteresował się sportem starszy brat Robert. Przed paru laty był jednym z najlepszych w kraju, reprezentantem Polski juniorów w biegu na 3000m z przeszkodami. Bronek zaczynał jako młodzik od 1000m. Szybko ujawnił uzdolnienia do biegów długich. Dwa lata później, w 1969 roku zwyciężył w organizowanym dla utalentowanej młodzieży do lat 20 biegu o nagrodę "Życia Warszawy". Zwrócili na niego uwagę szkoleniowcy, awansował do kadry. Rok później wpisał się po raz drugi na listę zwycięzców biegu "Życia Warszawy", tym razem już w konkurencki międzynarodowej. Jako pierwszy ze zwycięzców tego biegu przebiegł 3000m szybciej (8:17,2) niż Janusz Kusociński, gdy bił na tym dystansie rekord świata - 8:18,8. Dwa miesiące później zdobywa w Paryżu tytuł mistrza Europy juniorów w biegu na 2000m z przeszkodami - 5:44,0.

Wyniki poprzedniego i tegorocznego sezonu potwierdziły opinię, że rośnie w Polsce biegacz dużego formatu, kazały upatrywać w Malinowskim następcę Krzyszkowiaka, Chromika, Zimnego, nikt chyba nie oczekiwał jednak, że pobiegnie szybciej od swoich sławnych poprzedników już w tym roku w wieku zaledwie lat 20. Podczas trójmeczu Polska-ZSRR-NRD, dowiódł że wynik z Helsinek nie był jednorazowym w

sykokiem formy. Czas gorszy zaledwie o 3sek od rekordu życiowego i Polski , świadczy o ustabilizowaniu formy na wysokim poziomie. Malinowski złapał kontakt z czołówką światową, ale żeby myśleć o sukcesach w biegach długich trzeba biegac jeszcze szybciej. Obserwując dotychczasowe postępy młodego biegacza możemy śmiało powiedzieć, że jest to tylko kwestia czasu".

Trzeba przyznać, że autor powyższego tekstu nie mylił się. Bronisław Malinowski nie tylko poszedł śladami biegaczy z Wunder Teamu, ale sukcesami ich nieco przewyższył. Ten "pomnik" polskiego biegania jest niesamowitym autotrytetem dla większości obecnych biegaczy. Jest wzorcem, który należy propagować wśród młodzieży. Na czym polega jego fenomen - większość przekazów na temat Bronka mówi o tym iż był to przede wszystkim skromny człowiek, bezkompromisowy dla własnej osoby, wzorowy nie tylko w sporcie ale i w życiu powszednim. Gdzie dziś szukać takicjh ludzi...

Na koniec jeszcze chciałbym przypomnieć rekordy życiowe Bronka i zaznaczyć, które do dziś (i napewno jeszcze bardzo długo...) są rekordami Polski.

800m: 1:49,8 (1976)
1500m: 3:37,42 (1978)
1mila: 3:55,40 (1976) RP
2000m: 5:02,6 (1976)
3000m: 7:42,4 (1974) RP
2mile: 8:17,8 (1974) RP
5000m: 13:17,69 (1976) RP
10000m: 28:25,19 (1974)
3000m prz: 8:09,11 (1976) RP



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768