redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 253 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


85 km na 85 urodziny Jana Pawła II
Autor: Z.Nowakowski
Data : 2005-05-25

W hołdzie Janowi Pawłowi II - 85 km na 85 urodziny z Piekar do Wadowic

18 maja godzina 2,30 dzwonek zegarka – pobudka, szybka poranna toaleta, filiżanka ciepłej herbaty, ubiór w dresy i torba do auta. Jednak samochód zostaje pod blokiem, ruszy dopiero o 6,30 w raz z kierowcą. Ja, w ręce bidon z odżywkami udaję się pod kościół, tu na schodach krótka modlitwa i ruszam w drogę, start godz. 3,12. Mam kilku świadków startu, chyba portier nocny i dwójka ludzi do pracy. Ruszyłem, najpierw powoli, powoli, jak „lokomotywa” Tuwima i tak zostanie to tempo utrzymane do samych Wadowic, tu niema co szafować na rock and rola. Miasto jeszcze śpi, jest ciemno, tylko oświetlenie ulic daje mi widzieć grunt pod nogami. Godzina 4,10 za plecami mam Piekary a przede mną Siemianowice także śpiące tylko gdzieniegdzie ludzie wczesnej pracy, no i pojawia się więcej samochodów. Muszę uważać na bezpieczeństwo ze strony wałęsających się psów i niewyspanych kierowców, a także podłoża chodników (wystające płytki), by nie złapać kontuzji.

Na kierowców będę uważał aż do końca. Mijam Siemianowice, mijam Katowice, z każdym miejscem myśli się przewijają, wracają wspomnienia. Przebiegam już drugą ulice H. Bednorza śp. biskupa katowickiego i słyszę historyczne grzmiące słowa ze Wzgórza Kalwaryjskiego „niedziela jest Boża i nasza”. Słowa wypowiedziane do systemu czterobrygadowego, jako sprzeciw pracy w niedzielę. Biegnę dalej, jestem w Mysłowicach koło kościoła na ul. Krakowskiej - tu mam 25 km i j/z z nazwą ulicy wspomnienie I Kwietnego Biegu z Wadowic do Krakowa. Teraz wbiegam w granice Sosnowca i wspomnienia przybycia Ojca Świętego do Zagłębia.

Godzina 5,50 i 30 kilometr, dobiegam do Jaworzna i nagle klakson „ty – ty” , dojeżdża mój samochód - serwis i transport powrotny w osobie Leszka Lewickiego, jednak podczas biegu będzie zatrzymywał się co 5 km a od 65 co 2,5 km,. Jaworzno - tu słynna „piętnastka” a w ubiegłym roku aż dwa razy przebiegaliśmy sztafetą do Wadowic i ciągnie się przez 15 km. Wbiegam do Chrzanowa, z ronda kierowca musi zrobić objazd zgodnie z nakazem ruchu ale ja nie muszę i biegnę na skróty przez rynek na Zator. Jestem za miastem 54 km, uff – ulga bowiem skończyły się asfalt – chodnik, chodnik – asfalt, nareszcie kawałek pobocza i gmina Płaza wita mnie niezłym podbiegiem ale daje mu radę. Takich podbiegów będzie więcej. 60 kilometr zaczynają boleć kolana i chyba mały kryzys bo miałem 12 minut nadrobione, a zostały tylko 2 min zapasu. Dzwonię do farorza o wsparcie duchowe ale też z informacją, iż biegnę do Wadowic bo nic o tym nie wiedział. Dostaję dobre słowo i zapewnienie w modlitwie i od razu biegnie się lżej tak przez 15 km. Dopowiem, że gdy ja będę dobiegał do 70 km to w mojej parafii ruszy 85 uczniów Szkoły Podstawowej nr 1 w białych i żółtych koszulkach na 85 urodziny Jana Pawła II na odcinku 1 km do kościoła, tu złożą kwiaty i zapalą znicze pod portretem papieża, wezmą udział we mszy a ks. proboszcz poprosi o modlitwę wiernych za mnie na trasie.

Na 65 km zaczął padać deszcz. Mijam Zator, jestem w Rudze na 75 km, tu dwa tygodnie temu biegałem „dyszkę”. Przed biegiem proboszcz życzył wszystkim wygrania i dobiegnięcia do mety, a na starcie udzielił błogosławieństwa. Po biegu podziękowałem i poinformowałem, że 18 maja będę tu przebiegał. Te błogosławieństwo chyba wisiało nade mną, bowiem ten deszcz był błogosławieństwem. Ostatnie 20 km w deszczu. Biegnę i biegnę, czas się dłuży, jednak muszę spojrzeć na zegarek, jak daleko i ile jeszcze mi czasu zostało, czy zdążę? Trudno, patrzę na zegarek, jest 11,30 - czyli zostało 5 km do celu. Jak sobie uświadomiłem, ile już przebiegłem i mam cel w zasięgu to łzy szczęścia same popłynęły, a duszę i ciało opanowała radość. Mówię sobie - uspokój się, może za wcześnie się cieszyć, to jak 12 runda w boksie – wszystko może się zdarzyć.

Ale już same radosne myśli przebiegają przez głowę, ciepły głos Ojca Świętego, słowa, kazania, fragmenty książek, encykliki, zwłaszcza ta o prawach człowieka – tak prosta, a tak trudna do zrealizowania tu na ziemi. Wspominam spotkanie z papieżem w 1990 r. w Watykanie, gdzie na słowa „szczęść Boże z Piekar Śląskich” papież się zatrzymuje i jest krótka rozmowa, szybko mówię o pozdrowieniach od mieszkańców i wiernych przybywających na Wzgórze Kalwaryjskie, o miłości i pamięci w modlitwie u stóp cudownego obrazu Mateczki Piekarskiej, papież odpowiada „i wam szczęść Boże”, udziela błogosławieństwa i daje pierścień Rybaka do ucałowania. Moment – krótka chwila a, jak szczęśliwa dla mnie, że po latach ją pamiętam i będę pamiętać na zawsze, a na dowód mam zdjęcia z tego spotkania.

Wracam do biegu, już jestem w Wadowicach godzina 11,54, lekko przyspieszam bo chyba z tej radości i wspomnieniach zwolniłem, mijam rondo, jeszcze trochę, jeszcze trochę, już pod zakaz, ludzie też się spieszą na mszę, biegnę slalomem miedzy parasolami i, i... jestem na rynku godzina 12,01. Telewizja filmuje tłumy wiernych, już nie mogę biec, więc idę do kościoła się pokłonić i podziękować, potem klękam przy pomniku Jana Pawła II, chcę iść pod tablicę ale telewizja mnie prosi by wbiegł jeszcze raz bo nie byli przygotowani, że ja to pielgrzym, który w niecodzienny sposób uczcił 85 urodziny Jana Pawła II. Szybko się rozchodzi fama po rynku, że jakiś facet przybiegł z Piekar na nogach. Dziennikarze proszą o wywiad dlaczego, po co, z jakiej przyczyny .... Opowiadam, że organizowałem sztafetę do Watykanu ale nie wyszło, więc postanowiłem w zamian przybiec do rodzinnego miasta by oddać hołd tu i tu podziękować za dar papiestwa, za dar pontyfikatu, za Wielkiego Polaka, człowieka, autorytet.

To my mali podejmujemy wyzwania dla wielkich tego świata, a niewątpliwie taką osobą był i pozostanie nasz papież i dlatego biegłem. A dlaczego z Piekar? Bo tu na Wzgórzu Kalwaryjskim będąc kardynałem gościł przez 12 lat wygłaszając homilie na temat ludzkiej pracy, jej godności i praw pracowniczych, a po wyborze na Stolicę Piotrową pamiętając przesyłał telegramy, a podczas pierwszej pielgrzymki do Polski ofiarował stułę. W 1983 r. to nasza Pani – Śląska Gospodyni wyszła na spotkanie na Muchowiec w Katowicach, to tu otrzymała miano „Matki sprawiedliwości i miłości społecznej” i Złoty Różaniec. W latach 90 miasto jako drugie w Polsce nadało Janowi Pawłowi II tytuł Honorowego Obywatela Piekar Śląskich. Co by powiedział papież gdy by żył? Na pewno tam z góry fajnie na nas patrzy i jest zadowolony z tylu przybyłych wiernych. A deszcz? Deszcz to jak poświęcenie nas przez niebiosa. Wiele było jeszcze pytań od strony sportowej, wiary i stosunku do życia, czy będziemy lepszymi ludźmi po śmierci papieża itp.? Potem wziąłem udział we mszy za papieża. Po mszy ks. proboszcz J.Gil podziękował mi za trud i pamięć o papieżu, prosił podziękować i pozdrowić Piekary.

W zamian przekazałem zaproszenie na zjazd mężczyzn i młodzieńców do Piekar w ostatnią niedzielę maja. Na koniec dostaliśmy dwa drzewka – dęby pamięci Jana Pawła II z, których jedno po powrocie przekaza

liśmy do parafii, a drugie posadzimy 20 czerwca na Muchowcu lub koło Kopca u nas. Na zakończenie chciałem podziękować panu Leszkowi Lewickiemu za serwis na trasie i transport z powrotem, poświęcił cały dzień bym mógł złożyć hołd naszemu Wielkiemu papieżowi. Leszku jeszcze raz wielkie dzięki. Dziękuję także za modlitwę i gratulację po biegu te telefoniczne, internetowe i te na ulicy, bowiem przeważało słowo „jestem dumny-dumna” więc i ja jestem dumny, że Wy jesteście dumni ze mnie. Były także gratulacje z Niemiec i Francji ze śmiesznym tłumaczeniem „pewien młodzieniec z Piekar ...” . I niech tak pozostanie ;-))).

Przebiegł i co przeżył to opisał Z. Nowakowski



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768