redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 406 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Za agrafki dziękujemy - 4Cracovia Maraton
Autor: Jacek Karczmitowicz
Data : 2005-05-17

To lubię. W końcu zaliczyłem imprezę w tym roku, o której warto pisać.
Było wspaniale... do startu. Niebo zapłakało no i rozpoczął się ...mój 25 maraton.
Czy odtrąbiony upadek maratonu krakowskiego nie jest przedwczesny? Czy rozgoryczeni biegacze wytykając potknięcia organizacyjne sami do nich się nie przyczynili? Czy Piotr Gładki jest maratończykiem? Postaram się udzielić odpowiedzi na te i kilka innych pytań.
Odczuwam pewien rodzaj satysfakcji, gdy słyszę o sukcesie zanim on nastąpi! Tak było na moim pierwszym maratonie, osiemnastym i dwudziestym piątym!
Ilekroć zdarza mi się słyszeć podobne deklaracje, przypomina mi się zasłyszany komunikat w radio, że reżyser X kręci kultowy film, więc na rok przed narodzeniem zmarł, jak zwykła mi kończyć bajki w dzieciństwie moja niania. Podobnie ma się rzecz z maratonem. Organizatorowi może wydać się sukcesem ilość dokonanych przelewów na jego konto, jednak sami przelewający mogą tego entuzjazmu nie podzielać, natomiast sami z podobnymi manifestami mogą dopiero wystąpić z pewnym opóźnieniem. Należy jednak zawsze pamiętać, że łaska biegacza na pstrym koniu jeździ.
Pamiętam bardzo dokładnie dziką awanturę po 4 /a jakże!!!/ maratonie poznańskim. Widać czwarte edycje naznaczone są piętnem potknięcia i trzeba trafu, potknięcia w charakterze są te same. Wówczas dokładnie przeanalizowałem przyczyny wpadki oraz zaordynowałem środki przeciwdziałające ponownym wpadkom. 5 Maraton poznański powrócił do zwyczajowego, wysokiego poziomu organizacyjnego. Myślę, że wpadka ta miała marginalny wpływ na frekwencję. Należy pamiętać, że co nas nie zabije to nas wzmocni!
Podobnie zapewne będzie w przypadku maratonu krakowskiego. Jednak zacznę od siebie.
4 Maraton Krakowski to mój 4 maraton w tym mieście. Muszę przyznać, że za każdym razem zostawiam tam sporo zdrowia. 3 edycje w upale i duchocie, i ostatnia w klimacie „czterech pór roku”. Innym spostrzeżeniem jest fakt, że zwykle osiągam tu wyniki, które śmiało mogę nazwać wpadkami przy pracy. Nie rozpisując się, należy stwierdzić, że klimat krakowski mi nie służy. Tym razem aura na starcie wskazywała jednoznacznie o wilgotnym charakterze tegorocznych zawodów. Padało. Jednak opuszczając Krakowskie Błonie po raz pierwszy otrzymałem uderzenie gorąca. Było to coś, jakby Krakowskiemu Smokowi odbiło się po zjedzeniu 13 dziewic z Wandą, co Niemca nie chciała, na czele. Był to dla mnie jednoznaczny „sygnał do odwrotu”. Potem jeszcze kilkakrotnie odczułem podobne ataki „niezrozumiałego, błądzącego ciepła”. Jednak za każdym razem przychodziło oczekiwane ochłodzenie, w tym Nowohutcki opad gradu na deser.
Tu pozwolę sobie na ocenę Krakowskiej trasy. Zwyczajowo olewam deklaracja naszego multimedalisty o szybkiej trasie czy nawet bardzo szybkiej. Gdy słyszę że meta jest na Krakowskim Rynku, wiem trasa jest jak zwykle czyli rzeźnia. Tym razem było podobnie. Doceniam wysiłek włożony, aby nie biegać po pętli jednak należy pamiętać, zabezpieczenie takiej trasy jest o 100% trudniejsze. Właśnie czy tylko 100%?
Start i meta w jednym miejscu to duże ułatwienie dla biegaczy, bo przybiegają, w nijako znany już sobie teren oraz dla organizatorów, bo odpada potrzeba przemieszczania całej bazy z punktu S do punktu M. Jednak są okoliczności które wymagają takiego wysiłku np. charakter rozgrywanych maratonów /np. Boston, Jungfrau, Zermatt itp./ lub naturalna baza logistyczna. Czy w Krakowie wystąpiła jakaś z wymienionych okoliczności? Obawiam się, że nie. Paradoksalnie bieg rozgrywano na trasie, w kierunku dokładnie odwrotnej. O czym zdawali sobie sprawę organizatorzy, organizując transport z Rynku do pobliskich miejscu startu obiektów Krakowskiej Wisły. Czy można wskazać jakiś logiczny powód aby meta Maratonu znajdowała się na Krakowskim Rynku? Obawiam się, że mogę wskazać kilka argumentów ... ale przeciw / brak zabezpieczenia logistycznego, zakłócanie ruchu turystycznego, utrudnianie charakteru trasy/.
Osobna sprawą jest poprowadzenie maratonu po jednej rundzie w miejsce poprzednich 2 rund po zbliżonej trasie. Jak wcześniej wspomniałem takie rozwiązanie jest trudniejsze w stopniu nieproporcjonalnie większym od spodziewanych korzyści. Jedynym „za” jest poprawa waloru krajoznawczego trasy /w tym przypadku dyskusyjna, o czym później vide „agrafki”/. Czy paraliż miasta na obecnym poziomie przysparza sympatyków biegaczom? Można się zastanowić nad takim rozwiązaniem, gdy maraton będzie legitymował się 5 - cyfrową ilością uczestników. Dziś jest to wodotrysk bez większego sensu. Trasa po 2 rundach wokoło Wisły wydaje się na dzień dzisiejszy i dzisiejsze realia rozwiązaniem optymalnym.
Piętą achilesową jest samo poprowadzenie trasy. Jestem chyba jednym z nielicznych, który przebiegł instrukcyjne 42195m. Sądząc po śladach pod mostem Kotlarskim i na podbiegu, bieg po wyznaczonej trasie był incydentem. Całe towarzystwo biegło chodnikiem po wewnętrznej stronie zakrętu. Należy jednak pamiętać, i tu uwaga do utyskujących uczestników Cracovia Maraton, że bieg ten jest biegiem ulicznym, nie zaś przełajowym czy chodnikowym. Winni są biegacze, ale również winni są organizatorzy za takie poprowadzenie trasy i adekwatne zabezpieczenie. No i osławione „agrafki”. Na ten temat powiedziano i napisano już chyba wszystko, jednak w Krakowie postanowiono z tego zrobić znak firmowy(?) sprawa jest beznadziejna. 18Km biegłem mijając biegaczy z naprzeciwka!!! To jest chyba rekord świata w miejskich trasach maratońskich. Mijanie zawodników jest fajne, gdy coś takiego ma miejsce na pewnych, krótkich odcinkach. Wiem kogo gonię, a już po chwili wiem komu uciekam i jest OK! 18 km w stanie pertnamentnej obserwacji jest nużące niczym fryzura teściowej! Wydaje się, że przysłowiową kroplą urywającą dzbanek z wodą jest przypadek Piotra Gładkiego. Formuła niezliczonych agrafek, nawrotów, małych rundek i co tam jeszcze; powinna znaleźć się tam, gdzie jej miejsce czyli w historii!!! Moi drodzy wydaje się, że Cracovia Maraton już wyrósł z etapu tworzenia anegdot i legend, które funkcjonować będą w przekazach ustnych biegającej braci, natomiast nadeszła pora profesjonalnej roboty nie zostawiającej najmniejszego pola przypadkowi czy „jakośtobędzie”!!! Trasa V Cracovia Maratonu powinna być trudna i wymagająca jednak jasna i przejrzysta dla każdego. Właściwie i logicznie wytyczona, zabezpieczona i OZNACZONA!!!
Czytając wypowiedzi uczestników przepełnione rozgoryczeniem utożsamiam się z nimi. Maraton krakowski potknął się. Zabolało głownie uczestników bez względu na prezentowany poziom sportowy. Natomiast czytając wypowiedzi histeryczne przepełnione jadem i złośliwościom pogardzam autorami. Dyskusje nad poziomem wykształcenia Piotra G. są niesmaczne. Pikanterii wątkowi dodaje fakt, chromego posługiwania się ortografią przez autora tych paszkwili!!! Być może właśnie zwycięzca IV Cracovia Maraton musiał ponieść biblijną ofiarę, za tych wszystkich co skracali trasę, przebiegając 44km? Wszak w przyrodzie nic nie ginie. Niezależnie od wszystkiego Piotr Gł

adki pokazał wielkie sportowe serce. Posiadając laur w kieszeni, pomimo złośliwości ludzkiej nie załamał się i zdobył należny mu laur. Brawo, chylę czoło. Maratończykiem się jest i Piotr jest nim jak nikt inny z uczestników IV Cracovia Maratonu.
Czy ktoś spoglądając mi w oczy może powiedzieć: Tak przebiegłem 42195m! Odpowiadając pozytywnie na tak postanowione pytanie możesz drogi czytelniku dopiero rozpocząć utyskiwać nad organizacją Maratonu. W każdej innej sytuacji dostosowałeś swoją kulturę sportową poziomem, a nawet zaniżyłeś, do poziomu organizacyjnego Organizatorów. W takiej sytuacji nie masz moralnego i sportowego mandatu do jakichkolwiek krytycznych uwag!
Pomimo wszystko ja tradycyjnie rezerwuję sobie sobotę na początku maja w 2006r. W chwili obecnej posiadam w sobie tradycyjną złość i tradycyjnie obiecuję sobie bieg na życiówkę. Jednak coś mnie pcha, żeby przyszłoroczny start potraktować, jak zwykle jako rozbieganie przed kolejnym biegiem z listy mojego pożądania. Może już nadeszła pora, żeby zaliczyć bieg poza Starym Kontynentem....?
Ale to już inna opowieść...



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768