redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-09-21)
  Ostatnio komentował  Martix (2016-09-24)
  Aktywnosc  Komentowano 5 razy, czytano 189 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-09-21, 09:28
 Po co biegać maraton
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/

Na początku krótkie wprowadzenie. Tekst ten dotyczy, tak na oko około 80% biegających osób, którzy uznają się za zwykłych, zaliczanych do grupy biegającej, ale bez tych wyjątkowych i specjalistycznych umiejętność i możliwości fizycznych, dzięki którym są w stanie pokonać Królewski Dystans w czasie grubo poniżej 3 godzin. Ten tekst nie dotyczy także ultrasów, którzy po pokonaniu 42 kilometrów dopiero zaczynają się rozgrzewać. To jest tekst o i dla takich jak ja, którzy biegają z radością, frajdą, ale też znajomością swoich ograniczeń

Nie jest chyba tajemnicą, że dla większości osób, które zostały zarażone pasją biegania największym marzeniem jest pokonać kiedyś dystans biegu maratońskiego. Nie na darmo mówi się, że tak naprawdę dopiero, kiedy pokonasz Królewski Dystans wiesz, że naprawdę jesteś biegaczem. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, gdyż nie pokonane odległości decydują o tym czy ktoś jest biegaczem czy nie. Jest nim każdy, czy też każda, która chociaż te parę razy w tygodniu decyduje się opuścić kanapę i pójść sobie potuptać. I tutaj dopada to nasze pytanie: „ ale po co biegać”. Wiadomo mamy kilka głównych odpowiedzi na to pytanie: „dla zdrowia, dla dobrego samopoczucia, dla odczuwania radości, smaku endorfin, dla polepszenia swoich możliwości seksualnych, dla udowodnienia sobie czegoś i dla poprawy ego”. Oczywiście dochodzi do tego moda, chęć bycia trendy na czasie i w ogóle i w szczególe.

Tyle, że tak naprawdę zdrowie, radość i dobre samopoczucie, to tą treningi i starty na poziomie 5 do 10 kilometrów. Kiedy sobie treningowo robimy w tygodniu do 40 kilometrów, a nasze starty zorganizowane to np. raz w tygodniu parkrun czy inna piątka i dodajmy raz w miesiącu, czy raz na dwa miesiące dyszka. I to jest zdrowe, pełne radości bieganie. Z półmaratonem to już troszkę inaczej bywa, bo tu mamy inne obciążenia, inne odczucia. Ale jeżeli ktoś jest dobrze wytrenowany na poziomie 5 i 10 km w wersji startowej, to i z półmaratonem też sobie powinien bez większego problemu poradzić. Wiem to na moim przykładzie, więc dlatego spokojnie mogę tak napisać. Kiedy miałem moje apogeum możliwości na 5 i 10 kilometrów, to połówkę też na dużym luzie na poziomie czasu 1:50 i parę sekund potrafiłem zrobić. I nie stanowiło to dla mnie zbytniego obciążenia.

No i dobiegamy do dystansu marzeń, dystans snów, czyli 42 kilometrów z małym haczykiem, który po pokonaniu tych 42 kilometrów wcale już nie jest taki mały. W tym momencie musimy sobie powiedzieć jedno. Przebiegnięcie takiej nie jest już ani przyjemne, ani zdrowe. Tu dostają nasze mięśnie, nasze ścięgna, generalnie cały organizm. Do tego nasza psyche, nasze ego huśta się na huśtawce zwątpień i wątpliwości. Zasada jest praktycznie jedna. Pierwsze 5 czy 10 kilometrów to jest jedna, wielka frajda biegania. Do 20 kilometra biegniemy z zaciętością, do trzydziestego z uporem maniaka, a od 30 zaczyna się wojna. Zaczynamy się zastanawiać co nas pokusiło, dlaczego Siła Najwyższa, która się nami na co dzień opiekuje nas opuściła, niektórzy widzą latające myszki, inny wojownicze żółwie ninja, a jeszcze inni sceny z …. ok zupełnie innych źródeł, by nie ujawniać szczegółów, co można jeszcze zobaczyć na trasie.

No i od 40 kilometra już w większości umieramy, bardziej siłą ducha niż mięśni człapiąc do mety. A kiedy już się uda do niej dotrzeć ( i to nie ma opcji żeby wszystkim), ile razy sobie mówimy, że to ostatni, już nigdy, bo chyba trzeba mieć nierówno pod sufitem, by takie męki przeżywać.

No i faktycznie trwamy potem w domu w tym przekonaniu, tak długo, aż znowu się zaczną zapisy na kolejny maraton, który nas kręci, by znowu się katować za nasze własne pieniądze. Pytanie brzmi po co? Jeżeli to ani zdrowe, ani tak naprawdę przyjemne, a jeszcze tak wykańczające i nasze zdrowe katujące? Odpowiedź jest jedna i prosta. Bo kiedy czujemy moc, kiedy stajemy w grupie na starcie, kiedy endorfiny w nas szaleją, ludzie stojący po bokach wspierają i oklaskują, czasem nawet przybijając piony, to czujemy, że to jest to, że tego nam potrzeba. I nie ważne, że z każdym kilometrem tracimy siły i się katujemy. Ale to nasz wybór i nasza wojna. I nie ma nic piękniejszego, ani cenniejszego, niż dotarcie wreszcie do mety i mimo bólu, potu i często krwi powiedzenia sobie: „ a jednak dałem, czy też dałam radę, pokonaliśmy sami siebie, tak, my to potrafiliśmy zrobić. To było nasze i tylko nasze zwycięstwo”. I tego uczucia euforii na mecie, mimo strasznego wręcz wyczerpania połączonego bardzo często z bólem i cierpieniem, nikt kto tego nie poczuł nie jest w stanie zrozumieć. I to uczucie jest jedno, jedyne i bezcenne. I chyba właśnie tylko przez nas zwykłych amatorów, po pokonaniu właśnie tego, dla wielu przeklętego dystansu możliwe do odczucia. W żadnym innym biegu, na żadnym innym dystansie nie czułem na mecie takiej dziwnej, może i sięgającej granic masochizmu euforii i radości, jaką odczuwam po pokonaniu 42 kilometrów i tych stu dziewięćdziesięciu pięciu metrów.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


jacdzi
Jacek Dziekonski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2021-05-30
06:10

 2016-09-21, 13:18
 
Po co biegac?
Dla zdrowia, dla zachowania sprawnego ciala, dla obcowania z przyroda, dla przyjemnoscvi, dla tych wysnionych endorfin, dla tych pieknych biegaczek, dla pokonywania wlasnych slabosci, dla bycia samemu ze soba i swoimi myslami, ..... Po prostu biegac aby zyc! A dlaczego maraton? To takie zwienczenie treningu. Pokonanie wlasnych slabosci. Te lzy szczescia na mecie... Mam za soba 23 maratony i wciaz na mecie przezywam radosc.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (510 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)

 



snipster
Piotr Łużyński

Ostatnio zalogowany
2024-02-23
22:28

 2016-09-21, 13:23
 
Jacku, zapomniałeś, że na maratonie można spotkać się ze znajomymi przy drinku ;]

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (338 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (71 sztuk)


jacdzi
Jacek Dziekonski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2021-05-30
06:10

 2016-09-21, 18:19
 
2016-09-21, 13:23 - snipster napisał/-a:

Jacku, zapomniałeś, że na maratonie można spotkać się ze znajomymi przy drinku ;]
Tak, tak, spotkania z przyjaciolmi i napoje z tymi spotkaniami zwiazane sa nie do pominiecia!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (510 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)


Martix
Marcin Drabik

Ostatnio zalogowany
2023-06-17
18:24

 2016-09-24, 17:15
 
Ciągnie wilka do lasu a biegacza do biegania w maratonach. Ja na dobre odkryłem tą atmosferę i magie jaka towarzyszy braniu udziału w maratonach i przebiegłem ich czy jakoś "doczołgałem się" aż 65 razy i mam nadzieję że to jeszcze nie połowa!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768